1. Kancelaria prawna. Kobieta opowiada o niedawno wprowadzonym przepisie, artykuł 117(1) kodeksu prawa cywilnego, chroniącym, jak się okazuje tylko banki w szczególnej sprawie. Jak na prawniczkę jej komentarz jest wyrazisty: „To aż rażące”. I dodaje jeszcze jedną uwagę: „Panie Wojciechu, banki z tym frankami to nie wiedzą, co chcą, każdego dnia inaczej”. A mi to mówi o sile ludzi. Pamiętam, drodzy bankierzy, jak się baliście w 2015 roku, gdy była mowa o wycofywaniu depozytów. Zmiana nie jest niemożliwa, kochani. Trzeba tylko chodzić po ulicach i rozpoznawać się nawzajem.

2. Caffè Nero. Kobieta zamawia dla chłopaka kawę. Chłopak siedzi i czeka. Kobieta ma tak wywinięte rzęsy, że troszczę się o jej oczy, czy nie wypadną po drodze. Randka.

3. Cztery fajki z L. i jedno niedopite piwo, bo zabrał je kelner. Największa impreza od pandemii.

4. L. – co ja od niego chcę poza kupnem zdjęcia. Bycia ojcem. To głód, którego nie zaspokoi, a którego jest świadkiem.

5. Na wernisażu w Zachęcie. Ludzie poprzedniej władzy już jakby bardziej domowo, jakby dopiero teraz poczuli się swobodnie.

6. Kilka dni temu ukruszył mi się ząb. Wygląda to jak gigantyczna diastema. Mówię, świszczę i bawi mnie to. Satyr.

7. Wystawa Krzysztofa Klimka „Teraz wolę widoki” w Zachęcie zrobiona pomiędzy dyrekcjami. Stara dyrekcja dekretowała, nowa realizuje. Wystawa jakby na zgodę, o krajobrazie Polski. Rozpoznaję się w tym zupełnie, bardzo mi się podoba. Klimek – co widać po tytułach – odnalazł w sobie to picassowskie dziecko i se maluje: widać po tytułach: „Droga do wujka”, „Nazwa miejscowości, Toyota Avensis”. Tego avensisa to nawet chciał mieć.

8. Uwielbiam zasłyszane teksty, teraz z wernisażu: „Przez dwa lata nie zarobiłem ani złotówki”. Najczęściej mówią to starzy, wciąż zaskoczeni ludzie.

9. Mimika już pęka, ale nastrój się trzyma.

10. Zawsze w tych miejscach jest ktoś, kto mówi do siebie.

11. I tak jeszcze w trybie kulturalnym. Czytam posłowie Piotra Sommera do „Muzykanta” Reznikoffa – przy tłumaczeniu pracowali w kilka osób, niespiesznie, spotykając się, gdy się nazbierało do pogadania. Dlaczego oni tak polubili tego pisarza? Przez jego mimikrę, ostatecznie brak życiowego sukcesu? Afrykańskie powiedzenie: „Chwała tym, którzy niczego nie wynaleźli, nie odkryli i nie zdobyli”, które nota bene poznałem z podręcznika do historii Roszkowskiego, jest hołdem nie tylko dla Reznikoffa, ale i samego czasu. To największa solidarność i przyzwoita poezja.

12. Spacer przez miasto. Pierwsza myśl: jak przyjemnie się żyje, wiedząc, że nie umrze się z głodu.

13. Kobieta pośród innych kobiet trzyma w ręku – jak hostię – małpkę w kolejce do baru. Malinowa.

14. Plakat wyborczy Trzaskowskiego: „Po prostu Warszawa”. To „po prostu” jest normalizowaniem pustki politycznej, przyklepywaniem: no cichaj, dobrze, nie godoj. Cała w ogóle jego obecność w Warszawie robi pewien kłopot, jak z młodym nababem, który miał się zmieniać, ale wciąż nie wyrósł. I obawiamy się, że nie wyrośnie. Dobrze, że księstwo warszawskie bezpieczne.

15. „To miasto kiedyś będzie należeć do mnie” – wiersz Świetlickiego. Co do mojej szanownej osoby, to aż tak, to nie jest. Ale idę przez Śródmieście i widzę, że tak: do tej redakcji piszę, tu mój dobry znajomy ma niemałą firmę, tu kolega założył bar, zaglądam przez szybkę, akurat go nie ma. O… a tu trafiłem na dobrego terapeutę, któremu wiele zawdzięczam. To wszystko jest co prawda perspektywa chodnika, ale zawsze wolałem patrzeć w górę.

16. Ona bawi się łańcuszkiem. On się nudzi. Kolejna nieudana randka.

17. Rozmowa z Białorusinem. „Dobrze, że tu jesteście”, mówię. „Ma kto pracować, a za jakiś czas będziecie Polakami”. „Zgadzam się z panem”.

18. Gdyby stojący w kolejce przed wejściem do knajpy naprawdę byli głodni, już dawno rozbiliby szyby i splądrowali środek.

