Każde wydanie „Historii politycznej Polski” Antoniego Dudka jest ciekawsze od poprzedniego. Składa się na to kilka przyczyn, z których nie najpośledniejszą jest talent narracyjny autora. Gdyby osoby opracowujące szkolne podręczniki do historii i pokrewnych jej przedmiotów umiały tak pisać, przedmioty owe cieszyłyby się na pewno większą sympatią uczniów oraz niektórych odłamów opinii publicznej. Ale nie mniejszą wagę odgrywa również tematyka – polska historia ostatnich kilku dekad to materiał, z którego nawet przeciętny autor bez trudu stworzyłby wciągającą opowieść, zwłaszcza gdyby umiał powstrzymać się od kibicowania.

Zaś autor tej syntezy zachowuje nie tylko zdrowy dystans do jej przedmiotu, lecz również godną szacunku konsekwencję metodologiczną, mimo że jej kolejne edycje idą coraz silniej pod prąd najmodniejszych obecnie form pisarstwa historycznego w Polsce. Temat pracy jest w pełni zgodny z jej tytułem – jest to historia wydarzeń politycznych i tylko ich. Dzieje kultury i społeczeństwa, historia oddolna, mikrohistoria, historia mentalności, przemian obyczajów, historia gospodarki i techniki – tych tematów u Dudka nie znajdziemy nawet w śladowych ilościach. I słusznie, ponieważ uwzględnienie choćby części z nich przekształciłoby to gruntowne opracowanie w ogólnikowy miszmasz nie różniący się zbytnio od popularnego pisarstwa okołonaukowego.

Autor pomija wszystko poza polityką – po to, by ją jedną potraktować poważnie. Tworzy w tym celu modelowy przykład work in progress, zmienia kolejne wydania, komasuje wcześniejsze partie tekstu, chcąc zrównoważyć całość narracji. Pisze niemal na bieżąco, za nic ma oślepianie sowy Minerwy, którą bez litości wygania na światło dnia. Najnowsza wersja książki kończy się na zeszłorocznych wyborach parlamentarnych. Osobista (acz zdystansowana) pasja piszącego wobec tego, co opisuje, jest w niej dobrze widoczna, mimo że nie wysuwa on nigdy „ja autorskiego” na pierwszy plan, a także mimo wielokrotnie potwierdzonego faktu, że miłość intelektualisty do polityki jest uczuciem trudnym, nawet jeśli pozostaje w sferze platonicznej.

Czyta się więc tę historię jak powieść obyczajową o życiu i dziełach elit współczesnej polskiej władzy politycznej, które zaczęły się formować w roku 1989. Lecz lektura ta, mimo zalet formy podawczej, nie jest przyjemna.

Jedną z najgłówniejszych cech piekła dantejskiego jest całkowita nieobecność wspólnoty. Tam każdy potępieniec cierpi sam, wyobcowany nawet z tłumu współgrzeszników. Paolo i Francesca, literaccy kochankowie, stanowią potwierdzający tę regułę wyjątek. Postacie oglądane przez Dantego i Wergiliusza w trakcie wędrówki przez kręgi piekielne z reguły nie dostrzegają się nawzajem. Każda z nich jest bez reszty pogrążona w doświadczaniu własnego i tylko własnego bólu. Każda w nieskończoność przeżywa własne frustracje, rozpamiętuje własne winy. W piekle Dantego nikt nikomu nie okazuje wsparcia, zrozumienia ani nawet śladowej empatii. Może właśnie to okazuje się przy bliższym oglądzie znacznie straszniejsze niż widowiskowe męki umarłych.

Dziwnie aktualnie wygląda ta fantastyczna wizja sprzed ponad siedmiu wieków. W naszym stuleciu następuje bowiem w społeczeństwach zachodniego kręgu cywilizacyjnego coraz bardziej wyrazisty rozpad wspólnot społecznych, i to na wielu poziomach, od sąsiedzkich po międzynarodowe. Najnowsza historia polityczna Polski stanowi nader dobitny przykład tego procesu. Poczucie powszechnej wspólnoty, obecne w pierwszych chwilach transformacji ustrojowej, zatrważająco szybko, niemal natychmiast, zaczęło się rozpadać. W ciągu ostatnich trzydziestu pięciu lat reaktywowało się ono bardzo rzadko, tylko z powodu najcięższych problemów zbiorowych, a jego powrót był zawsze krótkotrwały. Od mniej więcej dekady coraz głębsze podziały między izolującymi się wzajemnie, małymi, lokalnymi albo afektywnymi wspólnotami pogłębiane są przez nieszczęśliwą synergię mediów społecznościowych rządzonych zasadami nagiej kalkulacji ekonomicznej, sprzecznych sił ideologicznych, które konfrontują się coraz silniej, oraz wpisanej w nas przez ewolucję łatwości eskalacji negatywnych emocji. Nawet protokolarny zapis przebiegu życia politycznego w Polsce odzwierciedla wszystkie te trendy z przygnębiającą wiernością. Nie potrzeba do niego szerszego komentarza.

