Szanowni Państwo!

Kultowa fraza: „Sądy sądami, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”, pochodząca z równie kultowej polskiej komedii „Sami swoi”, stała się ostatnio szczególnie aktualna. Nie chodzi tylko o spór o polską praworządność, ale szerzej – o postrzeganie prawdy na temat najważniejszych wydarzeń i procesów.

Tematy, którymi zajmowaliśmy się w kończącym się właśnie roku w „Kulturze Liberalnej”, interpretowały zdarzenia, które można było przedstawiać z zupełnie różnych perspektyw. To cecha świata poróżnionego polaryzacją, że każda ze stron widzi to samo zupełnie inaczej.

Jednak nie chodzi tylko o punkt widzenia, ale także o – kolejną charakterystyczną współczesną cechę – bezkompromisowość w prezentowaniu swojego stanowiska. Odrzuca ona wymianę poglądów i wzbogacenie się o cudzą perspektywę, a dopuszcza tylko wygłoszenie swojego przekonania, nadając mu status prawdy. Sprzyjają temu media społecznościowe, przed którymi trudno dziś uciec. A to oznacza, że trzeba umieć nazwać reguły, które nim rządzą. 

Chyba najbardziej widocznym przykładem polaryzacji poglądów i bezkompromisowości w interpretacji wydarzeń ostatniego roku jest wojna w Gazie. Wkrótce po najeździe Hamasu na mieszkańców Izraela widać ją było na najprostszym poziomie w postaci deklaracji wyrażanych nakładkami na zdjęcia profilowe użytkowników mediów społecznościowych. 

W wielu przypadkach flagi Palestyny i Izraela są na tych zdjęciach do tej pory, chociaż konflikt osiągnął taki stan skomplikowania, że wskazywanie tylko jednej strony jako winnej jest karkołomne. Jednak przez Stany Zjednoczone i Europę, zwłaszcza przez zachodnie uniwersytety, przetoczyła się fala protestów propalestyńskich, podczas których nie było widać najmniejszych wątpliwości. 

Winny jest Izrael i to nawet nie tylko temu, że zabija ludność cywilną w Gazie, ale czasem i temu, że po prostu istnieje. Druga strona tego podziału, która jest mniej widoczna, zdaje się dostrzegać wyłącznie to, że to Hamas zaczął, a potem terroryści chowali się pod domami mieszkańców Gazy, a armia izraelska po prostu broniła państwa. Jest też całe spektrum pomiędzy tymi dwiema skrajnymi ocenami sytuacji, jednak istotne jest to, że ci, którzy według jednej ze stron są katami, według drugiej są ofiarami. 

Innym przykładem na różne postrzeganie tej samej rzeczywistości jest polski spór o praworządność. To, w czym jedni widzą sąd, inni widzą uzurpatorów. Tam, gdzie drudzy widzą przywracanie praworządności, pierwsi widzą bezprawie. Prawda jest trudna do nazwania, bo materia, czyli prawo, jest skomplikowana. 

Pisaliśmy w „Kulturze Liberalnej” o tym, co ważne, starając się przedstawiać różne punkty widzenia. W rocznicę ataku Hamasu na mieszkańców Izraela Konstanty Gebert z naszej redakcji pisał: „Rok po masakrze 7 października jasne jest, że wojna Rosji i Iranu w Syrii, Arabii Saudyjskiej w Jemenie czy Erytrei i rządu centralnego w Etiopii – a w każdej zginęły setki tysięcy cywili – nie budzą ułamka tego zainteresowania, co wojna w Gazie. W tym konflikcie nie chodzi bowiem o to, co jest robione, tylko przez kogo. To Izrael jest atakowany, a nie jego czyny – choć rzecz jasna czyny godne potępienia potępiać należy, niezależnie od tego, przez kogo popełnione” . Dr socjologii Dominika Blachnicka-Ciacek pisała w tym samym numerze: „Czy izraelskie «prawo do obrony», któremu przyklaskują zachodni politycy, uzasadnia każdy sposób prowadzenia wojny? Oraz czy to prawo gdzieś się kończy? Po roku izraelskich wojen już wiemy, że jego granicą nie jest prawo do życia cywilów palestyńskich ani libańskich” .

W tym samym numerze i w innych różni autorzy prezentowali różne stanowiska na ten temat. Pytaliśmy: Czy ktoś ma monopol na prawdę o Izraelu, Hamasie, Hezbollahu? Czy wskazanie winnych współczesnych kryzysów jest możliwe? 

Kiedy zastanawialiśmy się, jak naprawić państwo po PiS-ie, prezentowaliśmy punkt widzenia tych, którzy uważają, że trzeba to zrobić w sposób radykalny, jak profesor prawa Wojciech Sadurski, i tych, którzy w radykalnych rozwiązaniach widzą zagrożenie i nieskuteczność, jak profesor Ewa Łętowska, pierwsza Rzeczniczka Praw Obywatelskich i sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku

W tych sporach jest zbiór wspólny, czyli zgoda na to, że PiS doprowadziło do kryzysu praworządności. Różnica zdań dotyczy sposobów wyjścia z niego. Jednak i ta różnica pokazuje, jak trudno uchwycić prawdę ze względu na to, że tak różnie można interpretować opinie prawne i przepisy. Wciąż dochodzą kolejne przykłady, jak nadal aktualny spór o to, czy Państwowa Komisja Wyborcza mogła zawiesić decyzję w sprawie pieniędzy dla PiS-u do czasu uregulowania statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego.

Spory, które toczył świat w tym roku – i sposób, w jaki to robił, pokazują, jak ważny jest temat prawdy. I to o niej pisze w najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” Jan Tokarski. Zastanawia się nad zjawiskiem, które nazywa „suwerenizmem kulturowym”. Problem z nim, jak pisze, polega na tym, że „prawda jest w tej perspektywie zawsze i niezmiennie czyjąś prawdą. […] Okazuje się instrumentem, przy pomocy którego jedne grupy podporządkowują sobie inne, narzucając im określony sposób czytania świata, a wraz z nim pewne – niepodważalne jakoby – ujęcie wartości”. 

Pyta: „Czy demokracja liberalna byłaby zdolna przetrwać bez prawdy? Czy może bez niej istnieć wolność słowa oraz oparta na perswazji debata publiczna? A może to właśnie prawda stanowi dla demokracji zagrożenie? Przekonanie, że posiada się absolutną słuszność, stoi przecież u podstaw ideologicznego fanatyzmu. Czy prawda jako coś niepoddającego się negocjacjom nie podważa podstaw «otwartego społeczeństwa»?”.

Zapraszamy Państwa do lektury tego i innych tekstów z nowego numeru „Kultury Liberalnej”.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,

zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”