„Odysejki” Doroty Combrzyńskiej-Nogali to książka, obok której nie sposób przejść obojętnie. Utwór zasługuje na miano arcydzieła i nie dziwi mnie, że jego niezwykłość dostrzeżona została w konkursie Książka Roku 2023 Polskiej Sekcji IBBY, w którym otrzymał główną nagrodę w kategorii skierowanej do dzieci młodszych (4–8 klasa szkoły podstawowej). Odysejki to dzieło wartościowe, mądre i piękne. Choć trudne tematycznie i interpretacyjnie, zdobywa serca czytelników. Takie powieści pozostają z nami na zawsze, stają się punktem odniesienia w dorosłości, mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie. Stawiam więc tezę, że „Odysejki”, mówiąc literacko, nigdy nie spłoną. 

Chociaż powieść dedykowana jest dzieciom, przeczytać powinien ją każdy. Jest doskonała zarówno w formie, jak i w treści, nadzwyczajna pod względem językowym, kreacji świata przedstawionego i bohaterów, poruszanych tematów oraz atmosfery. Opowieść urzeka odbiorców wielopoziomowością, szerokim tłem wojennym, kontekstami mitologicznymi oraz fantazmatyczno-onirycznymi otulinami, które katalizują traumy bohaterek, a także czynią zagadkowym status ontologiczny głównej postaci, Żydówki Ryfki Młotek. 

Ta niebywale zdolna dziewczynka potrafiła tchnąć we wszystko, co brzydkie lub skalane wojną, własną, świetlistą aurę, którą przywracała ludziom wiarę w istnienie dobra, nawet w zdehumanizowanych, hitlerowskich czasach. Najważniejszą osobą w życiu Ryfki była polska służąca, Petronela Wapno, kochająca podopieczną jak córkę. W trakcie wojny Petra i Ryfka odbyły niezwykłą wędrówkę do miejsc tajemnych, chronionych białą magią. Towarzyszyła im, znaleziona w lesie, mała Cyganka o imieniu Zora, jedyna ocalała z napaści Niemców na jej rodzinny tabor. Zasadnicze pytanie brzmi, czym była ta podróż? Wyprawą realną czy wyobraźniową? Spróbuję na nie odpowiedzieć. 

Krzywdy zapisane w ciele i psychice

„Odysejki” to powieść głęboka emocjonalnie, psychologicznie, traumatologicznie i metafizycznie. Postrzegać ją można jako źródło epifanii, symptomatycznych znaków, symboli, tajemnic oraz obrazów impresjonistycznych, które wywołują w czytelniku specyficzne emocje i skojarzenia, lecz nie pozwalają rozstrzygać się definitywnie, pozostawiając odbiorcy nieskończone pole do interpretacji. Finał utworu jest równie enigmatyczny, dorosłej Zorze ciążą przeżycia wojenne, stąd jej alienacja, lęk przed ludzkim złem i okrucieństwem. Wyrządzone krzywdy – zapisane w jej psychice i ciele – stanowią DNA strachu przed koszmarem wojny. 

W „Odysejkach” to, co realistyczne, zostaje podważone przez sny, wyobrażenia, mechanizmy wyparcia bólu, straty, przemocy, zerwanej bliskości, cierpienia oraz śmierci. Zdecydowanie nie jest to opowieść przeznaczona do jednokrotnej lektury, potrzebuje też wrażliwego czytelnika, który dostrzeże zmianę płaszczyzny narracyjnej z realistycznej na fantazmatyczną. Ten, kto uchwyci kluczowe niuanse fabularne, zrozumie, że ma do czynienia z narracją, która ciągle się przeobraża. Przeistoczeniom podlegają też bohaterki, co zachęca do zgłębienia ich kondycji psychofizycznej. Powieść wymaga od odbiorcy rzutkości impresjonistycznej. Zauważmy, że wszelkie ulotne wrażenia, dziwne impresje, ambiwalentne odczucia, irracjonalne obawy są tutaj zmysłowym preludium do rozpoznania ubranych w symbole sensów, intertekstualnych roszad, wielu mówiących praobrazów, zaczerpniętych z ludowych wierzeń lub wiary w opiekuństwo bliskich bohaterkom dusz, także zwierzęcych. Rzutkość impresjonistyczna polega zatem na tropieniu w tekście między innymi słów, przeczuć, zdarzeń, archetypów, palimpsestowych obrazów czy telepatycznych wizji, które osadzają się w nas tak głęboko i wywierają na nas tak osobliwe wrażenie, że lektura „Odysejek” staje się doświadczeniem transgresyjnym. 

