Rywalizacja już trwa

2027 będzie w Europie rokiem wyścigów wyborczych. Francja, Włochy, Słowacja… także – Polska. Jeśli nic się nie wydarzy, jesienią pójdziemy głosować w wyborach parlamentarnych.

Ktoś powie, że to odległy horyzont. Owszem, z perspektywy mediów społecznościowych, to jak przyszłe stulecie czy planowanie życia ludzi na Marsie. Jednak w polityce poza czasem ekranowym trzeba także włączać tryb samolotowy. Zastanawiać się nad planami na dłuższą metę. Pomyśleć. Sprawy tak złożone, jak realna poprawa bezpieczeństwa Polski, ochrona zdrowia seniorów czy edukacja młodych roczników nie rozstrzygają się w ciągu godziny.

Wiele ostatnio pisze się i mówi, także na łamach „Kultury Liberalnej”, o kryzysie obecnego rządu. O koalicji, która trzeszczy w szwach. O komunikacji, która zawodzi, nawet gdy trzeba się pochwalić własnymi sukcesami. O zmęczeniu na twarzy premiera i wielu ministrów. 

Niemało w tym prawdy. Jednak do wyborów są dwa lata i NIC nie jest przesądzone. Nie jesteśmy skazani na żaden polityczny determinizm. Wiele może się wydarzyć. Jedno czego wybaczyć nie można, to siedzenie z założonymi rękami i czekanie, aż przeciwnik wygra.

Właśnie dlatego otwieramy nasz cykl DWA CELE NA DWA LATA. 

Nie chodzi nam o pobożne życzenia. Żaden rząd na serio nie słucha obywateli, ekspertów ani publicystów, dopóki opinia publiczna nie wywrze odpowiedniego nacisku. 

Najpierw jednak muszą pojawić się nowe pomysły, idee korzystne dla naszego kraju. Niech później łapie je ten, kto chce. Warto pamiętać, jaką siłę sprawczą dla opozycyjnej prawicy miały rzucone niegdyś hasła: „budowania IV Rzeczypospolitej” czy „500 plus”. 

Abstrakcyjne slogany zostały podchwycone przez polityków. Ekspresowo zawędrowały do głównego nurtu debaty publicznej i zamieniły się w konkrety. Z doświadczenia III RP wiadomo zatem, że w ciągu dwóch lat można bardzo dużo zrobić dla Polski. 

Od samych polityków zależy, czy odwrócą niekorzystne dla siebie trendy sondażowe. Czy pójdą z duchem czasu i odpowiednio do standardów XXI wieku skomunikują się z wyborcami. A agenda polityczna nie może stać w miejscu. Nasze otoczenie krajowe i międzynarodowe w ciągu trzech dekad zmieniło się w tempie zawrotnym. W Europie Środkowo-Wschodniej od czasów pokoju przeszliśmy do czasów wojny. Od poniżającej biedy przewędrowaliśmy do rozmów o członkostwie w ekskluzywnym klubie najbogatszych gospodarek globu, G20. Od zagrożeń związanych z cenzurą do zagrożeń związanych z nadmiarem informacji i sztuczną inteligencją. 

W świecie pośpiechu panuje cyfrowa amnezja. Pod lawiną codziennych informacji ekspresowo zapomina się o szkodach, które politycy uczynili wczoraj. Rzeczy ważne mieszają się z głupotami. Wzrusza się ramionami na wspomnienie niedawno popełnionych przez polityków przestępstw. Dokonuje reelekcji polityków, którzy powinni siedzieć w więzieniach. 

Zatem dwa lata to dużo i mało. Oczywiście, że agenda polityczna powinna mieć stałe punkty odniesienia (wartości), jednak część propozycji musi być w permanentnym ruchu. Ostukiwana i opukiwana w debacie publicznej. Dlatego otwieramy bank z pomysłami. Aby chwyciły, nie może być ich zbyt dużo. Stąd DWIE RADY NA DWA LATA. Oto pierwsze propozycje.

Co zatem można zaproponować w 2025 roku na najbliższe dwa lata?

