Kiedy pod koniec lat dziewięćdziesiątych byliśmy nastolatkami, mogliśmy już swobodnie podróżować do Paryża czy Londynu, do szkół językowych albo do pracy. Aby sobie na to pozwolić, jeździliśmy obskurnymi, wysłużonymi autobusami. Zajmowało to dziesiątki godzin, a podróż zawsze wydłużała się o kilkugodzinny postój na granicy polsko-niemieckiej.
Granica była zarówno realna, jak i symboliczna. To był początek europejskiej przestrzeni, ale w naszych głowach odbywaliśmy podróż w czasie – w przyszłość, do chwili, gdy jako członkowie Unii Europejskiej będziemy realizować obietnicę lepszego życia.
[…]
Po nadzwyczajnej decyzji Niemiec o ponownym wprowadzeniu kontroli granicznych na wszystkich dziewięciu granicach lądowych – w ciągu jednej nocy i bez konsultacji z rządami państw sąsiednich ani z UE – mamy wrażenie, że te drzwi zostały ponownie zamknięte.
Cały tekst można przeczytać na stronie „The Guardian”, w wolnym dostępie, pod linkiem: