Według psychologów społecznych bezpośredni kontakt międzyludzki pomiędzy grupami redukuje uprzedzenia i wspiera rozwój postaw międzygrupowych. Polska odpowiedź na uchodźców ukraińskich po pełnoskalowej inwazji Rosji w lutym 2022 roku początkowo zdawała się potwierdzać tę „teorię kontaktu”. 

Szacuje się, że 70 procent polskich gospodarstw domowych zaoferowało pomoc, a nadzwyczajna solidarność przełożyła się na 94-procentowe poparcie dla przyjmowania uchodźców. Dane na poziomie indywidualnym były również zachęcające – 86 procent Polaków mających osobisty kontakt z Ukraińcami zgłaszało pozytywne doświadczenia. Jednak do października 2024 roku ogólne poparcie spadło do zaledwie 50–53 procent, a sprzeciw wzrósł z 3 do około 40 procent.

Solidarność z uchodźcami nie trwała długo

Polskie doświadczenie sugeruje paradoks. Podczas gdy kontakt indywidualny jest predyktorem pozytywnych postaw – kontakt na poziomie społecznym na masową skalę generuje reakcję odrzucenia. 

Oficjalne dane wykazały 992 tysięcy zarejestrowanych ukraińskich uchodźców do stycznia 2025 roku. Liczba ta była wprawdzie kwestionowana przez analityków z Centrum Analiz Ekonomicznych, którzy określają ją raczej na 600–700 tysięcy, na podstawie zapisów do szkół i składanych wniosków o świadczenia społeczne. Niezależnie od prawdziwości ogólnej liczby, istnieje fundamentalny trend:

polskie poparcie dla ukraińskich uchodźców znacząco spadło, przekształcając konsensus dotyczący akceptacji w spolaryzowaną ambiwalencję.

W roku 2022 poparcie pozostawało niezwykle stabilne, oscylując na poziomie 75–83 procent. Pierwszy poważny punkt zwrotny nastąpił w kwietniu 2023 roku, kiedy poparcie spadło o 10 punktów procentowych – do 73 procent – w ciągu jednego miesiąca. 

Ten spadek zbiegł się z początkiem „kryzysu zbożowego”, kiedy unijne szlaki solidarnościowe, zaprojektowane, by pomóc Ukrainie eksportować zboże podczas blokady Morza Czarnego przez Rosję, wygenerowały gwałtowny wzrost polskich zapasów zboża. Stworzyło to pierwsze poważne napięcie między polskimi interesami ekonomicznymi a solidarnością humanitarną. 

Kryzys znacząco i obustronnie negatywnie wpłynął na postawy – badania Centrum Mieroszewskiego dokumentują w tym okresie 22,5-punktowy spadek sympatii Ukraińców wobec Polski.

Narastające zmęczenie współczuciem

Aktywne zachowania pomocowe spadały jeszcze bardziej gwałtownie niż deklarowane poparcie. Według Centrum Analiz Ekonomicznych odsetek polskich gospodarstw domowych udzielających bezpośredniej pomocy spadł z ponad 60 procent na początku 2022 roku do 39 procent w kwietniu 2023 roku – i do zaledwie 9 procent do końca 2023 roku. 

Ta przepaść między ankietową solidarnością a rzeczywistym zaangażowaniem ujawniła narastające zmęczenie współczuciem. 

Trajektoria spadkowa przyspieszyła w 2023 i 2024 roku. Badanie Pew Research Center z października 2023 roku udokumentowało zniżkę poparcia Polaków dla przyjmowania ukraińskich uchodźców do 52 procent – to 28-punktowy spadek w stosunku do poprzedniego roku. Dodatkowe napięcia pojawiły się wraz z blokadami granicy przez polskich przewoźników protestujących przeciwko ukraińskiej konkurencji, co dodatkowo nadwyrężyło relacje.

Do początku 2025 roku CBOS odnotowało poparcie dla przyjmowania ukraińskich uchodźców na poziomie 53 procent, najniższym od czasu rosyjskiej inwazji z 2022 roku, a sprzeciw osiągnął 40 procent. 

Najbardziej dramatycznie zmieniło się nastawienie wobec Ukraińców jako narodowości. Pozytywne postawy spadły z 51 procent w 2023 roku do zaledwie 30 procent do lutego 2024 roku, podczas gdy negatywne postawy wzrosły z 27 procent do 38 procent. 

Te zmieniające się postawy odzwierciedlały rosnący pesymizm co do przebiegu wojny. Do grudnia 2024 roku 55 procent Polaków uważało, że wojna powinna się zakończyć, nawet jeśli Ukraina miałaby odstąpić część terytorium lub zrezygnować z suwerenności – po raz pierwszy większość zajęła to stanowisko. 

