Szanowni Państwo!

W ostatnich dniach w mediach społecznościowych rosło niezadowolenie kibiców z wyników polskich sportowców na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Do zamknięcia tego numeru „Kultury Liberalnej”, Polska reprezentacja zdobyła na igrzyskach jedynie 4 medale, zajmując 48. miejsce w klasyfikacji medalowej. W internecie szeroko rozchodziły się tyrady komentatorów sportowych skierowane przeciwko polskim, w założeniu zepsutym i źle zarządzanym, związkom sportowym.

Jednak równie ekscytująca, a może nawet bardzie emocjonalna dyskusja miała miejsce w kontekście nie czysto sportowym, lecz politycznym. Była ona związana z niezwykłą ceremonią otwarcia igrzysk. Całość uroczystości trwała cztery godziny i nie odbywała się na stadionie, lecz w centrum Paryża – miasto stało się uczestnikiem wydarzenia, a poszczególne części przedstawienia rozgrywały się w różnych słynnych sceneriach francuskiej stolicy. Reprezentacje wszystkich krajów docierały na wydarzenie na statkach płynących po Sekwanie.

W ceremonii przeszkadzał deszcz, który utrudniał występy artystyczne. Ale większą uwagę komentujących przykuło coś innego. Kontrowersje dotyczyły raczej przekazu kulturowego i politycznego ceremonii otwarcia. Nie brakowało scen wykraczających poza zwykłą stylistykę imprez sportowych. Jednym z najbardziej zaskakujących momentów wydarzenia był ten, gdy Maria Antonina, zgilotynowana w czasie rewolucji francuskiej, śpiewała rewolucyjną pieśń, trzymając w dłoniach własną głowę. W innym fragmencie popularna piosenkarka francuska malijskiego pochodzenia, Aya Nakamura, występowała w duecie z orkiestrą Gwardii Republikańskiej. 

W Polsce największe poruszenie wywołała scena, która części publiczności przypominała rekonstrukcję dzieła Leonarda da Vinci „Ostatnia Wieczerza”, tyle że z udziałem drag queens, doszukując się w tym celowej prowokacji i religijnej profanacji. Inni twierdzili, że scena przypominała raczej ucztę greckich bogów. Jak by nie było, prawicowa część publiczności rozgrzała się do czerwoności. Jarosław Kaczyński stwierdził, że otwarcie igrzysk było „niebywałym skandalem”, a także „ilustracją bardzo smutnego, coraz bardziej zaawansowanego procesu rozkładu elit Zachodu, w tym elit francuskich”. 

Również Watykan skrytykował „obrazę” chrześcijan w trakcie ceremonii. Był to motyw, który powtarzał się w prawicowych komentarzach w wielu krajach, a krótka scena przedstawienia zdominowała dyskusję o nim. Jednak we Francji na wydarzenie reakcje były przede wszystkim entuzjastyczne. W prasie podkreślano, że było to w wielu wymiarach niezwykłe i bardzo francuskie przedstawienie, które dobrze pokazywało współczesną różnorodność kraju. Według sondażu 85 procent Francuzów uznało otwarcie igrzysk za udane lub bardzo udane, a jedynie 5 procent stwierdziło, że było ono całkowicie nieudane. 

Różne reakcje na ceremonię otwarcia to ciekawy temat do refleksji – nie chodziło w niej przecież tylko o sport, a więc co ona nam mówi o polityce, kulturze i kondycji debaty publicznej? Do podobnych pytań zachęca dalszy przebieg igrzysk, gdzie emocjom sportowym wciąż towarzyszą spory kulturowe i polityczne. Jednym z przykładów był udział w rozgrywkach kobiecych pięściarek, które część komentatorów okrzyknęła mężczyznami. Komentowany jest też również udział w imprezie Rosjan i Białorusinów. Igrzyska w Paryżu pokazują, że sport i polityka nie są od siebie daleko.  

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu – dlaczego ceremonia otwarcia wzbudziła kontrowersje i co to mówi o Francji, Polsce i mediach społecznościowych? 

Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”, zwraca uwagę, że w dyskusji na temat otwarcia igrzysk w mediach społecznościowych po raz kolejny ujawnia się zjawisko „przedustawnej polaryzacji” – ze względu na sposób działania algorytmów, ludzie są podzieleni, jeszcze zanim dojdzie do danego wydarzenia. Dlatego wszelkie zdarzenie, które może służyć podziałowi, od razu trafia na podatny grunt. Kuisz opisuje również, jak bardzo francuska była cała ceremonia. W istocie, jak przekonuje, Francuzi załatwiali sobie na oczach całego świata własne sprawy. Tak jakby mówili: „Patrzcie na nas, to jest Wersal!”.

Mieszko Rajkiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej, w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin opowiada o relacjach między sportem a polityką. Jego zdaniem, „gdyby taka ceremonia odbyła się w 2012 roku, nie wywołałaby takiej dyskusji, bo teraz społeczeństwa są bardziej podzielone, a algorytmy mediów społecznościowych uwypuklają to promując emocjonalne komunikaty. Bardziej widać komentarze tych, którzy obrażają, nawiązują do mowy nienawiści, niż tych, którzy próbują polemizować, rozmawiać”. 

Agnieszka Fulińska, filolożka zajmująca się historią Francji, proponuje przewodnik po ceremonii: „Od tygodnia internety rozgrzewa pytanie, czy ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu zawierała elementy prowokacji. W kwestiach szczegółowych odpowiedziałabym: nie. Natomiast od tygodnia rośnie we mnie podejrzenie, a może i przekonanie, że w kwestii ogólnej odpowiedź brzmi: tak. Choć jest to prowokacja subtelna i bardzo francuska w duchu, a przede wszystkim zupełnie odmienna od tego, co sporo ludzi widzi w detalach widowiska”.

Zapraszamy do lektury! 

Redakcja „Kultury Liberalnej”