Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Najsłynniejszy pan od...

Najsłynniejszy pan od książek. Bernard Pivot 1935–2024

Piotr Kieżun

Zmarły niedawno Benrard Pivot był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci francuskiego świata literatury. Przez lata prowadził słynny program telewizyjny o książkach „Apostrophes”. Był ucieleśnieniem medialnej elegancji. I inteligenckości, która w połowie lat siedemdziesiątych nie była jeszcze zepchnięta w niebyt widmowych nagrań emitowanych w telewizji grubo po północy.

Bernard Pivot w czasie paryskiego Salon du Livre, 2009. Fot. Georges Seguin. Źródło: Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0 )

Nie wyglądał na telewizyjnego celebrytę, a przynajmniej nie na takiego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Jowialna twarz, uważne, ale raczej łagodne spojrzenie zza zsuniętych do połowy nosa okularów, garnitur, krawat, wyważone gesty, uśmiech bez grama kąśliwej ironii, co najwyżej z odrobiną ciętego humoru. Nie było w nim nic z nachalnego egocentryzmu, którym emanują dziś gwiazdy małego ekranu. Bernard Pivot stanowił ucieleśnienie medialnej elegancji. I inteligenckości, która w połowie lat siedemdziesiątych, w których zaczynał prowadzić „Apostrophes” [Apostrofy], najsłynniejszy w Europie, o ile nie na całym świecie program o książkach, nie była jeszcze zepchnięta w niebyt widmowych nagrań emitowanych w telewizji grubo po północy.

Nobliści, noblistki i inni

Można więc śmiało stwierdzić, że wraz ze śmiercią Bernarda Pivota odchodzi pewna epoka w – excusez le mot – konsumpcji dóbr kultury. Do „Apostrophes” zasiadało się we Francji nie wtedy, gdy reszta rodziny już dawno spała, lecz w porze największej oglądalności, po wiadomościach. Co więcej, był to program, który naprawdę kształtował konsumpcyjne gusta. Można było stawiać w ciemno, że książka, która wieczorem była omawiana u Pivota, nazajutrz w szybkim tempie zacznie znikać z księgarskich półek. Często nie zależało to wcale od tematu. Kiedy Pivot postanowił zaprosić do „Apostrophes” wybitnego matematyka Jeana Dieudonné, którego dzieło w większości składało się ze skomplikowanych wzorów, jego sprzedaż niespodziewanie wystrzeliła w górę.

Skąd taki sukces programu poświęconego książkom? Po pierwsze, decydował o tym dobór gości. Pivot zapraszał najlepszych twórców, i to zarówno z Francji, jak i z zagranicy. Gościły u niego takie gwiazdy pióra, jak Françoise Sagan, Susan Sontag, Roland Barthes, Günther Grass, Alberto Moravia, Friedrich Dürrenmatt, Milan Kundera czy Doris Lessing, a sam Pivot wielokrotnie pielgrzymował z kamerą i ze swoim zespołem do tych, których nie udało się ściągnąć do Paryża. Tak było choćby z Marguerite Yourcenar (krytyk nagrał z nią rozmowę w jej amerykańskim domu na wyspie Mount Desert w stanie Maine), Aleksandrem Sołżenicynem (Pivot odwiedził go w jego domu w stanie Vermont) czy Georges’em Simenonem mieszkającym w Lozannie.

Whisky w filiżance do herbaty

Po drugie, program, jak zresztą większość telewizyjnych produkcji w tamtym okresie, był realizowany na żywo. Było to duże wyzwanie zarówno dla ekipy, jak i dla samego Pivota (zero powtórek, zero cieć w przypadku nieudanych wystąpień), ale widzowie paradoksalnie na tym korzystali. W „Apostrophes” całkiem często pojawiały się niespodziewane, zupełnie niezaplanowane zwroty akcji. Tak było w przypadku wizyty Charlesa Bukowskiego, który nie dość, że wypił w trakcie programu całą butelkę sancerre (był to okres, kiedy kulturalne picie alkoholu oraz palenie na wizji nie było jeszcze źle widziane, zwłaszcza jeśli pili i palili artyści), to jeszcze dołożył do tego swoją butelkę wina, co poskutkowało tym, że od pewnego momentu brał udział programie kompletnie pijany. Przerywał innym gościom, wstawał, zataczał się, aż ostatecznie wyszedł ze studia przed końcem emisji, ledwo trzymając się na nogach.

