Billy Joe Shaver, jeden z najwybitniejszych pieśniarzy country XX wieku, nagrał kiedyś piosenkę „Goodbye Yesterday”, w której śpiewa: „Goodbye yesterday, yesterday goodbye / At the break of day, I’ll find a way / To face the new tomorrow”. Znalazła się ona na długiej liście utworów granych w „Yellowstone”, bo przecież jest to serial o tęsknocie za sielską przeszłością i szykowaniu broni na nadchodzące jutro. To wyraz pragnienia powrotu do dawnej Ameryki – może tej „wielkiej”; trudno dziś, oglądając „Yellowstone”, uciec od politycznych skojarzeń.

Materiały prasowe SkyShowtime

1.

Akcja serialu rozgrywa się w Montanie, na północy Stanów Zjednoczonych przy granicy z Kanadą. To czwarty pod względem powierzchni, czterdziesty trzeci pod względem liczby ludności i trzeci od końca pod względem gęstości zaludnienia stan. Mieści się w czołówce rankingów na najpiękniejszy. Znajdziemy tu 97 pasm górskich, ponad 3 tysiące dziewiczych jezior, Park Narodowy Yellowstone, łosie, wilki, niedźwiedzie grizzly i kowbojów z kulturą ranczerską.

Przenieśmy się do serialu.

Pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku rodzina Duttonów założyła w Montanie ranczo Yellowstone. Obecnie kieruje nim John Dutton III (Kevin Costner), ojciec rodu i podstarzały kowboj o konserwatywnych poglądach, który jednak kowbojskie metody działania sprawnie miesza z tymi nowoczesnymi, zaczerpniętymi ze świata polityki.

Ma trójkę dzieci. Młodszy syn Kayce (Luke Grimes) to były marines. Trochę buntuje się przeciw ojcu i rodzinnej tradycji, jednak miłość do ziemi, synka i żony Moniki (pochodzącej z rezerwatu rdzennych mieszkańców) sprawia, że realizuje się na ranczu i w terenie. Starszego syna Jamie’ego (Wes Bentley) częściej niż na koniu widzimy w garniturze. Prawnik po Harvardzie ma spore ambicje polityczne oraz dojrzałość i kompleksy na miarę nastolatka. Z kolei córka Beth (Kelly Reilly) z sukcesami robi interesy, a w przerwach między nimi pije ulubioną wódkę marki Tito, knuje intrygi i wszczyna awantury. Jej mąż to melancholijny twardziel Rip Wheeler: za młodu wyjęty spod prawa i przyjęty na ranczo, dziś szef kowbojów. Liczy się dla niego honor, który potrafi jednak przegrać z lojalnością wobec rancza; najlepiej określa go wypowiedziane po koniecznym zabiciu rannego konia zdanie: „Wolę zabić tysiąc ludzi niż zastrzelić kolejnego konia”.

2.

Rodzina działa na podobieństwo Royów z „Sukcesji” – trójka dzieci osieroconych przez matkę zabiega o względy ojca, licząc zarówno na dobre słowo, które zapełni emocjonalną pustkę, jak i na testamentowe zapisy. W „Sukcesji” do przejęcia jest konglomerat medialny, w „Yellowstone” – ranczo. I to nie byle jakie. Liczy sobie około 800 tysięcy akrów, czyli ponad 3 tysiące km2, co stanowi lekko ponad dwie Puszcze Białowieskie.

Royowie są nowojorczykami, którzy praktycznie nie schodzą na ziemię, bo lewitują w swych penthouse’ach i helikopterach, zajadając degustacyjne menu i popijając szampanem z kieliszka podanego przez jednego z wielu służących porozstawianych po ich salonach niczym manekiny. W „Yellowstone” szyte na miarę garnitury z designerskimi butami zastępują kapelusze, schodzone jeansy i zakurzone piachem rancza kowbojki. Bohaterowie sami nalewają sobie whisky, ale już do stołu mięso z wielkiego grilla podaje im kucharz Gator (grany przez prawdziwego szefa kuchni, Gabriela Guilbeau).

