Świąteczne marzenie
Obojętnie, czy się jest małym chłopcem, czy małym skrzatem, bycie nowym w nieznanym miejscu zawsze jest trudnym doświadczeniem. Noel przeprowadził się właśnie do Skrzatoborga, stolicy krainy skrzatów, gdzie zamieszkał z mamą i dwojgiem braci. Nie potrafi się odnaleźć w nowym miejscu, nawet nie rozpakował jeszcze swoich rzeczy. Tęskni za starymi przyjaciółmi i cierpi, bo z niewiadomych przyczyn nikt ze starej paczki nie pisze do niego listów, choć tak się przecież umówili.
Kiedy Mikołaj ogłasza nabór kandydatów do swojego zaprzęgu, bracia Noela ochoczo się zgłaszają. On sam nawet tego nie rozważa, wie, że nikt by mu na to nie pozwolił – jest za mały i zbyt delikatny, by lecieć na daleką Ziemię, do istot zwanych dziećmi.
Może jednak obserwować z ukrycia przygotowania do turnieju, w którym ma zostać wyłoniony zwycięzca. I gdy tak skrywa się za drzewami, dzieje się coś niespodziewanego: jedna z zawodniczek zostaje zdyskwalifikowana, a ponieważ nie ma czasu na poszukiwania osoby, która dołączy do jej renifera, Mikołaj woła gromkim głosem:
– Ej, ty tam, przy drzewie!
I tak Noel staje do konkursu wraz z reniferką Makareną! Łut szczęścia zmienia wszystko w jego życiu. Odtąd każdego dnia Noel robi wszystko, by stanąć na wysokości zadania i mimo swoich lęków walczyć o wygraną. Niestety na drodze staje mu ktoś, kto najwyraźniej bardzo się stara, by Noel odpadł z rywalizacji. Podejrzenie pada na ponurego, złośliwego Fransa, który jest dla wszystkich nieżyczliwy i każdemu bezlitośnie wytyka błędy. Ale pozory mylą…
Publikacja Zakamarków – wydawnictwa, które jako pierwsze od wielu lat co roku obdarza nas książką adwentową – gwarantuje ciekawą lekturę i chwile wzruszeń. Do czytania po rozdziale na każdy dzień grudnia, aż do Świąt, jeśli potrafi się opanować ciekawość!
„Marzenie Noela” zapewnia świąteczny nastrój nie tylko ilustracjami pełnymi bożonarodzeniowych motywów. Nastrój tworzy opowieść o przyjaźni i otwarciu się na drugiego człowieka, wyjścia w relacjach z innymi o krok dalej, poza pierwsze wrażenia i utarte opinie. To także opowieść o samotności dziecka, jej konsekwencjach i wielkiej niewiedzy dorosłych w tym zakresie. Książka zachęca delikatnie do rozejrzenia się wokół i uważniejszego spojrzenia na tych, którzy są obok. Czy rzeczywiście ich widzimy?
Mikołaj świętuje pierwszy raz
Osoba Świętego Mikołaja od zawsze, co zrozumiałe, fascynuje dzieci. Co też on porabia w ciągu roku? Czy sam też obchodzi święta? Dostaje prezenty? Od elfów? I czy pisze listy z prośbą o prezenty, a jeśli tak… do kogo?
„Pierwsza Gwiazdka Świętego Mikołaja” odpowiada na wiele z tych pytań. Oto zaglądamy do wioski Świętego Mikołaja, gdzie między małymi chatynkami uwijają się elfy. Nadeszły kolejne święta, Mikołaj wyrusza właśnie do dzieci i przez całą noc rozdaje im prezenty, a potem po prostu idzie spać, pozwalając sobie na odpoczynek w Boże Narodzenie o całe pół godziny dłużej. I tak wygląda jego świętowanie. Zaprzyjaźniony Niedźwiedź zwraca elfom uwagę, że jednak „Święta to Święta” i Mikołaj też zasługuje na coś specjalnego. Nieco zawstydzone elfy ruszają więc do działania. Zaczynają od podania śniadania do łóżka – gdy Mikołaj się budzi, dostaje talerz świeżutkich pączków. A potem przychodzi czas na ubieranie choinki, dekorowanie bieguna światełkami, na pieczenie pierniczków, czytanie świątecznych opowieści, w końcu zaś na wizytę tego, na którego czeka się cały rok. Ale jak to? Czy on nie siedzi właśnie z elfami w ciepełku swego domu? Kto więc puka do drzwi?
