Szanowni Państwo!

„Hamulce puściły. Kościół do bicia” – ogłosił na okładce weekendowy magazyn „Rzeczpospolitej”, całość ilustrując rysunkiem zakrwawionej ryby uderzanej młotkiem. W środku czytamy zaś, że „Gazeta Wyborcza”, gdzie ukazują się artykuły krytykujące Kościół, przypomina… antysemicki tygodnik „Der Stürmer”, który w czasach nazistowskich „uparcie, wręcz obsesyjnie zajmował się tematem deprawowania niemieckich pacjentek przez żydowskich lekarzy ginekologów”. Kilka zdań dalej, autor, Jacek Borkowicz, zaznacza, że w przeciwieństwie do artykułów zamieszczanych w nazistowskiej gazecie „przeważająca część zarzutów wobec księży odpowiada rzeczywistości”. Ale porównanie i tak utrzymuje, bo współczesne teksty krytyczne wobec Kościoła, podobnie jak artykuły hitlerowskiej propagandówki, stosują „identyczny mechanizm stygmatyzacji”.

A wszystko to przeznaczone jest – zdaniem Borkowicza – dla „lemingów”, czyli znudzonej i niemądrej klasy średniej, która owemu mechanizmowi łatwo się poddaje. Wynikać musiałoby z tego, że lemingami muszą być także czytelnicy „Tygodnika Powszechnego” na czele z księdzem Adamem Bonieckim, który w ostatnim wstępniaku zwraca uwagę na pewne dane: „W 1989 r. Kościół cieszył się zaufaniem blisko 90 proc. społeczeństwa. W 2018 r. zaufanie do Kościoła miało już tylko 54 proc. […] W epoce przemian ustrojowych – pisze dalej Boniecki – ludzi Kościoła zapraszano do uczestnictwa w decydujących debatach jako gwarantów uczciwości i powagi podejmowanych zobowiązań. Czy dziś komukolwiek by przyszło do głowy kierować do przedstawicieli Kościoła takie zaproszenie?”.

Zmienia się także postrzeganie autorytetów kościelnych w naszym społeczeństwie. Dr hab. Michał Łuczewski z Centrum Myśli Jana Pawła II, zauważa, że postrzeganie patrona instytucji, którą kieruje, już uległo ewolucji. Zaczęło się od obrazoburczych haseł gimnazjalistów, potem rozpoczęto dekonstruowanie postaci polskiego papieża w kulturze wysokiej. I dodaje: „Teraz ten proces przechodzi do Watykanu”.

Niektórzy duchowni sami domagają się oczyszczenia Kościoła katolickiego. Na przykład ksiądz Grzegorz Strzelczyk pisze w wydanej właśnie książce „Po co Kościół” [1], że „struktury grzechu” powstają także w Kościele katolickim i przechodzi do analizy problemu nieadekwatności reakcji na głośne przewinienia duchownych („dostrzeganych z przerażeniem”).

W dyskusji na temat Kościoła katolickiego ujawniane są one bowiem w atmosferze skandalu. Ogromne zainteresowanie budzi oczywiście zgodność słów i czynów osób duchownych, w szczególności w kwestii życia seksualnego. W rzeczywistości XXI wieku po rewolucji seksualnej lat 60. powiązanej dziś z nowymi technologiami, choćby życie w celibacie – instytucji unormowanej w Kościele dziesięć wieków wcześniej – staje się dużym wyzwaniem. Tym bardziej ujawniane fakty dotyczące realnego życia duchownych mogą zaskakiwać. „Kościół to organizacja gejowska”, mówi w rozmowie z „Kulturą Liberalną” Frédéric Martel, francuski dziennikarz.

Martel przeprowadził ponad tysiąc rozmów, w tym z najbardziej wpływowymi kościelnymi dostojnikami (m.in. kardynałem Dziwiszem). Na ich podstawie stawia tezę, którą polskiemu czytelnikowi trudno będzie przyjąć, a mianowicie, że dominacja osób homoseksualnych w Kościele to nie przypadek. Watykan przez lata przyciągał homoseksualistów – zwłaszcza w czasie, gdy byli oni dyskryminowani społecznie – ponieważ zapewniał silną instytucjonalną ochronę i dawał w miarę swobodną możliwość realizacji swoich potrzeb seksualnych. Dzisiejszy kryzys powołań, jakiego doświadcza włoski Kościół, twierdzi Martel w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim i Jakubem Bodzionym, to między innymi wynik tego, że współcześnie geje nie muszą już ukrywać się ze swoją orientacją. Swoje obserwacje zamieścił w książce pt. „Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie”, która ukazała się pod koniec lutego jednocześnie w kilku językach i właśnie trafia na polski rynek.

