1. Wojna zawsze kojarzyła mi się ze skrępowaniem, brakiem oddechu, ruchu ciała. Lata temu rodzice zawinęli mnie w koc dla zabawy i tak zostało. Teraz wydaje mi się, że słyszę, jak wiszą nade mną i mówią: oto spokojne dziecko. A jestem tu, w ośrodku medytacyjnym i próbuję się nie ruszać przez godzinę, dzień po dniu, dziesięć godzin dziennie w imię pokoju.

2. Czwartego dnia wiele sensacji. Opuściłem medytację przed śniadaniem, piłem herbatkę z ostrokrzewu, jadłem siemię lniane, a w ciągu dnia położyłem się do łóżka z ciepłym bidonem jak z człowiekiem. Oto samotność.

3. Co przynosi rzeka życia? Cierpienie. Tę prawdę odsłaniają tu w komediowym stylu, ale skwapliwie. Jak wyjść z rzeki? Jak powiedzieć rzece stop? A gdyby nią spłynąć? W piance?

4. Związek między radością a gniewem. Gniew to radość (Blake). Ale czy radość to gniew? Tak.

5. Kładę się, kiedy jest jasno, wstaję, kiedy jest jasno. Zasłonka przypomina obraz Rothko. Wszystkie Rothki świata.

6. Coś mi z tą drogą Buddy, o której tu tyle mówią, szwankuje. Droga jest niby ośmioczęściowa, ale podzielona na trzy (a przecież osiem nie dzieli się na trzy).

7. Kolejna sesja czy godzina medytacji poświęcona jest tacie. Dlaczego, po tym, gdy ostatecznie mu się sprzeciwiłem, znowu zacząłem wozić go pijanego? Co sprawiło, że miał nade mną taki czar? Scena z dzieciństwa: widzę go na siedzeniu auta obok mamy. Nie prowadzi, bo nie umie, ale siedzi z przodu. Sam jestem dzieckiem, siedzę z tyłu i obserwuję ich obydwoje. Chcę być taki jak on. Silny. A kończę, wożąc go po mieście jak matka.

8. Goenka, puszczany z taśmy guru tej tradycji medytacyjnej, mówił wczoraj, że to, co się wydostaje z ciała, nie jest ani ładne, ani miłe. A dziecko? Pyta dziecko Wojtek.

9. Kicham – świadomie, teatralnie. Cały stadion kicha ze mną, sto kilkanaście osób. Nie krzycz do tłumu tylko po to, aby go wzburzyć. Czy to też macie w swoich zasadach?

10. Usiadłem po kolacji w jadalni. Nad salą medytacyjną zachodziło słońce. Znowu olśnienie: no jasne, zachód słońca jest o śmierci. Rozpłakałem się. Tym bardziej, gdy uzmysłowiłem sobie, że ta pusta sala stołówki wypełni się tuż przed końcem kursu, tuż przed śmiercią, gwarem moich sąsiadów. Jeszcze będziemy się cieszyć, że umieramy.

11. User experience. To wszystko tutaj – całe doświadczenie – jest zrobione według planu. To porządna koncepcja, każde doświadczenie jest przemyślane i widoczne. Stworzone. Nie ma lepszej korporacji na świecie niż ta. Nawet burgery w macu są robione w większym bałaganie, niż nam tutaj robiony jest porządek w głowie.

12. Budda dobrze siedział, bo był gruby. Mi też się siedzi niezgorzej. Przypadek?

13. Zdejmij okulary, zamknij oczy. Słowa pomocnika nauczyciela wprost nad moim uchem.

14. Niesforny uczniu.

15. Całe dwie godziny wodzenia umysłem wokół każdej części ciała, jestem chory i wyczerpany. „Take a rest – mówi nauczyciel – take a rest”.

16. Mam przemycone cztery ibuprofeny. Zaczynam tęsknić za kompem.

17. Bevete, salve, mangele. Słowa w pali kończące medytację. Rozczwarowanie, rozczarowanie, rozczarowanie, także vipassaną.

18. To obłaskawianie ciała. Możliwe, że ta czynność jest przywracaniem matczynej miłości, że to jest całowanie ciała przez przywiązaną do niego świadomość tak, jak matka całuje dziecko.

19. Sny. K. przedstawia mi swój dom, na morskim półwyspie, otoczony wodą, przeszklony. Chwali się, że nie jest tak źle, że ma dużo rodziny… To samo N. Sypia z bogatymi mężczyznami za pieniądze, mieszka jak księżniczka – w kamiennej wieży wypełnionej książkami.

20. Przez cały czas widzę owady zaglądające do kielichów kwiatów.

21. Wspaniały wykład Goenki. Są cztery typy wrażeń zmysłowych:

– wrażenie,
– pojęcie,
– doznanie,
– sankara – czyli przywiązanie, które chcemy powtórzyć albo odrzucić. 

Sankara może być jak linia na wodzie, jak linia na piasku lub linia na skale. Wszystkie zostają w człowieku, który przenosi je do ponownego życia. Im więcej się przeniesie, tym trudniejsze będzie to nowe życie.

