1. Urwana osłona silnika, trasa szybkiego ruchu, odcinek Warszawa – Kielce. W trakcie podróży zjazdy na każdy MOP czy stację, żeby znaleźć kanał i tę osłonę naprawić. Ale nie, kanału brak. No bo po co, skoro te auta są tak zabudowane, aby ze wszystkim jeździć do ASO – generujemy koszty i na nich żerujemy, mówią korpo. I tak sobie całą drogę myślę, jak tam w środku, w korpo muszą patrzeć na siebie, na karierę, współpracę, misję, skoro tak traktują klientów. Manipulacja to skryta nazwa nowego zainteresowania psychologią. „U jednostek psychopatycznych psychoterapia pogłębia jedynie psychopatię”, mówi terapeutka Tony’ego Soprano w serialu The Sopranos.
2. A jedziemy na imprezę rodzinną, korporacyjne dzbany!
3. Przyjeżdżamy wcześniej i szukamy miejsca, gdzie jest ciepło. W knajpie, w muzeum, wszędzie zimno jak w kościele. W kościele też zimno.
4. Wchodzimy do lasu. Jest cieplej. Rozróżniam z dzieciakami warstwy lasu, poszycie, runo itd. Ta wiedza, którą przyniosła szkoła, była zaledwie nakładką na doświadczenie, które miałem już wcześniej. Wieś.
5. Przygotowania do imprezy-niespodzianki trwają. Kilka osób się spóźnia, dlatego ktoś jedzie z jubilatką podłożyć do pieca w chałupie, żeby opóźnić przyjazd.
6. Rytm telefonów organizujących to życie – poza mną. Jakby inna dolina, inni ludzie. Dzwonili, coś sobie mówili, uzgadniali, aż spotkaliśmy się tu, gdzie doliny się łączą.
7. Moja M. chciała na imprezie-niespodziance jubilatki pojawić się po kryjomu, na mszy, kiedy jubilatka jeszcze nic nie wiedziała o żadnej restauracji. Gdy pytałem, czy nie boi się, że zostanie poznana, powiedziała, że schowa się za słupem. Gdy powiedziałem, że w tym romańskim kościele nie ma kolumn, powiedziała, że powie, że przejeżdżała przypadkiem. Gdy w końcu doszło do niej, że pomysł jest nie na miejscu, zorganizowała szpaler róż dla jubilatki w drodze do honorowego miejsca przy stole.
8. Starałem się z niej nie kpić, wiedząc, że to tanie, i tylko ukułem złote słowo: „M. bawi się tak samo dobrze jak W., ale tylko jedna z nich ma urodziny”. Coś szczególnego jest w tym szukaniu przez nią miłości. Wyczuwa ją jak zwierzęta.
9. Na salę wchodzi W., zaczynamy. Szpaler.
10. Wódeczki!? Nie ma bezalkoholowej.
11. Wypiłem jeden, wypiłbym siedem.
12. Rozmowy przy stole. Dlaczego nie ma twojej żony? Pierwszy temat. Świadomość się roztopi w postępie. Drugi. Trzeci to lektury szkolne: czy „Quo Vadis” jest napisane po polsku? W „Panu Tadeuszu” cenimy erotyzm. Fantastyka jest nieaktualna naukowo.
13. K. pyta mnie, gdzie teraz pracuję. W tym pytaniu kryje się pogarda, ale i lęk o siebie.
14. Gdy D. mówi o wycieczce do Japonii, czuję zawiść. Ale myślę sobie: przecież zwisa mi ta wycieczka, więc dlaczego czuję to, co czuję? Uczucie generowane jest osłonowo przez tych, którzy się go obawiają. D. pewnie myśli: „wiem, że będziesz się tak czuł, więc już możesz zacząć”. I zaczynasz, bo czujesz jej oczekiwanie. I tak tu se żyjemy. A zawiść krąży.
15. Wspomnienia i wyrzuty wobec mnie za moje przewinienia z okresu dzieciństwa: ty do nas przyjeżdżałeś, a my pracowaliśmy w polu, mówią. Gdy zaczynały się wakacje, zaczynała się ich udręka. Jak nie wykopki, to maliny, jak nie siano, to żniwa – od maja do września. Całe lato. A ja se biegałem.
16. Żale dzieciństwa. Przetarliśmy szybkę pozwalającą obejrzeć ten skarb – widoczek ukryty w polu. Nie pamiętamy już, czyj on był.
17. Jeszcze do lektur. Jeśli popatrzeć na wielkie dzieła XIX wieku to traktują one po prostu o nienawiści. Teraz też mamy taki realizm? Nie. Mamy dużo modernizmu, samotności, eksperymentów, ale dobrego gospodarowania nienawiścią, jakiejś pochodnej „Bel-Ami” na przykład to nie.