Royowie i Duttonowie to rodziny bardzo bogate, mają posiadłości i helikoptery, jednak w obu przypadkach luksusy mogą się skończyć w związku z uporem nestorów rodów. Zarówno Logan Roy, jak i John Dutton nie chcą zgodzić się na zmianę planu biznesowego, jakiej wymaga od nich pędzący świat. Tu jednak podobieństwa między rodzinami zaczynają się rozjeżdżać.

Materiały prasowe SkyShowtime

3.

Royowie, na wzór rodziny Murdochów (tych od telewizji Fox), prowadzą media sprzyjające republikanom. Sami republikanami raczej nie są, bo są zbyt cyniczni, by mieć jakiekolwiek poglądy. Sprawnie i szyderczo łamią polityczną poprawność, a nawet gdy przeżywają wyrzuty sumienia, to tylko w skali mikro. Zbyt cwani i sprytni, by w cokolwiek wierzyć naprawdę, stoją tam, gdzie są pieniądze i władza.

Głównym bohaterem serialu „Yellowstone” jest ziemia. Jest ona wartością największą i jest w niebezpieczeństwie, bo czyhają na nią wielkie korporacje z miliardami dolarów na kontach i armią deweloperów, pragnących Montanę zamienić w turystyczny kurort z hotelami i lotniskiem. John Dutton za cel stawia sobie zachowanie stanu w takiej postaci, w jakiej istnieje od lat; walczy o to wszelkimi możliwymi środkami.

Czy Duttonowie są republikanami? Na pewno żyją w republikańskim świecie. To świat stand-your-ground [1] na sterydach – honor, zemsta i nabita strzelba stoją tu ponad prawem. To świat self-made manów, którzy biorą sprawy w swoje ręce, nie pozwalając ani państwu, ani jego instytucjom na wtrącanie się. „Wujek Sam chce swój ochłap. I nie oddamy mu ziemi” – mówi Rip. W Montanie łapie się byka za rogi dosłownie i w przenośni, a deklaracja not in my back yard [2] brzmi jak wystrzał z rewolweru.

4.

Krytyk „The New York Timesa” Ross Douthat określił „Yellowstone” mianem „najbardziej czerwono-stanowego serialu w telewizji” i jako anty-woke. Faktycznie, próżno szukać tu bohaterów LGBT+, a tematy ważne w brooklińskich kawiarniach – typu równość płci, prawa kobiet czy problem migracji – wydają się w świecie Duttonów równie odległe co kryzys na granicy polsko-białoruskiej. 

Jedyną mniejszością są tu rdzenni Amerykanie, którzy nie są już przedstawiani jako dzicy złodzieje okradający pociągi ze starych westernów; to prawowici spadkobiercy amerykańskich ziem. Wprawdzie chcieliby na tych ziemiach stawiać kasyna, jednak pod względem szacunku dla duchowości i przyrody wygrywają z większością bohaterów.

Co do kobiet, one też się zmieniły. W starych westernach bywały przedstawiane jako prostytutki z saloonów albo wzdychające w czepkach i sukniach z zasłon żony, które nie mają nic do powiedzenia. W „Yellowstone” są silne, świadome – są kowbojkami, piosenkarkami country, senatorkami albo dyrektorkami w korporacjach. Z jednej strony są męskie, z drugiej – sprawnie i z pełną świadomością wykorzystują walory swych ciał uznawane powszechnie za atrakcyjne. Beth łączy w sobie te dwie właściwości, uwodząc przy barach mężczyzn, których potem lubi mieszać z błotem, pijąc czystą ze szklanki jak w rosyjskim okopie, siarczyście przeklinając, realizując ranczerską fantazję, łamiąc przepisy drogowe sportowym bentleyem; gdy ktoś jej się nie spodoba, wali po mordzie.

Podczas więc gdy kulturowe trendy kierują nas w stronę odchodzenia od określania cech charakterystycznych dla płci, „Yellowstone” zdaje się jednak podążać w przeciwnym kierunku. Czy jest to jednak wyzwolenie kobiet od cech płci społecznie im nadanych – czy raczej nadawanie im cech uważanych za męskie, czyniąc je wariacjami na temat kowbojskich fantazji twórców serialu? Fantazji o twardych dziewczynach, którym chłopaki, by zachęcić do seksu, nie dają perfum i kwiatów, ale na spędzie bydła wyciągają przemyconą piersiówkę z wódką i paczkę papierosów. Co do seksu, nie muszą nawet namawiać: te kobieta same przypierają ich do muru, mówiąc że ich „zerżną”.

