Ponad dziesięć lat temu dyskutowałam o sytuacji politycznej w Polsce z byłym premierem Janem Krzysztofem Bieleckim. Rozmowa niepozbawiona była kontry. Oto patrzyli na siebie przedstawiciele dwóch pokoleń III RP: tego, które ją zbudowało, i tego, które jako pierwsze stało się w niej dorosłe. W różny sposób ocenialiśmy to, jakie szanse Polska po 1989 roku dawała swoim obywatelom, jaki jest jej kierunek rozwojowy, na ile zostały wykonane najważniejsze założenia z 1989 roku i czy w ogóle były prawidłowe.
Chciałam jednak również wiele dowiedzieć się od człowieka bardziej doświadczonego ode mnie i świadka moich czasów. Interesowało mnie jego spojrzenie na dokonania jego pokolenia.
„Jaki, pańskim zdaniem, był największy sukces ostatniego ćwierćwiecza?” – zapytałam.
Bielecki zmrużył swoje inteligentne, jasne oczy, przyglądając mi się uważnie.
„Pani” – odpowiedział w końcu. I po chwili milczenia dodał w reakcji na moje pytające spojrzenie: „Pani pokolenie. Pokolenie kobiet, najbardziej mobilne, wykształcone i ambitne, jakie kiedykolwiek mieliśmy w Polsce”.
Ta rozmowa została ze mną na lata. Nie tylko dlatego, że osobiście mnie dotyczy. Rzeczywiście, wszystko, kim jestem i co osiągnęłam, zawdzięczam III RP. Moja edukacja, zawodowe sukcesy, ale i źródła moich ograniczeń – wszystko to ma korzenie w Polsce, która narodziła się w 1989 roku.
Także dlatego, że były premier poruszył istotny temat socjologiczny. Z danych wynika, że miał rację.
Nie tylko w Polsce, ale w całym dawnym bloku wschodnim kobiety należą do najbardziej wykształconych, najodważniejszych, najskuteczniej podążających za swoimi ambicjami grup społecznych.
Jeśli zastosować modny podział na „wygranych” i „przegranych” transformacji ustrojowej i ekonomicznej, kobiety jako ogół były wygrane. Dokonywały społecznego awansu, uczyły się, przenosiły się do większych miejscowości, korzystały ze swoich praw.
Ten proces nie odbywał się bez społecznych konsekwencji. Wyjeżdżając z małych miejscowości, kobiety kogoś tam zostawiały. Zmieniały tamtejszą tkankę społeczną. Zostawiły małe miejscowości z większością mężczyzn i mniejszością kobiet. Czy miały postępować inaczej? Nie. Ale to wywoływało dawniej nieznane emocje obawy i niepewności.
Jedna z interpretacji powstawania populizmu prawicowego jest taka, że sukces kobiet wywołał w wielu miejscach na świecie pragnienie „zamrożenia” społeczeństwa, cofnięcia go do dawnego kształtu.
To stąd pragnienie, aby odebrać kobietom ich prawa, uwięzić je w domu, zabrać prawo do aborcji. Siłą sprawić, aby przestały wywoływać u części mężczyzn strach swoją finansową i społeczną niezależnością.
Proces ten, jego dynamikę, związane z nim emocje, mamy w Polsce wciąż za słabo zbadane. Minęło 35 lat od początków wolnej Polski, a wciąż nie odbyły się wystarczająco szeroko zakrojone badania społeczne opisujące przemiany, które zaszły w tym czasie. To poważne niedopatrzenie. Mogłoby to przyczynić się do lepszego zrozumienia społeczeństwa, które współtworzymy.
Nie ma jednej III RP
Zazwyczaj, gdy dyskutujemy, III Rzeczpospolita kojarzy się nam z polaryzacją i rytualnymi sporami polityków. Były w naszej historii czasy, gdy najróżniejsi ludzie potrafili współpracować. Sukces „Solidarności” wynikał z tego, że po tej samej stronie znaleźli się i Lech Wałęsa, i bracia Kaczyńscy; i Anna Walentynowicz, i Tadeusz Mazowiecki; i małżeństwo Gwiazdów i Adam Michnik. Dotychczasowa symboliczna klęska III RP polega nie tyle na tym, że osoby te następnie rozeszły się do różnych ugrupowań politycznych. Takie zjawisko było naturalne w warunkach demokratycznych.