Po pierwsze – budowanie kopuły Chrobrego nad Polską

W 2018 PiS koncertowo zawaliło obchody stulecia niepodległości. W tym roku PO nie wykorzystała rocznicy koronacji naszego pierwszego króla. Nic straconego. Rozpocznijmy proces budowania własnego bezpieczeństwa pod hasłem: „cały naród buduje kopułę Chrobrego”. Gdyby ogłosić inicjatywę w tym roku, cały czas mieścilibyśmy się w rocznicy stulecia koronacji naszego pierwszego króla. Stąd proponowania nazwa: kopuła Chrobrego nad polskim niebem.

Sondaże wskazują, że Polacy chcą podejmować działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Akceptują rekordowe wydatki na zbrojenia. Z tegorocznego sondażu Globsec Trends wynika, że aż 89 procent ankietowanych rodaków uważa, że nasz kraj powinien stworzyć więcej możliwości zaciągania się do ochotniczej służby wojskowej. Parafrazując dawne hasło o odbudowie stolicy – pod hasłem budowania kopuły Chrobrego – można włączyć do działania masę rodaków. 

Nie jest tak, że nic się nie dzieje. Dopiero co wicepremier Kosiniak-Kamysz zapowiedział program szkolenia operatorów dronów w oddziałach przygotowania wojskowego. Zakupiono masę tajwańskich urządzeń. Wedle informacji MON-u, dopiero w tym roku wojska dronowe rozpoczęły funkcjonowanie jako komponent Wojska Polskiego. Dobrym początkiem są spotkania członków rządu z polskimi producentami bezzałogowych systemów uzbrojenia. To wszystko za mało i za wolno. Naruszenia naszej przestrzeni powietrznej są na to dowodem.

Teraz trzeba wciągnąć całe społeczeństwo w budowanie systemu do przechwytywania rakiet oraz dronów. Odpowiednik izraelskiej żelaznej kopuły, to nie są dziś żadne fanaberie. Przypomnijmy, że trzy lata temu w Przewodowie – na terytorium Polski – zginęło dwóch rodaków. Warto uruchomić polską kreatywność. Wielką ogólnopolską debatę wszystkich roczników. Można zarządzić narodową zbiórkę na ten cel. Można utworzyć sieć regionalnych „think-tanków”. 

Budowanie kopuły Chrobrego to nie jednorazowe hasło wyborcze, lecz proces o wyraźnym celu militarnym. W 2025 roku Polacy patrzą na niszczone każdego dnia miasta Ukrainy i coraz bardziej martwią się o swoje bezpieczeństwo (zob. sondaż SW Research dla Onetu). Oczywiście marud ze skrajnej prawicy czy lewicy nie zabraknie, inni jednak z pewnością chętnie zadbają o to, aby drony nie rozwaliły ich mieszkań. Kto nie chce się włączyć, niech schodzi z drogi.

Kopuła Chrobrego to ochrona życia, zdrowia i materialnego dorobku zgromadzonego przez każdego Polaka. To ochrona naszej III Rzeczypospolitej. A ta właśnie znalazła się w gronie 20 największych gospodarek świata. Wydajemy już ponad rekordowe 4 procent PKB na obronność. Jednak wysiłki budowy trzeba ukierunkować w stronę aktualnej wiedzy o naturze wojny. Bez kopuły Chrobrego – na przykład z planowanego CPK – w przypadku ataku rakietami i dronami nie zostanie kamień na kamieniu. 

Gwarancje międzynarodowe? Cóż, zdrowy sceptycyzm jest uzasadniony. Ukraina w zamian za gwarancje nienaruszalności granic oddała arsenał nuklearny w latach dziewięćdziesiątych. I nie trzeba chyba nikomu przypominać, że w tym roku jednym z najczęściej zadawanych pytań wśród państw członkowskich NATO jest to, czy słynny artykuł 5 jeszcze na serio obowiązuje. 