Co do mężczyzn z kolei: są to twardzi i nieogoleni kowboje, którzy pod prysznicem rzucają żartami na miarę nastolatków, a w ustach żują wykałaczki, jakby pozowali do memów. Trudno uwierzyć, że postać Travisa Wheatleya – umięśnionego kowboja z Teksasu, który sprzedaje konie, gra w karty i pije alkohol nad basenem, gapiąc się na striptiz, by skończyć w fotelu otoczony kobietami niczym gwiazda hip hopu – jest tu na serio, a nie na zasadzie autoironii. Tym bardziej, że gra go twórca i scenarzysta serialu Taylor Sheridan. Nie wiem też, czy padające w ostatnim sezonie z ust kowboja Ryana wobec współtowarzyszy i współtowarzyszek kowbojowania uwagi dotyczące inkluzywności języka (bo nie mówi się „niepełnosprawny” i „gej”) to próba uwrażliwienia kowbojów czy szydzenie z krytyków serialu.

Tęsknotę za inaczej rozumianą męskością wyraża przywódca rezerwatu rdzennych mieszkańców, Thomas Rainwater, gdy mówi o synu Kayce’ego po tym, jak chłopiec w samoobronie zastrzelił atakującego go i jego mamę porywacza: „To chłopiec, którego zmuszono, by robił to, co mężczyźni. Choć nie każdy mężczyzna by się na to zdobył, bo społeczeństwo robi z nich owce. I wmawia im, że z wilkami się nie walczy, tylko wzywa się pasterza. Dlatego ma poczucie winy, choć za to, co zrobił, powinien być chwalony”.

Kowboje z rancza Yellowstone są silni, sprytni i zaradni; bywają samotnymi wilkami włóczącymi się po innych stanach, by kowbojować tu i tam. Z sezonu na sezon są też milsi i zabawniejsi, i nawet jak robią złe rzeczy, to w nocy, bo w dzień to fajne chłopaki, trochę ciapowate, ale wrażliwe i regularnie biorące prysznic. Nawet w najbardziej tradycyjnej rodzinie serialu, czyli u byłego marine Kayce’ego, to żona – jak mówi John – „nosi spodnie”, więc to z nią, a nie synem, ojciec rodu konsultuje ważne sprawy. A i tak, podkreślmy, Monica jest z całego „Yellowstone” najbliższa tradycyjnej definicji żony i matki.

Materiały prasowe SkyShowtime

5.

W artykule „How Taylor Sheridan Created America’s Most Popular TV Show”, który w 2022 roku ukazał się w „The Atlantic”, Sridhar Pappu napisał: „W «Yellowstone» nie ma wyraźnej ideologii, która pokazywałaby tradycyjne czerwono-niebieskie spektrum. To mieszanka antykapitalistycznego i antynowoczesnego populizmu, proranczerskiego libertarianizmu, konserwatywnego ekologizmu […] i sympatycznego, prordzennoamerykańskiego buntu uciskanych. Serial jest ukłonem w stronę konserwatywnych wartości, ale nie tylko. To, co robi Sheridan, jest bardziej przebiegłe, albo może po prostu bardziej zagmatwane”.

„Konserwatywny ekologizm” jest trafnym nazwaniem ekofikołków czynionych przez bohaterów „Yellowstone”. Ich życie to z jednej strony oda do natury i ciągnących się po horyzont prerii. Z drugiej zaś to łapanie cieląt na lassa i wrogość do odnawialnych źródeł energii oraz ekoaktywistów, bo świat – jak mówi jeden z bohaterów – postrzega „farmerów, ranczerów i wszystkich producentów żywności za przeszkodę, a nie za filarów swojej egzystencji”. Pięknem montańskich krajobrazów i życia na ranczu Duttonowie są w stanie przekonać do siebie nawet swego wroga. Ekoatywistka Summer, na początku niechętna, z czasem odnajduje się na ranczu i nawet bierze udział w znakowaniu bydła (swoją drogą poprzez wypalanie znaku, który to sposób jest zakazany na przykład w UE).

