Nidal Hamad, polski Palestyńczyk, w latach osiemdziesiątych był bojownikiem Organizacji Wyzwolenia Palestyny. W 2020 roku odnowił przysięgę na ręce przywódcy Frontu Wyzwolenia Palestyny. Opowiada się za palestyńską walką zbrojną z Izraelem, utrzymuje kontakty z prominentnymi członkami organizacji terrorystycznych, takich jak Hamas, Palestyński Islamski Dżihad i Hezbollah. Szczyci się przyjaźnią z prominentnym członkiem Hezbollahu, który porwał i zastrzelił niewinnego człowieka na oczach jego czteroletniej córki, a potem zabił ją samą, rozbijając jej głowę o skałę.

Dlaczego jest bohaterem tego tekstu? Bierze udział w debatach na polskich uniwersytetach, gości na politycznych eventach, a 8 czerwca 2024 roku pojawił się na terenie okupowanego przez aktywistów Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy protestowali przeciw wojnie Izraela w Gazie. „Osoba niezwykle cierpliwa, spokojna i empatyczna z niezwykłą umiejętnością przekazywania swojej prawdy” – przedstawiają go protestujący na swojej stronie internetowej. 8 lipca 2024 roku Nidal Hamad rozpoczął przemówieniem demonstrację pod wrocławskim Pręgierzem, która skończyła się pod rektoratem uczelni. 26 września wrocławscy i warszawscy protestujący zostali przyjęci z honorami w Sejmie.

Nidal Hamad pojawia się także na Uniwersytecie Jagiellońskim. Organizacja Akcja Socjalistyczna, która wspiera krakowską okupację, nagrała i opublikowała rozmowę, w której Hamad opisuje swoje kontakty z Palestyńskim Dżihadem Islamskim i deklaruje, że popiera Hezbollah.

Organizatorzy protestów twierdzą, że dezinformacja, teorie spiskowe i romantyzowanie terroryzmu nie charakteryzują demonstrujących studentów „we Wrocławiu, w Polsce i na całym świecie”.

Jak działają terroryści bliskowschodni w Europie?

Konflikt palestyńsko-izraelski od dziesięcioleci wykracza poza granice Bliskiego Wschodu. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych terroryści bliskowschodni podkładali bomby w restauracjach i synagogach w Europie. Dziś ich walka zbrojna toczy się praktycznie wyłącznie na Bliskim Wschodzie. W Europie prowadzona jest natomiast intensywna dywersja ideologiczna, na którą służby poszczególnych państw od lat przymykają oko.

Ludzie Hezbollahu, jednej z najbogatszych organizacji terrorystycznych świata, starają się wpływać na żyjące w Europie społeczności szyickie, ale też prawicowych i lewicowych ekstremistów, z którymi łączy ich niechęć do Izraela i Zachodu. W taki sposób budują platformy zwolenników zbierających fundusze na rzecz „ruchu oporu” lub szerzących propagandę w wielu językach. Hamas preferuje radykalną lewicę, gdyż ta potrafi protestować i nie budzi neofaszystowskich skojarzeń, a radykalna populistyczna prawica często pozytywnie postrzega politykę Benjamina Netanyahu.

W Polsce również da się zauważyć wpływy Hezbollahu. Jego flagi było widać już dekadę temu na demonstracjach Narodowego Odrodzenia Polski i Falangi. Obydwie organizacje utrzymywały kontakty z biznesmenem Nabilem Al-Malazim, polskim Syryjczykiem uchodzącym za łącznika między europejską skrajną prawicą a reżimem syryjskim. Bardzo aktywny od 7 października jest krakowianin Omar Faris, członek Rady Dyrektorów Europejskiej Rady Palestyńskiej do spraw Relacji Politycznych (EUPAC) z siedzibą w Brukseli. To organizacja lobbingowa uważana za europejską agendę Hamasu. Faris udziela wywiadów w telewizji, przemawia na demonstracjach, szerzy teorie spiskowe i wybiela Hamas. Udało mu się nawet sprowadzić posła Lewicy Macieja Koniecznego na konferencję założycielską EUPAC w 2022 roku.

