Strauss pracował nad „Kobietą bez cienia” z Hugo von Hofmannsthalem; tekst i muzyka powstawały równolegle w latach 1911–1917, co dokumentuje bogata korespondencja obu twórców. Baśniowo-mistyczny pełen symboliki tekst Hofmannsthala dał Straussowi możliwość stworzenia fantazyjnego arcydzieła przepełnionego wysublimowaną symfoniką sprzężoną ze śpiewem. Fascynująca partytura daje możliwość wykreowania naprawdę niezwykłego uniwersum muzycznego, a po wkroczeniu na to terytorium można chcieć tam zostać na zawsze.

Opera na specjalne okazje

Zupełnie serio, gdyby „Kobieta…” nie była dziełem wielkiego mistrza z przeszłości, tylko powstała dzisiaj, to uznano by ją za ekstrawagancję i chyba żaden teatr by tego utworu nie wystawił z powodu dużego ryzyka niepowodzenia muzycznego i kosztów, które generuje taka produkcja. Dlatego też „Kobieta…” pozostaje operą na specjalne okazje, czego wszyscy, łącznie z kompozytorem, mieli od początku świadomość. 

 

Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku…

 

W obliczu szybko zmieniających się technologii i mediów nie pozostajemy bierni. Aby móc nadal dostarczać Ci jakościowe treści, prosimy o podzielenie się swoją opinią na temat pracy Kultury Liberalnej i wypełnienie anonimowej ankiety.
Dołącz do nas i współtwórz Kulturę Liberalną — wypełnij ankietę >> 

 

Strauss nie był zadowolony z pierwszych wystawień „Kobiety…”. Nie zadowalali go ani wykonawcy, ani reżyserzy. Już na etapie komponowania nazywał „Kobietę bez cienia” „trudnym dzieckiem” [Sorgenkind], cóż… można powiedzieć: takie geny! Ale jednocześnie pieszczotliwie określał ją także mianem „Żaby” (niemieckie Frosch to akronim powstały od tytułu oryginału „Die Frau ohne Schatten”) dziś mało który dyrygent nie tylko ma okazję, ale i odwagę tę żabę zjeść. Nie dziwi zatem, że Thielemann – ambitny specjalista od Straussa – kończy po dwunastu latach współpracę z Drezdeńską Operą właśnie przy dźwiękach „Kobiety bez cienia”. To piąta premiera „Kobiety…”, którą przygotował ten dyrygent – zaczął w 1998 roku w Berlinie, a następnie były produkcje w Nowym Jorku, Salzburgu i Wiedniu, co czyni go rekordzistą wśród współczesnych dyrygentów.

Staatskapelle Dresden – „orkiestra Straussa”

Strauss był związany z Operą Drezdeńską przez ponad sześćdziesiąt lat jako dyrygent i kompozytor – prawykonano tu aż dziewięć z piętnastu oper Straussa, a najbardziej monumentalne dzieło orkiestrowe „Symfonia Alpejska” zostało dedykowane Staatskapelle Dresden, która czasem nadal nazywana jest „orkiestrą Straussa”. Thielemann, a wcześniej Giuseppe Sinopoli w latach 1992–2001 bardzo przyczynili się do podtrzymania Straussowskiej tradycji w Semperoper. 

Specyfiką Opery Drezdeńskiej poza jedną z najlepszych orkiestr na świecie jest sam budynek teatru, zaprojektowany przez Gottfrieda Sempera. Gmach uchodził za jeden z najpiękniejszych w Europie i podczas gdy wiele niemieckich oper odbudowywano po zniszczeniach wojennych w zmodernizowanym kształcie, w Dreźnie zdecydowano się odtworzyć projekt Sempera, który dodatkowo wyróżnia się wyborną akustyką.

Szerokie, naturalne brzmienie Staatskapelle Dresden zwłaszcza w przestrzeni akustycznej Semperoper budzi w każdym dyrygencie ciekawość i chęć eksploatacji potencjału brzmieniowego, a partytura „Kobiety…” czeka na dyrygenta odkrywcę, który jak Thielemann pokaże często pomijane przez innych dyrygentów detale. Thielemann wykorzystał wszystko, co ma do zaoferowania ta monstrualna partytura, oscylując między potężnym, nasyconym tutti a pełnymi finezji kameralnymi brzmieniami smyczków z solówkami wiolonczelisty Sebastiana Fritzscha czy skrzypka Matthiasa Wollonga. Ten wielki aparat wykonawczy pod batutą Thielemanna, który prowadzi dzieło z pamięci, z wrażliwością sejsmografu reaguje na wszystkie zmiany emocji postaci.

Luksusowa obsada – pięć asów

Nie jest łatwo znaleźć piątkę wykonawców do głównych ról, którzy pokonają zawiłości karkołomnych partii i znajdą miejsce dla swoich głosów w brzmieniu rozrośniętej orkiestry. Semperoper zadaje kłam tezie o kryzysie wokalnym i kompletuje obsadę na bardzo wysokim poziomie. Na pierwszym planie, w roli Farbiarki wystąpiła Miina-Liisa Värelä; Strauss napisał dla tej postaci największą z ról ewoluującą neurotycznie w kilku kierunkach jednocześnie. 