18. Wyrzuty sumienia z powodu tego, że przywołuję te rozmowy, zdradzam. Ale jak inaczej myśleć i gadać do siebie?
19. F., którego nazywam C., też nie zna mojego imienia. Czuję satysfakcję i wzajemność.
20. Bełkot, a właściwie moja mowa automatyczna. Przy stole słyszę, że amerykańscy generałowie mówią o celności swoich bomb: wiemy który kibel, na którym piętrze i w którym budynku zbombardować. Godzinę później mówię do R. – jesteś jak środek chemiczny, Kret, który rozpuści każdą rzecz na swojej drodze. Nieświadome asocjacje, samo się mówi. Uważać na ten mechanizm.
21. Aforyzm Kafki: „Nie trzeba, żebyś wychodził z domu, nie trzeba żebyś mówił. Usiądź przy stole, a świat będzie się wił przed tobą w ekstazie”. Tak, o ile będą goście.
22. Nie miałem dla jubilatki żadnej koperty, za to myślałem, że skoro zostało im wino, to niech jedno dadzą na wieczór. Akcje, które kupiłem dzięki informacji M. i które rosną. I moja małość.
23. Upośledzony w wymianie to ja.
24. R. pokłada się na moich rękach.
25. Powrót nocą. Podziękowania dla uczestników ruchu drogowego na krajowej siódemce.
26. Nazajutrz Galeria Młociny. Warsztatowa Akademia Musicalowa. Centralna warszawskość ma w swoim rdzeniu przyszłe kariery dzieci. Jestem w samym jej centrum.
27. Kobieta do telefonu: „Teraz możesz mieć wpływ na rozwój dziecka, wdajesz je w jakieś środowisko i popychasz, tak się już robi w klasach pierwszych”. Mówi bezwstydnie, idąc za mną, jakbym nie istniał, a ona nie musiała się wstydzić. Przystaję jeszcze, aby mnie minęła i bym słyszał całą rozmowę.
28. W poczekalni wylany jogurt i woda, i błogosławiona wykładzina.
29. Przy kasie słyszę, że rodzice często wychodzą bez opłacenia kolejnych zajęć.
30. Na przerwie przysiada się kobieta, zaczyna rozmawiać, sprawia mi przyjemność sam jej widok. Czarne trzewiki, dłuższa czerwona sztruksowa spódnica. Jest zadbana, wyróżnia się powściągliwością. Poniżej linii naszych oczu linie oczu naszych dzieci. Potem idę za nią i mam ochotę spędzić z nią przerwę, wypić kawę. Na drugą przerwę przychodzi jej mąż. Ściska dziecko i prosi, żeby odgrywało przed nim scenki, przecież szkoli się na aktorkę. Niesmak.
31. Krzykliwe ubrania dzieci i rodziców. Dorosłe dzieci – w wieku sześciu i trzydziestu sześciu lat.
32. Napis Warszawa na budynku dworca Warszawa Centralna. Pierwszego „A” brak, nie pali się. To A w Albiński.
33. Nikt nikomu nigdy nic (choć może trochę).
34. Tak dużo się mówi o trójkątach. Dobrze, mówmy jeszcze o tych Karpmanna, tak zwanych dramatycznych.
35. Sny z dziś. Z jakiegoś powodu jest tam V. i słucham jak D. opowiada mu o naszej szalonej wycieczce rowerowej. Harcerze, mundury, homoseksualizm.
36. Czasem uciekam od snów, bo boję się ich potencjału obnażania. Ten? Niewinność, pierwsza dziewczyna, zaczynanie od nowa, ojciec, ciekawość homo.
37. Jeśli Trzaskowski chce wygrać wybory, to musi odpuścić tę obławę na gapowiczów (drugi raz dziś jadę bez portfela i biletu, ale tym razem teraz to ja rozpoznaję kanara i go omijam).
38. Bo ja się szybko uczę.
39. Fikumikator elemeledudkowy.
40. Ile gniewu, chciałbyś napisać „gówna”, można na siebie wziąć bez poczucia, że brakuje ci powietrza? Metafora gówna i metafora słonia u Carvera w opowiadaniu „Słoń”. Tak różne, a o tym samym. Wszystko w życiu jest kwestią właściwej metafory.
41. Kolejka. Siostra kupuje nieletniemu bratu alkohol i narzeka na niego sklepikarce. Obydwoje mili, dziecięcy jeszcze, sklepikarka gdzieś w oddali rysów twarzy też.
42. Medytacja (udało mi się zapisać na vipassanę), nikt nie spodziewał się że będziemy się masowo w tym XXI wieku modlić. Choć robię to i czuję się jak kapłan w Egipcie. Klasa wyższa, od podziału dóbr i podszeptów faraonowi.
