Dokonanie rytualnej kąpieli w okresie trwania celebracji ma zapewnić uczestnikom zmazanie ich ziemskich nieprawości i wprowadzić ich na ścieżkę wiodącą ku zbawieniu w świecie niebian. Ma ich wyzwolić z cyklu wcieleń (samsary) i doprowadzić do duchowego wyzwolenia (moksza).

Szczęście w gwiazdach i eliksir nieśmiertelności

Uroczystości Kumbha Mela odbywają się regularnie co cztery lata, natomiast co dwanaście lat celebrowana jest Maha Kumbha Mela, czyli uroczystość o większym znaczeniu. W tym roku przypada ona w okresie, w którym dochodzi do konstelacji gwiezdnych obserwowanych raz na sto czterdzieści cztery lata. W Indiach, w których układy gwiazd mają wpływać na codzienne życie, ma to szczególne znaczenie. Rytualne obmycia dokonane w takim czasie przyniosą wiernym większe pożytki.

Geneza Kumbha Meli sięga hinduistycznej opowieści zawartej w Wisznu Puranie. W zamierzchłej przeszłości niebianie (deva) i demony (aśura) chcieli wspólnie uzyskać eliksir nieśmiertelności. W wyniku ich działań w specjalnym naczyniu (kumbha) pojawił się amrit, tak pożądana mikstura. By garnka z amritem nie przejęły jednak demony Wisznu, Mohini w kobiecym przebraniu, porwał naczynie i uciekł. W trakcie niebiańskiego lotu Mohini, krople amritu spadły na ziemię w czterech miejscach: w Prayagraj, w Haridwarze, w Ujjain i w Nashik. Miejsca te stały się celem hinduistycznych pielgrzymek oraz miejscem celebracji Kumbha Meli.

W okresie trwania Maha Kumbha Meli zanurzenie w wodach u zbiegu trzech świętych rzek może mieć różne efekty. Najważniejsze są trzy dni tak zwanych „królewskich kąpieli” – te niosą największe pożytki – oraz trzy dni „głównych kąpieli”, które również gwarantują wiernym osiągniecie istotnych korzyści duchowych. W dniach „królewskich kąpieli” w Prayagraj naliczono od 80 do 100 milionów wiernych.

Święty biznes

Organizatorzy podkreślają znaczenie zanurzenia w świętych wodach każdego dnia trwania Maha Kumbha Meli. To nie tylko istotne przedsięwzięcie o charakterze religijnym, lecz także ogromny biznes, który rozwija się wokół religijnych celebracji.

Tegoroczna Maha Kumbha Mela jest zorganizowana z ogromnym rozmachem. Władze stanu Uttar Pradeś stworzyły miasteczko dla pielgrzymów na obszarze 4 tysięcy hektarów. Utworzono na tym terenie około 450 kilometrów dróg, postawiono 150 tysięcy namiotów. Miejsca przeznaczone do odbycia rytualnych kąpieli to 12 kilometrów zabezpieczonych nabrzeży. Nad bezpieczeństwem pątników czuwa około 40 tysięcy policjantów, których wspierają drony i trzy tysiące kamer. Powstało 11 szpitali polowych i 150 tysięcy toalet. Indyjskie koleje uruchomiły 90 dodatkowych pociągów, które wykonują ponad 3 tysiące kursów.

Maha Kumbha Mela ściągnęła także Hindusów z diaspory oraz tysiące turystów z całego świata, w tym celebrytów. Bycie na terenie Meli to znakomity sposób na własną promocję w niezwykłym otoczeniu. Tym bardziej że w ramach zajęć organizowanych w tym milionowym tłumie są lekcje jogi, medytacji, nauki wprowadzające w zasady hinduizmu i tajniki indyjskiej cywilizacji.

Miliard dolarów za nacjonalizm

Obecność gwiazd indyjskiego filmu i indyjskiej muzyki, także indyjskich milionerów sprawia, iż wydzielone części namiotowego miasta przypominają bardziej luksusowe hotele, aniżeli domy pielgrzymów. W tych wydzielonych częściach namioty wyposażone są w klimatyzację, doskonale urządzone łazienki, nie mówiąc już o eleganckich namiotach sypialnych i jadalnych. Specjalne kuchnie serwują oczywiście indyjskie menu w najlepszym wydaniu. To wszystko kosztuje i dla zwykłego hinduskiego pątnika jest nieosiągalne.

