Jak słusznie podkreśla Profesor Markot, jeden z naukowych autorytetów pojawiających się w „Książce o narkotykach”: „To nie jest książka o tym, jak brać. To nie jest książka o tym, jak nie brać. To jest książka o tym, jak się ogarnąć w świecie, w którym dragów jest po kokardkę” [1]. Bo jest po kokardkę, choć dorośli często wolą udawać, że problemu w ogóle nie ma, boją się przyznać do jego istnienia. Najwyższy zatem czas, żeby coś z tym zrobić.
Ćpanie – „nasz” problem
Książka Bogusia Janiszewskiego, ilustrowana przez Maxa Skorwidera, to kolejny projekt duetu poruszającego tematy tyle trudne, ile bardzo powszechne. Na swoim koncie panowie mają serię książek: „To, o czym dorośli ci nie mówią” [Wydawnictwo Publicat], w której skład wchodzą między innymi: „Sztuczna inteligencja”, „Klimat”, „Emocje” czy „Polityka”. „Książka o narkotykach. NIEporadnik” to druga z kolei pozycja non-fiction wydana przez Agorę (pierwszą była „O, choroba”). Dlaczego tym razem głównym tematem okazały się narkotyki? Janiszewski spieszy z wyjaśnieniami w posłowiu:
„Żyjemy w świecie, w którym odurzanie się jest praktykowane powszechnie. Co więcej, wiele doświadczeń tego rodzaju odbywa się przy społecznej aprobacie i w sposób oficjalny. Jesteśmy wręcz namawiani do tego, aby legalnie brać. Wprawdzie państwo zabrania używania pewnych substancji, ale ze sprzedaży innych czerpie ogromne profity i aprobuje ich szeroką dystrybucję. To wszystko obserwują ludzie z młodego pokolenia. W tej sytuacji naiwnością byłoby sądzić, że twoje dziecko niczego nie weźmie. I dlatego powstała ta książka” [2].
Zgodnie z raportem Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii, w Polsce około 8 procent młodzieży w wieku 15–16 lat przyznało się do używania narkotyków w ciągu ostatniego roku. W 2022 roku badania prowadzone przez Krajowe Biuro do spraw Przeciwdziałania Narkomanii wykazały, że 10 procent uczniów szkół średnich eksperymentowało z marihuaną, a około 5 procent miało styczność z innymi substancjami psychoaktywnymi. W miastach problem jest jeszcze bardziej nasilony – w Warszawie odsetek młodych ludzi sięgających po narkotyki wynosi aż 12 procent. Potrzeba wydania dobrej książki o narkotykach dla młodych ludzi jest zatem bezdyskusyjna. Tym lepiej, że dzięki pozycji Janiszewskiego i Skorwidera, potrzeba ta została zaspokojona – i to bardzo efektywnie.
Czysty produkt
„Książka o narkotykach” jest dokładnie tym, co zapowiada tytuł – książką o narkotykach. Ma bardzo przemyślaną, kompletną, a jednocześnie atrakcyjną konstrukcję. Podzielona jest na sześć części prowadzących czytelników przez świat uzależnienia – bez cenzury, hipokryzji, omówień, eufemizmów czy unikania odpowiedzi na w gruncie rzeczy bardzo naturalne pytania. Janiszewski przedstawia kontekst historyczny narkotyków, objaśnia sposób funkcjonowania hormonów i neuroprzekaźników, przechodząc później płynnie do wywodu głównego, jakim są wszelkiego rodzaju używki. Tekstowi towarzyszą fantastyczne ilustracje Skorwidera, przybierające momentami formę komiksów; zabawne, a jednocześnie w bardzo trafny sposób oddające bądź co bądź niepokojący klimat książki. Wprowadzeni przez autorów do narracji specjaliści, Profesor Markot i Profesor Pluta, towarzyszą tekstowi głównemu i uzupełniają niekiedy wywód humorystycznymi, ale jakże trafnymi dopowiedzeniami (na przykład: „Młode organizmy wpadają w nałóg łatwiej i szybciej niż starsze. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że można uzależnić się w każdym wieku. Jako boomers, dziaders czy milenials. Tu nie ma żadnych ograniczeń ani limitów” [3]). Z jednej strony mamy zatem do czynienia z tradycyjną książką informacyjną, z drugiej zaś – artystyczną zabawą pokazującą, jak bardzo narkotyki potrafią wykrzywić nasze postrzeganie rzeczywistości. Jeśli oczywiście mamy szczęście i używki tej rzeczywistości raz na zawsze nie wymażą.
W „NIEporadniku” odnajdziemy prosty, potoczny język, pozbawiony autocenzury. Autor stosuje takie zwroty jak: „jaranie trawy”, „dragi”, „nastukać się”, „naszprycować się”; nie boi się też wulgaryzmów: „Alle yestem nayebunny”, „gównofentanyle”. Nie warto jednak wpadać w uświęcone sztuczną moralnością oburzenie – bo albo rozmawiamy o truciznach szczerze, albo bawimy się w podręcznikową dydaktykę, rzadko przynoszącą pożądane efekty. Janiszewskiemu prawie bezbłędnie (bo wkradło się parę „fajnotekstów”) udało się tak poprowadzić narrację, by skrócić językowy dystans pomiędzy sobą – dorosłym twórcą – a nastoletnim odbiorcą. Jest to otwarte zaproszenie do rozmowy, a nie pouczającego wykładu. Te, jak pokazują statystyki dotyczące spożywania narkotyków przez nieletnich, mogą jedynie służyć za „odbębnione” elementy prewencyjne, nie faktyczną pomoc niesioną młodym ludziom.
