Katarzyna Wasilkowska jest znakomitą i poczytną pisarką dla dzieci. Wiele jej opowieści to perły polskiej literatury dziecięcej (m.in. „Jagodowy dziadek”, „Ryś miasta”, „Witajcie w Chudegnatach”, „Świat Mundka”, „Kilka niedużych historii”, „Kobra”, „Baltazar”, „Już, już!”). Osobiście najbardziej lubię te utwory autorki, które dotyczą historii dzieci i dorosłych, rodziców, dziadków lub tych, którzy dziecięcej przyjaźni, energii, szczerości potrzebują. Pisarka przedstawia zwykłe-niezwykłe relacje między dziećmi a seniorami, które przeistaczają się w głębokie, piękne, szlachetne więzi zbudowane na przyjaźni, miłości, wzajemnej trosce, lojalności, epikurejskim szczęściu, ale też porozumieniu we wspólnym milczeniu. Autorka dowartościowuje seniorów i dzieci, pokazuje ich pragnienie życia, wymianę doświadczeń, egzystencjalnych rozmów, wzajemnych porad, jak gdyby wiek był tylko liczbą, która nie ma znaczenia, gdy spotkają się bratnie dusze lub dwie połówki jabłka. Wasilkowska jest niezwykle subtelna w ukazywaniu interakcji dzieci i seniorów, lecz kiedy jej bohaterowie zostają przyjaciółmi, ich wspólne perypetie nabierają tempa, a starzy i młodzi pędzą z górki na pazurki bez obaw przed kołtuńskim społeczeństwem, wolni jak kolorowe ptaki. Tak też jest w opowieści „Wielki Bieg Gwiazdkowy”, którą warto czytać dzieciom na głos, choćby w dzień wigilijny, jako że niesie mądre, ciepłe przesłanie o tym, co to znaczy być dobrym, wrażliwym, pomocnym, godnym człowiekiem. Dodam, że pisarka pisze swoje opowieści z taką uczciwością, czułością i owartością, jakby czerpała obrazy bliskości dziecięco-senioralnej ze swojego życia.
W książce „Wielki Bieg Gwiazdkowy” poznajemy Tadzia i jego tatę w chwili, gdy wprowadzają się do nowego domu. Wiemy, że mama Tadzia umarła, a on sam jej nie pamięta. Mimo to Tadeusz razem z tatą często oglądają zdjęcia mamy z okresu, kiedy chłopiec był jeszcze w jej brzuchu. Mama na tych zdjęciach gładzi brzuch i wygląda promiennie. Tata dodaje synkowi otuchy i mówi, że „mama jest zawsze blisko Tadzia i nawet częściowo w samym Tadziu, po prostu nie można jej zobaczyć. Na szczęście można do niej mówić. Tak właśnie robi Tadzio od czasu do czasu: opowiada mamie różne rzeczy” [s. 4]. Tadzik bardzo kocha tatę i ufa mu bezgranicznie, jest także zachwycony nowym domem, który tak naprawdę jest stary, ma stare ogrodzenie, stare klony oraz starą furtkę. Chłopiec lubi też stare rodzinne volvo i barwy babiego lata, w których skąpane jest ich domostwo. Intuicyjnie czuje, że wszystko jest tutaj na właściwym miejscu, sprzężone pozytywną energią. Dlatego tu mówi po cichu do mamy.
Ojciec i syn zaczynają wspólne życie po raz kolejny. Wcześniejsza partnerka taty nie lubiła Tadka i dawała mu to odczuć. Dlatego teraz postanawiają żyć „na męską łapę”, próbując się do siebie dopasować. Chcą być nie tylko synkiem i ojcem, ale też przyjaciółmi, którzy mogą na sobie polegać i szukać drogi do wyjątkowej więzi i bliskości. Tata spokojnie omawia wszystko z Tadziem, zapewnia mu bezpieczeństwo, odpowiada na każde jego pytanie. Rozumie, że Tadzik przeżywa brak mamy, dlatego jest dla niego cierpliwy, łagodny, rozmową lub zabawą rozprasza smutne myśli chłopca. Stanowi ostoję dla syna w czasie tak wielu zmian życiowych. Chłopaków cieszą wspólne spacery, gra w piłkę, zwiedzanie nowego terenu. Jednocześnie syn rozumie, że gdy tata ma pracę, jest poza domową orbitą.
