1. We mszy najbardziej lubiłem znak pokoju. Coś się działo normalnego, a nie.
2. Strach. Kiedy pierwszy raz miałem takie uderzenie strachu? Kolonie w Łebczu i paranoiczny strach przed gnijącą kanapką za oknem. Jakby jadły ją demony. O co chodziło?
3. Wspólne oglądanie filmu „Threads” o zrzuceniu bomby atomowej na Wielką Brytanię skończyliśmy w połowie, w momencie, gdy wszystkich głównych bohaterów oślepił błysk, podobnie jak i nas, błysk nudy.
4. Chcę być mnichem z góry Atos. All work, no play. Ora et labora. Sobota i komputer. Nikt inny tylko ja.
5. No dobrze, mogę zatańczyć z odkurzaczem.
6. „Pieniądz” Emila Zoli. Druga po „Zaufaniu” Diaza powieść o giełdzie w ostatnim czasie. Jestem szczęśliwy. Charaktery, pieniądze, garnitury. U Zoli jeszcze trochę romansu w dziewiętnastowiecznym stylu, oni się jeszcze inaczej kochali. Ale jeśli powieści, to tylko o giełdzie.
7. Codziennie wieczorem sprawdzać, czy to nie ten dzień, w którym zalały cię uczucia (można wybrzydzać na ten psychoslang, ale znajdźcie mi inny język, który o tym mówi tak wprost).
8. Sen. Inny mężczyzna, ale podobny do mnie, pokazuje nam (rodzinie), jak kąpać się w brudnej wodzie.
9. Dla mojego nieświadomego umysłu nie było lepszego pomysłu na obrazowanie pracy uczuć niż woda. Brudna oznacza zawiść, złość, lęk, całe to pomieszanie, czysta – radość, brak skrępowania.
10. Most południowy z zabudowanym widokiem Wisły. Tak zwana podróż bitowa: pozycje zero (start) – jeden (koniec). W środku nic, zero widoków. A tam rzeka płynie!
11. Wiosna w kraju północnym.
12. Nienawidzę kosić trawy. Uważam, że to wielka krzywda, że mieszkam z tym trawnikiem przed domem. Umiałbym wskazać winnych, ale mam nadzieję, że i oni wyłapią w tym narzekaniu słodką ironię.
13. Wydajemy pieniądze na siebie. Wenecja na trzy dni. Już czuję wyrzuty sumienia.
14. Paweł Mościcki i dyscyplinowanie audytorium. Zostałem poproszony, aby odjąć go od znajomych. Jeśli istnieje jakaś geograficzna racja stanu, on występuje przeciw niej. Można by powiedzieć, że jest zdrajcą. Ale zamiast tego ciekawiej jest zapytać, dlaczego to robi. Pieniądze nie wchodzą tu w grę. Tani poklask, jak sądzę, również nie. Idea Wielkiej Euroazji? Owszem może być kusząca, ale istnieje prostszy kontrarianizm, przeciwkizm – szukanie tego, co niemożliwe. Chodził na psychoanalizę, chce się uwolnić od zależności, od ojca i matki, ale nie widzi, że UE i USA, matka i ojciec, to w gruncie rzeczy ludzie tacy jak on, na których trudno się obrazić. Trzeba z nimi żyć.
15. Patent na szpitalne kolejki. Idziesz z mamą, mama wchodzi do lekarza, gdy już ma wychodzić, puszcza ci strzałkę na komórce, wtedy ty klikasz w automat do numerków, żeby zająć dla niej kolejkę przy rentgenie. Mama wychodzi i idzie na rentgen. W tym czasie idziesz pod drzwi lekarza i zajmujesz kolejkę dla ludzi z wynikami rentgena. Zaoszczędziłeś półtorej godziny. Na co je przeznaczysz?
