Kiedy poseł Franciszek Sterczewski w sierpniu 2021 roku biegł w stronę granicy polsko-białoruskiej w okolicy Usnarza Górnego, by przekazać niebieską torbę z jedzeniem koczującym tam uchodźcom – Straż Graniczna skutecznie zablokowała mu drogę.
Kiedy europoseł Grzegorz Braun w ubiegłym tygodniu sparaliżował na godzinę pracę części szpitala w Oleśnicy – nie został powstrzymany. Widocznie bezpieczeństwo pacjentów nie jest tak ważne, jak zapobieganie zagrożeniu stwarzanemu przez grupę uchodźców i torbę z jedzeniem.
Przypomnijmy, że Braun wtargnął do szpitala, żeby dokonać rzekomego zatrzymania obywatelskiego lekarki, która wykonuje legalne aborcje. Przez godzinę blokował jej wyjście z pomieszczenia administracyjnego i wejście na oddział ginekologiczno-położniczy, gdzie miała dyżur. Zdestabilizował więc pracę tego oddziału i innych. Nie był w tym sam, bo z Braunem do szpitala przybyła duża grupa osób zwracających na siebie uwagę, stresując pacjentów.
W tym szpitalu były dzieci narodzone i nienarodzone płody, które z powodu stresu ciężarnych kobiet były przez jakiś czas narażone na to, że ich narodziny mogą się skomplikować. Kiedy Sterczewski biegł do uchodźców, zestresował co najwyżej strażników granicznych. Wyczyn ten prawicowi politycy wypominają mu do dziś jako niepoważny, groźny i niegodny posła. Brauna nie krytykują.
Bezkarny radykał
Problem z Braunem polega na tym, że cyniczne przedstawienia utrzymane w stylistyce Rejtana podszyte religijnym i narodowym fanatyzmem to jego specjalność. Dopóki jednak gasi w Sejmie świece chanukowe gaśnicą, niszczy nagłośnienie w Niemieckim Instytucie Historycznym, zakłócając wykład profesora Jana Grabowskiego czy wyrzuca z sądu choinkę z symbolami Unii Europejskiej i Ukrainy naraża tylko siebie na śmieszność, instytucje na szkody materialne, a uczestników wydarzeń na przemoc ze swojej strony. Są to incydenty oburzające, nieprzyjemne, frustrujące, ale niezagrażające życiu.
Jednak kiedy Braun blokuje pracę szpitala, to naraża zdrowie, a może i życie pacjentów. Dodatkowo, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, po jego ataku przed szpitalem w Oleśnicy stoi policja, ktoś groził podłożeniem bomby, więc pacjenci mieli trudności z wejściem do środka, a lekarce, na którą napadł, teraz inni grożą śmiercią.
A Braun dalej robi, co chce. Po akcji w szpitalu udzielił wywiadu prawicowemu tygodnikowi. Za poprzednie występy prokuratura postawiła mu zarzuty, jednak po zdobyciu mandatu europosła chroni się on immunitetem i nikt go nie niepokoi. Tak samo tym razem – niczym się nie przejmie, jeśli znowu pozostanie bezkarny. Po akcji w oleśnickim szpitalu kandydatka Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat poinformowała, że w sprawie tego wydarzenia również złoży zawiadomienie do prokuratury. Gdyby więc Parlament Europejski cofnął mu immunitet, jego sprawą jak najszybciej powinien zająć się sąd.
Komu zależy na chaosie?
Bo co będzie dalej? Zacznie grozić jakimś organizacjom LGBT? Jako miłośnik symboli historycznych użyje miecza, niczym Szczerbca? A może miecza świetlnego – jako miłośnik „Gwiezdnych Wojen”. Zamiłowanie do symboliki i cyniczna brawura sprawiają, że to, co robi Braun, jest niebezpieczne.
Jeszcze bardziej niebezpieczni mogą być jego potencjalni naśladowcy. Emocje związane z kampanią wyborczą mogą tu zadziałać jak wyzwalacz. Braun działa tylko pozornie w emocjach. Powtarzalność jego wyczynów i ich stylistyka pokazują, że to działanie z premedytacją. Potencjalny naśladowca może jednak stracić kontrolę nad sobą.
Przemoc w życiu publicznym rośnie w czasach kryzysów. W Polsce, Europie, na świecie od kilku lat jesteśmy pod ich nieustannym ciężarem. Inflacja, pandemia, wojna narażają ludzi na utratę poczucia bezpieczeństwa. A to łatwiej wyzwala skrajne emocje.
Brak odpowiedzialności Brauna za publiczne akty przemocy może okazać się zachęcająca dla tych, którzy samozwańczo chcieliby zaprowadzać porządek. Oraz dla tych, którzy przed wyborami w Polsce chcieliby jeszcze więcej chaosu. Braun właśnie otwiera im drzwi.