„Popatrzcie na Trumpa. On w Ameryce zrobił trzy rzeczy: otoczył się ludźmi, którzy są lojalni wobec niego i tylko wobec niego, wywalił wszystkich ludzi, którzy nie są wobec niego lojalni, oraz metodycznie i dogłębnie eliminuje «głębokie państwo»”. Tak premier Netanjahu referował – z wyraźną aprobatą – na posiedzeniu rządu swe wrażenia po spotkaniu z nowym lokatorem Białego Domu.
Lojalność wobec osoby prezydenta miała odtąd w USA zastępować lojalność wobec urzędu, który pełni. Dlaczego z izraelskim premierem miałoby być inaczej? Zaś „głębokie państwo”, czyli zbiór bezosobowych zasad, od konstytucji po ustawy, regulujących funkcjonowanie państwa „płytkiego” oraz instytucji stojących na ich straży, było wszak wspólnym wrogiem.
To nie jest nowa idea. Przemawiając w 2015 roku na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu nowej kadencji, marszałek-senior Kornel Morawiecki stwierdził: „Nad prawem jest dobro narodu. Jeżeli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać tego za coś, czego nie możemy naruszyć. […] Prawo, które nie służy narodowi, to jest bezprawie”. Siedliskiem takiego bezprawia jest głębokie państwo właśnie. Zaś dobro narodu uosabiają ci, których naród do sprawowania władzy wybrał. I którym wszyscy winni są osobistą, bezwzględną lojalność.
Katar wspierał Hamas za zgodą Izraela
Tego nowego ducha praw nie zrozumiał najwyraźniej Ronen Bar, szef izraelskiego wywiadu wewnętrznego Szin Bet, gdy wszczął dochodzenie w sprawie uprawiania przez dwóch współpracowników Netanjahu, za pieniądze Kataru, promocji tego gazowego mocarstwa na arenie międzynarodowej. Promowanie Kataru to niełatwe zadanie: ten szejkanat wspiera islamskich fundamentalistów, w tym Hamas, tak mocno, że sąsiednie państwa Zatoki traktują go jak wroga.
Tyle że wsparcie Hamasu przez Katar – 30 milionów dolarów miesięcznie na pensje i pomoc socjalną, przywożone w walizkach przez Izrael do Gazy – dokonywało się za wiedzą i zgodą rządu Netanjahu. Proceder ten trwał do 7 października 2023 roku – choć przynajmniej rok wcześniej Szin Bet i wywiad wojskowy alarmowały, że z tych pieniędzy Mohammed Deif, czołowy dowódca Hamasu, pobiera 4 miliony na finansowanie terroru. Netanjahu był jednak przekonany, że Hamas, zbyt zajęty zarządzaniem Gazą, nie zaatakuje, a władza islamistów w Strefie, z której wypędzili świecki Fatah palestyńskiego prezydenta Abbasa, pogłębia palestyński rozłam, co miało być dla Izraela korzystne.
Po dokonanej przez Hamas 7 października rzezi ujawnienie szczegółów współpracy rządu z Katarem byłoby jednak dla premiera skrajnie niekorzystne. Dlatego odbył z Barem rozmowę o jego osobistej lojalności, która wymagałaby odstąpienia od dochodzenia. Gdy ten zapewnił o swej bezwzględnej lojalności dla urzędu premiera, lecz nie obiecał tego samego obecnie piastującemu go politykowi, Netanjahu stwierdził, że stracił do Bara zaufanie i postanowił go zwolnić.
W historii Izraela nie zdarzyła się jeszcze dymisja szefa Szin Betu. Dwaj zrezygnowali ze stanowiska, gdyż nie zgadzali się z polityką premiera – lecz Bar odmówił, gdyż uważał, że z ukrywaniem wątku katarskiego zgodzić się po prostu nie można. Według niego lojalność wobec urzędu premiera wymaga dochodzenia w sprawie działań pana Netanjahu.
Podkop pod „głębokim państwem”
Rząd ogłosił więc, że zamierza Bara zdymisjonować. Netanjahu twierdzi zresztą, że przyczyną była ogólna niekompetencja szefa Szin Betu, w tym niezdolność przewidzenia ataku z 7 października – i że Bar podjął katarskie dochodzenie, żeby móc zarzucić premierowi, że go zwalnia w obronie własnych interesów.