16. Pytam lekarza: „Dlaczego pan się spóźnił?”. „Bo mam inne obowiązki”, odparł. Nie będziecie mieli już tak łatwo.
17. Przyszłość. Dreptanie pod tymi gabinetami.
18. Na tym batelfildzie.
19. Zola, „Pieniądz”. Coś jak serial. Dlaczego nie nakręcili dotąd kostiumowej historii spekulanta? A bo to mało mamy przykładów? Zola lub Lefèvre od „Wspomień gracza giełdowego”. Mogliby nawet zrobić serial o kręcącym wszystkimi mędrcu z Omaha.
20. Ekologia. Jakoś rzuca mi się w oczy, jak ta cała klimatyczna sprawa jest wyparta. Ukradliśmy dzieciom świat, a teraz mówimy: a kuku!, ekologia. Wygląda to mniej więcej tak: ojciec przepił majątek i mówi, że trzeba odkładać pieniądze. „Dbaj, dziecko, dbaj, żeby ci tego, czego już nie masz, nikt nie ukradł”.
21. Nazajutrz mechanik, handlarz aut właściwie („kocham auta, jestem uzależniony od kupowania, więc muszę sprzedawać”), mówi tak: „Ty też jesteś fanem ekologii?”. Tak. Jestem. Auto ma działać jak najdłużej i z pomocą kolegów, a nie korporacji, chcę naprawiać. I tak ekologia odzyskuje sens. Z pojęcia wypartego (zaflagowanego tylko, żeby nie drażnić), staje się odwrotem, drogą wstecz.
22. Cała Warszawa mówi o Biennale w Wenecji. Sztuka podrożała.
23. „Nie rozumiem” – nie ma lepszej formy dyscyplinowania i regulowania rozmowy. To może warto spróbować zrozumieć?
24. Na stacji w Ożarowie. O, jak zmienili się tu ludzie. Jest trochę modnych rowerów z barankiem, plecaków zapinanych na zatrzask, bród i czapeczek u mężczyzn, nieco lżejsze, kolorowe sukienki kobiet. Z rakowo przerośniętej wsi, z osady fabrycznej Ożarów stał się miasteczkiem informatyków. Pojawili się też hipisi z dziećmi i czuję się, jakby w tym płaskim krajobrazie wyrosły góry.
25. Szybki sen, wczesny świt. Dobrze pracujesz moja głowo, skoro tak układasz sobie rzeczy. Nie muszę wiedzieć, co się dzieje za twoimi drzwiami.
26. Iść po szlifierkę do brata, wyciągnąć przedłużacz dla Saszy, jak najdłużej jechać na prostych pomysłach. A w koronie dnia dentysta.
27. Coraz więcej dziur w głowie. Zwłaszcza z czasów trudnych. O, to był trudny czas, bo nic nie pamiętam.
28. Te kilka dni wiosny, kiedy drzewa zaczynają kwitnąć jak na gwizdek, dotyka też widownię, ludzi. Są niespokojni, krzyczą, przepychają się na ulicach. Myślą, że również biorą udział w tym wiosennym wyścigu, kto pierwszy będzie jak wiosenny kwiat, kto pierwszy zajmie swoimi gałęziami najwięcej miejsca.
29. Znowu słodycze. Dlaczego to nie kosztuje sto razy więcej. Trzysta złotych za Bounty.
30. Wspomnienie (one się będą tak wydostawać do śmierci). Jest rok 1993, mam iść zrobić rentgen klatki piersiowej, będę miał praktyki w gastronomii. Zatęchły zakład, sklepienia żebrowe, zimna płyta przyłożona do klatki piersiowej, żadnych pytań. Państwowy inwentarz.
31. Latarnie pod muzeum Polin, które wyglądają jak szubienice.
32. Jechać autem tak, aby całymi kilometrami oglądać, jak strzelają iskry tramwajowego pantografu.
33. Kampania Milki, zgrabna: „Uśmiechaj się bardziej do ludzi niż do ekranu”, „Kierujesz autem, kieruj się dobrocią”. Milka stand for mildness and łagodność, and delikatność. And obżarstwo i jego obojętność na sprawy świata.