Värelä wykazała się ogromnymi możliwościami zmiany wyrazu. Sięgając po delikatne, blade dźwięki, była nadwrażliwą kobietą, niezrozumianą przez otoczenie, represjonującą swoje namiętności, co wpędzało ją w coraz głębszą depresję. Lodowatym, ciężkim tonem rozmawia z mężem. Budzące się w niej pożądanie maluje, nasycając swój sopran ciepłem i blaskiem, a w końcu zdolna jest wydać z siebie dźwięki brutalne i pełne pasji, skutecznie przeciwstawiając się tutti wielkiej orkiestry. Tą zniuansowaną, imponującą wokalnie kreacją Miina-Liisa Värelä zaprezentowała kunszt wokalny na najwyższym poziomie.

Bardzo ciekawie było usłyszeć po kilu latach Camillę Nylund w roli Cesarzowej. Jej głos zdaje się brzmieć obecnie pełniej, jakby pogłębił barwę i uwolnił cały potencjał dramatyczny, a równocześnie nadal zachowuje lekkość w koloraturach potrzebnych w pierwszym akcie opery. Występ ukraińskiego barytona Oleksandra Puszniaka w roli Baraka (męża Farbiarki) był debiutem śpiewaka na scenie Semperoper i dużym sukcesem. Śpiewak wiarygodnie oddał dwubiegunowość Baraka rozpiętą między brutalnością a łagodnością. W tenorowej roli Cesarza zabłysnął Eric Cutler. 

Partię Mamki (Die Amme) należy zaklasyfikować jako podstępną, tak jak charakter tej postaci. Wykonanie tej roli Thielemann powierzył jednej z największych śpiewaczek-aktorek naszych czasów – Evelyn Herlitzius, która jak można się było spodziewać, uczyniła z roli Mamki studium psychologiczne. Zręcznie i bezlitośnie manipuluje Cesarzową, Farbiarką i Barakiem. Jej niesamowita metaliczna barwa głosu połączona z jego niezwykłą nośnością przyprawiała o dreszcze, a jej mimika te dreszcze potęgowała.

Liczne role drugoplanowe zostały obsadzone z dużą starannością. „Głosem z góry” była Christa Mayer, czyli jakby luksusowo. Wspaniałym, wręcz cesarskim basem zabrzmiał Andreas Bauer Kanabas jako Posłaniec, a Lea-ann Dunbar błysnęła koloraturami, wchodząc w dialog ze szkolną harmoniką jako Sokół.

Bez cienia wątpliwości

Reżyser David Bösch zrobił spektakl w dużej mierze opierający się na kinie – nawiązywał do Fritza Langa, Siergieja Einsteina i Alfreda Hitchcocka, ale pojawiły się też aluzje do takich klasków jak „Piła” Jamesa Wana. Ponure sceny w domu Farbiarza dzięki czarom zmieniają się w różowy świat Barbie. Bywa w tej inscenizacji obskurnie i odrażająco albo disneyowsko i trochę kiczowato. 

Bösch zmienia perspektywy patrzenia na bohaterów równie płynnie co muzyka Straussa transformuje ich emocje. Reżyser panuje nad mnogością środków wyrazu i robi spójny spektakl, w którym to, co się dzieje na scenie, jest skorelowane z muzyką. To spektakl odzwierciedlający złożoność dzisiejszego świata. Bösch łączy losy Cesarzowej i Farbiarki – ich małżonkowie oczekują potomstwa, co z różnych powodów nie może się wydarzyć, a one wkraczają na drogę emancypacji.

„Kobieta bez cienia” była ostatnią produkcją zrealizowaną przez Thielemanna w Semperoper, od przyszłego sezonu dyrygent zaczyna współpracę z Berlińską Staatsoper. Drezdeńską Operę czekają zmiany, a pewne wyobrażenie o nich daje program na przyszły sezon. Produkcja została zarejestrowana przez UNITEL, więc można się spodziewać, że nagranie zostanie opublikowane. Miejmy jednak nadzieję, że Thielemann będzie gościnnym dyrygentem w Dreźnie, nie tylko tytularnie, i że „Kobieta bez cienia” pod jego batutą wróci na scenę. 

 

Opera:

„Die Frau ohne Schatten” („Kobieta bez cienia”)

muzyka: Ryszard Strauss
libretto: Hugo von Hofmannsthal

dyrygent: Christian Thielemann
reżyseria: David Bösch
scenografia: Patrick Bannwart
kostiumy: Moana Stemberger
światła: Fabio Antoci (światło)
soliści: Eric Cutler, Camilla Nylund, Evelyn Herlitzius, Andreas Bauer Kanabas, Nikola Hillebrand, Martin Mitterrutzner, Lea-ann Dunbar, Christa Mayer, Oleksandr Pushniak, Miina-Liisa Värelä, Rafael Fingerlos, Tilmann Rönnebeck, Tansel Akzeybez

Sächsische Staatskapelle Dresden

 

Recenzowany spektakl odbył się 23 marca 2024 roku (premiera inscenizacji)

 

Zdjęcia © Ludwig Olah / Staatsoper Dresden