Po wynikach francuskich wyborów 7 lipca, wiadomo było, że wyłonienie nowego rządu Republiki będzie trudnym zadaniem. Żadne z ugrupowań, włącznie z zwycięską lewicową koalicją NFP (Nouveau Front populaire) nie zdobyło na tyle dużo mandatów, by móc samodzielnie rządzić. Od 23 sierpnia Emmanuel Macron prowadzi rozmowy ze stronnictwami parlamentarnymi w celu wyłonienia nowego, koalicyjnego rządu. Jak do tej pory bezskutecznie. Fakt ten spowodował wysyp komentarzy w polskich mediach mówiących, że Macron nie pozwalając na sformułowanie nowego rządu przeprowadza w swojej ojczyźnie rodzaj zamachu stanu. To nieprawda.
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku…
W obliczu szybko zmieniających się technologii i mediów nie pozostajemy bierni. Aby móc nadal dostarczać Ci jakościowe treści, prosimy o podzielenie się swoją opinią na temat pracy Kultury Liberalnej i wypełnienie anonimowej ankiety.
Dołącz do nas i współtwórz Kulturę Liberalną — wypełnij ankietę >>
Po pierwsze, prezydent Macron niezmiennie postępuje w zgodzie z literą konstytucji. Ustawa zasadnicza z 1958 roku jest w kluczowych punktach napisana wyjątkowo elastycznie. Aktualnie owe puste miejsca w praktyce zapełnia się treścią. Na przykład: czy zdymisjonowanemu rządowi wolno przepychać ustawę budżetową na 2025? W francuskiej konstytucji nie ma słowa o tym, by taka praktyka była zabroniona.
Po drugie, prezydentowi Francji obecna sytuacja opłaca się politycznie. Wpływ na władzę wykonawczą zachowuje właśnie teraz, a nie po powołaniu nowego rządu. Dość zajrzeć do konstytucji i poczytać nieco o praktyce kohabitacji. Otóż gabinet koalicyjny sprawi, tak czy inaczej, że ciężar polityczny Macrona drastycznie zmaleje. Mało tego, każdą kohabitację pisze się na nowo. Zatem odruch „pisania konstytucji” mógłby odbyć się w drugą stronę: kosztem uprawnień prezydenta, które wynikały z praktyki konstytucyjnej, ale nie z litery prawa.
Wreszcie, po trzecie, odmowa powołania rządu lewicowego i próby budowania koalicji centrowo-centro-prawicowej to próba zachowania reform „macronizmu”. W pierwszej kolejności idzie o kontrowersyjną reformę emerytalną, za która obóz Macrona zapłacił ogromną cenę, w tym cenę radykalnego spadku popularności. Lewica zapowiadała zdemolowanie tych reform. Pałac Elizejski tego nie chce. Nie podziela też „ekonomicznej filozofii” obecnej lewicy. Z punktu widzenia swoich przekonań Macron postępuje zatem racjonalnie. A że te przekonania mają silnych przeciwników ideowych, to inna sprawa.
Emmanuel Macron znany jest z zachowań niestandardowych. Może chcieć dalej „pisać konstytucję” na bieżąco, nawet w okresie walki o budżet na przyszły rok. We Francji zapowiada się fantastycznie ciekawy politycznie i konstytucyjnie koniec roku. Warto zatem uważać na pisane na ten temat „lekką ręką” komentarze.