22. Już wiem, o czym był ten sen o domach, o jungowskiej animie i animusie. Wielka wieża – fiut. Dom pochyły – cipka. W cipce mieszka kolega K., w wieży koleżanka N. – obie te osoby to ja. To się zaczyna łączyć, kochani!

23. Ten spacer w czapce i okularach, który nerwowo prawie biegiem odbyłem dwa dni temu. Byłem bliski ucieczki. Teraz widzę człowieka, który przechodzi przez bramę kursu. Zrywa więzy. Ale potem prowadzą go z powrotem, koją, uspokajają i znowu siedzi z nami. Zmartwychwstania co minutę.

24. Pomocnik nauczyciela powiedział mi, że nie mają lekarstw, ale zapytaj nauczyciela, czy możesz wziąć ibuprom. „I wpisz się na listę”. Więc idę i układam trzy pytania na pamięć:

– „Taping from the nose, szto dziełać?”,
– „A really bad slip: sexual obssesions, and burried father who can’t die, am I already crazy?”,
– „After my death, do I left my body to another person?”. 

Odpowiedzi są wspaniałe. Na katar bierz ibuprom. Sny – to normalne. Ciało – nie, twoje ciało się skończy, rozpadnie.

25. Ta ostatnia odpowiedź mnie nie zadowala. Przecież zostawię ciało komuś, nie? Kto chce żyć znowu w moim ciele, gdy ja umrę? Czy nie o tym jest buddyzm? Myliłem się? Sprzątam przecież tutaj. Zapraszam po śmierci. Czy nie o tym miała być karma?

26. Nie mogę spać. Wcześniej zmartwychwstały jak zombie tata, teraz te kobiety z konferencji. Co za laski. Co za spódnice. Co za ciała.

27. Nad ranem pierwsze słowo, które wypowiedziałem od wielu dni: „Dobrze Wojtek, rusz się, kurwa”. Spałem ze trzy godziny, cieknie mi z nosa. Tu się pracuje całą dobę.

28. Wczoraj w nocy odbywała się tu „Siódma pieczęć” Bergmana.

29. Torebka rumianku pływa na górze bidonu. Torebka melisy tonie. „Poznaj rzeczywistość momentu taką, jaka ona jest”.

30. Codziennie rano w okolicach piątej trzydzieści wyraja się mrowisko, bo i ono ma swoje śniadanie i medytacje.

31. Śniadanie! Och, jaka to przyjemność obcować z miłymi ludźmi! Ktoś używa łyżeczki, ja czekam, aż skończy i zostawi ją brudną. A on ją myje i kładzie czystą tuż przede mną. Mimochodem.

32. A może zresztą z tą vipassaną jest tak, że ja od tego ciała uciekam, a ono wraca. W chorobie. W bezsenności, bólu głowy.

33. Gruby, który ucieka ze śniadania, aby nie patrzeć na cudze posiłki. Dźwięki domu, który brzmi tak jak mój. Płaczę.

34. Pieśni Goenki zrobiły się wojownicze. Więc od razu przypominają mi się moje córki. K. w swojej piosence „These shoes are made for walking, walking over you”, R. ze swoimi rapami, a nawet U., która zapytana, czy zbudowałaby dom, odpowiada, „Tak ze znajomymi: blok”. Płaczę.

35. Kropla z nosa i kropka na sznurku do prania po deszczu to ta sama kropla.

36. Obetnę paznokcie i stanę się nowym człowiekiem.

37. Czy oświecenie nie jest wbrew prawu natury?

38. Kontemplowałem klapki przed jadalnią, na ogół domowe, z różnymi napisami, o różnych kształtach i wielkościach, kilkadziesiąt par. Przez nieuwagę kopnąłem jednego. Klapek zrobił obrót i wrócił w to samo miejsce.

39. Gdybym ten zapis powyżej obdarzył komentarzem „Proszę uznać to za wiersz”, miałby w sobie jeszcze wątek podobania się, powtórzenia pozytywnego doznania. Budowałby sankarę. A tego właśnie chcę uniknąć.

40. Moim celem, jak widać, jest się podobać. Ale na moich prawach.

41. Aby nie spać w dzień (żeby spać w nocy), wszedłem do lasu. A tu kino: mrówki walczą z gąsienicami, grzyby ścigają się w zajmowaniu terenu, goni mnie bąk, pusta skorupa chrząszcza jest za duża, żeby kilku mrówkom udało się ją wciągnąć do podziemnego mrowiska. Jestem w bajce, w kinie 6D, a korporacja świat jest jedyną prawdziwą korporacją.

42. Różnica między anapaną (medytacją oddechu), a vipassaną (medytacją skupioną na doznaniach w ciele). W anapanie oddychanie to było musowanie coca-coli w szklance nozdrzy. Vipassana – a więc skanowanie, przesuwanie uwagą po skórze ciała – jest już jak rock-and-roll (a ciało jest całym światem). Czuję się, jakby ktoś tańczył po mnie. Dirty Dancing.

