Tydzień temu Ministerstwo Rozwoju i Technologii opublikowało w mediach społecznościowych tajemniczą zapowiedź: „Już jutro przekonasz się, jak zmieniła się Polska…”. W kilkusekundowym filmiku widzimy kosmonautę stojącego na warszawskiej kładce pieszo-rowerowej nad Wisłą. Wzbudziło to pewne rozbawienie, no bo kładka jest fajna, ale nie jest to jednak szczyt rozwoju i technologii.

Następnego dnia czekaliśmy, co takiego zostanie przed nami odkryte. Wreszcie ministerstwo opublikowało klip z okazji dwudziestu lat Polski w UE. Materiał nawiązuje do filmu „Seksmisja” – przeniesiony w czasie kosmonauta ogląda, jak zmienił się świat wokół. Widzi, że Polacy robią łaziki marsjańskie, w kraju są farmy fotowoltaiczne, nie ma kontroli na granicach; Czeszka jedzie na polskim rowerze elektrycznym. W telefonie jest rządowa aplikacja – można założyć firmę przez internet, na przykład eksportującą jabłka. W finale główny bohater spaceruje kładką.

Wśród części odbiorców film spotkał się z podobnym przyjęciem jak zajawka – że to trochę za mało, trzeba więcej ambicji. W jaki niby sposób materiał pokazuje nasze współczesne wyzwania? Dla porównania można spojrzeć na klip, który przypomniał na swoim profilu premier Donald Tusk, a który promował dziesiątą rocznicę przystąpienia Polski do UE: tam widać pełno energii, dynamiczny rozwój gospodarczy, nowe autostrady i stadiony, piękne obrazki z odnowionych miast i zadbanych parków narodowych – totalny kontrast z pokazanym na początku filmiku ulicznym handlem na Stadionie Dziesięciolecia. Wszystko do słów piosenki The Beatles: „Take a sad song and make it better”. Inny świat.

Baranów czy Radom?

Równocześnie toczyła się druga debata, która niewątpliwie miała wpływ na pierwszą – w sprawie przyszłości CPK. Otóż „Gazeta Wyborcza” opublikowała bombowy artykuł, będący relacją z obchodów dziewięćdziesiątej rocznicy lotniska Chopina. Podane informacje: Okęcie ma zostać rozbudowane za 2,4 miliarda złotych, co ma zwiększyć jego przepustowość o połowę, prace mają zostać ukończone w 2029 roku. Nie wystarczy to, żeby obsłużyć wszystkich pasażerów, zresztą remont też zrodzi trudności, więc część ruchu ma być kierowana na lotniska Modlin, Łódź i Radom. Główny przekaz: „Budowa CPK w Baranowie odłożona”.

W mediach społecznościowych radość przeciwników projektu – powstało ogólne wrażenie, że budowa CPK może zostać zatrzymana na zawsze. Całość podanych informacji brzmi jednak dość dziwnie. Niektórzy mówili, że z Baranowem jest problem, bo jest daleko od Warszawy, tymczasem Łódź i Radom są jeszcze dalej. Do tego wiadomość przyszła znienacka – nikt nie uprzedzał, że podjęto w tych sprawach konkretne decyzje, a dowiadujemy się tego z przypadkowej relacji medialnej.

W reakcji na to w sposób zdecydowany wypowiedziała się Lewica. Robert Biedroń powiedział, że „CPK powinno być priorytetem rządu” – co sugerowało, jakby projekt rzeczywiście został zarzucony. Była to zresztą zmiana stanowiska partii, bo w kampanii wyborczej Lewica była przeciwko CPK. Również Magdalena Biejat mówiła w rozmowie ze mną w „Kulturze Liberalnej”, że popiera część kolejową inwestycji, natomiast wypowiadała się ostrożnie w sprawie części lotniczej.