Taki to paradoks, że wyborcy republikanów są wielbicielami przyrody i wrogami inwestycji, a głosują na kumpli inwestorów, często negujących zmiany klimatu. Są jak Południowcy z książki Arlie Russell Hochschild „Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy”, którzy nawet w obliczu wysokiej zachorowalności na raka, spowodowanej skażeniem przez okoliczne zakłady przemysłowe rzek płynących przed ich domami, i tak oddawali głosy na tych, którzy to skażenie negowali.

Duttonowie prezentują też bliski republikańskiemu styl uprawiania polityki. Gdy John zostaje gubernatorem, nie przejmuje się zbytnio ani opinią publiczną, ani obowiązkami, a jedynie ratowaniem rancza. W garniturze czuje się nieswojo, w limuzynie też, bo woli siedzieć w siodle na spędzie bydła niż na nudnym spotkaniu z ekspertami (dlatego też wszystkich swoich doradców zwalnia). Wyborcy lubią to! W administracji zatrudnia znajomych i rodzinę. Beth jako szefowa gabinetu dołącza do posadzonych już wcześniej na stołkach braci – komisarza do spraw zwierząt gospodarskich Kayce’ego i prokuratora generalnego Jamie’ego.

Symbolami zła są tu natomiast bogacze z Nowego Jorku i Kalifornii, którzy przyjeżdżają wykupywać ziemię (czytaj: rozkradać). Nieważne, że Duttonowie też są bogaczami. Tamci to Clintonowie i Obamowie, wielkomiejska elita, salony, smaki, elegancje i niezrozumiały język. Świat niedostępny. Tutejsi majętni uchodzą za swojaków w koszulach w kratę; to przeciwnicy establishmentu, z którymi można pójść do baru, napić się piwa i pogadać o bliskich każdemu błahostkach.

6.

„Yellowstone” zaprasza widzów do prostego świata: domy tu są drewniane, pistolety naładowane, a pick-upy na diesla lub benzynę. Różnice między dobrem i złem są wyraźne, bo to świat klarownych zasad, jak z powieści Jacka Londona. Rodziny są tradycyjne, a sprawiedliwość wymierza się nocą.

Proste są też dialogi. „Naucz się być bardziej podłym niż złym, a mimo to kochaj swoją rodzinę i ciesz się wschodem słońca” – mówi John Dutton. „Przemoc jest łatwa. Trudniejsze jest życie z nią później” – to słowa Kayce’ego. „Jestem skałą, o którą rozbijają się terapeuci” – oświadcza Beth. I jeszcze raz John: „To jedyna stała rzecz w życiu. Budujesz coś, co warto mieć, a ktoś będzie próbował to zabrać”. I jeszcze jego dialog z Ripem: „– Prawie go straciłem. – Ciężko ocenić «prawie», bo to nie ma znaczenia. – Mądre”. Brzmi to tak, jakby na ranczu Yellowstone zagościł Paulo Coelho. Duttonowie rozmawiają ze sobą złotymi myślami, krótkimi i prostymi zdaniami przedstawiającymi prawdy oczywiste, ale brzmiącymi twardo i dosadnie.

I tu różnica między „Yellowstone” a „Sukcesją” jest ogromna. Tam dialogi są błyskotliwe, pełne humoru, inteligentne – krytycy porównują tę produkcję do dzieł literackich, na uniwersytetach już pewnie powstają (albo już powstały?) na jej temat liczne doktoraty. W przypadku „Yellowstone” nic takiego nie ma miejsca: to serial, który lubią tak zwani zwykli ludzie (ta milcząca większość?). Niejako krytykom i elitom na złość. 

