Atmosfera na Campusie Polska Przyszłości w Olsztynie jest trudna do zrelacjonowania tym, którzy nie byli na miejscu. Na pierwszy rzut oka jest to po prostu tygodniowy festiwal idei dla młodych osób – z dodatkowymi koncertami, wydarzeniami sportowymi i okazją do socjalizacji. Samo w sobie brzmi to całkiem nieźle, ale nie przekazuje wszystkiego. Do bilansu można dodać, że wydarzenie odbywa się na pięknym terenie kampusu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, na powietrzu, przy lesie, nad jeziorem. Przyjemnie tu być, a w tym roku pogoda jest piękna.
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku…
W obliczu szybko zmieniających się technologii i mediów nie pozostajemy bierni. Aby móc nadal dostarczać Ci jakościowe treści, prosimy o podzielenie się swoją opinią na temat pracy Kultury Liberalnej i wypełnienie anonimowej ankiety.
Dołącz do nas i współtwórz Kulturę Liberalną — wypełnij ankietę >>
Ale na czym polega ten dodatkowy czynnik? Organizatorzy regularnie podkreślają, że chodzi o to, by każdy czuł się tutaj u siebie, a wśród uczestników panowała atmosfera równości. W mediach społecznościowych niektórzy wyśmiewali ministrów rządu, którzy podczas otwarcia imprezy stali na scenie w luźnych spodniach, koszulkach i bluzach, porównując ich wygląd do zespołu młodzieżowego; tak jakby politycy chcieli się sztucznie przypodobać młodym. Jest to właśnie jedna z różnic między widokiem z wewnątrz i zewnątrz – na miejscu raczej nie sprawia to wrażenia dysonansu. Po prostu wszyscy chodzą tu ubrani na sportowo. Wystąpienie w ten sposób na wydarzeniu otwierającym można raczej rozumieć jako gest w kierunku uczestników: na chwilę schodzimy z urzędów, żeby porozmawiać w dobrej atmosferze o ważnych sprawach.
Oczywiście, zawsze istnieje ryzyko, że ten gest może być fałszywy – chodzi przecież o politykę, a różnica między ministrem a studentem nie zniknie magicznie na scenie. Ale też nikt nie zakłada, że ta różnica naprawdę znika. Jest to raczej stworzenie przestrzeni, w której dyskusja toczy się w odmiennych niż zwykle warunkach; gdzie istnieje założenie, że każdy może zadać dowolne pytanie i wygłosić dowolny pogląd – a panelista ma obowiązek odpowiedzieć albo wytłumaczyć się. A to wydaje się samo w sobie cenne z punktu widzenia kultury demokratycznej.
Nie jest to na pewno spotkanie partyjnej młodzieżówki, które miałoby polegać na biciu pokłonów tym na górze. Przy okazji spotkania otwierającego z udziałem głównych animatorów imprezy – Rafała Trzaskowskiego, Sławomira Nitrasa, Barbary Nowackiej i Adama Szłapki – jeden z pierwszych głosów z publiczności przedstawiał zarzut, że na Campusie jest za mało debat o tematach, które są trudne dla rządu; wypowiedź spotkała się z burzą braw. Jednocześnie campusowicze wykazują duży szacunek wobec rozmówców i wysłuchują ich racji – co pokazuje, że możliwa jest normalna, demokratyczna debata.
Od pierwszej edycji imprezy wrażenie zawsze robi energia uczestników. W czasie panelu o transporcie, z udziałem między innymi ministrów Laska i Malepszaka, na hasło o pytania z publiczności w sekundę podniosło się do góry kilkadziesiąt rąk. Było to tak wyraźne, że wręcz wywołało śmiech wśród zebranych. Po debacie grupa uczestników przez blisko godzinę żywo rozmawiała z ministrem Laskiem, ukrywając się przed gorącem w cieniu drzew. Wielokrotnie słyszałem głosy, że ludzie czekają na to wydarzenie przez cały rok. I wielu z nich wraca tu co roku, chociaż nie wszyscy mają taką szansę, w związku z rosnącym zainteresowaniem udziałem. Niektórzy z nich w międzyczasie włączyli się mocniej w działalność publiczną – zostali choćby radnymi samorządowymi.
Czy Campus się zmienia? Byłem na wszystkich czterech edycjach, o których pisałem zresztą w tej rubryce w poprzednich latach. W tym roku wydarzenie po raz pierwszy odbywa się po zmianie władzy – organizatorzy są w rządzie, a nie w opozycji. To oznacza, że mieli mniej czasu na zajmowanie się organizowaniem, a większa część obowiązków przeszła na kolejne pokolenie. Oznacza to również pewną zmianę w przebiegu dyskusji. O ile w przeszłości wspólnym celem było odsunięcie PiS-u od władzy, teraz strategia na przyszłość wydaje się mniej jasna. Campus pyta: co z tym rządem? Przekonał się o tym Włodzimierz Czarzasty, który w przeszłości był przyjęty bardzo ciepło w związku z jasnym deklaracjami programowymi w sprawach kulturowych – tym razem uczestnicy rozliczali go choćby ze słabych wyników wyborczych Lewicy.
Zmiana władzy nie wpłynęła jednak w widoczny sposób na istotę inicjatywy. Można śmiało powiedzieć, że wciąż jest to najlepsze tego rodzaju wydarzenie polityczne dla młodych osób w Polsce. Zmiany dotyczyły raczej dekoracji. Campus skupia się w tym roku na mniejszej przestrzeni przy Jeziorze Kortowskim, chociaż liczba uczestników jest rekordowa (1300), podobnie jak rekordowa była liczba chętnych do udziału (ponad pięć osób na miejsce). Organizatorzy postawili w tym roku własną halę pod namiotem, zamiast jak dotąd korzystać z hali uniwersyteckiej. Inaczej niż w poprzednich latach, wszystkie dyskusje odbywają się na terenie minicampusu przy jeziorze, a nie, jak wcześniej, w budynkach Uniwersytetu Warmińsko Mazurskiego. W ramach nowości pojawiły mobilny sklep Żabki, stoiska Ubera czy Coca-Coli, Lipton daje herbatę, Costa kawę, a Lux-Med dba o zdrowie.
Jak co roku, największą uwagę przykuwała dyskusja z Donaldem Tuskiem i Rafałem Trzaskowskim, odbywająca się pierwszego dnia. Uczestnicy pytali premiera o podejście rządu do ochrony wschodniej granicy, ocenę polityki Izraela w Gazie czy spory w koalicji. Z nowości, Tusk odpowiedział na powracające pytanie, dlaczego nie ma rzecznika rządu. Jak wyjaśniał, w rządzie koalicyjnym wypowiedzi rzecznika rozumiano by jako pogląd premiera, podczas gdy rząd jest koalicyjny, a koalicjanci również mają w nim głos. W jego ocenie każdy spośród koalicyjnych ministrów musi więc być rzecznikiem rządu. Dobrze się zatem składa, ponieważ wielu z nich przybyło do Olsztyna, aby wziąć udział w dyskusjach na Campusie, a uczestnicy niezmiennie mają wiele pytań.