43. Jestem radosny, jakbym wziął kwasa (którego nigdy nie brałem), jakbym pierwszy raz zapalił jointa, jakbym się zakochał, a ona powiedziała, że ze mną będzie. Otóż uczę się teraz doznawać. A gdy już czegoś doznaję, nie oceniać (wszyscy tego szukają, a to jest przecież za darmo).

44. Ludzie, którzy proszeni o to, aby nie rozmawiać z innymi, zostawiają na ścieżce znaki jak harcerze. Wbijają kijek w mrowisko, ułożą patyczki w wyrżniętych śladach siekiery na pniu, przebiją listek patyczkiem… Żyjecie, zapewniam, znieście to tylko.

45. A teraz bez tego całego pierdololo. Tu się dzieją dwie rzeczy teraz. Po pierwsze, to ty wytwarzasz doznania. Po drugie, to ty nadajesz im znaczenie.

46. Pierścień z opowiadania Czechowa. Wiedziałem, że będą o nim mówić: „To też przeminie”. Nie ma mądrzejszej myśli.

47. Ta sesja była kosz-mar-na. Godzinę bez ruchu, z jedną myślą fight-or-flight, z prostą próbą utrzymania się na powierzchni. Albo to przez te notatki, że one mnie tak nakręcają we wzruszenia (ale jak!), albo przez te leki. Cały smutek zamienia się w strach, a strach w walkę. Kurwa!

48. Zadałem dzisiaj wieczorem aż pięć pytań nauczycielowi, jestem pilnym uczniem. Ostatnie o emocje. Where are they? Oh, it’s combined: mind&body. Palił, ale się nie zaciągał.

49. Zacząłem się bać, że stracę tu talent albo oszaleję. I pojadę dalej w samych sandałach.

50. Matka i tatko zamknęli mnie w ciele,
ciemno i zimno jak rankiem w kościele.
Dudni tu echo, radości niewiele,
odprawię tu mszę jak na niedzielę.

51. Puszka coca-coli. Przed vipassaną wylałem połowę, bo, zacukrzony, już nie mogłem jej dopić. Mogłem sobie nawet zrobić z nią zdjęcie. Albiński pozbywa się pragnień.

52. Do tej pory nie mogę wyjść z tego strachu. Muszę szybciej omiatać uwagą ręce i nogi, wczoraj pomogło mi to prędzej wziąć się w garść, uspokoiłem się. Ale dziś? Już za pół godziny druga sesja w absolutnym bezruchu. Czy przeżyję?

53. A rano rzeczywiście trafiłem na nabożeństwo. Na koniec zaśpiewów głos Goenki na taśmie cichł, jakby wychodził ze śpiewem z kościoła, uciekał od mikrofonu. Trójkosz, tipitaka wyśpiewana. Nabożeństwo, błogosławieństwo.

54. Miny na stołówce nietęgie. Zakładam, że co najmniej połowa z nas nie mogła spać. Ale też nagle przestało mnie to interesować. Zwykle siadałem do widoku, czasem z kimś, co już dawało wrażenie milczącej rozmowy, teraz w ostatnim kącie. Mysz kościelna. I ja chcę przetrwać, drodzy parafianie.

55. Resztki obrazów, które przychodzą do głowy poza strachem. Tak wyglądałyby zapiski człowieka od meteorytu tunguskiego: gdzie zszedł, co robił, aż pismo się skończyło. No więc ostatnie obrazy: podsadzałem jakąś dziewczynkę na daszek, a gdy na niego weszła, musiałem ją zostawić bez asekuracji, by sama wdrapała się dalej na okno. O czym to jest?

56. Kolejny obraz. Wspomnienie z harcerstwa, gdy puściłem dzieci z obozu nago do rzeki, aby się umyły. To było o sile: ja mam moc wpuszczania was do rzeki. Wypluskały się i wróciły do namiotów. Skąd ten obraz sprzed dwudziestu lat?

57. Co jeszcze? Czy jak widzę, że jakieś doznanie przywołuje wspomnienie worst enemy i ten enemy mnie opętuje, to znaczy, że mam iść dalej, czy patrzeć, co się z tym dzieje?

58. No more new sancaras.

59. Na stołówce też są zwyczaje. Siadłem przodem do ściany i jak się okazuje, zająłem czyjeś miejsce. Jest młody, wysoki, fuka, siada obok i broni swojego miejsca. I już napięcie.

60. Każdy ma w sobie rozwrzeszczanego niemowlaka. Trzeba go najpierw zobaczyć, potem wychować.

61. A teraz do kina, do lasu!

62. Uczeń po namyśle zapisał swoje imię na tablicy w kolejce pytań do nauczyciela i po długim namyśle je starł.

63. Wieje wiatr, znikły bąki, zaczęły podzwoniać dzwonki wokół sali medytacyjnej. Na dźwięk gongu jaszczurka znikła w krzakach. Sto osób na kwasie.

64. Kafka się mylił, pisząc, że jesteś zadaniem, i jak okiem sięgnąć, nie widać ucznia. Mylił, albo podprowadzał, cwaniaczek. Jesteś zadaniem. I jesteś uczniem.