Przy każdym sondażu pokazującym kolejny rekord niskich notowań Lewicy przez media przetacza się dyskusja o tym, że polska lewica musi znaleźć na siebie pomysł, bo inaczej ją i jej postulaty zupełnie wchłonie Koalicja Obywatelska.

Tak jak wzięła sobie związki partnerskie i aborcję – pozbawiając lewicę powodów, dla których ludzie mieliby głosować właśnie na nią. Po co, skoro najbardziej rozpoznawalne lewicowe hasła ma już najsilniejsza konkurencja PiS-u?

Walka skuteczności z wiarygodnością

Postulat zwiększenia wydatków budżetowych na ochronę zdrowia i podwyżki dla pracowników budżetówki, który do projektu budżetu zamierzała zgłosić partia Razem, jest przykładem myślenia lewicy socjalnej. Choć KO również przejęła działania socjalne, tyle że od PiS-u – to jednak tego typu postulaty można niewątpliwie określić jako lewicowy pomysł na siebie.

To prawda, że – jak mówili krytycy – wychodząc z klubu parlamentarnego Lewicy partia Razem na własne życzenie pozbawiła się skuteczności, przynajmniej w dużej mierze. Jednak można by powiedzieć, że w konflikcie skuteczności z wiarygodnością w Razem wygrało to drugie. Tyle że to nie jest prawda.

Nie wystarczy sformułować priorytety, żeby być wiarygodnym. Trzeba stworzyć przekonanie, że jako reprezentacja swoich wyborców będzie się o nie walczyć. Przy czym to nie może być walka jak na demonstracji przed Sejmem – polegająca na sformułowaniu postulatów i oczekiwaniu, że politycy z koalicji rządzącej je spełnią. Od polityków się oczekuje, że będą mieli chociaż trochę więcej narzędzi niż ich wyborcy.

Wiarygodne i skuteczne

Te narzędzia zostawiły sobie parlamentarzystki, które opuściły partię Razem i zostały w klubie parlamentarnym Lewicy. Oczywiście nie oznacza to, że one będą cieszyć się dużą skutecznością. Jednak też nie oznacza, że na ołtarzu mikroskuteczności położyły wiarygodność.

Wręcz przeciwnie – wiarygodna jest w nich właśnie próba bycia skutecznymi. Pokazują, że zależy im na tym, żeby coś zrobić, a nie tylko na tym, żeby mówić, demonstrować swoje poglądy. Dodatkowej wiarygodności byłym parlamentarzystkom Razem daje pracowitość, widoczna determinacja. Oraz właśnie sam fakt, że są gotowe z części spraw ustąpić, by pozostać w koalicji rządzącej – bo polityka to przecież również umiejętność osiągania kompromisu.

Kobiety szansą

Może więc być właśnie tak, że to one dodadzą energii lewicy. Partia Razem ze swoim wartościowym przekazem lewicowym jest na obrzeżach polityki. Nowa Lewica ze swoimi zabranymi przez parlamentarną koalicjantkę postulatami zostaje wprawdzie w centrum wydarzeń, ale z niejasnymi perspektywami na kolejną kadencję Sejmu. Jednak lewica jako opcja polityczna z energicznymi kobietami, którym zależy, być może ma szanse wzbudzić jeszcze jakieś emocje w wyborcach.

I nie chodzi tylko o parlamentarzystki, które opuściły Razem. W Nowej Lewicy również od dawna widać pracę jej polityczek, choć to nie one są liderkami ugrupowania. Ministerki Katarzyna Kotula i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk realizują lewicową politykę w rządzie. Kotula nie odpuszcza lewicowych postulatów zabranych, ale nie forsowanych przez KO, czyli związków partnerskich i aborcji.

Dziemianowicz-Bąk forsuje lewicowo-socjalne inicjatywy – rentę wdowią, „babciowe”. Ostatni postulat, by Wigilia była dniem wolnym od pracy nie rozwiązuje ważnych problemów społecznych, ale również wychodzi naprzeciw realnym potrzebom obywateli w sposób jak najbardziej lewicowo-socjalny.

W Nowej Lewicy za rok szykują się wybory nowych liderów i można spodziewać się, że to będą właśnie kobiety. Jest też raczej pewne, że do wyborów prezydenckich Nowa Lewica też wystawi kobietę.

I to będzie być może także nowa lewicowa formuła, która da szansę tej opcji na odrodzenie, czyli wzrost notowań – realne rządy kobiet. Z kobiecą pracowitością, odwagą i wrażliwością społeczną.

Z drugiej strony, być może tematy takie jak ochrona zdrowia, edukacja i inne sprawy społeczne przestaną być „ważne, ale nudne”, kiedy zajmą się nim kobiety z wrażliwością lewicową. Takie, które czują, a nie tylko deklarują, że to jest ważne.

Tematy, którymi interesuje się publiczność, łatwiej forsować. I wtedy zwiększenie wydatków na ochronę zdrowia ma szansę się ziścić, a nie tylko zaistnieć podczas dyskusji nad projektem budżetu.