Gdyby miała powstać Partia Mężczyzn, nietrudno byłoby znaleźć główne postulaty. Po pierwsze: zrównanie wieku emerytalnego, który teraz dla mężczyzn wynosi 65 lat, a dla kobiet 60 lat. Miałoby to związek z punktem drugim: długość życia. W Polsce kobiety żyją średnio około ośmiu lat dłużej niż mężczyźni. Po trzecie: zasady służby wojskowej. Kobiety mówią „moje ciało, mój wybór”, ale gdy przychodzi do poboru do wojska, to ciało mężczyzny staje się własnością państwa. A kobiet służba nie dotyczy.

W ostatnich latach tego rodzaju dyskusja powoli się w Polsce rozwija. I można przypuszczać, że będzie rozwijać się dalej, ponieważ w takich sprawach chodzi często o długofalowe trendy albo problemy strukturalne, które znienacka raczej nie znikną, a które można wykorzystywać w celach politycznych. W tym kontekście w Krakowie miał niedawno miejsce pierwszy Kongres Mężczyzn – w analogii do organizowanego od kilkunastu lat Kongresu Kobiet – który miał zajmować się właśnie sytuacją i problemami mężczyzn we współczesnej Polsce. 

Patriarchat kontratakuje?

Wprowadzanie do debaty tematu „praw mężczyzn” u wielu osób budzi zrozumiałą konsternację, a nieraz frustrację. Przede wszystkim, nie można przecież powiedzieć, żeby kwestia przestrzegania praw kobiet została już w pełni załatwiona. Trudno byłoby więc przyjąć bez dyskusji, że teraz to mężczyźni powinni postrzegać się jako grupa represjonowana czy ofiary systemu. Jest tutaj zatem pytanie o przyjmowane priorytety, ale i prawdziwe wyobrażenia na temat rzeczywistości społecznej – czy naprawdę można by powiedzieć, że współcześnie mężczyźni mają w życiu bardziej pod górkę? 

Ponadto, znaczenie ma nie tylko historia, ale i skala problemów: w przypadku praw kobiet rzecz dotyczyła wychodzenia z nierówności głębokich i systematycznych, które przejawiały się w bardzo wielu obszarach życia społecznego. Od sytuacji, w której kobiety nie miały prawa własności czy głosowania w wyborach, do współczesnych nierówności. Pozostałości dawnego ładu do dzisiaj wpływają na warunki życia społecznego, choćby w kontekście zwiększonej odpowiedzialności kobiet za obowiązki domowe i opiekuńcze, co wpływa na ich pozycję na rynku pracy. Jeśli zaś spojrzeć na opublikowany przez Klub Jagielloński raport dotyczący praw mężczyzn autorstwa Michała Gulczyńskiego ze Stowarzyszenia na rzecz Chłopców i Mężczyzn, który był popularnym punktem odniesienia w dyskusjach na ten temat, łatwo zwrócić uwagę, że lista wskazanych w nim problemów jest dość ograniczona. Z pewnością mówimy więc o mniejszym zakresie trudności, niż to było w przypadku praw kobiet.

Wreszcie, jest pytanie polityczne. Można by się mianowicie zgodzić, iż rzeczywiście istnieją konkretne czy punktowe problemy mężczyzn, co do których istnieje ryzyko, że nie będą w wystarczającej mierze dostrzegane, jeśli mężczyzn będzie się traktować po prostu jako uprzywilejowaną „grupę dominującą”. Jeśli jednak będzie się o tym mówić pod ogólnym hasłem w rodzaju „praw mężczyzn”, to pojawia się obawa, że będzie to sprzyjać skrajnym grupom politycznym i w praktyce zmierzać do próby odbudowania patriarchatu, a niekoniecznie do równości albo sprawiedliwości. 

Męska troska

Istnieją też jednak powody, żeby rozważyć zagadnienie na poważnie. Jeśli budzący emocje temat społeczny pojawia się w debacie politycznej, warto udzielić na to właściwej odpowiedzi. Gdyby po prostu powiedzieć, że dzień mężczyzn jest codziennie, a ich ewentualne problemy są fikcyjne, taka odpowiedź brzmiałaby zbyt ideologicznie i nie całkiem demokratycznie – ostatecznie w demokracji każdy ma prawo do bycia wysłuchanym.

Podobnie będzie, jeśli stwierdzić, że mężczyźni jako grupa dominująca nie potrzebują pomocy. Albo powinni radzić sobie z własnymi problemami samodzielnie – i wtedy będą prawdziwie męscy, a nie wtedy, gdy się będą głupio mazgaić. Taka odpowiedź byłaby szczególnie problematyczna, ponieważ utrwala ona ideał kultury, któremu sprzeciwia się tradycja feministyczna – wzmacnia mianowicie stereotyp mężczyzny twardego i milczącego, z definicji niezależnego (emocjonalnie osamotnionego) i stawiającego sobie za punkt honoru, żeby samodzielnie rozwiązać wszelkie problemy osobiste. W konsekwencji bywa tak, że nie jest on w stanie dźwignąć problemu rzuconego na barki i wciąż wybucha gniewem albo popełnia samobójstwo. 