Yusuf Abbas jest sekretarzem generalnym Globalnej Kampanii na rzecz Powrotu (GCRP) z siedzibą w Bejrucie. Grupa prowadzi działania na poziomie „kulturowym, medialnym i popularnym”, a jej celem jest „sprawienie, aby świat zrozumiał, że normalizacja stosunków z Izraelem jest zdradą”. Kampania jest promowana przez agencję prasową „Al Mayadeen” wspierającą reżim syryjski. Zaangażowane w jej aktywność są takie postacie jak prawnuk Mahatmy Gandhiego – Tushar Arun, córka Che Guevary – Aleida, wnuk Nelsona Mandeli – Mandla i hiszpański komunistyczny europoseł Manuel Pineda. Przedstawicielem GCRP w Polsce jest Nidal Hamad.

Radykalna lewica i antysyjonizm

Akcja Socjalistyczna to mała organizacja lewicy pozaparlamentarnej założona przez byłych członków partii Razem w reakcji na jej wejście w sojusz z Wiosną i SLD (obecnie Nową Lewicą). Dąży do ponownego podziału lewicy w Sejmie, wspiera radykalne, niechętne Nowej Lewicy skrzydło swojej dawnej partii. Organizacja traktuje wsparcie dla Palestyny i sprzeciw wobec Izraela jako istotną część swojego światopoglądu. Hamad uważa, że Nowa Lewica to po prostu lewica amerykańska i nie różni się niczym od lewicy izraelskiej: „są rasistami, islamofobami i faszystami” – mówi i dodaje, że nie ma różnicy między izraelską prawicą a lewicą. Rozmowę na okupowanym kampusie Uniwersytetu Jagiellońskiego przeprowadził z nim 27 lipca działacz AS, Łukasz Kozak: „Ludzie nie wyobrażają sobie, że Hezbollah jest mocniejszy niż niejedno z państw NATO” – mówi z podziwem o organizacji terrorystycznej.

Kiedy Nidal Hamad był bojownikiem OWP, pracował w biurze Talaata Yacouba, przywódcy Frontu Wyzwolenia Palestyny. Jako dziewiętnastolateklatek brał udział w wojnie w Libanie. Stracił nogę i przeżył masakrę palestyńskich uchodźców w obozach Sabra i Szatila 16–18 września 1982 roku, gdzie libańscy falangiści za przyzwoleniem armii izraelskiej zabili od 1300 do 3500 osób. Jest inwalidą wojennym, ale jednocześnie osobą silnie zradykalizowaną.

Mieszkał we Włoszech, w Polsce i Norwegii, sprawnie komunikuje się w językach tych krajów. W rozmowie z Akcją Socjalistyczną opowiada, że dużo czytał w młodości o Wietnamie, Korei, Kubie, drugiej wojnie światowej i o ZSRR. Trafił do Włoch na leczenie po wojnie w Libanie. Polska Ludowa była pierwszym krajem bloku wschodniego, który odwiedził. „Różnica między teorią a praktyką to był dla nas [jego i innych Palestyńczyków których poznał w Polsce – przyp. red.] szok. To nie było to, co czytaliśmy w książkach” – opowiada.

Osiadł w Polsce i założył tu rodzinę, zanim przeprowadził się na stałe do Norwegii. Jednak uważa, że obecnie polski system polityczny znajduje się pod kontrolą amerykańską. O Wołodymyrze Zełenskim pisze: „Był i nadal jest komikiem, mimo że jest głową państwa. Jest prezydentem zainstalowanym za pieniądze ruchu syjonistycznego i międzynarodowego lobby żydowskiego”. Jego blog al-safsaf.com prowadzony jest we wszystkich znanych mu językach. Każda grupa czytelników dostaje odpowiednio wyważony przekaz propagandowy.

21 maja 2021 roku pisze na przykład po polsku: „jedynym sojusznikiem Palestyńczyków w walce jest Iran, Syria i Hezbollah, czyli Partia Boga w Libanie”. Syrię odwiedzał wielokrotnie. 23 i 24 listopada 2008 roku odwiedził Międzynarodowe Forum Arabskie na rzecz Prawa Powrotu w Damaszku. Spotkał tam Muhammada „Abu Nidala” al-Rifai. Pisze o nim (po arabsku), że jest to pisarz i jego przyjaciel. Nie dodaje, że to również szara eminencja Palestyńskiego Dżihadu Islamskiego i krewny Abu Imada al-Rifaia, przedstawiciela Dżihadu w Bejrucie. W rozmowie z Łukaszem Kozakiem przekonuje, że jest to bardzo liberalna organizacja: „to są otwarci ludzie” – mówi – „ja znam ich przywódcę, jako dziennikarz ich spotkałem i znam tych ludzi. Mogę powiedzieć, że są nawet bardziej otwarci niż Hamas”.