Nie da się nie poczuć świątecznej atmosfery, gdy czyta się tę książkę. Ze względu na radosną opowieść, a także smakowite tłumaczenie! Tu dygresja: Bardzo podoba mi się wolny przekład fragmentu, w którym opisane zostały specjały goszczące na świątecznym stole Mikołaja, w którym małe dziecko odnajdzie znane sobie świąteczne potrawy. Wersja oryginalna brzmi następująco:
„For the table was set with mince pies/ and pudding and biscuits and roats, / Brussels sprouts, gravish, horseradish souce, / sparkling crystal glasses filled with spiced cider, / a jule log, / poached pears, / candy canes, / several pies / and a ginger stout cake / powdered with sugar / six layers high; zaś wersja polska tak:
„Bo na stole czekały sałatki, / mięsiwa, warzywa, pieczywa, / pierogi, sosy, bigosy, / barszcz, / paszteciki, / makowiec, / pierniki, / kompot, / racuszki / i pieczone gruszki”.
W największym jednak stopniu nastrój budują cudowne ilustracje Sydneya Smitha. Kanadyjski artysta, nagrodzony za swą twórczość w obszarze literatury dziecięcej tak zwanym Małym Noblem, czyli nagrodą imienia Hansa Christiana Andersena, ma dar czarowania światłem i plamami koloru. Tworzy miękkie, ciepłe, nieco nostalgiczne obrazy, w które zagłębiamy się jak w miły sen albo czułe wspomnienie.
Tak jest też i w „Pierwszej Gwiazdce Świętego Mikołaja”. Śnieg jak biała pierzyna na dachach elfich domków, dobrotliwy uśmiech Świętego Mikołaja, słoneczne promienie błądzące w jego długiej białej brodzie, noc Północy rozjaśniona nagle setkami kolorowych lampek, jasny ogień radośnie tańczący w kominku, oświetlający skupione twarzyczki elfów, zasłuchanych w czytanej im książce… to wszystko sprawia, że chce się do tej książki wracać wielokrotnie, by dać się na nowo oczarować świąteczną magią, która jest wyjątkowa, bo każe pamiętać o najbliższych.
Misie na szczęście
Świątecznego nastroju nie brakuje także w picturebooku „Duży miś, mały miś i ja”, w którym co prawda nie znajdziemy Mikołaja, choinki, elfów czy bożonarodzeniowych potraw, ale jest biel śniegu na płotach, krzewach i drzewach, są ciepłe czapki i rękawiczki, sanki, łyżwy i śniegowy bałwan, a przede wszystkim bliskość i kochająca obecność.
Mała dziewczynka cieszy się, bo ma misia, a nawet dwa („co jest jeszcze lepsze!”). Duży miś jest wielki jak olbrzym, dzięki niemu można oglądać świat z góry, zyskać perspektywę, na którą nie ma się samodzielnie szans jako dziecko. Widzimy z perspektywy malucha niesionego na barana czarne okrągłe uszy dużego misia. Drugi miś jest z kolei malutki, ale to właśnie pozwala dostrzegać drobiazgi.
Mały miś to ulubiona przytulanka, a co do dużego, to jak się domyślamy (a na końcu wiemy już na pewno) jest nim tata, który otula przed zimnem i zawsze gdy trzeba, jest gotów przyjść z pomocą.
Wspaniała jest ta niezachwiana wiara małej bohaterki w to, że przy swoich misiach nigdy się nie zgubi. Tekst z wyczuciem ukazuje bezgraniczne zaufanie, jakim dziecko obdarza dorosłego, pokazuje siłę relacji rodzica i dziecka, jej wyjątkową moc, która pozwala cieszyć się codziennością – spacerem za rękę przez zimowy las, obserwowaniem zwierząt, jazdą na sankach, łapaniem spadających płatków śniegu.
Siłą także i tej książki są ilustracje – Rocio Bonila, hiszpańska artystka, znana polskim czytelnikom z licznych publikacji dla dzieci, z czułością wykreowała świat wodziany oczami małego dziecka – mimo przygaszonych kolorów typowych dla zimowego poranka, pełen zachwytów, zadziwień i radosnych odkryć.
Książki:
Johanna Thydell, Lisa Moroni, „Marzenie Noela”, przeł. Agnieszka Stróżyk, wyd. Zakamarki, Poznań 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 4+
Mac Barnett, Sydney Smith, „Pierwsza Gwiazdka Świętego Mikołaja”, przeł. Karolina Iwaszkiewicz, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 3+
Margarita Del Mazo, Rocio Bonila, „Duży miś, mały miś i ja”, przeł. Magdalena Gołdanowska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 3+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.