Ładnie pisała o tej sprawie zmarła niedawno psycholożka Sue Johnson, autorka popularnej metody psychoterapii EFT, która zajmowała się w szczególności relacjami emocjonalnymi w parach. Podkreślała ona, że wiele problemów między ludźmi wynika właśnie z tradycyjnej (racjonalistycznej) wizji dorosłości jako zdolności do bycia niezależnym. Podkreślała za to znaczenie współzależności, potrzeby przywiązania i poczucia bezpieczeństwa w relacji między dwojgiem ludzi. Jak pisała w swojej najbardziej znanej pracy, „najbardziej destrukcyjne jest przekonanie, że zdrowy, dojrzały dorosły człowiek nie powinien potrzebować relacji emocjonalnej i że nie należy mu się troska”. Cóż, jeśli każdy może potrzebować troski, to również mężczyźni. A jeśli mężczyźni będą przyjmować, że czasem potrzebują troski, i jest to normalne, będzie to przypuszczalnie tworzyć lepsze warunki życia społecznego również dla kobiet. 

Ale jest jeszcze jeden powód, żeby nie skreślać tematu praw mężczyzn, a jest nim ryzyko wzrostu popularności partii skrajnych, wynikające z odmowy zajmowania się rzeczywistymi problemami społecznymi przez ugrupowania głównego nurtu z powodów ideologicznych. Skoro chodzi o kwestie strukturalne albo długofalowe trendy, takie jak poziom edukacji i długość życia, to może być tak, że albo się ktoś tym zajmie, albo Konfederacja się tym zajmie. Potencjalnie istnieje więc również koszt polityczny, który warto uwzględnić. 

A jednak wojna płci?

Oczywiście, czasem łatwiej powiedzieć niż zrobić. Niektóre problemy mężczyzn mają charakter miękki i potencjalnie niekonfliktowy – wskazuje się choćby na gorsze wyniki edukacyjne chłopców niż dziewczynek. Dziewczynki zapewne będą miały lepiej w społeczeństwie, w którym również chłopcy uczą się lepiej.

Ale niektóre z tematów rzeczywiście mają charakter konfliktowy, a dotyczą ściśle stosunków władzy między kobietami a mężczyznami. Tak jest w przypadku służby wojskowej i wieku emerytalnego. W tych sprawach istnieje problem reprezentacji – jest pytanie, kto mógłby być rzecznikiem tego rodzaju postulatów, skoro są one głęboko emocjonalne i kontrowersyjne, a więc problematyczne dla partii głównego nurtu; łatwo na nich stracić poparcie. Z kolei nie muszą być problematyczne dla partii skrajnych, które nie potrzebują głosów większości wyborców, a więc mogą dzięki nim budować własną popularność i wiarygodność. Taki układ sprzyja rodzeniu się umownej Partii Mężczyzn.

Korzyści z pojednania 

Na koniec krótka uwaga filozoficzna. Walka o prawa kobiet była odpowiedzią na warunki męskiej dominacji w wielu aspektach życia społecznego. Nie chodzi tu jedynie o żywą pamięć historyczną, ale wciąż istniejące niesprawiedliwości, które należy uwzględniać w życiu zbiorowości politycznej. Jednocześnie, doprowadzenie do sytuacji, w której bylibyśmy w stanie rozmawiać o prawach mężczyzn bez zagrożenia dla praw kobiet, byłoby w gruncie rzeczy sygnałem postępu – znakiem przekroczenia dotychczasowej sytuacji społecznej, w której prawa kobiet były czymś kwestionowalnym, i niejako wejścia na wyższy poziom świadomości politycznej. 

Niektórzy filozofowie wyobrażali sobie, że społeczeństwo prawdziwie oświecone opierałoby się na zasadzie uniwersalnego uznania. Oznaczałoby to, że jako zbiorowość jesteśmy w stanie nie tylko dostrzegać zasadnicze różnice i głębokie konflikty między grupami społecznymi, lecz pomieścić w sobie doświadczenie różnorodności. Ideałem nie byłoby zatem przymuszenie tak zwanego Innego do przestrzegania własnej normy – na przykład, uznanie wyższości mężczyzn nad kobietami albo kobiet nad mężczyznami. 

W tak pomyślanej demokracji liberalnej walka o prawa kobiet nie musiałaby trwać, ponieważ jej cele zostałyby zinternalizowane przez system polityczny – nowe prawa i polityki powinny z definicji uwzględniać potrzebę sprawiedliwego traktowania wszystkich osób i równości między kobietami a mężczyznami; trwałyby co najwyżej lokalne konflikty dotyczące najlepszej interpretacji powszechnie przyjmowanej zasady sprawiedliwości. W wyobrażeniu tym obywatele mogą traktować się na zasadach równości i wzajemnego szacunku, dostrzegać wzajemnie własne potrzeby, a w tym różnice między sobą – i na tej podstawie poszukiwać możliwości porozumienia. Jeśli przyjąć ten punkt widzenia, to rozmowa o konkretnych prawach kobiet nie wykluczałaby rozmowy o konkretnych prawach mężczyzn, a jednocześnie rozmowa o prawach mężczyzn nie usuwałaby konieczności uwzględnienia praw kobiet. Prawa kobiet i prawa mężczyzn – jako wspólna sprawa.