Celne i potrzebne jest również to, że pisząc o narkotykach, Janiszewski nie omija tematów innych trujących używek, jak alkohol i papierosy, relatywizując tym samym ogromną szkodliwość „dragów” wobec „niewinnych”, legalnych substancji zaliczanych do narkotyków właśnie. Przyzwolenie kulturowe na stosowanie używek, jak słusznie podkreśla autor, jest bardzo zróżnicowane pod względem położenia geograficznego. Możemy zatem oburzać się na wszechobecność marihuany we Francji czy Holandii, jednak gdzieś nasza moralność się zaciera, gdy zaczynamy rozmawiać o spożyciu wódki w Polsce. Jak zatem, na co również zwraca uwagę Janiszewski, mamy przestrzegać przez narkotykami dzieci, kiedy sami dajemy tak ogromne przyzwolenie na inne trucizny? Jedno pozostaje pewne: hipokryzja u nastolatków raczej nie przejdzie.
Cenne jest również to, że autor nie mistyfikuje jednego bardzo ważnego elementu „dragów” – one są przyjemne, są zabawne, można się po nich wyluzować, mieć więcej energii. Gdyby nie wszystkie pozytywne strony narkotyków, ludziom raczej ciężko byłoby się od nich uzależniać. Sam Janiszewski wprost podkreśla: „Ludzie biorą, bo po narkotykach bywa fajnie. Ale o tym cicho sza. Nie czarujmy się: w substancjach psychoaktywnych musi coś być, skoro ludzie tak wiele dla nich ryzykują: zdrowie, życie, utratę wolności…” [4].
Janiszewski nie pozostawia jednak cienia wątpliwości, że narkotyki to podstępne i niebezpieczne zjawisko. W bardzo jasny sposób mówi, że „[…] środki psychoaktywne albo bezczelnie udają naturalne hormony i neuroprzekaźniki, albo bardziej kulturalnie powodują, że te stają się aktywniejsze – i ich stężenie w mózgu nagle wzrasta” [5]. Nasz organizm nie jest w stanie sam regulować swoich potrzeb i emocji – to człowiek staje się panem „własnej chemii”, szczególnie nieudolnym i skorumpowanym władcą. I dlatego właśnie „branie” jest tak bardzo niebezpieczne.
Bardzo ciekawym fragmentem z kulturoznawczego punktu widzenia, moim ulubionym, jest ustęp pochodzący z działu: „Uzależnienie”, który pozwalam sobie przytoczyć w całości:
„Spójrz na naszych wybitnych twórców. Brał Słowacki (hasz i opium), brał i Chopin (opium). Krasiński wdychał eter, a Miłosz palił trawkę. Przybyszewski gustował w haszu i opium, Reymont pił na potęgę i próbował opium. Witkacy brał wszystko poza tytoniem, a Lem eksperymentował z grzybami i LSD. Mickiewicz bez wątpienia lubił sobie dziabnąć, a monolog z III części «Dziadów» brzmi podejrzanie podobnie do opisu bad tripu. Ale ponieważ Mickiewicz jest naszym narodowym wieszczem, ostatnią sugestię potraktuj wyłącznie jako spekulację” [6].
W tym fragmencie jest zapisana jakaś szczególnego rodzaju prawda – o statusie zarówno kultury polskiej i jej autorytetach, jak i o samych narkotykach. Z jednej strony, Janiszewski pokazuje, jak bardzo uświęcony potrafi być obraz naszych największych wieszczów, wielkich twórców mających dostęp do boskiej inspiracji. Z drugiej strony, autor wskazuje na wszechobecność narkotyków oraz ich, bądź co bądź, pozytywne działanie. Z pewnością jest i tak, że wielu artystów potrafi tworzyć fantastyczne rzeczy bez pomocy używek. Nie zmienia to jednak faktu, że narkotyki niejednokrotnie napędzały i napędzają proces twórczy – nieraz z tragicznym skutkiem dla danego artysty.
Książka o narkotykach stanowi naturalny etap ewolucji twórczości Janiszewskiego i Skorwidera. W porównaniu do ich poprzednich książek, „NIEporadnik” po świecie używek jest najlepiej skomponowany, uporządkowany pod względem merytorycznym, edytorskim i typograficznym. Jednocześnie towarzyszący treściom informacyjnym humor zdaje się wolny od wszelkich hamulców – i bardzo dobrze. Fajno-boomerski humor jest tu ograniczony do absolutnego minimum, choć zdarzają się jeszcze momenty (bardzo nieliczne!), w których autor nieco za bardzo chce pokazać swój dystans wobec omawianego tematu. Co jednak najważniejsze, sam motyw główny wydaje się wyjątkowo intrygujący, a dość rzadko spotykany wśród książek dla dzieci, nawet nastolatków. Jak pokazują Janiszewski i Skorwider, narkotyków trzeba się wystrzegać, ale nie wolno się ich bać. Temat ten, poznany i oswojony, jak niejeden potwór, może zrobić się maleńki i łatwiejszy do ujarzmienia. A z przewodnikami takimi jak autorzy „Książki o narkotykach” proces okiełznania używek może okazać się bardzo skuteczny.
Przypisy:
[1] Boguś Janiszewski, „Książka o narkotykach. NIEporadnik”, il. Max Skorwider, wyd. Agora, Warszawa 2024, s. 7.
[2] Tamże, s. 221.
[3] Tamże, s. 66.
[4] Tamże, s. 21.
[5] Tamże, s. 31.
[6] Tamże, s. 51.
Książka:
Boguś Janiszewski, „Książka o narkotykach. NIEporadnik”, il. Max Skorwider, wyd. Agora, Warszawa 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 12+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.