We wpisie z maja 2021 roku notuje: „Odwiedzałem Mashala i innych przywódców Hamasu w ramach mojej pracy, jako dziennikarz i polityk. Widziałem, jak dobrze mieli i jak swobodnie żyli w Syrii. W każdej rozmowie, nawet prywatnej chwalili Syrię i prezydenta Bashara Al-Assada”. Chamid Mashal, którego wymienia, to szef biura politycznego Hamasu w latach 2004–2017, który po wybuchu wojny domowej w Syrii, w 2012 roku przeniósł się do Kataru. Znamienne, że Hamad nazywa siebie „dziennikarzem i politykiem”.

Podwójne standardy

Baszszar Al-Assad jest zbrodniarzem i dyktatorem. W trwającej od 2011 roku wojnie domowej, która wybuchła przeciw jego rządom, zginęło łącznie ponad pół miliona cywilów. Syria jest sojuszniczką dla palestyńskich terrorystów, ale nie uchodźców, o czym Nidal Hamad nie wspomina. Urodzone w Syrii dzieci palestyńskich ojców nie posiadają syryjskiego obywatelstwa. Palestyńczycy w Syrii nie mają też prawa nabywać więcej niż jednego domu, posiadać ziemi uprawnej, nie mogą głosować ani kandydować w wyborach. Mogą natomiast zostać wcieleni do wojska.

Po wybuchu wojny domowej Palestyńczycy w Syrii byli brutalnie represjonowani. Odnotowano zaginięcia, tortury poprzez rażenie prądem, zgony w aresztach i gwałty dokonane przez funkcjonariuszy syryjskich sił bezpieczeństwa na palestyńskich kobietach. Liczba Palestyńczyków zabitych i uwięzionych w Syrii była bardzo zbliżona do liczby zabitych i uwięzionych w Izraelu. Od marca 2011 roku do czerwca 2020 roku w Izraelu zginęło 2716 Palestyńczyków, w Syrii 2532, do więzień trafiło odpowiednio 4700 i 2663. Jedyną poważną różnicą w statystykach było to, że stosunek ofiar śmiertelnych wśród dzieci wynosił odpowiednio 926 w Izraelu do 352 w Syrii, a wśród uwięzionych – 160 i 10.

Jednak Hamad pisze: „Prezydent Bashar al-Assad, bronił swojego kraju honorowo, uczciwie i szczerze oraz stawiał czoła wszelkim formom globalnego terroryzmu wspieranego przez Izrael, Stany Zjednoczone, Turcję, Arabię Saudyjską, Katar, Zjednoczone Emiraty, Arabskie i NATO”.

O cierpieniach Palestyńczyków w Syrii nie wspomina. Ale Niemcy nazywa w rozmowie z Akcją Socjalistyczną „krajem wnuków Hitlera”, którzy traktują Palestyńczyków, tak jak naziści traktowali Żydów. Tymczasem w 2022 roku Niemcy były drugim największym darczyńcą UNWRA, przekazując na tę organizację 190 milionów euro, a rok później 76 milionów. Być może na opinie Hamada wpływa to, że niemieckie służby specjalne rozpracowują islamskich radykałów i po 7 października zamknęły w Hamburgu meczet za wspieranie Hezbollahu.

Przyjaciel z Hezbollahu

W podcaście Akcji Socjalistycznej Nidal Hamad wyraża podziw dla Hezbollahu: „Szanuję ich, ponieważ nie tylko werbalnie stali za Palestyńczykami, ale też fizycznie”. Nie rozwija szczegółów na temat swoich kontaktów z tą organizacją, jednak na blogu al-safsaf.com znajduje się wiele wpisów na temat Samira Kuntara, który jest „obecny w jego sercu”. O wzajemnej przyjaźni świadczą nie tylko wpisy, lecz także liczne wspólne zdjęcia i nagranie. To właśnie Kuntar jest przyjacielem Hamada, o którym jest mowa na początku tego tekstu.

