Zacznijmy od tego miejsca. Choć mająca toponimiczną nazwę La Molisana, jest jedną z największych firm produkujących makaron, eksportowany do ponad osiemdziesięciu krajów, to o istnieniu Molise połowa mieszkańców Włoch w ogóle nie wie. Część wręcz nie wierzy, że pomiędzy Apulią a Abruzją jest jeszcze jakiś region (może wierzą, że makaron bierze się jakiegoś niebytu, to w końcu coś cudownego).
„Gwałtowność ludzkich namiętności w baśniowym pejzażu”
Kilka lat temu miejscowe władze ukuły przewrotny slogan reklamowy dla swojego regionu, chcąc przekonać Włochów o swoim istnieniu i ożywić turystykę – Il Molise non esiste (Molise nie istnieje). Turyści, głównie włoscy, latem odwiedzają nadmorskie miejscowości, lecz w tutejsze góry już mało kto zagląda. Paweł Muratow nie opisał w swoich „Obrazach Włoch” Molise i do dziś omijają go niemal wszyscy piszący o Italii.
Na pewnym popularnym portalu dla lubiących czytać w opisie książki Francesco Jovine „Signora Ava” czytamy: „bardzo włoska rzecz, bardzo sycylijska: pod upalnym słońcem gwałtowność ludzkich namiętności w baśniowym pejzażu”.

Cóż… owszem jest tu o Królestwie Obojga Sycylii, ale nie ma tu niczego „sycylijskiego”, tu chodzi właśnie o Molise; lecz może głupota tego opisu ma jakiś sens, jest tu włosko, a zdaniem Jovine Molise jako jedyne zachowało swój dawny sposób życia.
Może do tego niezdarnego opisu książki zaplątało się coś z „Lamparta” Lampedusy, w końcu obaj autorzy piszą o trudnym procesie jednoczenia Włoch, który dokonał się teoretycznie, ale nie w umysłach ludzi, co na przykładzie Moilise tak dobrze widać do dzisiaj.
Muzyka z Montagano
Molise zamieszkiwały plemiona nieszczęsnych Samnitów. Ten waleczny lud długo nie chciał podporządkować się Rzymowi. Trzy kolejne długie wojny zakończyły się teoretycznym wcieleniem Samnium do Republiki, ale i potem wzniecano kolejne powstania. Ostatnie jeszcze w czasie wojny domowej między Lucjuszem Sullą a Gajuszem Mariuszem. Zwycięski Sulla nie okazał się tak wspaniałomyślny, jak w operze Mozarta, czy Handla i nakazał zniszczyć Samnium.
Ekspedycja wysłana przez Sullę dotarła między innymi do Fagifulae (dzisiaj Faifoli). Mieszkańców zabito, lub sprzedano w niewolę – miejsce Samnitów zajęli Rzymianie. Gdy miasto zaczęło podupadać, na ruinach świątyni powstało średniowieczne opactwo benedyktyńskie, w którym przebywał, przyszły papież Celestyn V. Ten który wytrzymał na urzędzie pięć miesięcy i abdykował pragnąc powrócić do Molise i pustelniczego życia.
Z całego opactwa zachował się XII wieczny kościół, dziś zsekularyzowany należy do miasteczka Montagano, a od pięciu lat jest miejscem koncertów Festiwalu Janigro. Dookoła pole kryjące dawną osadę Samnitów i dębowe laski, które są rajem dla dzików.
Montagano liczy dziś mniej niż tysiąc mieszkańców, jest tu może dziesięć ulic, trzy kościoły i dwa bary – lokalne centra życia społecznego. Tuż za murami miasteczka, ukryta w sosnowym lesie jedyna w okolicy restauracja Ventidue, gdzie Signora Pina wszystkich karmi, tym co akurat ma najlepszego na stanie. A miewa przepyszne rzeczy (Molise to rolniczy region). Na czas festiwalu restauracja Piny i Raffaele zmienia się w stołówkę dla muzyków i publiczności.