34. Cukier, jeden ze związków chemicznych dla niewolników (to cukier krzepi). Ale i taka reklama („Tygodnika Powszechnego”): „Czy mężczyźni naprawdę muszą patrzeć na kobiece pupy”. Tego nie możecie nam zabrać. Mijam kobietę w krótkiej spódnicy i koronkowych rajstopach i ukradkiem na nią spoglądam. Potem mój wzrok powtórzony u innego mężczyzny i jej subtelna radość na twarzy. Poświatowska, która zakładała najładniejsze sukienki i chodziła wzdłuż płotów największych budów.
35. Wszyscy jesteśmy niewolnikami. Co najmniej spojrzeń.
36. Kuzyn, który w dzieciństwie łapał muchy ręką, został policjantem i łapie złodziei.
37. Zola i seks w jego powieści (czyli w całym XIX wieku), który jest tak oczywisty, jak to, że ja dzisiaj będę oglądał serial wieczorem. I każdego innego wieczoru.
38. Dziesiąty kwietnia. I zero myśli o katastrofie smoleńskiej. Kiedy zrozumiałem, że mój czas płynie inaczej niż reszty? Gdzieś w 1992 roku byliśmy na dwutygodniowej wycieczce rowerowej, która kończyła się triumfalnym wjazdem do macierzystego obozu harcerskiego. Owszem, fetowali nas, ale myślałem, że będą to robić w nieskończoność.
39. Na takie rozkojarzenie, na taki ból pomaga jeszcze większy ból. Na przykład dentysta. Lubię dentystów, zwłaszcza dentystki, bo zadany przez nie ból przykrywa wszystko.
40. Rajstopy, pantofle, rękawiczki, pouczenia o bruksizmie – dlaczego to podnieca?
41. Podaję jej numer telefonu, aby umówić następną wizytę. Numer ma krągłe zera na końcu trzycyfrowych zestawień, więc łatwo się go zapamiętuje. Chciałbym wierzyć, że nie należę do modnych ludzi, ale możliwe, że takie detale mnie demaskują. Dentystka zapisuje cyfry, ale możliwe, że dla niej ten numer nie ma żadnego znaczenia.
42. Dentystka, dlatego że wwierca się w zęby, jest blisko czaszki i samej śmierci.
43. „Ale czy tego zęba opłaca się robić?”, może sobie pomyśleć. Tę samą sytuację znajdziemy też w dwóch opowiadaniach: u Czechowa w opowieści o trumniarzu, który zawczasu, jeszcze dla żywych, obstalowuje trumny, i u Fleur Jaeggy, która opisuje małżeństwo obliczające ze złością, kto – mąż czy żona – szybciej umrze. Drzwi do śmierci są tuż obok i to właśnie tacy bohaterowie mają do nich klucz.
44. Muzyka klasyczna. Nawet w tym gabinecie. Zupełnie inna wrażliwość, inne przeżywanie czasu, uczuć. Doris Lessing mówiła, że świat się zmienił przez muzykę. Sama się wstydziła tej obserwacji. Ale czy nie jest właśnie tak? Wszędzie tam-tamy.
45. To całe publikowanie, to całe pisanie. Mam wrażenie, że studnia-ucho publiki jest tak mała, tak bardzo obstawiona głowami innych piszących, którzy krzyczą w nią bez umiaru, plują w lustro wody, wołają w głąb, że tu nie ma możliwości na żadne spełnienie swojego powołania narcyza.
46. „Spierdalaj”, „chuju” – te takie niby męskie szorstkości, ten niby bonding, to czysta agresja. Przypomina bicie słabszych szympansów i oznaczanie hierarchii, ale tak, żeby bity nie wiedział, że dostaje w mordę. A dostaje i powinien się odwinąć.