Tragizm współczesnych wojen

W węższej perspektywie uważam powieść za współczesną herstorię zbudowaną na wojennych traumach trzech bohaterek, którymi te traumy zawładnęły. Wojna w „Odysejkach” ma różne oblicza, pisarka scala esencjonalny tragizm drugiej wojny światowej z wielokulturowym tragizmem wojen współczesnych i związanymi z nimi losami uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Autorka pozwala czytelnikowi zakorzenić się w realizmie drugiej wojny światowej tylko do pewnego tragicznego wydarzenia w getcie warszawskim, jakim było masowe mordowanie dzieci przez Niemców. Zdarzenie to okazało się dla Petry tak traumatyczne, że dokonała jego natychmiastowego wyparcia. Zbrodnia na żydowskich dzieciach to również punkt graniczny w fabule powieści. Realizm przestał być sprzymierzeńcem czytającego. Galernik wrażliwości, patrząc na getto oczami Petry, tuż po masakrze na dzieciach, mógłby dopatrzyć się w omawianej scenie przerażającej śmierci Ryfki. Na szczęście tego rodzaju makabryczne zdarzenia w literaturze dziecięcej można przesunąć w eufemistyczne ramy niejednoznaczności, tym samym dając odbiorcom nadzieję na to, że ich lękowa impresja była przesadzona, a wręcz złudna. 

Duchowe samopoznanie

Pisarka zarzuca woalkę na niepokojący obraz, tkając fabułę nicią wyobrażeniową, co sprawia, że świat przedstawiony zaczyna fluktuować. Dzięki temu zabiegowi czytelnik przenosi się w sferę narracji fantazmatycznej, obudowanej wizjami sennymi, surrealistycznymi, baśniowymi, elementami realizmu magicznego, białej magii, wierzeniami ludowymi, przepowiedniami. Zmienia się też atmosfera utworu: o ile wcześniej nasze obawy były podparte realizmem, o tyle teraz pławimy się w nastrojowości opartej na obrazach kompensacyjnych. Idąc tym tropem, Petra, Ryfka i Zora uciekają przed grozą wojny, o czym wiemy z dosłownej warstwy powieści, lecz, biorąc pod uwagę wspomniane zmiany, docieramy do warstwy fantazmatycznej, w której ta sama wyprawa ma wymiar duchowego samopoznania. Przemierzamy psychozmysłowy świat bohaterek, posługując się ich atrybutami: intuicją, wrażliwością, poczuciem siostrzanej i matczynej miłości. Te trzy postacie pisarka nazywa „Odysejkami” i jeśli się z nimi identyfikujemy, również stajemy się Odysejkami jako ważne podmioty ich nomadycznego życia. Na tym etapie znamy je bardzo dobrze, wiemy, iż podążają ku ocaleniu i mają tylko siebie. Na ich dramatyczne wspomnienia nałożone zostają bezpieczne otuliny, innymi słowy wyobraźniowe eufemizacje, dzięki którym nie rozpamiętują realnych tragedii, jakie je dotknęły. 

Zwracam uwagę na pobyty Petry, Ryfki i Zory w baśniowej krainie prządki ludzkich losów ubranej w szaty zgrzebnej babuleńki ze wspaniale wkomponowanym mitem tkackim oraz na wyspie zaprojektowanej według klucza realizmu magicznego, gdzie przykładowo wojenne niemowlę, znalezione w misce na brzegu jeziora, okazuje się być Kruszyną – dzieckiem Syreny, która nocami przy blasku ogniska opiekuje się swoim maleństwem. Od dawna nie czytałam powieści dziecięcej, w której zastosowano tyle oryginalnych i czułych otulin, zaczerpniętych z nurtów wyobraźniowych. Czyste piękno! 

Nić twardsza niż ze spiżu

Porównajmy podróż Odyseusza do wyprawy Odysejek. Mitologiczny Odys wrócił do rodzinnej Itaki i miał arbitralną przewagę nad naszymi bohaterkami, gdyż wyposażony był w potęgę mitu, potęgę kultowego herosa, potęgę męskocentrycznej narracji. Wygrał, zanim wyruszył. Droga Petry, Ryfki, Zory jest odarta z doskonałości mitu. To postacie nikomu nieznane, skazane na śmierć, bardzo ludzkie. Odys jako idealna figura mitu triumfuje głośno, od wieków wszyscy gloryfikują jego historię. Triumf Odysejek wynika z faktu, że udało im się ocalić wartości, więzi i miłość, jaką się wzajemnie otoczyły. Anonimowych Odysejek jest wiele, ale nie czują potrzeby, by składać trybut konkretnym imionom, nie chcą być opiewane z powodu tego, co przeszły, co uczyniły i co straciły. Ich herstoria jest cicha, intymna, skupiona wokół siostrzeństwa i macierzyństwa. Nić, która splotła losy Odysejek, okazała się twardsza niż ze spiżu, zbudowana na przyjaźni, lojalności i bezgranicznym zaufaniu. 