Im bardziej więc dają mu oni słabe noty i omijają szerokim łukiem w przyznawaniu nagród (którymi „Sukcesja” była regularnie obsypywana), tym bardziej widzowie „Yellowstone” oglądają. Serial stał się najpopularniejszym programem telewizyjnym w 2022 roku. W zeszłym zaś – piątym sezonem pobił kolejne rekordy. Odcinek otwierający ostatniego, finałowego sezonu 5B zgromadził 11,25 milionów widzów. Odcinek finałowy – 13,1 milionów widzów.

Wielka w tym zasługa twórcy serialu Taylora Sheridana, kowboja i ranczera, który zrezygnował z kariery aktorskiej, by skupić się na pisaniu. Stworzył między innymi scenariusz do głośnego filmu Denisa Villeneuve’a „Sicario”. Przedsięwzięcie pod tytułem „Yellowstone” było dla Paramount Network dość ryzykowne; Sheridan chciał perfekcyjnego – a więc i drogiego – poziomu produkcji. Do tego serial w całości opiera się na nim – pisze scenariusz do każdego odcinka, co rzadko się zdarza. Nawet przy wielkich hitach typu „Sukcesja” scenariusze piszą grupy zawodowych scenarzystów, nie zawsze zaś główni twórcy. Sridhar Pappu nazywa Shridana „maniakiem w swoim żądaniu całkowitej kontroli artystycznej”.

Sheridan sprawdza się tu w wielu rolach: pisze, gra wspomnianego Travisa Wheatley’a, a niektóre odcinki sam też reżyseruje. I dopiero się rozkręca. Powstaje bowiem całe uniwersum „Yellowstone” – są już dwa prequele o Duttonach: „1883” i „1923”, oraz spin-off „Bass Reeves”; na przyszły rok przewidziana jest premiera kolejnego – „The Madison”.

Materiały prasowe SkyShowtime

7.

Skąd ta popularność „Yellowstone”? Ludzie tłumnie oglądają ten ranczerski świat, bo czują się w nim dobrze i za nim tęsknią. Wielu komentatorów powtarza, że hasło „Make America Great Again” to nie tylko złowieszcza MAGA, ale przede wszystkim przywoływanie obrazów z przeszłości – znajomej i bezpiecznej. To obrazy Ameryki szans i możliwości, gospodarczego boomu, w którym dobro było białe, zło czarne, nie było miejsca na polityczne poprawności, inkluzywności i obcych czających się za rogiem.

Taylor Sheridan stworzył świat, który się kończy. Rip mówi: „Za trzydzieści lat nas nie będzie, wszędzie będą stały farmy wiatrowe i słoneczne”. Czy więc wskrzesił western tylko po to, by urządzić mu łabędzi śpiew? Sridhar Pappu pisze: „Dutton obserwuje, jak jego styl życia znika, a wraz z nim jego rodzina, i jest gotów zrobić wszystko, by utrzymać te obie rzeczy i to za wszelką cenę”. To oczywiście nie może się udać. Jednak Beth i Kayce z rodzinami próbują dalej. Wycofują się ze zgwałconej przez turystów i inwestorów ziemi na ziemię dziewiczą. Tam, gdzie już pewnie też słychać Billy’ego Joe Shavera z jego „Goodbye Yesterday”. Ale może jeszcze przez jakiś czas będzie to świat, w którym Taylor Sheridan będzie mógł nakręcić swój kolejny serial.

Materiały prasowe SkyShowtime

Przypisy: 

[1] Prawo, które zezwala na bezpośrednie użycie siły ze skutkiem śmiertelnym, jeśli dana osoba uzna, iż znalazła się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia albo doznania uszkodzeń ciała; nie ma wtedy wymogu podjęcia próby ucieczki. Prawo obowiązuje w większości stanów, a mapa jego obowiązywania mniej więcej pokrywa się z mapą podziału na stany republikańskie i demokratyczne – tam gdzie głosuje się „na czerwono”, zazwyczaj jest stand-your-ground.

[2] Pejoratywne określenie postawy sprzeciwu wobec inwestycji, które są potrzebne, ale budzą sprzeciw osób, w sąsiedztwie których miałyby być zrealizowane. Określenie dotyczy zarówno inwestycji uciążliwych, jak drogi czy linie kolejowe, jak i tych społecznie potrzebnych, jak ośrodki pomocy społecznej.