Władze stanu Uttar Pradeś liczą, iż tegoroczna Maha Kumbha Mela, której koszt szacowany jest na niemal miliard dolarów przyniesie nie tylko stanowi, ale i rządzącej partii BJP oraz premierowi Indii Narendrze Modiemu konkretne zyski.

To przede wszystkim budowanie przekonania, iż Indie to hinduizm. Polityka wewnętrzna BJP, samego Narendry Modiego, a także hinduistycznego mnicha i jednocześnie szefa stanowego rządu w Uttar Pradeś, Adityanatha, to propagowanie tezy, iż bycie obywatelem Indii jest nierozłączne z byciem hinduistą.

Hinduistyczny nacjonalizm manifestowany w swej najskrajniejszej formie jako hindutva ma być spoiwem łączącym mieszkańców subkontynentu. Dlatego na terenie namiotowego miasta Meli nie zabrakło bilbordów sławiących obu polityków oraz nawołujących pielgrzymów do wspierania rządzącej BJP.

Religia pod rękę polityką

Tegoroczna Maha Kumbha Mela pozostanie w pamięci także jako miejsce tragedii, która wydarzyła się 29 stycznia. W wyniku zadeptania zginęło trzydzieści osób, a niemal sto zostało rannych. Do tej pory nie bardzo wiadomo, co w rzeczywistości wywołało przerażający atak paniki wśród setek pielgrzymów, który uciekali z jednej z części wydzielonych na celebrowanie Meli do innej, depcząc po drodze śpiących pątników. Wielkie zgromadzenia religijne w Indiach często bywają sceną tumultów, w wyniku których giną pod stopami jednych pielgrzymów – inni. W roku 1954 podczas Maha Kumbha Meli zginęło około trzystu osób.

Opozycja niezwłocznie zareagowała na tragedię, oskarżając zarówno władze stanowe, jak i centralne o zlekceważenie zasad bezpieczeństwa. W odpowiedzi Hema Malini, członkini indyjskiego parlamentu z ramienia partii BJP, uznała, że tragedia, do której doszło, „nie jest wielkim incydentem”, a reakcja opozycji „jest przesadzona”.

Tyle tylko że jeszcze na początku XXI wieku w Indiach nie dochodziło do tak daleko posuniętej polityzacji wydarzeń, których źródła tkwią w przekazach religijnych. Pamiętam oburzenie indyjskiej opinii publicznej, gdy przed ćwierćwieczem na Maha Kumbha Meli pojawiła się Sonia Gandhi, szefowa Indyjskiej Partii Kongresowej. Zgodnie uznano wtedy, iż politycy powinni trzymać się z dala od masowych uroczystości religijnych.

Trwa gumkowanie historii

Państwo indyjskie miało obowiązek zapewnić ludziom różnych wyznań swobodę realizowania ich potrzeb duchowych. Mało tego – miało obowiązek zapewnić ludziom wierzącym możliwość organizowania uroczystości religijnych i zobowiązane było do wykorzystania w tym celu pieniędzy pochodzących z budżetu państwa. Pod jednym wszakże warunkiem – w trakcie takich uroczystości politycy nie mieli prawa lansować siebie i swych partii. To była owa świeckość państwa po indyjsku.

Indie Narendry Modiego, to jednak już zupełnie inna rzeczywistość społeczno-polityczna. W tej nowej rzeczywistości indyjski premier przybył 5 lutego do Prayagraj, by zanurzyć się w wodach świętych rzek. Jego rytualną kąpiel obserwowały setki pątników. Przedtem jednak, podczas rejsu motorówką, premier pozdrowił tłumy pielgrzymów, a o jego pobycie nie omieszkały poinformować wszystkie indyjskie media.

Modi przybył do miasta, które od czasów Mogołów znane było pod nazwą Allahabad. Zmiana nazwy na Prayagraj, to jeden z przykładów polityki realizowanej przez jego rząd. Nazwy o korzeniach muzułmańskich zastępowane są przez hinduskie. Jest to zgodne z koncepcją hinduistycznych radykałów, jakoby Indie były wyłącznie hinduistyczne. Indyjskie poprawianie historii trwa w najlepsze.

 

This issue was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVESgoethe.de/perspectives_eu.

Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.