Herstoria Odysejek to wędrówka po świecie zdegradowanym przez wojnę. Niegdyś różnorodnym, ciekawym, wielokulturowym, który reprezentowały trzy odmienne postacie. Pierwszą z nich była wywodząca się ze skrajnej nędzy Polka, Petra, żyjąca dla ocalonych dziewczynek i będąca dla nich ucieleśnieniem dobrego człowieka oraz archetypicznej matki. Drugą – żydowska podopieczna Petry, Ryfka Młotek, nazywana niesamowitą, dla której Petronela Wapno była przyjaciółką, matką, a także duchową przewodniczką. Trzecią natomiast Cyganka Zora mająca stale przed oczami obraz rozśpiewanej, roztańczonej romskiej rodziny, złapanej przez Niemców w lesie, a następnie bestialsko zamordowanej. I to właśnie Zora jako stara kobieta nosi w sobie zakorzeniony w niej przez Petrę humanitaryzm, który przekazuje następnej Odysejce, wnuczce Neli. Tak kobiety tworzą herstorię. 

Linia demarkacyjna między światami

„Odysejki” mają dwa zakończenia. Pierwsze zamyka domniemania na temat Ryfki Młotek. Po wojnie, kiedy Petra chce zapisać dziewczynki do szkoły, przyglądamy się scenie, w której stara opiekunka opowiada nauczycielce o talentach Ryfki i przedstawiając ją obecnym, wskazuje na puste krzesło. Pojawia się wówczas déjà vu wydarzenia z getta, lecz tym razem pisarka nie posiłkuje się eufemizmem. Nikt prócz Petry nie widzi Ryfki. Zanim padają trudne pytania skonsternowanej nauczycielki, Zora subtelnym gestem i wymownym spojrzeniem wyjaśnia sytuację. Dziewczynka tak bardzo kocha Petrę, że pozwala jej żyć fantazmatem, że Ryfka żyje.

Drugie zakończenie rozstrzyga o losach Zory, która jako stara kobieta mieszka w domu po Petrze, koło lasu, blisko granicy polsko-białoruskiej. Dla niej rozpoczęta w dzieciństwie mentalna podróż trwa nadal. Pozostaje wierna Petrze i Ryfce, pomagając wojennym uchodźcom. Którejś nocy w dramatycznych okolicznościach do jej domu trafia malutka uciekinierka z Syrii. Zora dowiaduje się, że matka kilkulatki z drugą córką została zepchnięta przez pograniczników na bagna. Kobieta przełamuje najgorsze lęki przed lasem i rusza na pomoc zagubionym. W jej wyobraźni odżywa wspomnienie wędrownego taboru, smaków, zapachów, ciepłych rąk mamy, głosu ojca, a potem strzałów i szaleńczej ucieczki. Rozemocjonowana wchodzi na bagna, choć przeczuwa, że matka z dzieckiem nie żyją. Również tę tragiczną śmierć pisarka decyduje się objąć bezpiecznymi otulinami. Zora widzi duszę kozy Amaltei (wędrowniczki wywiedzionej z baśniowej krainy babuleńki; Amaltea, zabita przez Niemca, jako skrzydlata koza wędrowała z Petrą, Ryfką i Zorą). Amaltea ratuje Zorę i zapewnia ją, że matka z dzieckiem są bezpieczni po drugiej stronie, gdzie czuwa nad nimi Ryfka. Odysejki wciąż pozostają sobą, stojąc na straży wojennych ofiar. Ryfka z Amalteą pełnią rolę psychopomposów, zabierających zmarłych do miejsc, gdzie nikt nie zna złego dotyku wojny. Siostrzeństwo sprawia, że linia demarkacyjna między światami żywych i umarłych zostaje pokonana. Ryfka z kozą czuwają nad przyjaciółką w charakterze transgresyjnych przewodniczek. Na Zorę tymczasem czekają dwie małe Odysejki, wnuczka Nela i uciekinierka z Syrii. 

„Odysejki” to strawa dla umysłu i ducha. Nie sposób wymienić wszystkich walorów tej książki. Ten pacyfistyczny, empatyczny utwór ma znakomite przesłanie: Zawsze warto być przyzwoitym. Gdyby kazano mi oddać cały mój księgozbiór i zostawić tylko jedną książkę, wybrałabym „Odysejki”. Czuję się jedną z nich.

 

Książka:

Dorota Combrzyńska-Nogala, „Odysejki”, ilustracja na okładce: Robert Konrad, wyd. Literatura, Łódź 2023.
Proponowany wiek odbiorcy: 10+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.