Klęska polega na tym, że w ciągu 35 lat nie tylko nie udało się stworzyć wspólnej opowieści o tych osobach, ale wręcz, że opowieści te zaczęły ze sobą wzajemnie walczyć.
Do tego stopnia, że nazwisko Lecha Wałęsy pełni dziś rolę zakładnika w wojnie polsko-polskiej, zamiast być przyczynkiem do fascynującej dyskusji. W ten sposób zbiorowe myślenie o naszym politycznym pochodzeniu zatrzaskuje się, zamiast otwierać na nowe, nieoczywiste pytania.
Badania nad mobilnością kobiet w ostatnim trzydziestopięcioleciu to jeden ze sposobów wyjścia poza tę rytualną polaryzację i podążenia w stronę wiedzy. Innym przykładem niewystarczająco zbadanego tematu jest społeczna dynamika przemian w kolejnych dekadach III RP. Tu już nie chodzi o bohaterów z pierwszych stron gazet, byłych dysydentów, którzy zostali wielkimi postaciami politycznymi. Ani o budowniczych wielkich biznesów.
Chodzi o tych bohaterów i bohaterki III RP, którzy siłami własnych rąk budowali małe sklepiki i stoiska na bazarach, którzy angażowali wielką życiową energię w budowanie podstaw ekonomicznego sukcesu naszego państwa.
Jeśli dziś możemy rozmawiać na temat przystąpienia Polski do grupy G20, to właśnie dzięki nim.
Czas najwyższy przeprowadzić wielkie badania socjologiczne trzech i pół dekady III RP. Jak wiadomo, PESEL jest wspaniałym wynalazkiem. Niestety, jest również nieubłagany. Musimy przeprowadzić te badania, zanim to wspaniałe pokolenie zacznie nas opuszczać.
Zbudujmy Instytut Trzeciej Rzeczpospolitej
Trzydziestopięciolecie III RP upłynęło pod znakiem eskalacji rosyjskiej agresji przeciwko naszemu sąsiadowi – Ukrainie, niepokojów związanych z nową administracją Donalda Trumpa, morderczej polaryzacji w kraju i raczej martwej, jeśli chodzi o dyskusję publiczną, polskiej prezydencji w UE. Nie jest jednak za późno, aby jeszcze nadać tej dacie właściwą odświętność.
W Polsce powinien powstać Instytut Trzeciej Rzeczypospolitej im. Tadeusza Mazowieckiego. Zasadniczym celem tego ośrodka byłoby przywrócenie znaczenia III Rzeczypospolitej jako największego zbiorowego osiągnięcia Polek i Polaków we współczesnej historii Polski.
Wokół tego osiągnięcia należy zbudować pogłębioną wiedzę na temat dynamiki historyczno-społecznej III RP, tak aby było możliwe użycie jej w powszechnej edukacji. Na tym osiągnięciu należy również oprzeć tożsamość otwartej, demokratycznej i proeuropejskiej Polski oraz mobilizację społeczną wokół obrony tych wartości w dobie prawicowego populizmu.
Zgodnie z powyższym, Instytut powinien zajmować się następującymi zadaniami. Po pierwsze, badaniami socjologicznymi nad transformacją ustrojową i ekonomiczną oraz budową III RP jako państwa, tak aby w możliwie najpełniejszy sposób je opisać. Istnieje wiele fascynujących metodologii, których można byłoby używać: wywiady ze świadkami zmian, analiza pamiętników, a nawet analizy… snów. W ramach tych badań widzę również potrzebę rozwijania komparatystyki transformacyjnej: analizy różnych przypadków transformacji w naszym regionie.
Po drugie, integracją badaczy oraz pisarzy, którzy już prowadzą lub prowadzili tak rozumiane badania oraz piszą innego rodzaju książki na temat III RP. Choćby takich, jak badacze z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Marie Curie-Skłodowskiej w Lublinie i wielu innych.