Jeśli jesteśmy przy piciu i programie na żywo, warto też wspomnieć o wizycie innego gościa – Vladimira Nabokova. Kiedy ogląda się dziś odcinek, w którym słynny pisarz odpowiada w studiu na pytania Pivota, rzadko zwraca się uwagę na eleganckie i dyskretne filiżankę oraz dzbanek do herbaty, po którą co jakiś czas sięga bohater programu, by dolać sobie ulubionego naparu. Otóż w obu naczyniach była whisky, którą chętnie autorowi „Lolity” podano. Nabokov, chcąc uniknąć epatowania widzów, zażyczył sobie tylko, by użyto serwisu do herbaty. Na szczęście nie upił się na wizji. Był z nim za to kłopot innego rodzaju. Pisarz zgodził się na udział w „Apostrophes” pod jednym warunkiem – że pozna pytania przed emisją, przygotuje sobie wypowiedzi na piśmie i… będzie je czytał. Pivot nie miał wyjścia, zgodził się, tym bardziej, że Nabokov zarzekał się, iż potrafi tak przeczytać odpowiedź, żeby widzowie nie zorientowali się, że nie mówi z głowy. Na nagraniu widać więc słynnego gościa, który bardzo poprawną i precyzyjną francuszczyzną formułuje odpowiedzi na pytania Pivota, siedząc za stołem, na którym piętrzy się pokaźna pryzma książek jego autorstwa. Ten książkowy parawan też był pomysłem Nabokova. Miał zasłaniać kartki z odpowiedziami.

Z prezydentem o Maupassancie

Istnieje jeszcze trzeci powód, być może najważniejszy, dla którego „Apostrophes” cieszył się taką popularnością. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych status książki jako przedmiotu, który nie tylko jest nośnikiem prestiżu, ale też jednym z najważniejszych źródeł informacji o świecie, był wtedy jeszcze bardzo wysoki. Istniało też jeszcze wówczas przekonanie, że możliwy jest powszechnie respektowany i obiektywny kanon literatury. Co więcej, pisarze mogli być jednocześnie artystami, intelektualnymi i moralnymi autorytetami i celebrytami. Aktywności te się jeszcze nie wykluczały. To dlatego program o książkach taki jak „Apostrophes” pełnił znacznie szerszą rolę, niż może ją pełnić dziś. Był prawdziwą agorą, na której spotykali się twórcy literatury pięknej, naukowcy, a nawet politycy, którym wówczas chciało się jeszcze nie tylko czytać, ale i pisać książki.

Przykłady? Proszę bardzo. W 1975 roku w „Apostrophes” wystąpił ówczesny pierwszy sekretarz francuskiej Partii Socjalistycznej François Mitterrand, który mówił o swoim zbiorze felietonów „La Paille et le Grain” [Słoma i ziarno], a cztery lata później Pivot gościł Valéry’ego Giscarda d’Estainga, który dzielił się z widzami swoimi uwagami o twórczości Maupassanta. Był to pierwszy przypadek we francuskiej telewizji, w którym urzędujący prezydent uczestniczył w programie literackim.

Polskie akcenty

Mówiąc o polityce i politykach w kontekście „Apostrophes” (w tym przypadku także w kontekście jego następcy, programu „Bouillon de culture” [Bulion kulturalny], również prowadzonego przez Pivota), warto przy okazji zwrócić uwagę na polskie akcenty. Pivot rozmawiał przynajmniej z dwoma ważnymi polskimi politykami. Po raz pierwszy w 1987 roku z Lechem Wałęsą z okazji francuskiego wydania jego wspomnień „Droga nadziei”. Było to nagranie wykonane potajemnie, w ukryciu przed polskimi władzami. Pivot przyjechał do Polski pod pretekstem konferencji w Instytucie Francuskim w Warszawie. Potem udał się ze swoją ekipą do Gdańska, gdzie w salce katechetycznej zarejestrował rozmowę z Wałęsą. Taśma filmowa została następnie przemycona do Francji za pośrednictwem osób związanych z „Solidarnością”. Druga rozmowa została nagrana w 1999 roku z Bronisławem Geremkiem, wówczas polskim ministrem spraw zagranicznych, choć we Francji polityk ten był znany raczej jako naukowiec, specjalista od średniowiecza – i to, ściślej rzecz biorąc, średniowiecza francuskiego.

O tym, że programy Pivota są ważnym i niezwykle popularnym forum wyrażania myśli niech zaświadczy na koniec jeszcze jeden fakt. Chodzi o dość dramatyczną sytuację. W marcu 1992 roku na scenę studia w trakcie trwania programu „Buillon de culture” wtargnął mężczyzna uzbrojony w nóż i zagroził, że popełni samobójstwo. Powód? Ten radykalny gest miał być formą sprzeciwu wobec reformy edukacji wprowadzonej niedawno przez socjalistycznego ministra Lionela Jospina. Pivotowi udało się udobruchać mężczyznę i dalej poprowadzić rozmowę z zaproszonymi gośćmi. Może dlatego wielu widzów nie zdawało sobie sprawy z powagi sytuacji. Myśleli, że została zainscenizowana w celu podbicia słupków oglądalności. Owszem, miała ona z oglądalnością „Bouillon de culture” wiele wspólnego, ale w nieco innym sensie. Niedoszły samobójca wybrał właśnie ten program do swojego wystąpienia, ponieważ wydał mu się on najbardziej popularny.

