Przeprowadziliśmy w Centrum Mieroszewskiego badanie młodych Polaków i Ukraińców w wieku 16–26 lat. W przypadku Ukraińców interesowali nas tylko ci mieszkający w swoim kraju. Nie objęliśmy więc badaniem tych, którzy wyemigrowali.
Badania ilościowe uzupełniliśmy jakościowymi, by poznać i lepiej zrozumieć postawy polskich i ukraińskich przedstawicieli pokolenia urodzonego na przełomie XX i XXI wieku oraz ich wzajemne postrzeganie. Wkraczają właśnie w dorosłość i w najbliższych latach to o ich głosy będą walczyć politycy.
Wiara i oczekiwania
Skupię się na rezultatach, które mnie najbardziej zaskoczyły. Młodzi Ukraińcy żyją przyszłością. Przyszłością, która jest obietnicą lepszego życia i lepszego państwa. 59 procent młodych Ukraińców wykluczyło możliwość trwałej emigracji. Pięć punktów procentowych mniej (54 procent) zadeklarowało, że patrzy na przyszłość Ukrainy raczej lub bardzo optymistycznie (dla porównania jedynie 27 procent młodych Polaków patrzy tak na przyszłość Polski). 75 procent młodych Ukraińców wiąże własną przyszłość ze swoim krajem. Z kolei ze zdaniem „Uważam, że przed Ukrainą jest bardzo dobry czas i nie wyobrażam sobie życia poza Ukrainą” zgodziło się 69 procent respondentów (raczej – 37 procent; zdecydowanie tak – 32 procent). W przypadku Polaków uważa tak jedynie 37 procent.
Tę wiarę w lepszą przyszłość i wyczekiwanie jej widać najlepiej po odpowiedziach na pytanie o to, z czego w historii swojego kraju odczuwają dumę. 37 procent odpowiedziało, że z Deklaracji Niepodległości przyjętej 24 sierpnia 1991 roku. Kolejna odpowiedź dotyczyła jednak… dumy z przyszłego zwycięstwa nad Rosją. Odpowiedziało tak co prawda jedynie 6 procent respondentów, ale sam fakt odpowiedzi zorientowanej na przyszłość na pytanie o przeszłość jest symptomatyczny.
Skąd ten optymizm w warunkach, gdy sytuacja na froncie wygląda na najgorszą od wiosny 2022 roku, a wsparcie międzynarodowe wydaje się kurczyć? I jakie może mieć on polityczne konsekwencje dla samej Ukrainy, ale również dla Europy, w tym Polski?
Byt określa świadomość
Intuicyjnie oczekiwalibyśmy, że mieszkańcy kraju pogrążonego w wojnie, który w 2023 roku zaliczył spadek PKB o 29 procent, powinni być bardziej pesymistycznie nastawieni co do swojej przyszłości.
Z pewnością jest w tej postawie wiele psychologicznej kompensacji. Skoro realia są ciężkie, myśl o ich poprawie pomaga się nie załamać. „Słoneczko wyżej, Sikorski bliżej” – mawiali Polacy po klęsce września 1939 roku, podnosząc się na duchu i mając nadzieję na nadejście pomocy z Zachodu. Realia 1939 roku a 2024 są oczywiście w wielu wymiarach nieporównywalne, ale mechanizmy psychologiczne już tak.
Źródła tych optymistycznych nastrojów należy z pewnością szukać również we wsparciu krajów wolnego świata, jakim cieszy się Ukraina. Przekłada się ono nie tylko na pakiety pomocowe, ale w pierwszej kolejności na nadzieję wstąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej i do NATO. To cel, który – paradoksalnie pomimo wojny – jest o wiele bliższy niż przed 24 lutego 2022 roku. Za te oczekiwania i nadzieję Ukraińców bierzemy odpowiedzialność również my, sąsiedzi europejscy.
Jest wreszcie trzecia rzecz, której nie powinni lekceważyć przede wszystkim sami politycy Ukrainy. Bilans ostatnich trzydziestu lat – jeśli chodzi o polityczne elity ukraińskie – wypada na pewno nie tak dobrze jak Ołeksandr Usyk w walce z Tysonem Furym. Ukraińcy dwa razy – w 2005 i 2013–2014 roku – pokazali, co myślą o swoich liderach. Dlatego ten optymistyczny nastrój można odczytywać jako afirmację kierunku obranego przez prezydenta Zełenskiego (nie mylić z afirmacją jego samego), ale również przestrogę.
Rozmarzone pokolenie
Te oczekiwania mogą stać się źródłem potencjalnej frustracji. Jeśli aspiracje nie zostaną zaspokojone, to wyładowanie nastąpi w pierwszej kolejności pod adresem własnych elit. W drugiej kolejności pojawi się i będzie pielęgnowane poczucie „zdrady” ze strony Zachodu. Tego Zachodu, którego częścią jest Polska. To z kolei rodzi ewentualne groźne dla Europy konsekwencje polityczne: od poszukiwania trzeciej drogi przez samą Ukrainę, po pogorszenie relacji międzyludzkich. W tym ostatnim przypadku pamiętajmy, że Ukraińcy to społeczeństwo zmilitaryzowane i straumatyzowane wojną.
Tej wizji przyszłości młodzi Ukraińcy nie biorą pod uwagę. Putinowi nie udało się złamać ich ducha. Gdyby bowiem dominowały nastroje pesymistyczne, to prawdopodobieństwo dalszego wyludniania Ukrainy i emigracji, w tym przede wszystkim do Polski, by wzrosło. Co więcej, pesymistyczne nastroje przekładałyby się na sam wysiłek wojenny Ukrainy i zniechęcały do obrony kraju. Wojnę wygrywa się, także demonstrując wolę i determinację.
Tytuł tego tekstu to świadome nawiązanie do klasycznej książki Jurija Ławrijenki „Rozstrzelane odrodzenie”, wydanej przez paryską „Kulturę” Jerzego Giedroycia. Ukraiński literaturoznawca zebrał w niej najważniejsze teksty literackie pokolenia lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, które zostało później zlikwidowane w okresie wielkiego terroru. Tamto pokolenie zostało rozstrzelane. Obecne – marzy, chce zwycięstwa i życia w pokoju. To, czy ich marzenia zostaną spełnione, zależy w pierwszej kolejności od wszystkich Ukraińców, ale też od nas – krajów wolnego świata.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: UNDP Ukraine, Flickr.