Premier Donald Tusk ogłosił w ostatni piątek, że Polska będzie ubiegać się o organizację letnich igrzysk olimpijskich w 2040 lub 2044 roku. W konferencji prasowej brał również udział minister sportu Sławomir Nitras, który niedawno mówił o tym pomyśle w rozmowie ze mną w „Kulturze Liberalnej”. Jak wtedy stwierdził, „po wizycie w Paryżu uważam, że Warszawa spokojnie mogłaby przyjąć igrzyska”.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy w Polsce mówi się o zorganizowaniu takiej imprezy. We wrześniu 2023 roku, a więc na krótko przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, prezydent Andrzej Duda zapowiadał, że Polska będzie chciała zorganizować letnie igrzyska w 2036 roku. Jak mówił Duda, „jesteśmy przekonani, że do tego czasu będzie już gotowy Centralny Port Komunikacyjny, będziemy mieli supernowoczesne, wielkie lotnisko wraz z siecią połączeń kolejowych. Pod względem infrastrukturalnym, komunikacyjnym powinniśmy być w stu procentach gotowi do przeprowadzenia tak wielkiego przedsięwzięcia”.

Reakcje były mieszane. Według sondażu IBRiS dla Radia Zet z października 2023 roku, igrzyska popierało 46 procent Polaków, a przeciw było 42 procent. W wynikach było widać wyraźny podział partyjny. Do pomysłu pozytywnie odniosło się 81 procent zwolenników PiS-u i jedynie 28 procent zwolenników ówczesnej opozycji. Ciekawe, czy teraz reakcje odwrócą się o 180 stopni.

Warszawa 2040 i inne wielkie inwestycje

Zostawiając na boku ewentualne walory sportowe wydarzenia, zapowiedź premiera Tuska jest interesująca politycznie. Od początku rządów koalicji jednym ze znaków zapytania było podejście do odziedziczonych po PiS-ie tak zwanych wielkich projektów. Jak na razie nowa władza krok po kroku przejmuje je do dalszej realizacji. Tak było w sprawie radykalnego zwiększenia wydatków na obronność, które obecna władza popierała od samego początku. Tak stało się również z projektem Centralnego Portu Komunikacyjnego – tutaj po wahaniach i z pewnymi modyfikacjami. Z pewną intensyfikacją wysiłków mamy do czynienia w kontekście transformacji energetycznej, do której PiS podchodziło z rezerwą z powodów ideologicznych – chociaż i tutaj konkrety nowej polityki dopiero się kształtują.

Jak dotąd rząd nie opublikował jednak całościowego programu w rodzaju Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, którą kiedyś promował premier Morawiecki. Z tego względu decyzje dotyczące kolejnych projektów mają charakter raczej cząstkowy i ewentualnie złożą się na większy obraz dopiero w przyszłości. Wiemy też, że w różnych obszarach powstają cząstkowe dokumenty strategiczne, jak choćby w odniesieniu do polityki migracyjnej czy nowej polityki energetycznej – czasem wiąże się to ze zobowiązaniami wynikającymi z prawa europejskiego, które wymusza uporządkowane programowanie prac rządu. Przy tym premier Tusk na piątkowej konferencji prasowej zapowiedział na jesień „drugie otwarcie”. Jak wyjaśniał, po pierwszym roku, gdy rząd był „zbiorowym zakładem oczyszczania państwa”, środek ciężkości ma zostać „przesunięty na przyszłość”, a wszyscy koalicjanci mają uzgodnić „wspólną agendę na dłuższą część kadencji”.

W tym kontekście igrzyska olimpijskie byłyby kolejnym elementem porządkującym długofalową politykę rządu. W przeszłości tak podchodzono do EURO 2012, wokół którego planowano wiele inwestycji infrastrukturalnych. Różnica polega jednak na tym, że w 2040 roku Polska będzie zupełnie innym miejscem niż wtedy. Szesnaście lat temu nasz kraj był prawie dwa razy biedniejszy od Hiszpanii (w terminach PKB per capita ppp), a dzisiaj jest prawie na poziomie Hiszpanii. O ile więc EURO mogło wyrażać pewną zbiorową ambicję modernizacyjną państwa na dorobku, o igrzyskach za 16–20 lat nie ma sensu myśleć we wczorajszych ani nawet dzisiejszych kategoriach – byłyby one jednym z wielu projektów realizowanych w zamożnym kraju. W tym sensie wydaje się również mało prawdopodobne, żeby można było wyobrazić sobie skupienie całości wysiłków modernizacyjnych wokół igrzysk – po prostu większość naszych aktualnych i przyszłych wyzwań jest gdzie indziej, a zawody olimpijskie to mogłaby być raczej wisienka na torcie.

Letnia reakcja na letnie igrzyska

Tak dochodzimy więc do pytania, czy Polska w ogóle potrzebuje igrzysk olimpijskich? Znów, zostawiam na boku pytania przesadnie egzystencjalne – takie jak to, czy takie wielkie imprezy mają jeszcze rację bytu albo w jakim kierunku zmierza współczesny sport profesjonalny. Ograniczam się do kontekstu politycznego.

Z tej perspektywy można powiedzieć, że ubiegając się o igrzyska, rząd odbiera trochę tlenu PiS-owi – przejmując kolejny „wielki projekt”. Nie będzie go zatem można atakować, że porzucił ambicje. Tego rodzaju argument nie jest jednak bardzo mocny, ponieważ igrzyska to temat raczej poboczny – równie dobrze można by powiedzieć, że nie robimy igrzysk, ponieważ w nadzwyczajnych czasach są inne priorytety. Jest bowiem jasne, że Polska ma obecnie ważniejsze potrzeby strategiczne, takie jak inwestycje w obronność i transformację energetyczną, które powinny mieć pierwszeństwo przed mniej ważnymi przedsięwzięciami. Nie wiadomo zresztą, czy Warszawa otrzyma w ogóle prawo do organizacji igrzysk.

To sugeruje, że reakcja społeczna na postulat letnich igrzysk w Warszawie sama będzie raczej letnia. Podobnie jak poprzednim razem, ogłoszenie zostanie zapewne przyjęte z mieszanymi uczuciami, w których częściowo będzie się odzwierciedlać podział partyjny. Protesty również nie będą jednak bardzo silne, ponieważ PiS samo proponowało wcześniej zorganizowanie igrzysk, a w wyniku własnych zobowiązań retorycznych jest zmuszone do popierania ambitnych projektów. W wyniku zwiększonej potrzeby bezpieczeństwa, igrzyska nie będą odpowiadać na najbardziej podstawowe emocje obywateli, ale z czasem będą może kojarzyć się z obietnicą lepszej rzeczywistości, w której bezpieczna i zasobna Polska może już sobie na nie pozwolić. W tej chwili można zatem przyjąć, że jeśli będziemy ubiegać się o igrzyska i jeśli się w Polsce odbędą, to chyba nikomu się wielka krzywda nie stanie. Może być zaś znakomita impreza – jednak wyrażająca już nie tyle aspirację kraju na dorobku, co dająca dojrzałemu miastu prawo do świętowania.

* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Pexels