Król Czytania

Patrząc na karierę Pivota, można poczuć nostalgię za minionymi czasami. Wydaje się, że epoka, w której głównym daniem telewizyjnym jest program o książkach, nieodwracalnie się skończyła. Może jednak nie należy być takim pesymistą. We Francji godnym następcą „Apostrophes” i „Bouillon de culture” jest „La grande librerie” (Wielka księgarnia), program emitowany w kanale France 5, prowadzony do niedawna przez François Busnela, a teraz przez Augustina Trapenarda. Dziś gospodarzy tego programu nie określa się co prawda tak fantazyjnie, jak niegdyś Pivota, którego nazywano „Le Roi Lire”, Królem Czytania (gra słów: francuskie lire, bezokolicznik oznaczający „czytać”, wymawia się tak samo jak imię szekspirowskiego króla Leara), ale mają oni wciąż szeroką publiczność. Po prostu dużo wciąż jeszcze zależy od osobowości prowadzącego. Bernard Pivot, niewątpliwie ją miał. Emanował intelektualną charyzmą, umiejętnością stawiania prostych, a zarazem głębokich pytań.

Tu wracamy do jego postaci. Nie byłoby „Apostrophes” i „Bouillon de culture”, gdyby nie osoba Pivota. Czuł bardzo dobrze owo świeżej daty medium, jakim w latach siedemdziesiątych była telewizja. Wiedział też, że przyszła pora na coś więcej niż rozmowy z pisarzami toczone na klęczkach w atmosferze nabożności i podziwu, do tego ściśle ograniczone do zagadnień literackich. Zaproponował zupełnie nowy format. Często pytał gości o elementy ich biografii. Zapraszał ludzi o różnych poglądach i wrażliwościach, konfrontując ich ze sobą w studiu. Doprowadził do tego, że pisarze musieli zamienić się na wizji w krytyków literackich, a zatem nie tylko opowiadać o swojej twórczości, ale i oceniać cudzą.

Często się przy tym zapomina, że jego sukces jako prowadzącego nie wynikał tylko ze zrozumienia, jakie nowe możliwości daje telewizyjne medium. Jego źródłem była niezwykła kultura Pivota, jego oczytanie, umiejętność poruszania się po różnych rejestrach literatury. Przez lata prezenter był krytykiem literackim, który przede wszystkim pisał teksty. Pracował w „Le Figaro littéraire”, później w „Le Figaro”, współzakładał też miesięcznik poświęcony książkom „Lire”. To właśnie ten krytyczny dorobek, a nie jedynie rozmowy z pisarzami na wizji doprowadziły go w końcu do najwyższego zaszczytu, jakim było zasiadanie w jury najważniejszej nagrody literackiej we Francji – Nagrody Goncourtów.

Pivot pisał zresztą nie tylko o cudzych książkach, ale pisał i własne. Humor i ironia, które w nich panują, dużo mówią o nim samym. Dwa lata temu wpadł mi w ręce jego uroczy zbiór esejów o starości „…Mais la vie continue” […A życie toczy się dalej]. Krytyk opisuje w nich siebie i grupkę znajomych, którzy wiodą życie emerytów po osiemdziesiątce i usiłują wycisnąć z niego tyle, ile się da. Niektórym czytelnikom mogła się rzucić w oczy jedna z reguł, jakie Pivot i jego młoda duchem banda ustalili w odniesieniu do swoich spotkań. Reguła mówi, że na narzekania na zdrowie przeznacza się jedynie pierwsze pięć minut konwersacji, nie więcej. Z rozmówcą kierującym się takimi zasadami z chęcią spotkałbym się na kawie.

Na kogo warto zagłosować ...

... w najbliższych wyborach do europarlamentu? Żyjemy w dobie baniek medialnych i polaryzacji debaty publicznej. Zbliżające się wybory do parlamentu europejskiego są kluczowe dla przyszłości Polski i Europy, a prowadzona przez przeciwne strony polityczne kampania często odbiega od kluczowych dla wyborców tematów związanych z bezpieczeństwem, infrastrukturą krytyczną, solidarnością społeczną i zmianami klimatycznymi.

Każdy i każda z nas ma prawo do obiektywnych mediów i rzetelnych informacji, pozwalających podjąć odpowiedzialną decyzję wyborczą. Rzeczowe analizy pomagające nam wszystkim decydować o swoich prawach i obowiązkach warto wesprzeć nawet drobną kwotą. Choć nie pobieramy opłat za teksty, nasza praca ma swoją wartość. Nawet 50 złotych miesięcznie pozwala nam stale docierać do nowych osób poszukujących refleksyjnego, niezależnego dziennikarstwa. Wspólnie z naszymi Darczyńcami i Patronami zapewniamy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 802

(21/2024)
21 maja 2024

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj