1. Oglądanie osób lajkujących posty w swoich komórkach. Typologie lajkowań. Jedni wszystko, inni taktycznie, inni w ogóle. Kochani, wielkie tak.
2. Dostałem drogie perfumy i zyskałem aurę. Z kim bym nie rozmawiał po użyciu, moja pewność jest większa, mowa stanowcza, głos wdzięczny, a oni to czują nawet przez ekran. Ja to czuję stale i to nie jako śmierdzącą bzdurę, jak dotąd myślałem o perfumach, ale jako nieustannie miłe wrażenie na własny temat. Mówię o tym dzieciom, dzieci znają się na perfumach. Tak, tato, dlatego w reklamach perfum nic nie mówią.
3. Rysować proste rzeczy: banknoty. I sprzedawać je podług nominału. Za 10 zł, za 20 zł, za 50 zł, aż do 500 i później nic.
4. Radio. Reklama Trisulinu, że chodzi o cukier i oni mają takie zioła w tym suplemencie, które sprawiają, że nie chce się jeść słodyczy. Chcę ten suplement!
5. Sen. Pogoń za autobusem, aby wydostać się z Ożarowa. Nie udaje się, do Warszawy idę piechotą. Nagle za mną zjawia się człowiek z wielką kwadratową kamerą, która wszystko nagrywa. To te notatki.
6. Popularny podcast „O zmierzchu”. Tematy terapeutyczne, ale struktura kazania.
7. Księżowska konfesyjność terapii.
8. Pierwszy raz kupiłem ciuchy z Lidla, koszulki, bieliznę. „Kto nigdy nie był człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże”.
9. Druga rocznica wojny w Ukrainie, od rana saturacja analizami. Chyba największa analiza jest we mnie, jak łatwo wejść w moją niepewność z propagandową kontrofensywą: że dlaczego nie było pokoju rok temu, że dlaczego kompleks militarno-zbrojeniowy chce zarabiać dalej. Wielu [Paweł Mościcki] jest już po drugiej stronie. A ja mam prostą myśl. Nie ma niezależności i zawsze będziemy skazani na sąsiadów, więc wolę mieć Ukraińców niż Rosjan za sąsiedztwo. Nic więcej. Idi na chuj.
10. A, i jeszcze. Miłośnicy pokoju mówią, że NATO zaatakowało Rosję, bo strefa wpływów była określona na Bugu. No dobrze, tylko że szachy i życie dzieją się w ruchu, a nie w staniu. Wzmacnianie ruskich przez wysysanie Ukrainy było wzmacnianiem wroga, więc nie godojcie mi tu.
11. Wyglądam co jakiś czas, ile zdobyłem lajków pod ostatnim postem o Marrakeszu i czuję się bardzo zmęczony tym zaglądaniem.
12. Wieczorem sushi do filmu z córkami. Podkłócamy się o to, że nie siadamy o równej godzinie, że ktoś nie podał talerzyków. Jest tu wykonywana duża praca, właściwie dwie prace o przeciwnych wektorach, aby do spotkania doszło i nie doszło. Ta bardziej niewidoczna, aby wytrzymać napięcie i obejrzeć razem film, wygrywa.
13. W ciemnościach sos sojowy przemieszany na talerzykach z resztą ryżu przypomina krew, czerninę z jeleniowskich świniobić. Czyją to krew piję, o sosie sojowy?
14. Bóle głowy, które wykrzywiają twarz.
15. Ukraina jeszcze raz. Tak się przeżywa bóle fantomowe.
16. I jeszcze: Ukraina uczy odpowiedzialności za słowa. Nie można powiedzieć „bóle fantomowe”, bo to oznacza, że jej nie ma. A ona wciąż, choć zraniona, jest.