Fakty są jednak jasne: najpierw było otwarcie dochodzenia, a wniosek o dymisję dopiero potem. Po tym wniosku zaś prokurator generalna oświadczyła, że szefa Szin Betu nie można zwolnić bez zasięgnięcia opinii Rady Służby Cywilnej, a Sąd Najwyższy, zasypany skargami na zapowiedzianą dymisję, wydał jej tymczasowy zakaz do czasu, aż te skargę rozpatrzy – co ma się stać 8 kwietnia. Wówczas też Sąd orzeknie, czy w tych okolicznościach Netanjahu może zwolnić Bara.
Na te działania „głębokiego państwa”, i kierując się „dobrem narodu”, rząd jednomyślnie zdymisjonował prokurator generalną, a premier Netanjahu uznał, że Sąd Najwyższy nie ma prawa w tej sprawie orzekać, więc jego tymczasowego oraz przyszłego orzeczenia nie przyjmuje. Opozycyjny polityk Yair Lapid wezwał prezydenta Herzoga, by ten jednoznacznie poinstruował agendy państwa, że muszą się stosować do wymogów prawa, a nie do bezprawnych decyzji rozmaitych władz.
Niczym nieograniczona wola Netanjahu i Trumpa
Izrael, stwierdził emerytowany prezes Sądu Najwyższego, znalazł się na progu wojny domowej – i to w momencie, gdy kraj prowadzi już wojnę na pięciu frontach: w Gazie, na Zachodnim Brzegu, w Libanie, w Syrii, i przeciwko odpalającym rakiety balistyczne jemeńskim Huti. Do tej pory zagrożenie z zewnątrz działało jak bezpiecznik, zapobiegając przechodzeniu wewnętrznych konfliktów w fazę czynną. Bezpiecznik właśnie się przepalił. Izrael rządzony jedynie nieograniczoną wolą Netanjahu, podobnie jak rządzone arbitralnie przez Trumpa Stany Zjednoczone, dla znacznej części obywateli nie będą już ich krajem. W demonstracjach w obronie Bara uczestniczyło dwieście tysięcy ludzi.
Podobnie jest w Turcji, gdzie do miliona ludzi protestowało na ulicach przeciwko aresztowaniu burmistrza Stambułu Ekrema Imamoğlu, któremu prokuratura zarzuca korupcję, kierowanie organizacją przestępczą oraz terroryzm. Rzeczona organizacja przestępcza to stambulski samorząd, terroryzm polegać miał na współpracy burmistrza, z legalną kurdyjską partią DEM. współpracy burmistrza, z legalną kurdyjską partią DEM. Ten ostatni zarzut sąd jednak odrzucił.
Dowody korupcji mają być przedstawione później. Najważniejsze jest jednak to, że na tydzień przed aresztowaniem Uniwersytet Stambulski unieważnił dyplom magisterski burmistrza, twierdząc, że student Imamoğlu w niewłaściwy sposób przeniósł się w 1990 roku z uczelni na Cyprze na US, a tym samym całe jego studia są niebyłe.
Nieważne, że administracyjne naruszenie sprzed 35 lat, o ile rzeczywiście do takowego doszło, dawno się przedawniło. Nieważne, że dyplom może unieważnić jedynie rada wydziału, który go wydał, a ta milczy jak głaz. Ważne jest natomiast to, że konstytucja stanowi, że w wyborach prezydenckich kandydują jedynie osoby z wyższym wykształceniem – zaś burmistrz Stambułu, czołowy działacz opozycyjnej CHP, ma wielkie szanse je w 2028 roku wygrać.
Co prawda dla obecnie panującego prezydenta Erdoğana byłaby to już trzecia kadencja, czego konstytucja też zabrania, lecz usłużni eksperci podpowiedzieli, że jak się rozpisze przyspieszone wybory, to można powiedzieć „zamawiam” i konstytucyjny zakaz przestaje obowiązywać. Dlatego też pozbawienie Imamoğlu dyplomu stało się pilne, aresztowanie go (bo kto wie, co zrobi taka rada wydziału) też – i będąca dobrem narodu prezydentura Erdoğana została póki co przed głębokim państwem obroniona.
Puściły kolejne bezpieczniki. Zobaczymy, jakie obciążenie zniosą te amerykańskie.
This issue was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/
Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.