47. Pippi Langstrumpf. Nie dostaje listów, więc wysyła list sama do siebie, w którym przepisuje czułą treść cudzego listu. Wszyscy, którzy potrzebujecie cudzej formy, pójdzie do Pippi. Oto słowo Pippi. Ukradzione, ale co tam.
48. Z Polski. Polska dzieli się na dwie prędkości na poziomie finansowania. Tam gdzie finansuje drogi gmina – jest Polska pierwszej prędkości, tam gdzie powiat – drugiej. Czasem, nawet w podwarszawskich powiatach, drogi wyglądają jak te w Afryce.
49. Brat kupuje mi wiertarkę. „Ale na co ona ma być?”, pyta. „Na w ogóle”, odpowiadam. Kiedyś ta idiomatyczność rodzinnej mowy była dla mnie dowodem jej poetyckości i przynosiła radość, a teraz widzę, że raczej stanowi problem, bo izoluje. Na w ogóle.
50. Dawny kolega z reklamy prosi o dołączenie do grupy „spanie w aucie”. Nie sprawdzam powodów. Turystyka czy bezdomność.
51. TikTok, przed nim człowiek w metrze, który pociągnięciem palca przewija sobie rolki z Tomem i Jerrym. Same puenty. Walnięcia patelnią w głowę, podcięcia, zabicia.
52. Wychodzę rano na peron i widzę może ze trzysta osób, które w ciszy przeglądają komórki. Silent disco.
53. To powiedzenie „I’m fine” z mema jest jak najbardziej fine. To nagroda. Spokój w chaosie
54. Smuga cienia nie jest etapem w życiu, w którym chodzi o powtarzanie, tylko o utrzymanie. To drobna przerwa w powtarzaniu. M. pytał mnie, czy to już – w wieku 35 lat. Przemądrzały, bo jeszcze młody, odpowiedziałem tak.
55. Wiosna sprawia, że rosnę w pracy, w domu. Problemem jest jednak to, że nie rosną godziny, a ja się w nich przestaję mieścić i czuje się, jak człowiek w psiej budzie.
56. Jestem pewien (choć za rękę nie złapałem), że fb tnie zasięgi nawet dla słowa „streaming”. Nie jest panem muzyki, a muzyka może go strącić z tronu. Łatwo sobie na nim wyobrazić takich Szwedów od muzyki, wystarczy, że dorobią socjale i poczekają z dekadę, aż dzieciaki dorosną.
57. „Ja, rolex, ja, rolex”. To cytat. Bywa, że przypadkiem znajdziemy całkiem nową żyłę w kulturze, gdzie ludzie mówią bardziej błyskotliwie, prościej i bez tego ugniecenia warstwami, do którego przyzwyczailiśmy się w swojej strefie. Zakładam playlistę, polski hip-hop. I nie, nie chodzi o pro8lem.
58. Czy jest coś przyjemniejszego niż słuchanie sobie po cichutku Talking Heads, jak Reksio w budzie, i czytanie lub rozmowa, w której nikt nie oczekuje, że wątki będą się łączyć?
59. Złoto drożeje. Przeczuwam kłopoty. Matka wszystkich problemów, inflacja w USA, nie spada. Stop. Karaluchy, draże, korsarze.
60. Google walczy o górę ekranu, Microsoft o dół. Microsoft uziemia, Google ciągnie do nieba.
61. Wraca K. z poczty: „Oni tam dzisiaj jedli tort”.
62. Ibuprom czy solpadeina? Oto jest pytanie.
63. Ze wsi jesteś, na wieś wrócisz. Słomę w buty znowu wrzucisz. Kto był chamem, nim zostanie. Takie tutaj moje zdanie. Proszę, żeby E. mi zagrała do tych słów na pianinie, ale E. nie potrafi, bo – no cóż – pianino mamy w domu w pierwszym pokoleniu, a jeszcze teraz kury znoszą w nim jaja i gra nieczysto.
64. Złość i agresja moja, żeby zgnieść R., i fakt, że nie chcę się do tego przyznawać. Ale ona jest silniejsza, i co zrobisz.