Od pierwszego dnia w nowym domu ojciec i syn starają się zgadnąć, kto mieszka w sąsiadującym niebieskim domu odseparowanym murem. Tadziowi osoba ta wydaje się niezwykle tajemnicza. Tata zakłada, że to ukrywający się przed światem artysta, a Tadek wyobraża sobie miłego staruszka, Babę Jagę lub amatora piłki nożnej. Co jakiś czas dostaje bowiem od nieznajomego przedmioty przydatne do gry w piłkę, którą chłopiec uwielbia. Tymczasem okazuje się, że właścicielką domu jest ekstrawagancka Tekla, która znienacka zostaje opiekunką Tadka. Tekla vel Elka uznaje dom Tadzia za koszmarnie nudny i postanawia zajmować się nim u siebie. Już po przekroczeniu furtki Tadzik czuje, że podąża specyficzną aleją pełną wykoślawionych przedmiotów. Dla chłopca jest jasne, że Tekla lubi stare rzeczy oraz dziwne kształty i formy, a przede wszystkim pasjonuje ją dawanie im nowych żyć, zadań, kształtów, funkcji. Wygląda to tak, jakby starym rzeczom przypisywała nowe życiorysy, pamiętając jednocześnie o ich pierwotnych biografiach. Tym fascynującym hobby zaraża podopiecznego, a że obydwoje mają oryginalne pomysły, dokonują wspólnie ciekawych metamorfoz zużytych rzeczy.
Sama Tekla nie ma jednego oka, chodzi ekstrawagancko ubrana i nie wstydzi się w ten sposób wyrażać siebie. Wkroczenie w karnawałowy świat Tekli to dla Tadzia zapowiedź wielu zmian w postrzeganiu świata i samego siebie. Dzięki opiekunce zrywa z monotonią, zastępując ją inicjacją w krainy wyobraźniowe, co daje spektakularne efekty. Tekla zdecydowanie posiada cechy triksterskie, wydaje się skrzyżowaniem Mary Poppins z twórcą najlepszej czekolady, czyli Willym Wonką. Dzięki ekscentrycznej Tekli Tadzio zmienia się nie do poznania. Staje się wesoły, temperamentny, chichocze i pląsa do muzyki granej przez Elkę na różnorodnych instrumentach. Radośnie wypatruje drewnianych ptaszków w otwartych klatkach wiszących u sufitu oraz z lubością kosztuje pysznych potraw Tekli. Drzemiąca w Tekli energia rzutuje na szkolne życie Tadzika, czyniąc go bogatszym duchowo, pewniejszym siebie, odważniejszym, zahartowanym, a jednocześnie bardzo wrażliwym. Któregoś dnia od niesympatycznych dzieci Tadek dowiaduje się, jak brzydkie, podłe przezwisko ma jego przyjaciółka wśród kolegów oraz jakie życiowe tragedie ją spotkały. Tekla nie opowiada nikomu swojej historii, zostaje ona eufemistycznie wpleciona w fabułę. Empatyczny czytelnik na pewno pochyli się nad nią i zrozumie, skąd dwa oblicza Elki oraz co spowodowało jej diametralną przemianę. Kiedy Tekla wraca z jednej ze swoich tajemniczych podróży, Tadzik prosi ją, aby nauczyła go biegać, ponieważ dyrektor szkoły ogłosił Wielki Bieg Gwiazdkowy i zobowiązał uczestników do założenia bożonarodzeniowych kostiumów. Tekla zostaje surową trenerką, bo Tadzik pragnie wygrać i pokazać chłopakom, że może należeć do drużyny. To jego marzenie.
Jak to zwykle w życiu bywa, wiele spraw nagle się komplikuje. Tadzio nie wie już, czego naprawdę chce. Odsuwa się od Tekli – dlaczego? Przestaje czuć się komfortowo sam ze sobą – dlaczego? Tymczasem w wigilijny poranek rozpoczyna się Wielki Bieg Gwiazdkowy. Tadek biegnie przebrany za choinkę według pomysłu Elki. W trakcie szepce do mamy, bo tata nie mógł dotrzeć na czas, a Teklę wstydził się zaprosić. Mimo to biegnie tak, jak nauczyła go Elka i kiedy jest najbliżej wygranej, dzieje się coś niezwykłego. Coś, co nie zdarza się nigdy na zawodach! A jednak zdarzyło się Tadkowi! Nastąpiła totalna konsternacja! A potem dyrektor i tłum wiwatował! Ale, o tym, co się wydarzyło, doczytacie sami. Zapewniam was – wzruszycie się bardzo! Ktoś powie: to był wigilijny cud, ktoś inny: to był odruch serca, a jeszcze inny, że to obie rzeczy naraz. Ja mogę tylko zdradzić, że finał biegu był jedyny w swoim rodzaju. A pędząca „choinka” wpadła prosto w ramiona taty i już na zawsze ukochanej Tekli vel Elki.
Reasumując, „Wielki Bieg Gwiazdkowy” Katarzyny Wasilkowskiej to idealny prezent pod choinkę dla dzieci i dorosłych. Po wieczerzy warto usiąść rodzinnie i przeczytać tę opowieść z podziałem na role. Na czytających spłynie tyle dobra, miłości, przełamywania stereotypów, że w każdym bliskim zobaczymy bliźniego i nastąpi czas radości, pojednania, dobrych ludzkich gestów oraz cudów. Najserdeczniej polecam tę empatyczną, uduchowioną, zwieńczoną nadzieją książkę.
Książka:
Katarzyna Wasilkowska „Wielki Bieg Gwiazdkowy”, il. Agnieszka Sozańska, Qydawnictwo Dwukropek, Warszawa 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.