19. „Łączy nas coś więcej niż tylko własna przyjemność. Także związek” – a to już moja randka. Cicho.

20. W aucie, w podróży w radiowej Trójce Magda Szcześniak i jej książka „Poruszeni. Awans i emocje w PRL”. Dwie dekady po tym, jak skończyłem socjologię, zaczęto ją publicznie uprawiać.

21. Dwie sprzeczne myśli po wysłuchaniu tej rozmowy. Te gadki o awansie w PRL-u są po to, aby nie mówić, że teraz nie ma awansu. Bo łatwo mówić o przeszłości, kiedy przesłania teraźniejszość. I druga myśl, wymieramy, więc miejsc, gdzie zmieszczą się łokcie, będzie więcej.

22. Koniec podróży. Widok chatynki postawionej przez przyjaciela i myśl: nigdy nie kupuj działki.

23. „Działka, moje hobby” – mówi P. Ja mówię: great resignation.

24. Po chwili rozmowa jak zawsze. Obydwaj konstatujemy, że ludzie staną się interfejsami do rzeczywistości, którą przejmie AI.

25. Potem idę na rower i sobie to rozwijam. Czy człowiek jest potrzebny. A komu? Tylko drugiemu człowiekowi. Maszynom nie. Właśnie dotarliśmy do końca, punktu Omega Teilharda de Chardin. Już można sobie wyobrazić samosterujące układy przetwarzania energii, które ciągną naszego, nie-naszego atmana, duszę świata, dalej w górę, bez ludzi. W tym sensie człowiek się naocznie skończył.

26. Brzmi to mętnie, wiem. Ale niedawno odkryło mi się wspomnienie na fb z 2011 roku, dość otwarcie wyrażałem pragnienie, żeby to, co opisuję, się przede mną wizualizowało, nawet w ruchu. I stało się, amen. Jak będzie za dwie, trzy dekady, gdy przemówi do ciebie drzewo na tych samych prawach, na których ty je próbowałeś dotąd ścinać?

27. Wracam z roweru, P. kończy sadzenie drzew. Przyjeżdża tu od pół roku, ale pierwszy raz będzie teraz coś gotował. Nie, jednak nie. To ja gotuję dla nas obydwu. A potem oglądamy gwiazdy.

28. O obecności w socjal mediach. Tak jak jest page rank w wyszukiwarkach, tak jest human rank w socjalach. A ponieważ ten rank generalnie naśladuje real rank – ze świata, jaki znamy bez internetu, to intuicyjnie jako strony już wiemy, że na feju się nie komentuje, tam gdzie się komuś podbija zasięgi, raczej nie szafuje lajkami, ale ściąga do siebie. Mój page musi być first.

29. Ja zapraszam do siebie oczywiście, ale też, obiecuję, będę lajkował u was.

30. U. właśnie wróciła z poligonu ze swoim kuzynem. Chodzi po domu i strzela z patyków. A co z płcią? Co z lalkami?

31. Nienasycenie. Mógłbym przepychać całe ściany o parę centymetrów dalej.

32. Fenomen wciąż podtrzymywanego podniecenia w poruszaniu się po mieście. To ma więcej wspólnego z medytacją, niż myślałem. Pragnienie wystawia na ból, którego nigdy nie ugasisz. I tak dalej.

33. Póki nie będę wiedział, czego sam chcę, będę ludźmi manipulował i sam się bał, że mnie zmanipulują lub przytłoczą, a to czego naprawdę chcę, będzie się uwalniało nagle, nieproszone i zadziwiające wszystkich, w tym ze szkodą dla mnie.

34. Ukruszony ząb, jedynka. A nic z tym nie robię. I będzie tak świszczał jeszcze przez chwilę. Na przekór. W tym wieku człowiek już bardziej staje po stronie śmierci (a tak naprawdę większego życia), niż społecznych obyczajów.

35. Dzieciory, które patrzą na plakat z innymi dzieciorami i komentują: „A co to za dzieciory na tym plakacie?”.

36. A to tylko zmęczenie, które w końcu uczę się rozpoznawać.

37. Poznaj samego siebie, taki tytuł powinny mieć te notatniki.

38. I co? I jeździmy po całym Ożarowie autem z garnkiem zupy, który dostaliśmy od M. i zupa się nie wylewa. A nie mówiłem?

39. Kwiaciarnia w Ożarowie. Wszyscy ją lubią, więc dajemy sobie kwiaty.

40. Wybory samorządowe. Kandydują psychoterapeuci.

41. Bezdzietni koledzy i ich style uprawiania turystyki. Jeden z przewiązaną za pasem reklamówką z mlekiem i kiełbasą przemierzający w klapkach łuk Karpat, znowuż inny z zestawem kubków z tytanu, wyszukujący dronem najczystsze jeziora, aby przysiąść nad czystą wodą z takim kubkiem w ręku. Dzieci – to one trzymają nas przy życiu, przy statystyce ostatecznie.

