Spekulacje dotyczące kandydatów na kandydatów na prezydenta w KO i w PiS-ie wydają się niemal tak fascynujące, jak same wyniki wyborów. Wczoraj temperaturę analiz podgrzał premier Donald Tusk, pisząc na portalu X, że to nie będzie on. Wpis został opublikowany wkrótce po tym, jak Wirtualna Polska podała wyniki badania United Surveys, zgodnie z którymi większe poparcie w wyborach zdobyłby Rafał Trzaskowski niż Radosław Sikorski, wszystkim ruszyła więc wyobraźnia – jednak Trzaskowski.

Co jednak z wcześniejszym mocnym naciskiem na bezpieczeństwo Polski, który prowadził do Sikorskiego i samego Tuska jako kandydatów? Bo trudno sobie wyobrazić, że kojarzący się z równością i prawami człowieka Trzaskowski przekona wyborców do tego, że popiera ideę zawieszania azylu.

PiS z kolei zapowiada prawybory i w tym przypadku wszyscy zastanawiają się, czy z tego powodu nie przesunie daty ogłoszenia kandydata na prezydenta z zapowiadanego odświętnego 11 listopada na jakiś dzień po 7 grudnia, kiedy swojego kandydata przedstawi KO. Bo wiadomo, że łatwiej wybrać, kiedy zna się przeciwnika. A ostatnio dużo się mówi o rosnącej pozycji charyzmatycznego na prawicy Przemysława Czarnka.

Do tej pory można się świetnie bawić, analizując wpisy na X premiera czy zawoalowane odpowiedzi Sikorskiego na pytania o kandydowanie albo aktywność miejską Trzaskowskiego. Bo na przykład niedawne testowanie systemów alarmowych w Warszawie niektórym skojarzyło się z gotowością Trzaskowskiego do podjęcia tematów bezpieczeństwa. To rzeczywiście jest ciekawe, jak polityczny serial, tylko niestety w tym czasie błyskotliwych dywagacji pojawiają się informacje, które psują zabawę.

Co piętnasty Polak żyje w biedzie

Według raportu o ubóstwie „Poverty Watch 2024” (przygotowanego przez EAPN – Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu) w 2023 roku prawie co piętnasty Polak żył w skrajnej biedzie. Skala skrajnego ubóstwa, czyli wydatków poniżej minimum egzystencji, zwiększyła się z około 1,7 miliona osób w 2022 roku do 2,5 miliona w 2023 roku. Szczególnie niepokojące są dane mówiące, że w warunkach zagrażających zdrowiu z powodu braku pieniędzy w 2023 roku żyło 522 tysięcy dzieci. Natomiast 17,3 miliona osób żyje w niedostatku, czyli poniżej minimum socjalnego. To około 2 miliony osób więcej niż w roku 2022.

Raport przypomina, że do wzrostu ubóstwa doszło w czasie stagnacji gospodarczej, galopującej inflacji i braku adekwatnego podniesienia ochrony socjalnej. Nie waloryzowano w tym czasie na przykład 500 plus, nie podniesiono progów finansowych, do których przysługuje pomoc socjalna, mimo wzrostu cen. Problem jest więc systemowy.

EAPN publikuje raporty co rok, poprzednio tak złe wyniki były w roku 2015, jeszcze przed wprowadzeniem programu 500+. Można więc z tego wyciągnąć dwa wnioski. Po pierwsze, nowe programy socjalne mogły przyczynić się do obniżenia skali ubóstwa. Po drugie – rząd w 2023 roku nie interesował się osobami zagrożonymi biedą.

PiS lubi chwalić się tarczami inflacyjnymi, które przygotował rząd Mateusza Morawieckiego, a także tym, że to ono wprowadziło wcześniej przełomowy program 500+. Teraz powinno wytłumaczyć się z tego, dlaczego doprowadziło do biedy w skali takiej, jak przed swoimi rządami.

Jednak polityczny teatr wymaga reżysera, który umie podtrzymywać emocje. Kogo poruszą realnie zmienione progi pomocy socjalnej? Rewaloryzacja programu owszem, została zakwalifikowana jako ciekawa dla publiczności, ale najwyraźniej nie miała służyć rodzinom, tylko wyborom. Podniesienie świadczenia do 800 złotych zaprojektowano tak, by stanowiło ono atut w kampanii wyborczej PiS-u.

Co mi zrobi neosędzia?