Wszyscy w okolicy znają rodzinę Janigro, którzy niedawno, bo jeszcze sto lat temu, byli miejscową szlachtą i markizami Janigro. Miejscowy zamek zajmujący centrum Montagano, dzisiaj w dużej mierze zrujnowany, rodzina nabyła w 1700 roku. Sława Janigrów znacznie wykroczyła poza Montagano w latach 50. za sprawą wiolonczelisty Antonia Janigra, artysty najwyższej próby i jednej z największych indywidualności muzycznych.
Flagowy produkt kulturalny Jugosławii
Paradoksalnie nazwisko Janigro, może dzisiaj w Polsce brzmieć nieco bardziej enigmatycznie, niż kilkadziesiąt lat temu. Bowiem w czasach kiedy na urlop w Jugosławii stać było jedynie najbardziej uprzywilejowanych i najbogatszych Polaków, a że i Ci na wakacje wieźli futra lisów i prezerwatywy marki Stomil, żeby wymienić je tam na inne, niedostępne w Polsce towary, niewykluczone były także nagrania Jugotonu. Jugosławia eksportowała wtedy głównie swoich muzyków – Zagrebački Solisti, czyli kameralną orkiestrę smyczkową utworzoną w 1953 roku przez Chorwackie Radio i Antonia Janigro.
Ten zespół był jednym z pierwszych, które zaczęły na dużą skalę wykonywać repertuar barokowy. Błyskawicznie Soliści z Zagrzebia pod kierownictwem Janigro stali się flagowym projektem kulturalnym Jugosławii. Ich nagrania wydawano nie tylko pod szyldem jugosłowiańskiego Jugotonu, czy radzieckiej Melodji, ale i na przykład RCA Victor.
Grę Janigro, jako solisty, cechuje niezwykła równowaga poetyckiej melancholii oraz ciepłej ekspresji. Jego osobisty styl jest wyraźnie wyczuwalny także w grze zagrzebskiego zespołu. Nagrania koncertów wiolonczelowych Boccheriniego i Vivaldiego mimo upływu lat nie straciły ani odrobiny świeżości.
Spuścizna Antoniego Janigro
Zaś nagrania Solistów z Zagrzebia ze śpiewaczką o hipnotyzująco brzmiącym głosie – Maureen Forrester, należą do najpiękniejszych rejestracji utworów Bacha i Haendla przeznaczonych na głos altowy. Janigro pozostał kierownikiem Zagrzebskich Solistów do 1968 roku, ale nowy, bo zaledwie kilkuletni Janigro Festiwal, wydaje się być „ich miejscem”.
Janigro uczył się u Dirana Alexeniana i Pabla Casalsa, których nowatorska technika gry odmieniła wiolonczelistykę a później sam stał się cenionym nauczycielem. Na Janigro Festiwal jest więc obecny także element pedagogiczny, być może jest on tu najistotniejszy. Tegoroczne kursy mistrzowskie dla młodych wiolonczelistów prowadzili Jakob Ludwig, Amadeo Chicciese, Enrico Dindo i Paolo Bonomini.

Trudno sobie wyobrazić festiwal imienia Janigro, bez kameralistyki, zważywszy na to jak ważne miejsce w jego repertuarze zajmowała ta dyscyplina. Janigro tworzył trio z George’m Enescu, Paulem Badurą-Skodą, występował także z Dinu Lipattim, czy Jörgiem Demusem.
Akcenty duchowe
Koncert kameralny festiwalu był jednocześnie także projektem pedagogicznym. Studenci Accademii Lorenzo Perosiego pracowali nad utworami Bartóka, Boccheriniego i Mendelssohna z Olivierem Herbertem. Koncert odbył się w spektakularnych okolicznościach wyjątkowo sprzyjających zasłuchaniu. Noc powoli zapadająca nad legendarnym miastem jednego z plemion Samnickich, które osiedliło się opodal dzisiejszej miejscowości Pietrabbondante. Znakomicie zachowany teatr-sanktuarium pochodzący z II wieku p.n.e. jest jednym z najbardziej niezwykłych stanowisk archeologicznych we Włoszech. A ten koncert był formą uczczenia wyjątkowości tego miejsca.
W prowincji bez lotniska i autostrad międzynarodowe środowisko muzyczne kultywuje tradycje i pamięć Antonia Janigro. Ten festiwal to nie jest li tylko wydarzenie muzyczne, ale doświadczanie włoskiej kultury, które w żadnym miejscu nie dotyka głównego nurtu z jego niszczącym wpływem nadmiernego marketingu.
Choć Francesco Jovine zmarł siedemdziesiąt pięć lat temu, nadal jego opis zgadza się z duchową rzeczywistością Molise – tu jest inaczej. Takie festiwale istnieją i warto w nie wierzyć.
Fastival Janigro dobył się w dniach 7 – 15 lipca 2025 roku.
Zdjęcia: © Gniewomir Zajączkowski