Można oczywiście potraktować politykę, nawet tę wielką, nonszalancko. Ktoś się z kimś pobił, ktoś się na kogoś obraził, ktoś nakradł, ktoś strzelił focha, ktoś zrobił z siebie durnia, a ktoś inny okazał wielką zdolność do ogrywania wszystkich dokoła przez bardzo długi czas. Łatwo byłoby to wszystko sparodiować. Ale nie da się zaprzeczyć, że polityka stanowi dla społeczeństw nowoczesnych i współczesnych agon, którego reguły są coraz mniej wyraźne i coraz bardziej brutalne. Czy jednak ta brutalność faktycznie narasta? Sto cztery lata temu Eugene Debs kandydował na urząd prezydenta USA, odsiadując prawomocny wyrok (z tym, że skazano go za pacyfizm, a nie za przekręty finansowe). W drugiej połowie XX wieku morderstwa polityczne nie były czymś nadzwyczajnym nie tylko w republikach bananowych i afrykańskich despotiach, ale i na naszym kontynencie – w obecnym stuleciu zdarzają się one w Europie bardzo rzadko. Z drugiej strony – w XX wieku nie było mediów społecznościowych, które obecnie swoim negatywnym oddziaływaniem toczą i tak już osłabioną tkankę wspólnot społecznych w błyskawicznym tempie, nowotworząc masę krytyczną negatywnych emocji swoich użytkowników.

Między innymi z powodu ich nieuniknionego funkcjonowania narasta w polskiej polityce zjawisko, które Antoni Dudek trafnie nazywa „kulturą przesady”. Coraz mniej osób biorących udział w debacie publicznej jest w stanie wypowiadać się spokojnie nawet na najbłahsze tematy i dzieje się tak nie tylko dlatego, że ich wszystkich ponosi, a palce same chodzą po klawiaturze czy ekranie, ale również, niestety, dlatego, że osoba mówiąca spokojnie i rzeczowo ma dziś dramatycznie niewielkie szanse na to, że ktokolwiek będzie chciał jej słuchać. Tak działa piekielna logika socmediów oraz podążających za nimi mimowolnie wszystkich pozostałych mediów – i jak na razie nie widać wyjścia z tej pętli.

Fakt, że politycy bez specjalnych oporów oswoili się z taką formą życia publicznego, świadczy nie tyle o ich niskiej kulturze osobistej (kto wie? może prywatnie są oni wszyscy wzorami wykwintu i galanterii), ile o uzależnieniu od swojego zajęcia. Obserwując zachowania wielu osób z pierwszego garnituru polskiej polityki, trudno się oprzeć wrażeniu, że dla tych ludzi władza musi być narkotykiem silniejszym niż fentanyl. Klasa okazywana przez klasę polityczną w Polsce, mimo że dałoby się wskazać kilka konkretnych nazwisk odpowiedzialnych za jej szczególne obniżenie (Dudek wskazuje te nazwiska), nie zależy od manier poszczególnych osób, lecz od ponadosobowych sił rządzących całym systemem uprawiania polityki. Wiadome to było od zawsze, a niektórzy wybitni mężowie stanu, jak choćby Bismarck, w chwilach szczerości nawet to przyznawali („mężczyzna kłamie najbardziej po polowaniu i przed wyborami” – to jeden ze sławniejszych cytatów z Żelaznego Kanclerza), niemniej polityka jest tą sferą ludzkiej aktywności, która doświadczyła inwazji Sieci 2.0 do świata realnego życia szczególnie silnie.

Właśnie z tych między innymi powodów działacz partii politycznej i poseł od wielu lat zajmują ostatnie miejsca w rankingach społecznego prestiżu zawodów w Polsce (chociaż od paru lat pukają do nich od dołu youtuberzy i influencerzy). Ludzie potrafią zarazić swoimi lękami i swoją złością nie tylko całą przyrodę, ale nawet wytwarzane przez siebie maszyny. Śledząc kolejne ostre (innych prawie nie było) zakręty politycznej historii III Rzeczypospolitej, do czego bez mała osiemsetstronicowe najnowsze wydanie książki Antoniego Dudka nadaje się bardzo dobrze, warto mieć w pamięci, że „historia jest nauczycielką życia” tylko dla tych, którzy starają się przeżyć własne życie, pozostając poza nią. Ciekawe, czy im się to uda. Bo Cyceronowi, którzy stworzył tę mądrą maksymę, nie udało się. Jego odciętą głowę Marek Antoniusz polecił przybić do mównicy na Forum Romanum. Właśnie! W naszych czasach politycy nie mają zwyczaju dekapitować pokonanych rywali. Dzięki i za to.

 

Książka:

Antoni Dudek, „Historia polityczna Polski 1989–2023”, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2023, ss. 784 [poprzednie wersje: „1989–2005”, Wyd. Arkana, Kraków 2007, ss. 535; „1989–2012”, Wyd. Znak, Kraków 2013, ss. 671; „1989–2015”, Wyd. Znak Horyzont, Kraków 2016, ss. 719].