43. Awaria facebooka. Dobrze. Brak facebooka = brak barbarzyńców.
44. Ach nie, teraz będę czytał o facebooku na facebooku przez trzy dni.
45. Łatwość podróżowania, którą odczuwałem w końcówce roku uświadomiła mi naocznie, osobiście, to o czym czytałem: że świat stał się miejscem zamkniętym. Owszem można sobie polecieć do Azji przez Afrykę i Amerykę z Europy, ale już nigdzie dalej. Świat to za mało. To się czuje na lotniskach.
46. Do tego lek osłonowy? No właśnie nie wiem, bo to dla psa. To może dać? Nie, dam mu jogurt. A wypije? O, pani. (Dialog z apteki).
47. Swoją drogą, apteki i te wszystkie pudełeczka na regałach. Damien Hirst zrobił knajpę, która wyglądała jak apteka. Geniusz.
48. Vivian Meier nie wywołała negatywów, tyle ich było. W ogóle wielu z fotografów miało problem uzależnieniem od „decydującego momentu” – nagle okazało się, że wszystko jest decydującym momentem. Robili zdjęcia cały czas. Tu rozkminka na studenckich patentach:
a) tylko dlatego, że Bóg patrzy, świat istnieje (Locke) – fotografia jest backupem na przymknięcie boskich powiek;
b) czas pocięty jest na małe kawałeczki, ale nie płynie (Kartezjusz?) – to my uruchamiamy czas mówiąc do fotografowanej chwili „Zostań!”.
Z tych dwóch intuicji wychodzi jedna wielka przestroga – szukajmy nie decydujących momentów, ale godzin, dni, lat. Dlatego uwielbiam to jedno zdjęcie Gurskiego. Wstawił se człowiek furmankę z sianem pod most, żeby nie zmokła, bo ma padać. To jest decydujący moment. Burza, doba, życie.
49. Podobnie i ja. Sczeznę nad zapisywaniem każdego drgnienia myśli w tych notatkach, przyklejony do przekonania, że przerwę życie, jeśli pojawi się między nimi dziura.
50. Gdy spada napięcie, przestaję mieć wolę. Lękowa struktura osobowości.
51. U. znowu chora, dzwonią z przedszkola. Otępia mnie to.
52. Ta zgwałcona kobieta, Lena, miała taki sam makijaż, jak moja córka. Egipski.
53. Jakieś przyjebando. Nosi mnie.
54. „Odyseja”, rzeź zalotników. Wzruszenie.
55. Gdy wychodzę z auta, łapię kogoś i żebrzę o papierosa. Ja na pana miejscu bym nie palił, odpowiada i daje fajka.
56. Kulka żołądka.
57. Jeszcze ta vippasana. D. opowiadał, że na jego kursie był człowiek w koszulce z napisem „Survivor” na plecach. Na koniec wszyscy mu dziękowali, bo zachęcał innych, aby wytrzymać. To przecież dziesięć dni po dziesięć godzin dziennie. Od razu myślę, jaką sam powinienem mieć koszulkę. Z napisem „Have fun”, a może „Viel Spass”. To mniej więcej ta różnica między językami co przy: put your hands up in the air i jego konotacjami a Hände hoch!
58. Ale i tak przy medytacji dużo bardziej zajmuje mnie, że nie będę miał tam żadnego długopisu, ani nawet linijki cudzego tekstu do przeczytania.
59. Znowu „Odyseja”. Bardzo mi się podoba, jak Homer przeciąga spotkanie Odyseusza z Penelopą. Można spiknąć się od razu, a można jeszcze ugrać dwadzieścia minut opowieści, przy okazji pokazując, że intymność to nie jest wiedza o znakach na skórze.
60. Niby bez znaku w rozmowie, ale w rozmowie widzę znak mi dany, że lepiej jakbym sam mniej mówił, a bardziej słuchał.
61. Strajk rolników. Zabawne, jak zmienia się wizerunek pał w zależności od tego, kto sprawuje władzę.
62. Przywiązanie do języka jest zawsze przywiązaniem do wartości. Ale słowa zawsze są wymienne. Gdy się rodzą, są już stare. Kiedyś będą musiały ustąpić miejsca tym, które właśnie zaczęły stać przy wartościach. To o młodzieżowym słowie roku i boomerach.
63. Dostałem zaproszenie od Jacka Dętka do opowiedzenia o jego cyklu fotografii „Credo”. Najpierw odmówiłem, bo nic mnie w tym nie pociągało, a potem zdałem sobie sprawę, że mnie to złości. Że centralnie mamy wywalone na życie w małych miastach, które Dędek fotografuje. Jacek nie chce używać słowa prowincja. Jego prace są o tym, że prowincja to niewdzięczny odwłok, który nam odbiera urody; chcielibyśmy go porzucić, a jest częścią nas i trudno coś z nim zrobić. Jacek to robi, ale nie jest to łatwe, a dla mnie jest jak korona cierniowa.
64. Ósmy marca. Całe miasto gania z kwiatami. Wieczorem próbujemy z E. znaleźć kawiarnię i się pogodzić. Nie ma miejsca dla skłóconych.