17. W radio spiker pyta, kiedy jest twój najszczęśliwszy dzień w miesiącu. I puentuje: gdy dostajesz wypłatę. K. odpala z pogardą, dlaczego oni nie oszczędzają? Tłumaczę, a potem myślę, że ciekawsze byłoby, gdyby spiker zadawał pytanie, czy napisałeś już w tym miesiącu skargę do UOKIK, KNF, PIP? Ale gniew w połączeniu z racjonalnością działania nie jest preferowaną w mediach postawą.
18. Kawałek sejmu w TV. Kiedyś oglądałem pracę o tytule „Msza” artysty wizualnego Artura Żmijewskiego: zatrudnił aktorów, by grali nabożeństwo. Tu to samo wrażenie. Za dużo lampek on air.
19. Każdą ucieczkę traktuj jak pielgrzymkę. Później zrozumiesz jej sens.
20. Sen. We śnie przyjaciel ze studiów i ówczesne fuchy. Lata dziewięćdziesiąte. Hotele, ludzie z korporacji i suto zastawione stoły. Nigdy wcześniej nie widziałem tyle jedzenia. Jestem tam i się objadam. Jeszcze owsianka, jeszcze jogurt. P. patrzy na mnie z politowaniem i odciąga od stołu.
21. Od dwóch dni nie jem słodyczy. Co wieczór zjazd, otchłań, the abbys.
22. Te ciuchy z Lidla. Są większe rozmiarami niż te kupowane w zwykłych, jakby dla chudszych ludzi sklepach.
23. E. dyktuje prawo: „Osoba, która zawozi U. do przedszkola, nie szykuje śniadania. Osoba, która nie zawozi U. do przedszkola, szykuje śniadanie”. Kiedyś ja mówiłem, że ważne jest prawo, ona że miłość. Teraz mówimy odwrotnie.
24. Miłatwiej, takie imię. Zwykle drugie imię, na pierwsze nikt tak nie chce.
25. U. cały czas chce się trzymać za ręce. Zżyma mnie to i złoszczę się na nią, a potem dochodzi do mnie, że przecież wczoraj spacerowała sama, bez nikogo godzinę po osiedlu i podaję jej rękę.
26. Umarł Jerzy Jarzębski. Nie poznałem go, zaledwie prowadziłem jakieś spotkanie literackie, a on był wtedy głosem z sali. Delikatnym, wyważonym, którego wszyscy słuchali. Scena, ołtarz całego spektaklu, przeniosła się wtedy automatycznie na tył sali, gdzie mówił. Zawsze stawał z tyłu.
27. Brak bliskości robi ze mnie drapieżnika.
28. Pogoda. Zaczęło się od ekscytacji, ale równie szybko, jak przy przyglądaniu się reelsom z fb, pojawiła się nuda: długich, nieruchawych, słonecznych popołudni. Już w marcu, jeszcze w zimie.
29. Afera Collegium Humanum. Otóż, jak chyba każdy w kryzysie wieku średniego, chciałem zostać terapeutą, do czego potrzebna jest przecież psychologia, którą chciałem studiować właśnie tam. A więc poszedłem do sekretariatu, między grube i głębokie dywany tej uczelni i robiłem za raroga. Potem pisali smsy, mieli mnie w swoim lejku sprzedażowym, ale wyskoczyłem z niego. A może i szkoda. Byłbym fejkterapuetą. Leczyłbym fejkowych ludzi.
30. Choroba od świąt. Czuję, jak choroba skraca życie, jak tnie centymetr z drugiej strony.
31. Przychodzi do nas kandydat na radnego z prośbą o podpis. To kolega i szanuję go, ale przychodzi bez długopisu.
32. Napisałem tekst o wystawie Krzysztofa Klimka do katalogu, który towarzyszy wystawie z Zachęty. Napisałem tam tyle, że samemu mi żal, jakbym się wypisał.
33. Rano sporo pracy i poczucie: keep the vibe, keep the vibe, które rozpada się koło lunchu.
34. Strajk rolników. Grupka przyjezdnych ludzi, w tym młodych, z flagami i w koszulkach odblaskowych patrzy na innych ludzi w metrze. Co myślą?