Utworzenie Instytutu Trzeciej Rzeczypospolitej jest wyzwaniem niepozbawionym trudności. W naszej spolaryzowanej sytuacji politycznej powołanie instytutu pod tą nazwą może wywołać polityczny spór. Część sceny politycznej podważa przecież zasadność rozmów przy Okrągłym Stole, które były rozmowami założycielskimi III RP. Ta część może nie tylko z góry założyć, że jest to projekt, który nie mieści się w wyobrażeniach politycznych jej przedstawicieli. Więcej – że jest czymś, co powinno być za wszelką cenę zniszczone. Nie na darmo Jarosław Kaczyński oraz jego PiS zorientowani są na rozpoczęcie rewolucji 1989 od nowa.
Z jednej strony, można więc spodziewać się zastrzeżeń, że Instytut zniekształca historię. A z drugiej – że w związku z tym i tak zostanie zmarginalizowany po zmianie władzy. Albo „odbity” – tak jak Muzeum Drugiej Wojny Światowej czy instytuty, w których po wyborach zmienia się prezesów. Z pewnością jednak istnieją sposoby, aby Instytut powołać i przeprowadzić w jego ramach szereg istotnych działań.
Budowa cyfrowej Rzeczpospolitej
Instytut Trzeciej RP nie oznaczałby jedynie badań naukowych. Istnieje szereg grup społecznych, dla których powstanie tej instytucji miałoby fundamentalne znaczenie. Po 2023 roku społeczeństwo obywatelskie, tak aktywne w odsunięciu PiS-u od władzy, otrzymało od nowego rządu przede wszystkim brak zainteresowania. W ten sposób energia społeczna, żywa w miesiącach przed wyborami 15 października, została w wielkiej mierze roztrwoniona.
Aktywne wówczas organizacje wciąż jednak istnieją. Zgodnie z tym, Instytut mógłby być domem dla licznych ruchów społecznych, które broniły III Rzeczpospolitej w latach 2015–2023. Są to organizacje bardzo różnorodne, od organizujących protesty uliczne, jak Komitet Obrony Demokracji, przez aktywistów prawniczych, takich jak Wolne Sądy czy Iustitia, dalej organizacje feministyczne tworzące tak zwane czarne protesty w obronie praw kobiet, aż po intelektualne organizacje podobne do publikującej niniejszy tekst. A także wiele innych, których ta krótka lista nie obejmuje.
Bycie domem dla tych instytucji polegałoby na tym, że Instytut zajmowałby się moderacją różnego rodzaju ruchów prodemokratycznych w Polsce, tak aby odbudować zaangażowanie społeczne z roku 2023 i skanalizować je. Kluczowe byłoby budowanie legitymizacji społecznej Instytutu – nie tylko w dużych miastach, lecz także poprzez sieć partnerstw lokalnych i regionalnych. Kluczowe będzie także zaangażowanie różnych pokoleń Polaków i Polek identyfikujących się z III RP.
W dłuższym czasie Instytut mógłby również pracować nad budową cyfrowej RP. Najważniejszym globalnym zjawiskiem w demokracji jest dziś przejście do polityki opartej na nowych mediach (media społecznościowe, AI). Efektem tego przejścia są turbulencje, które pojawiały się także w przeszłości, gdy do powszechnego użytku wchodziły ówcześnie nowe media (na przykład radio w latach trzydziestych XX wieku).
W epoce tych turbulencji fundamentalna jest zmiana sposobu budowania pola politycznego oraz współpracy ze społeczeństwem obywatelskim. Z tego punktu widzenia Instytut powinien zająć się budową cyfrowej komunikacji na temat III RP – od i dla nowych pokoleń Polaków. Jej forma powinna obejmować nowoczesne formaty: krótkie wideo, narracje memiczne, projekty edukacyjne w grach i przestrzeniach cyfrowych.
III Rzeczpospolita, na dobre i na złe, jest tym, czemu zawdzięczamy dzisiejszy kształt Polski.
Nie jest ideałem – jest w niej wiele klęsk i błędów. Ale nie jest też litanią porażek – jest historią wielu indywidualnych i zbiorowych sukcesów. Czas ją zbadać i opowiedzieć – nie tylko dla oddania sprawiedliwości historii społecznej, lecz także dla następnych pokoleń.