W ubiegłym tygodniu rozpoczął się atak prawicowych trolli na Kulturę Liberalną i źródła jej finansowania. „Ujawniano” źródła naszego finansowania, które jako Organizacja Pożytku Publicznego umieszczamy w publicznie dostępnych sprawozdaniach finansowych. „Ujawniano” także nasze publikacje w liberalnych amerykańskich mediach, takich jak „The New York Times”, czy „Foreign Affairs”.

W tym ataku zwraca uwagę kilka rzeczy.

Po pierwsze: powiązanie ataków z pierwszymi tygodniami prezydentury Donalda Trumpa w USA. Wszystko to robi wrażenie, jakby prawicowy trolling tak bardzo pragnął spełnić oczekiwania Trumpa, zanim on je w ogóle wyrazi, że gotowy jest przeczesywać internet i „ujawniać” zdrajców. Jaki jest cel tego działania? Pozostawiam tutaj to pytanie, gwoli dyskusji.



Po drugie: charakter ataków. Zastanawia, dlaczego polska prawica nie przestaje zanurzać się w wirze teorii spiskowych i zarzutów zdrady – według nich, nie można bronić jakiegoś poglądu po prostu, bo się tak uważa, bo podpowiada to władza sądzenia, jak definiowała ją Hannah Arendt, ale wszystko jest związane z jakimś ukrytym interesem, podejrzanym celem, podważaniem istniejącego porządku? Od czasu Smoleńska mamy równię pochyłą takiego myślenia. Do tego: zastanawiające, jak łatwe jest wytykanie palcami, a jak trudne zaproszenie do dyskusji. W ciągu ostatnich siedmiu lat, gdy regularnie piszę dla „The New York Times”, wiele razy byłam atakowana za „zdradę”. Z tą retoryką naprawdę nie sposób dyskutować. Nie zdarzyło się jednak ani razu, aby ktokolwiek z prawicowych mediów zaprosił mnie do rozmowy NA ARGUMENTY.

Po trzecie: wyobrażenie przestrzeni publicznej, ujawniające się w komentarzach pod moim ubiegłotygodniowym postem. Można tam przeczytać słowa jednego z komentujących, że „gdyby miał sprawczość, wyeliminowałby mnie na zawsze z debaty publicznej”. W przekonaniu o własnej moralnej czystości tej osoby gubi się jakoś świadomość, że słowo „wyeliminować” niesie niewybredne skojarzenia z przeszłością naszego kontynentu. Z najgorszą częścią tej przeszłości. Jest to nic innego, jak zapakowana w cenzuralne słowa nienawiść, pragnienie wypchnięcia, zniszczenia, usunięcia kogoś, kogo się nawet nie zna (zatem się go odczłowiecza).

Po czwarte: utyskiwanie niektórych komentatorów z prawicy, także pod moim postem, że byli atakowani przez Silnych Razem. Czy to ma być jakiś rodzaj licytowania się? Daleko mi do obrony Silnych Razem. Oczywiście, że trolle występują w dzisiejszej sferze publicznej nie tylko po stronie prawicowej i że nie tylko prawica potrafi wyrażać nienawiść. Hejt jest zawsze hejtem, razem musimy przeciwstawiać się nienawiści.

W takiej przestrzeni – nie wiem, czy użyć jeszcze słowa „publicznej” – żyjemy obecnie. Nasza debata publiczna jest głęboko i boleśnie poraniona, popsuta. W Kulturze Liberalnej nie zgadzamy się jednak na to, aby przejść nad tym do porządku dziennego. Będziemy dalej pisać, mówić, używać władzy sądzenia.

W ciągu ostatnich dni spotkaliśmy się także z wielokrotnymi wyrazami wsparcia. Dzwoniliście do nas, pisaliście, wpłacaliście nam dodatkowe darowizny. Bardzo, bardzo za to wszystko dziękuję. Jesteśmy w tym razem.

Podaję link do wsparcia dla Kultury Liberalnej: jest ono dla nas nieocenione -> https://kulturaliberalna.pl/wesprzyj/


Dziękuję Wam,

Karolina Wigura