Można zadać pytanie, czy z rozmów Martela wyłania się obraz prawdziwy. Nie brakuje jednak danych, które potwierdzają jego obserwacje: „W 2000 roku ksiądz profesor Donald Cozzens, były rektor seminarium duchownego w Cleveland, podał, że od 30 do 58 procent amerykańskich duchownych to osoby o orientacji homoseksualnej”, mówi Marcin Wójcik w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. Polski kler, który opisuje Wójcik – sam były seminarzysta, obecnie reporter i autor książki „Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu” – nie wydaje się na tym tle wyjątkowy. „Część księży mówi, że seks z mężczyzną to słabość, a z kobietą to grzech. Słabość jest lżejsza niż grzech”, stwierdza. „Podejście jest luźne, nie będzie z tego dzieci, więc odpada problem alimentów. Poza tym Kościół naucza, że seks powinien być nastawiony na prokreację. Jeśli ksiądz uprawia seks z kobietą i nie ma z nią dzieci, to jest podwójnie grzeszny, bo musi stosować środki antykoncepcyjne. Seks z mężczyzną jest bezpieczny”.

Ale w książce Wójcika znajdziemy nie tylko historie związków homoseksualnych, ale też historie księży będących w – często szczęśliwych – związkach z kobietami. W jednej z opowieści pewien wysoko postawiony hierarcha proponuje żyjącemu w związku z kobietą wikariuszowi reorganizację pracy tak, żeby mógł z nią spędzać więcej czasu, jednocześnie nie rezygnując z kapłaństwa. W innej, znany wrocławski ksiądz Waldemar Irek, obiecuje swojej partnerce, że kiedy tylko zostanie biskupem zarówno ona, jak i ich syn nareszcie będą mieli spokój, bo „biskupów nikt o nic nie pyta”. „Kościół nie przywiązuje do celibatu wielkiej wagi”, konstatuje w rozmowie Wójcik, „pod warunkiem, że pozory są zachowane. Jeżeli nie ma zgorszenia publicznego, nas nie obchodzi, kogo tam masz”.

Problem w tym, że łamanie celibatu ma konsekwencje nie tylko dla kleru i Kościoła, ale także osób trzecich – partnerów i partnerek księży oraz ich dzieci. „W przypadku matek dzieci księży nadal funkcjonuje tradycyjny pogląd, że to kobieta jest wszystkiemu winna. A dzieci dzielą los matki. Stają się winni tego, że ksiądz zgrzeszył”, mówi reporterka Marta Abramowicz, autorka książki „Dzieci księży”, w rozmowie z Natalią Woszczyk. „Kobieta i dziecko podlegają po prostu sankcjom za to, że zburzyli jakiś porządek”.

Takich książek oraz informacji o życiu seksualnym księży będzie się pojawiało coraz więcej. Z prostego powodu – dostęp do informacji oraz łatwość ich rozprzestrzeniania są dziś dużo większe. Z punktu widzenia liberalnego można by było co prawda stwierdzić, że to sprawa Kościoła katolickiego, która nas nie powinna interesować. W Polsce jednak wpływ instytucji na życie społeczeństwa wciąż jest znaczny, z głosem duchownych liczy się wielu obywateli. Wielu polityków wydaje się w praktyce ignorować konstytucyjny rozdział państwa polskiego od Kościoła katolickiego. A przy tym skutki ostatnich głośnych skandali obyczajowych z udziałem kleru zdecydowanie przekraczają granice Kościoła. Z drugiej zaś strony duchowni mają wpływ na kształtowanie debaty publicznej, choćby wtedy, gdy pojawia się temat edukacji seksualnej.

I w tym sensie – nie tylko obyczajowym, ale przede wszystkim politycznym – zainteresowanie tym, czy duchowni są konsekwentni w zakresie słów i czynów, w najbliższym czasie w Polsce raczej nie zmaleje.

Jak Kościół może na to zainteresowanie reagować? Odpowiedzi na to pytanie szukamy w wywiadzie z Jakubem HalcewiczemPleskaczewskim z redakcji „Więzi”, który opublikujemy już w najbliższych dniach.

Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

Przypis:

[1] Grzegorz Strzelczyk, „Po co Kościół”, Biblioteka Więzi, 2018, s. 45.