Według sondażu IBRiS-u z połowy 2025 roku tylko 35 procent Polaków uważało, że Polska powinna wspierać przystąpienie Ukrainy do UE, a tylko 37 procent uważało, że Polska powinna wspierać przystąpienie Ukrainy do NATO. 

Zaledwie trzy lata wcześniej liczby te wynosiły odpowiednio 85 procent i 75 procent! Pomimo postępów w integracji ukraińskich uchodźców, do końca 2024 roku tylko 14 procent Polaków chciało, aby Ukraińcy osiedlili się w ich kraju na stałe, podczas gdy 56 procent wolało, aby wrócili do Ukrainy po wojnie.

Uchodźca zabiera pracę i miejsce u lekarza?

Rosnąca wrogość wobec Ukraińców ze strony prawicowych polityków niewątpliwie pomogła podsycić te zmiany nastroju, podobnie jak pojawienie się negatywnych narracji w mediach społecznościowych. Jednak czynniki ekonomiczne wydają się głównym czynnikiem napędowym. 

Według badań Eurofound, które śledziły tych samych respondentów w czasie, niepewność finansowa była najsilniejszym predyktorem spadku sympatii wobec imigrantów z Ukrainy. Wśród Europejczyków zgłaszających trudności w wiązaniu końca z końcem nastąpił 14-punktowy wzrost tych, którzy mówili, że ich rząd zrobił „za dużo” dla ukraińskich uchodźców między 2022 a 2024 rokiem, zaś wśród tych, którzy zgłaszali, że nie mają trudności bytowych, zaszła niewielka zmiana.

Wśród osób w niepewnej sytuacji ekonomicznej 18 procent wycofało poparcie dla pomocy mieszkaniowej, a 22 procent wycofało poparcie dla pomocy wojskowej. Kryzys kosztów utrzymania z lat 2023–2024, inflacja i stagnacja płac spowodowały, że Polacy byli bardziej skłonni postrzegać rzeczywistość w kategoriach gry o sumie zerowej, gdzie wspieranie uchodźców wzmagałoby konkurencję o ograniczone zasoby.

Postrzeganie polskich świadczeń wobec Ukraińców jako nadmiernych napędza znaczną część sprzeciwu. 

Według badania przeprowadzonego przez Centrum Mieroszewskiego w styczniu 2025 roku, 51 procent Polaków uważało, że skala pomocy udzielanej uchodźcom jest zbyt duża, podczas gdy tylko 5 procent uważało, że jest niewystarczająca.

Takie postrzeganie utrzymuje się pomimo tego, że uchodźcy osiągnęli 69-procentowe zatrudnienie do lipca 2024 roku i wnieśli netto pozytywne 2,7 procent do polskiego PKB w 2024 roku.

Presja ekonomiczna psuje nastroje

Rozdźwięk między postrzeganiem a rzeczywistością sugeruje, że niepokój ekonomiczny i narracje polityczne kształtują postawy Polaków silniej niż obiektywne fakty. Podczas gdy uchodźcy wnosili pozytywny wkład do PKB i utrzymywali wysokie zatrudnienie, narracje o „migrancie Schrödingera”, który jednocześnie żyje z zasiłków i zabiera dostępne miejsca pracy, krążyły szeroko, szczególnie w mediach społecznościowych. 

Eurofound zidentyfikowało użytkowników mediów społecznościowych w całej Europie jako znacznie bardziej skłonnych do negatywnych poglądów – w porównaniu do konsumentów tradycyjnych mediów. A to sugeruje, że dynamika mediów społecznościowych – tworzących dezinformacyjne i polaryzacyjne bańki – wzmocniła negatywne narracje.

Jednak postrzeganie Ukraińców jako ekonomicznego obciążenia współgrało również z konkretnymi przejawami rosnącej presji ekonomicznej.

Wraz z zaostrzeniem się sytuacji na rynku wynajmu nieruchomości i rosnącymi kosztami, szczególnie w miastach doświadczających wysokiego wzrostu populacji częściowo z powodu napływu imigrantów, pojawiła się uraza wśród polskich rodzin zmagających się z problemami pogłębiającej się nieprzystępności cen mieszkań.

Przytaczane już wyniki badań Eurofound potwierdzają, że wzrost liczby osób, które deklarowały, iż rząd zrobił „za dużo” dla zakwaterowania Ukraińców, był skoncentrowany wśród osób z trudnościami finansowymi. 

Wzrosła także presja na usługi publiczne – do polskich szkół zapisało się 152 tysięcy ukraińskich dzieci, tworząc bariery językowe oraz generując trudności wychowawcze i organizacyjne. Systemy opieki zdrowotnej również doświadczyły zwiększonego popytu, a niektóre szpitale zgłaszały dłuższe czasy oczekiwania. Te zjawiska również wpływały na poczucie wzmożonej konkurencji o zasoby.