Zanim Libańczyk Samir Kuntar został jedną z czołowych postaci Hezbollahu odznaczonym orderami przez Syrię i Iran, był bojownikiem Frontu Wyzwolenia Palestyny i uczestnikiem akcji w Nahriyi w 1979 roku. Nidal Hamad opisuje to zdarzenie jako wzejście arabskiego słońca nad okupowaną Palestyną i chwalebny akt oporu: „Tego dnia grupa bojowników niosła stadom osadników i okupantów wiadomość, że w Palestynie nie ma dla nich miejsca. Nieważne, jak długo tam pozostaną, w końcu wrócą tam, skąd przybyli, albo zostaną w Palestynie pogrzebani”. W rzeczywistości arabskie słońce wzeszło na łódce z dowodzoną przez Kuntara grupą czterech terrorystów na pokładzie. Gdy dotarli do Nahriyi zamordowali napotkanego policjanta, a następnie wtargnęli do jednego z domów i porwali 31-letniego mężczyznę i jego 4-letnią córkę. To właśnie wtedy, uciekając przed pościgiem Kuntar, postrzelił zakładnika w plecy i wyrzucił go do morza. Potem roztrzaskał głowę jego córki o skałę. Ranne dziecko dobił kolbą od karabinu. Jeden ze sprawców ataku zginął w wymianie ognia, a trójka, w tym Kuntar, została aresztowana i skazana na dożywocie.

Kuntar został zwolniony w 2008 roku w ramach wymiany więźniów kończącej wojnę Izraela z Hezbollahem. Zginął jednak siedem lat później w Damaszku w wyniku ostrzału przeprowadzonego przez Wolną Armię Syryjską, opozycyjną wobec reżimu Assada i wspieraną początkowo przez Hamas. Nidal Hamad opisuje śmierć przyjaciela tymi słowami: „w dniu, w którym Samir zginął śmiercią męczeńską w napadzie syjonistów [sic!], podpisywałem moją książkę w libańskim mieście Sidon oraz w Centrum Kulturalnym Ma’roufa Saada, niedaleko rzeki Awali gdzie Samir i jego towarzysze – bohaterowie operacji Nahariya z Frontu Wyzwolenia Palestyny szkolili się w zakresie pływania po morzu i opieraniu się prądom morskim”. Wywód kończy słowami: „Chwała i wieczność Tobie i wszystkim męczennikom na drodze do wyzwolenia Palestyny”.

Dokąd dotarł polski antysyjonizm?

Zapytałem organizatorów protestów antyizraelskich we Wrocławiu o okoliczności pojawienia się na nich Nidala Hamada. Odpowiedziała przedstawicielka protestujących Kaja Kędzioł: „Nie wystosowaliśmy zaproszenia wobec p. Nidala Hamada, nigdy nie daliśmy mu również platformy do wygłaszania swoich poglądów w ramach programu kulturalnego okupacji. Wizyty miały charakter prywatny i tak zresztą były też opisane w naszym dzienniku okupacyjnym – stąd opis ma również charakter o wiele bardziej familiarny aniżeli profesjonalny, polityczny”.

Gdy zwróciłem uwagę na fakt, że Nidal Hamad otwierał swoim przemówieniem demonstrację i stał obok transparentu z hasłem „From the river to the Sea”, dodała: „Mamy taki zwyczaj, że pozwalamy Palestyńczykom przemawiać na naszych protestach w ich sprawie. Znamy treść każdej z [przemów – przyp. red.], są one przez nas sprawdzane, tak byśmy – ponownie – nie podpisywali się pod słowami, z którymi się nie zgadzamy. Przemowa pana Hamada była przez nas sprawdzona, nie wymagała interwencji”. Dodała także, że niektórzy antysyjonizm utożsamiają z antysemityzmem. „Z naszego protestu niejednokrotnie podczas tych stu dni wypraszaliśmy osoby, które różnicy pomiędzy tymi pojęciami nie widzą. Pan Hamad nie należał do jednej z nich” – tłumaczy Kaja Kędzioł.

Protesty na uczelniach postulujące zerwanie kontaktów polskich uniwersytetów z Izraelem są w mediach określane jako „studenckie”. Jednak bywają one furtką dla aktywistów politycznych, którzy chcą dotrzeć do środowisk akademickich. Gdy rektor Uniwersytetu Warszawskiego ograniczył dostęp do kampusu osobom nieposiadającym legitymacji studenckich lub pracowniczych, protesty przeniosły się na ulice, bo inaczej wielu uczestników nie mogłoby wziąć w nich udziału.