Wreszcie głos zabrał Maciej Lasek, pełnomocnik rządu do spraw CPK. W wypowiedzi dla Money.pl stwierdził, że wiadomości o zatrzymaniu projektu to „dezinformacja”. Jak wyjaśniał, „terminal CPK się właśnie projektuje, cała infrastruktura airside się projektuje, wszystkie prace cały czas się toczą. Nie widzę powodu do takiej histerii, oprócz takiego, że niektórym wydaje się, że jest inaczej”. Z kolei w wywiadzie dla Oko.press powiedział, że dotychczasowe prace zostały źle zaplanowane, harmonogramy były nierealistyczne, a spółka wydawała ogromne pieniądze na PR. Podsumowując, wedle obecnego spojrzenia otwarcie nowego lotniska miałoby nastąpić w latach 2032–2035.

Nie brzmi to więc jak zamknięcie projektu CPK. Krytycy podejrzewają jednak, że zapowiedź rozbudowy pozostałych lotnisk to w praktyce przygotowanie do zabicia inwestycji. Wyjaśnieniu sytuacji nie pomaga to, że o oficjalnej polityce państwa dowiadujemy się z okazjonalnego wywiadu, nie zaś z systematycznej komunikacji rządu. Nie mamy też dostępu do poważniejszych analiz czy wniosków z audytów dotyczących projektu, co umożliwiłoby lepsze zrozumienie planów Laska – a przecież powtarzane w sferze publicznej słowa „gigantomania” czy „pilnowanie pola” nie wystarczą za rzeczywisty argument. Jak zatem wygląda pełen obraz, na razie każdy może sobie zgadywać samodzielnie.

Ciśniemy do przodu i dbamy o wszystkich

W sprawie CPK rysowały się trzy główne scenariusze. Opcja pierwsza: kasujemy projekt mocnym uderzeniem jako PiS-owski i nierealistyczny. Wtedy przetoczyłaby się medialna burza i byłoby dużo kontrargumentów, ale jak uczył Machiavelli: jeśli uderzać na wroga, to raz a dobrze, a nie na raty i nieskutecznie. Nie byłoby wrażenia wielomiesięcznego zawieszenia. Opcja druga: realizujemy projekt, pokazując odpowiedzialność władzy w warunkach zagrożenia bezpieczeństwa, na zasadzie: kontynuujemy projekty strategiczne niezależnie od różnic politycznych. Tak jak się stało w przypadku 800 plus.

Opcja trzecia: realizujemy projekt, ale optymalizujemy – czyli pokazujemy, że PiS tradycyjnie spartaczyło, ale teraz rzecz zostanie zrobiona na poważnie i lepiej. Ten scenariusz łączy zalety poprzednich: ważna inwestycja zostaje zrealizowana, nowy rząd pokazuje odpowiedzialność, a jednocześnie przedstawia się jako lepszy na każdym polu, udoskonalając projekt. Taką opcję sugerowałem jako najbardziej obiecującą w powyborczym tekście o programie przyszłego rządu. Wydawało się – jak zastanawiałem się w tej rubryce w lutym – że ten scenariusz pozwalałby „przejąć od PiS-u ideę Wielkich Projektów Modernizacyjnych”, a wtedy „Kaczyńskiemu zostanie tylko pokrzykiwanie o Niemcach i zdrajcach”.

W tej chwili nie do końca wiadomo, który z trzech scenariuszy jest realizowany w praktyce. To nie jest dla rządu korzystne, ponieważ daje jego przeciwnikom pożywkę do fantazjowania w sprawie intencji władzy. Kwestia ma znaczenie polityczne, ponieważ wybór poszczególnych scenariuszy może mieć dla Polski lepsze lub gorsze konsekwencje. Ale jest tu też problem komunikacyjny, w który rząd nie musiał się wpakować i z którego może jeszcze wyjść. W tym kontekście Platforma Obywatelska mogłaby przypomnieć sobie energię z filmu, do którego odwołał się Donald Tusk – ciśniemy do przodu i dbamy o wszystkich.

 

* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: wizualizacja CPK.