Przysługujący parlamentarzystom immunitet to niezbędne narzędzie ochrony demokracji. Bez niego posłowie obawialiby się rządowych represji za swe polityczne wystąpienia czy działania, a więc nie mogliby skutecznie sprawować kontroli nad poczynaniami władzy. Aresztowania posłów – taki los spotkał na przykład w Turcji piętnastu parlamentarzystów z opozycyjnej, lewicowej i świeckiej HDP po nieudanym zamachu stanu w 2016 roku, choć zorganizowanym jakoby przez religijnych fundamentalistów – na ogół świadczą o tym, że demokracja jest zagrożona.
W bezpiecznych demokracjach zachodzi raczej relacja odwrotna – to osoby obawiające się aresztowania z podejrzenia o przestępstwa pospolite zabiegają czasem o wybór do parlamentu, by następnie chronić się za immunitetem. W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego tak się bronili na przykład Daniel Obajtek czy Jacek Kurski, ten ostatni – nieskutecznie. Immunitet nie daje wszakże ochrony absolutnej, o czym przekonała się aresztowana za korupcję w aferze Qatargate, choć następnie zwolniona z więzienia, wiceprzewodnicząca tego parlamentu Eva Kaili i kilku innych związanych z nią europarlamentarzystów.
Obrotowe cele więzienne
Z ław poselskich można więc zawędrować do więziennej celi – ale i odwrotnie. Włoska nauczycielka Ilaria Salis od roku siedziała w węgierskim więzieniu z oskarżenia o próbę morderstwa: miała napaść w Budapeszcie na uczestników skrajnie prawicowego wiecu. Dowody przeciw niej były mocno nieprzekonujące, co nie przeszkodziło węgierskiej policji dowozić ją na rozprawy w kajdanach na rękach i nogach. Nie skłoniło też bardzo prawicowego rządu włoskiego, by udzielił pomocy prawnej prześladowanej obywatelce. Ale Partia Zielonych umieściła Salis na swej liście do parlamentu UE i została ona wybrana, a w konsekwencji Węgrzy musieli wypuścić ją z więzienia.
Podobnie rządząca grecka partia Nowa Demokracja umieściła na swych listach działacza mniejszości greckiej w sąsiedniej Albanii, Frediego Beleriego, który ma także greckie obywatelstwo. Tyle że Albania do UE nie należy i nie jest związana brukselskim immunitetem, więc skazanego za oszustwa wyborcze Greka zwolnić nie musi. Musi natomiast i tak rozważyć jego odwołanie od wyroku, który kończy się we wrześniu.
Najbardziej jednak, jak dotąd, sensacyjne wiadomości więzienno-wyborcze napływają z Indii. W Kaszmirze, jedynym muzułmańskim indyjskim stanie, przyłączonym siłą w 1947 roku i od tej pory walczącym o niepodległość (jedynie podczas dwóch dekad na przełomie wieków zginęło tam 56 tysięcy ludzi), z więzienia startował do parlamentu federalnego Abdul Rashid Sheikh, zwany „Maszynistą”, bo pracował na kolei. Został aresztowany w 2019 roku, gdy rząd Indii pozbawił Kaszmir resztek autonomii. Maszynistę, który protestował przeciw tej decyzji, aresztowano z zarzutu o podburzanie policji przeciw wojsku i otrzymywanie pieniędzy z Pakistanu.
Jako że do tej pory nie postawiono go przed sądem, nie można było mu zabronić kandydowania – choć sam głosować nie mógł. Skromną kampanię wyborczą zorganizowali Maszyniście jego dwaj synowie, ale najskuteczniejsze okazały się ogromne wiece pod murami więzienia, gdzie skandowano: „Odpowiedź na więzienie? Głosowanie!”. Nikt jednak nie dawał mu szans w starciu z kandydatami obu dużych partii: rządzącej niemal bez przerwy Konferencji Narodowej związanej z opozycyjnym dziś Indyjskim Kongresem; i związanej z rządzącą dziś w Delhi Janatą premiera Modiego. Tymczasem Maszynista zdobył pół miliona głosów. Niewiele mniej, bo 400 tysięcy głosów, zdobył w Pendżabie działacz sikhijski Khadoor Sahib, aresztowany za rzekomą chęć utworzenia separatystycznego państwa sikhijskiego.
Trump z aurą męczeństwa
Te wyborcze tryumfy dość wyraźnie świadczą, że z praworządnością w krajach, w których można przenieść się, wolą ludu, z celi do parlamentu, nie jest jeszcze tak źle. W Turcji, na przykład, jest inaczej: gdy poseł z lewicowej Partii Robotniczej Can Atalay, skazany w 2022 roku na osiemnaście lat więzienia za udział w demonstracjach w obronie parku Gezi dziesięć lat wcześniej, w rok później, startując z celi, ponownie wygrał wybory, sąd odmówił wypuszczenia go, a zdominowany przez partię prezydenta Erdoğana parlament pozbawił go mandatu.
Co więcej, sukcesy wyborcze aresztowanych separatystów w Indiach zwiększają polityczny legitymizm władz, w skład których zostali wybrani – a więc, paradoksalnie, osłabiają nośność ich separatystycznych programów. Wyborcy Atalaya zareagują zapewne odwrotnie. Pozostaje jednak faktem, że pobyt w więzieniu niekoniecznie dyskwalifikuje kandydata politycznie. Przeciwnie, dodać mu może aury męczeństwa.
Na to zdaje się liczyć republikański kandydat na prezydenta USA, Donald Trump. Uznany przez ławę przysięgłych w jednomyślnym głosowaniu za winnego 34 naruszeń prawa, ma 11 lipca usłyszeć wyrok, który niemal na pewno skaże go na więzienie, na pięć miesięcy przed wyborami. Trumpowi w więzieniu towarzyszyć będą ochraniający go agenci Secret Service – jako byłemu prezydentowi przysługuje mu dożywotnia ochrona. Rywal urzędującego prezydenta Joe Bidena najwyraźniej jest przekonany, że towarzyszyć mu będzie też poparcie większości Amerykanów, którzy uznają, jak on, że proces został sfingowany. Precedensy są niekoniecznie zachęcające: z więzienia startował na prezydenta w 1920 roku socjalista Eugene Debs, a w 1992 roku skrajny prawicowiec Lyndon LaRouche, i obaj przegrali, choć zapewne przede wszystkim ze względu na swoje skrajne poglądy polityczne.
Rzecz w tym, że tak samo można określić poglądy Trumpa. Republikanin może się pocieszać tym, że w kwietniu wybory prezydenckie w Senegalu wygrał Bassiru Diomaye Faye, którego urzędujący prezydent, obawiając się jego zwycięstwa, kazał 44 dni wcześniej zamknąć w więzieniu. Wzbudziło to oburzenie opinii publicznej, które w efekcie wyniosło aresztanta do władzy – Senegalowi bliżej jednak, jeśli chodzi o standardy praworządności, do Indii niż do Turcji. Ale Trumpa skazano za nieprawidłowości finansowe w związku z ugodą z aktorką filmów porno, a nie za chęć skorzystania z demokratycznego prawa wyborczego.
Zupełnie nie pasuje on do pozostałych opisanych tu kandydatów z więzienia: już bliżej mu do Kaili czy Obajtka. Owszem, odpowiedzią na więzienie czasem powinno być wyborcze głosowanie. Ale odpowiedzią na głosowanie przysięgłych powinno być w tym wypadku więzienie.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Picryl