Organizatorzy protestów twierdzą, że sprzeciwiają się ludobójstwu. Krytyków oskarżają o islamofobię i wspieranie syjonistycznego ludobójstwa. Zbrodnie palestyńskich organizacji terrorystycznych przemilczają. Nie biorą na przykład na sztandary niedawnego głośnego zabójstwa palestyńskiej aktywistki Islam Hijazi z działającej w Strefie Gazy organizacji pomocowej Heal Palestine. Kobietę zastrzelili najprawdopodobniej terroryści z Hamasu, masakrując jej samochód 90 kulami.

7 września okupujący Collegium Broscianum Uniwersytetu Jagiellońskiego zorganizowali „wykład”, na którym australijski artysta Mil Licenti porównywał Hamas i inne islamskie organizacje terrorystyczne do Polskiego Państwa Podziemnego i Żydowskiej Organizacji Bojowej. Gościnnie wystąpili też Omar Faris i Nidal Hamad. Udział skrajnych środowisk w debacie akademickiej nie spotkał się ze sprzeciwem władz uczelni. Przeciwnie, debatę otworzył oficjalnie rektor, profesor Piotr Jedynak: „W przeciwieństwie do innych uniwersytetów Uniwersytet Jagielloński tego strajku nie zakazał” – oświadczył w przemówieniu. Wysłałem do rektora pytania, żeby dowiedzieć się, czy wiedział o spotkaniach z Milem Licentim, Omarem Farisem i Nidalem Hamadem i o tym, co planowano na nich mówić. Czy to zgodne z misją Uniwersytetu?

Biuro Rektora odpowiedziało, że strajkujący nie przedstawiają władzom wydziału wszystkich scenariuszy spotkań oraz list zapraszanych gości, mimo wcześniejszych deklaracji o koordynacji organizowanych tam wydarzeń”.

„Nie rozumiem, jak można zapraszać na uczelnie osoby gloryfikujące Hezbollah czy też rozpowszechniające niestworzone teorie na temat rzekomego lobby żydowskiego kontrolującego prezydenta Ukrainy” – dziwi się dr hab. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego. „To nie pierwszy przykład fascynacji polskich środowisk lewicowych Hezbollahem jako tą rzekomo mniej fanatyczną częścią palestyńskiego ruchu oporu. A pamiętajmy, że Hezbollah 30 lat temu przeprowadził jeden z najkrwawszych zamachów terrorystycznych w historii, zabijając prawie setkę argentyńskich Żydów i raniąc ponad 300. Jego celem nie był przecież Izrael, tylko Żydzi żyjący w diasporze. Hezbollah to organizacja terrorystyczna dokonująca regularnie ataków skierowanych przeciw ludności cywilnej. Osoby gloryfikujące tego typu działania nie powinny pojawiać się w przestrzeni uniwersytetu”.

Więcej niż znieczulica

Nidal Hamad, który gloryfikuje Hezbollah, Żydów nazywa „stadami osadników”, których dehumanizuje poprzez przedstawienie ich zabójstw jako bohaterskich czynów. Pochwala wojnę przeciw Izraelowi pojawia się nie tylko w przestrzeni uniwersytetu, ale i na wydarzeniach kulturalnych i w mediach jako ekspert od sytuacji w Strefie Gazy. Wywiad na ten temat zrobił z nim znany dziennikarz piszący o uchodźcach – Piotr Czaban. Hamad jest bohaterem reportażu wyemitowanego przez Program Trzeci Polskiego Radia – jako potomek uchodźców i ofiara wojny.

Czy można powiedzieć, że Hamad prowadzi w Europie dywersję ideologiczną na rzecz arabskich terrorystów? Antysemityzm w Polsce jest z powodu bagażu historycznego skompromitowany jako doktryna. Jest jednak obecny jako uprzedzenie, od którego nie są wolni lewicowcy i liberałowie, a narracja wychodząca od ludzi z Bliskiego Wschodu znajduje zwolenników nawet wśród lewicowych radykałów, wrogich postawom faszyzującym, którzy nigdy nie podpisaliby się pod żadną z wypowiedzi Grzegorza Brauna. 

Brak jakiegokolwiek współczucia wobec ofiar konfliktu po drugiej stronie, akceptacja narracji heroizującej organizacje terrorystyczne przez uczestników demonstracji przeciwko wojnie w Gazie i w Libanie można uznać za zwykłą znieczulicę. Jednak powiązania protestów z cichymi ambasadorami Hamasu, Hezbollahu i Palestyńskiego Dżihadu nadają całej sprawie zupełnie innego tła.