Po drugie – tysiąc dla belfra

Bezpieczeństwo ma różne twarze. My, w Polsce, żyjemy w momencie niebywałym – kolejne roczniki rodzą się i wychowują we własnym niepodległym państwie. Po raz pierwszy od rozbiorów w XVIII wieku korzystają z wolności bez insurekcyjnych dylematów w głowie (więcej o tym w książce „Koniec pokoleń podległości”). 

To ważna cezura, która zmienia nasze „oprogramowanie” narodowe. Z mentalności społeczeństwa zniewolonego przechodzimy do mentalności społeczeństwa wyzwolonego na dobre. Cieszą nas wychowane pokolenia niepodległości. W 2025 roku nie chodzi o to, kto będzie walczyć w powstaniu o odzyskanie suwerenności, ale o to, jak obronić państwo, które już istnieje. To ogromna zmiana mentalna i wyzwanie dla nas wszystkich. 

Jedną z gwarancji suwerenności jest wysoki poziom edukacji społeczeństwa w Polsce. To niewiarygodne, jak po 1989 roku zaniedbano zawód nauczyciela. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w XXI wieku to są właśnie obrońcy odzyskanej wolności, „żołnierki i żołnierze III Rzeczpospolitej”. 

Edukacja pokoleń niepodległości, która nie będzie prymitywnie zaściankowa, parafialnie obskurancka, staje się gwarancją orientacji Polaków w świecie, nawiązywania sojuszy, promowania polskiej soft power oraz wyprzedzania ciosów wrogów. Doskonale pokazuje to przykład Finlandii – podobnie zagrożonej jak Polska – której prezydent oraz jego otoczenie dosłownie brylują na salonach z Donaldem Trumpem i Emmanuelem Macronem, bo… potrafią to zrobić. Za plecami prezydenta Alexandra Stubba pracuje masa świetnie wykształconych dla obrony kraju obywateli. 

Pierwszym warunkiem sukcesu jest jednak podniesienie pensji nauczycieli. Obecne zarobki grupy, która co do zasady przeciwstawia się ciemnocie i nietolerancji w Polsce, to ponury żart. A wyzwania stojące przed szkołami rosną. 

Mamy cyfrowe choroby młodzieży, ale mamy też niż demograficzny. Zamiast skorzystać z tego trendu dla maksymalnego podniesienia jakości edukacji w niepodległej Polsce, jacyś „geniusze” wpadają na pomysły zamykania i łączenia szkół. To nie głupota, to zbrodnia. Na etatach w roku szkolnym 2024/25 było zaledwie około 500 tysięcy osób. 

Niemądre jest rozdziobane podnoszenie zarobków o 3 czy 5 procent. Trzeba dać nauczycielom 1000 plus na rękę. Niech to się nazywa „Tuskowe”, „tysiąc dla belfra” czy inaczej. Ale niech nauczyciele nareszcie poczują, że ktoś o nich pomyślał i że ich pracę po 1989 roku się docenia. W szkołach podstawowych i średnich wykuwa się przyszłość Rzeczypospolitej i wolność obywateli. Kto zadba o dobre samopoczucie finansowe nauczycieli w szkołach podstawowych i średnich, o aspirowanie do zawodu najlepszych z najlepszych – niemal stawia sobie pomnik na przyszłość. Gwarancje równego startu – to zresztą jeden z ważniejszych postulatów liberalnych.

Zapraszamy do debaty

Na razie tyle propozycji. Teraz można się o nie pokłócić, hejtować albo chwalić. Ale nikt nie powie, że nie został podjęty wysiłek przedstawienia konkretów do dyskusji. Że siedziano z założonymi rękami, aż w 2027 roku władzę zdobędą politycy, którzy przeorzą wszystkie instytucje, tak jak tego jeszcze w III Rzeczpospolitej nie widziano. 

Do naszej dyskusji „Dwie rady na dwa lata” zapraszamy każdego. Proszę do nas pisać, komentować, przedstawiać lepsze pomysły. Debatę będziemy dalej animować głosami byłych polityków, aktywistów oraz intelektualistów. Jednak to głosy obywateli są najważniejsze. Dlaczego? Kampania wyborcza 2027 zaczyna się dziś. Trwa każdego dnia.