35. Powaga, zadbać o powagę.
36. Sowa Minerwy. Gdyby można było być mądrzejszym wcześniej, nic by to nie zmieniło, mądrość wywraca świat na drugą stronę, jak składający ubrania suchą koszulkę. Jak można być mądrym w mokrej koszulce?
37. Czytanie dziecku do poduszki. I stronę, i dwie można przeczytać z właściwą intonacją i zarazem z myślami zupełnie gdzie indziej.
38. Gęstość obrazów z rolnikami przypomina gęstość obrazów wojennych, z artylerią i czołgami.
39. Wielka Brytania zabroniła używania komórek w szkołach. ONZ mówi: komórki jednoznacznie szkodliwe. I teraz trzeba by sobie wyobrazić przyszłość, w której komórka, jak laudanum w XIX wieku, zostanie zabroniona, ale to się nie stanie. Dlaczego?
40. Całe popołudnie spędzam na hamletyzowaniu, czy iść pobiegać, czy być w domu z dziećmi i rodzino – bo mnie potrzebujo, bo mnie nie będzie. W końcu ruszam, resztka zdrowego rozsądku wygrywa.
41. Szósty dzień bez czekolady, tak jeszcze nie było w moim życiu. To powolne umieranie, zaraz nie będę jadł masła.
42. Odyseja. Końcowe sceny trzeba widzieć jako krańcową apologię rodziny. Odbijanie kobiet (Penelopa) kończy się międzypokoleniową zemstą mężczyzn. Ale i cała metafora jest o sojuszu rodziny przeciwko światu. Zawiść grupy społecznej (zalotnicy) przeciwko jednostce, która chce w nią wejść (Telemach), musi spotkać się z odwetem i partykularną siłą rodziny jednostki, która ją tam mocuje.
43. Rodzina über alles. Zejdź na ziemię, Wojtek.
44. Tak samo patrzę na tę dyskusję o książce Jakubiaka. Że niby o awansie klasowym, ale rachityczność tej dyskusji mówi mi, że to tabu. Tarczyński jedynie odgryza się Szczerkowi gdzieś na fejsie, że ten go gani za jakiś tam klasizm, a sam jest profesorskim dzieckiem (sprawdzić, czy rzeczywiście). Zaimponowało mi to. Radził sobie jak Urban na konferencji.
45. Przegląd najciekawszych wiadomości. W Niemczech znowu złapali ludzi z RAF-u. Naukowcy znowu przeprowadzili rozmowę z humbakiem. Pogrzebał nogą w ziemi, znowu odkrył garnek złota. Znowu ciężkie czasy.
46. Moje gesty, zawsze za żywe, za duże, za widoczne. Rzadko dostrojone. Widzę je w rozmowach, a potem myślę, dlaczego wystawały?
47. Ale te notatki poruszają ludzi. I skoro tak, to jak to zachować. Nie mizdrzyć się, nie wdzięczyć, zachować moment, kiedy kryształ dnia obraca się i nagle błyska, a ja łapię te zajączki.
48. Od trzech tygodni mam wrażenie, że media dosłownie szczują wojną w Polsce. Mam dwie myśli, jedna, spiskowa, że ta wojna jest potrzebna, aby implodować Europę i dlatego jesteśmy przygotowywani na wojnę, druga myśl: że z Ukrainą też tak było. Media trąbiły kwartał, nikt w to nie wierzył, po czym wojna wybuchła. Nawet pomyślałem o Rosji, że są, chuje, słowni. Jedna myśl nie przeczy drugiej oczywiście.
49. Nie jem czekolady, więc kupiłem masło, dżem i bagietkę długości ręki.
50. Serial „Rojst”, a w nim Wrocław i kozaczki Różdżki (Magdo, nagrywaliśmy kiedyś reklamę radiową nieistotnego już produktu, czy może mnie jeszcze pamiętasz?). I oprócz wspomnienia Różdżki jeszcze pragnienie, żeby się na Dolny Śląsk przenieść. Życie odzyskane. Sam serial… nikt nie będzie go pamiętał za trzy, dwa, jeden, start.