Inny polityczny serial toczy się w Sądzie Najwyższym, Trybunale Konstytucyjnym, Krajowej Radzie Sądownictwa. Pasjonująca jest walka między kreatywnymi neosędziami z SN a ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem czy marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią o to, kto jest prokuratorem krajowym albo posłem na Sejm. Śledzi się to z podobnymi emocjami jak serial o zagadce prezydenckiej, jednak można odnieść wrażenie, że rzadko przekłada się na to, co ta walka oznacza dla obywateli.

Kiedy więc pojawia się informacja, że Prokuratura Krajowa wszczyna śledztwo w sprawie nękania sędziego Waldemara Żurka dyscyplinarkami przez rzeczników dyscyplinarnych z nieistniejącej już Izby Dyscyplinarnej SN w czasach, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, można pomyśleć: ważne, ciekawe, ale nas to nie dotyczy. Ci, którym trudno jest zorientować się w kolejnych zwrotach akcji związanych z praworządnością, mogą wręcz przejść koło takiej informacji obojętnie. A to, co robili i robią nominaci Ziobry, neosędziwie, którzy korzystali z awansów za czasów PiS-u, może dotyczyć każdego z nas.

To brzmi jak komunał – każdy z nas może przecież trafić o sądu. Komunał, bo jest powtarzane do znudzenia. Ale, po pierwsze, większość z nas jednak rzadko ma okazję być w sądzie. A po drugie – jaki wpływ na szarego człowieka przed sądem ma to, czy sędzia jest neosędzią awansowanym dzięki politycznym koneksjom albo własnej uległości?

W związku z pierwszym argumentem – sądy wydają rocznie dziesiątki tysięcy wyroków w sprawie kredytów frankowych. W przeważającej większości sądy orzekają na korzyść frankowiczów, zaledwie po kilka procent wyroków rocznie jest dla nich niekorzystnych. To zachęca ludzi do tego, żeby sądzić się z bankami.

Jednak te wygrane sprawy frankowicze zawdzięczają wyrokom TSUE w sprawie warunków, na jakich banki udzielały kredytów. Co, jeśli sędzia uważa, że wyroki TSUE go nie interesują? Że ważniejsze jest dla niego prawo polskie?

Takiej sprzeczności w rzeczywistości nie ma. Jednak po wyrokach TSUE, niekorzystnych dla reform sądowych Ziobry, Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł coś, co można w skrócie przedstawić jako wyższość prawa polskiego nad europejskim. I teraz sędzia rozpatrujący sprawę zwykłego obywatela, która ma jakiś związek z orzecznictwem TSUE, może uznać, że nie będzie tym orzecznictwem się kierował.

A więc praworządność zaczyna już dotyczyć nie tylko prokuratora Dariusz Barskiego w kontrze do prokuratora krajowego Dariusza Korneluka, sędziego Waldemara Żurka czy Igora Tulei, ale i obywatela, który idzie do sądu z własną sprawą.

Oczywiście od wyroku można się odwołać, ale co jeśli apelację będzie rozpatrywał kolejny neosędzia, który lubi pokazać, że nie lubi TSUE? Oczywiście można iść jeszcze wyżej, ale czy tak rzeczywiście powinno być?

Bawcie się dalej

Trwanie prawnej prawdy i fikcji w systemie sprawiedliwości naraża na szkodę nie tylko Polskę, ministrów, znanych sędziów czy prokuratorów, ale każdego obywatela. Po pierwsze, dlatego, że z powodu tego współistnienia prawa i uzurpacji do prawa system staje się jeszcze bardziej niewydolny, na czym cierpi każdy, kto musi coś załatwić w sądzie. A po drugie, szkodzi to dlatego, że może to dotknąć obywatela, który myśli, że z bitwami na szczytach byłej i obecnej władzy nie ma wiele wspólnego.

Prawda i fikcja zostają obnażone, kiedy okazuje się, że samozwańczo socjalna władza zaniedbuje nieciekawe pod względem igrzysk politycznych działania i doprowadza do eksplozji biedy w Polsce.

Prawda i fikcja wychodzą na wierzch także wtedy, kiedy najważniejsi politycy sprawiają wrażenie, że bawią się, podkręcając ciekawość, kto będzie kandydatem na prezydenta. Żaden nie chce powiedzieć pierwszy, a polityczne gierki trwają w najlepsze.

Oby sama prezydentura też nie była taka zabawna.