42. T. spotkany na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej – on ma ADHD, koleżanki z pracy powiedziały „zrób test” i mu wyszło. Idziemy do tureckiej cukierni obok, gdzie, jak mówi, siedzi mafia. Rozmowa sprawia mi kłopot, jemu też. Świadomie myślę: Wojtek, potraktuj to jak kąpiel we wzburzonym morzu.

43. Lubię, kiedy morze w takich rozmowach jest też ciche. Kiedy więcej widać. Kiedy nie trzeba podskakiwać, żeby woda nie zalała ust. Wtedy też widać, kto chce na plażę, na ręcznik, komu wiecznie mało, kto nie ma do czego wracać.

44. Rozchwianie: jednego dnia mądry, drugiego głupi.

45. Ponieważ każdy klik w sieci się zlicza, nabrałem paranoi, że moje kliki obnażają zainteresowanie rzeczami, o których nie chciałbym, aby wiedzieli inni. To jak lajk dany tam, gdzie nie chcemy, żeby się pojawił. Już kiedyś miałem takie omamy: że jestem podsłuchiwany.

46. D. namawia na męski wyjazd. Do Dahabu, mekki hipisów na Synaju. Tam też można pracować zdalnie, mówi.

47. Metro. Akurat ta dziewczyna wie, że jest piękna i że patrzę na jej pupę, więc staram się nie patrzeć.

48. Ostatnie pokolenie. Jedna z dziewczyn z tego ruchu, mocno obecna w socjalach, kończyła mój projekt młodzieżowy z czasów, gdy pracowałem jeszcze jako bibliotekarz w Ożarowie. Jej siła znalazła stosowny opór.

49. Nowe pojęcie: człowiek z zasięgami. A zasięgów było mniej i mniej i nie były one jego.

50. „O czym myślisz, Wojciech”, „Co słychać”, „Zamieść aktualizację statusu”. No zamieść, zamieść, czemu nie zamieszczasz? No weź, nie bądź taki. Zamieścisz czy nie?

51. Gdzie jest ten guzik, żeby karmnik, feed leciał tak, jak go inni wpisują do fb, jak manna spada z nieba, jak przychodzą głosy. Nie ma, bo manna nie spada z nieba, a jeśli ci ją podtykają pod nos, to już coś śmierdzi.

52. Wczorajszy zmierzch, wychodzę z metra i po chwili spaceru odrywam oczy od książki. Kawałek świata w mieście.

53. Pan niosący wachlarz, w środku Warszawy, w marcu.

54. Hernan Diaz „Zaufanie”. Na razie powieściowa historia (sprytna, bo oddaje hołd obecnemu sentymentowi świata – pieniądzom) jest o dziwnym trójkącie: mężczyzna, kobieta, pieniądze. Coś jakby simmlowska rozprawka o pieniądzu, który jest tu wehikułem… No właśnie, czego? Dystansu. Poza tym cudownie dostrzeżona finansjalizacja. Możemy się wymieniać wszyscy ze wszystkimi i wszystkim, ale im szybciej to robimy, tym na końcu tego procesu jest więcej samego pieniądza, a nie tego, czemu służyła wymiana – miłości.

55. W temacie centralizacji. Ktoś z branży, gdzie liczy się skalowanie, mówi, że AI zabierze im tu wszystko, a na pewno możliwość skalowania, bo wszyscy takową będą mieli.

56. Znowu marzenie o aucie (gdy się mniej kłócimy, myślę zawsze o kupnie auta); tym razem miałoby to być stare Discovery. Znowu będę podchodził do swojego auta na ulicy i nie będę mógł uwierzyć, że jest moje.

57. Zaproponować R. wyjazd za granicę na dłużej.

58. Do trzydziestki nie był świadomy, gdzie jest. Potem, gdy zaczęła mu się kończyć energia, zaczął chodzić na mentoringi, energetyczne warsztaty, wszystko, co dawało mu wrażenie życia, ale w bezpieczny sposób separowało go od niego.

59. Wodospad maili. Po prostu się w nich kąpię. Bez stresu. Jak to było? Iskanie – to początek mowy. Maile jako iskanie.

60. Za gorąco w pokoju.

61. Oglądam fanpage: histeria historii. Niby tego dużo, starożytnych budowli, grobowców, ale tego, co naprawdę ważne mało. Trawa rośnie przy tych budynkach co roku. A one, budowle, wyrosły tylko raz.

62. W owym czasie wszyscy mieli wszystko, co chcieli, co sprawiało, że nie chcieli widzieć się z innymi i nie wiedzieli, że tego chcieli najbardziej.

63. Bańki na poziomie noblistów. Konserwa czyta i zachwyca się Fossem, liberałowie Ernaux.

64. Żaboklicki, poeta po jednym tomiku, wygrał „Milionerów”. Po pierwsze poeta, jak widać, to nie pięknoduch, to crème de la crème omnibusostwa. Po drugie, milion złotych przed podatkiem obraża nas i nasza biedę. To zaledwie chatynka, kawalerka w dużym mieście. W średniowieczu wszyscy to mieli. Wygrał skromne bezpieczeństwo, a nie milion złotych.