51. Pamiętnik Boomera. Tak można myśleć o tych notatkach, dodać do nich podcast, koszulki, franchising. Boooomer, yo.
52. Rozmowy przy stole, trudne, rodzinne, o zaznaczaniu odrębności. Nikt mi nie powiedział, że dorosłość to łagodnie znoszona samotność.
53. Reklama sprzed piętnastu lat. Do galerii sztuki wchodzi para i przygląda się obiektom, rzeźbom i nic nie rozumie. Praktyczny chłopak ściąga z jednej z rzeźb jej część – płaszcz, zakłada dziewczynie na ramiona i uciekają z tego miejsca snobów Škodą (simply clever). Dzisiaj w mieście ekrany led z jakimś gościem, który oprowadza po pracowniach i głaska rzeźby z pełnym oddaniem. Co się zmieniło przez te piętnaście lat? Mamy więcej czasu czy pieniędzy? Większą wrażliwość? Czuję zawiść. Ja, ja się zajmuję sztuką wizualną już 20 lat, a wy mi tu. Simply clever!
54. Ta dziewczyna, którą zgwałcili na oczach miasta, dziś umarła. Już nikt nie widzi zła. Zaadresowaliśmy je, posprzątają ją i znowu będzie git.
55. Puste miasto, wszyscy na zdalnym. Jest słonecznie i nierzeczywiście.
56. M., która zmienia ustalenia co do weekendowego wyjazdu, aby przykryć, że wycofała się z umowy. Zaczyna od tego, że pod moją nieobecność podarowała nam wątróbkę. To dar, który ma przykryć stratę. Dużo czasu zajęło mi odpakowanie tej metody manipulacji. Pochodzi z czasów, które już minęły. Z pokoleń przeszłych, może nawet z XIX wieku i jak widmo krąży po moim wieku XXI.
57. Ramiarze. Trudna, skomplikowana, pudełkowa rama na pracę – obiekt Dominiki Olszowy (ścierka kuchenna zamoczona w żywicy). Oni zarobią, ja ją kupię. Wszyscy na świecie robimy w pięknie.
58. Lunch i wtedy się coś psuje w dniu. Mam ochotę kupować dania bez końca. Otyły gość przede mną właśnie domówił sajgonki. Idę jego śladem.
59. Nienasycenie. Wolałbym pracować na stacji metra Politechnika niż w pustym biurze w piątek – myślę, gdy widzę ten tłum ludzi, których tak mi brak.
60. Piosenka, którą podrzucił streaming. Serduszkuję, ale wrzucam też album. Album? Już nie ma albumów. Są playlisty, które składają się ze zbiorów singli. Kiedyś czas słuchania muzyki wybarwiał się emocjami z całej płyty, teraz muzyka jest wiecznym singlem. Team singiel.
61. Przyjaciel z technikum. Kiedy nasza zażyłość się zaczynała, było nas trzech. Teraz jednego z nas w ogóle nie wspominamy, to zmowa milczenia. Wymowny, nieobecny trzeci żyruje związek dwóch pozostałych.
62. Dwa sny. Rach-ciach. Oba w Ożarowie. Jeden przy parku – A. lata jak ptak (wronowate), a ja mu zazdroszczę. Drugi sen. Stoimy w kamperze przed przejazdem kolejowym. Mamy otwarte drzwi, jak to w kamperze, i swobodnie krążymy wokół auta. Gdy mamy ruszać, R. gubi wszystkie piłki do tenisa (studzienka kanalizacyjna), co mnie złości.
63. A tak w ogóle, filozoficznie: piosenka. Cudowny wehikuł, który nie trwa dłużej niż zdolność do trwania uczucia. Bez zobowiązań, zamiany w nastrój czy siłowego przywoływania. Dlatego niektórzy je zapętlają.
64. Dalej nie jem czekolady.