Straszenie Ukraińcami jako strategia polityczna

W obliczu rosnącego niepokoju ekonomicznego elity polityczne odegrały kluczową rolę w kształtowaniu postaw społecznych. Początkowo poparcie dla ukraińskich uchodźców było przedstawiane jako imperatyw moralny i geopolityczna konieczność w sytuacji rosyjskiej agresji. Jednak wraz z narastającą presją ekonomiczną i zmianą opinii publicznej, PiS przekalibrowało swoje stanowisko. W 2024 roku partia zaczęła podkreślać potrzebę priorytetowego traktowania dobrobytu polskich obywateli. 

W miarę zbliżania się wyborów prezydenckich w 2025 roku wsparcie dla uchodźców stało się sporną kwestią polityczną. Podkreślanie przez kandydata PiS-u w wyborach prezydenckich, Karola Nawrockiego, konieczności stawiania Ukraińcom warunków w dostępie do mieszkań i świadczeń nie było zaskakujące. Ale fakt, że sentymenty te powtarzali centrowi politycy, tacy jak Donald Tusk i Rafał Trzaskowski, sygnalizował zmianę konsensusu politycznego w stosunku do uchodźców. To pokazywało, że sprzeciw wobec wsparcia dla uchodźców jest społecznie akceptowalny, dając pozwolenie zwykłym Polakom na wyrażanie dezaprobaty.

Inflacja negatywnych wypowiedzi w sferze publicznej może być najważniejszym czynnikiem napędzającym zmianę postaw. 

Na początku wojny wspieranie ukraińskich uchodźców było niemal uniwersalną normą społeczną i szeroko rozpowszechnioną praktyką. Późniejsza zmiana w dyskursie elit, narracjach medialnych i dynamice mediów społecznościowych stworzyła nowe normatywne środowisko, w którym sprzeciw wobec wsparcia dla uchodźców stał się akceptowalny, a nawet – stał się głównym nurtem.

Jak ujęła to psycholożka społeczna profesor Małgorzata Kossowska, Polacy „przestali się bać Rosjan, a zaczęli się bać Ukraińców”. Ten strach nie dotyczy wyłącznie konkurencji ekonomicznej, lecz także zmian kulturowych i postrzeganych zagrożeń dla tożsamości narodowej. 

Ujęcie Ukraińców jako „innych”, którzy są kulturowo podobni, ale wystarczająco różni, by móc zagrażać, zostało wzmocnione przez prawicowe media i polityków.

Historyczne upiory w stosunkach polsko-ukraińskich

Historyczne urazy, które na początku wojny wydawały się, jeśli nie zapomniane, to przynajmniej odłożone na bok, powróciły, by nawiedzać stosunki polsko-ukraińskie. Powrót w połowie 2025 roku do kwestii „zaległych spraw historycznych”, takich jak rozliczenie się z rzezią wołyńską z lat 1943–1945, można było przypisać strategii wyborczej, ale służyło to reanimacji sporów, których ignorowanie przestało być politycznie właściwe. Badania Centrum Mieroszewskiego sugerują, że znaczenie trudnych kwestii historycznych między Ukrainą a Polską rosło nawet przed kampanią wyborczą. W listopadzie 2024 roku 43 procent badanych twierdziło, że w historii stosunków polsko-ukraińskich istnieją sprawy, za które Ukraińcy powinni czuć się winni, w porównaniu z 37 procent rok wcześniej. 

Istotność takich kwestii w 2024 i 2025 roku sugeruje, że częściowo mogą one służyć jako społecznie akceptowalne ramy wyrażania sprzeciwu wykraczającego poza interes ekonomiczny. 

Reanimacja historycznej urazy dostarcza moralnego uzasadnienia dla wycofania solidarności.

Przypadek Polski ostatecznie ujawnia ograniczenia teorii kontaktu na skalę społeczną. Podczas gdy kontakt indywidualny konsekwentnie wiąże się z pozytywnymi postawami międzyludzkimi, utrzymanie nadzwyczajnych aktów solidarności humanitarnej wymaga, aby elity polityczne zajmowały się ekonomicznymi zażaleniami, zarządzały oczekiwaniami dotyczącymi czasu trwania i kosztów, zapewniały sprawiedliwy podział obciążeń, a przede wszystkim – utrzymywały konsensus niezbędny do zagwarantowania, że solidarność pozostaje normą społeczną. Jednak w warunkach powszechnej polaryzacji politycznej niewiele jest bodźców dla elit politycznych, by podejmować takie wysiłki.

This issue was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/perspectives_eu.

Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.