Na zdjęciu Krzysztof Story ze swoją książką

Przy ulicy Cichej 3 mieszkają Basia, Agata, Grzesiek, Halina, Ryszard, Matka Polka, K+M+B… Cichą da się odnaleźć w niemal każdej polskiej miejscowości. Ciche bywają różne – wiejskie, miejskie, eleganckie, przaśne, zaniedbane, przytulne… O ich mieszkańcach, reprezentantach szerokiego przekroju polskiego społeczeństwa, jest cicho właśnie. Nikt o nich nie pisze, nie robi o nich reportaży, filmów, nikt nie próbuje robić im zdjęć, nikt nie słucha ich historii. I to postanowił zmienić Krzysztof Story, wybierając się w podróż rowerem po Polsce i pukając do drzwi przy ulicy „Cichej” pod numerem 3. W Opolu, Częstochowie, Kutnie, Biłgoraju, Pacanowie, Warszawie… Rozmawiając z ludźmi, a raczej słuchając ich opowieści. Czasami niespiesznie, przy herbacie, innym razem w biegu, przystając pod linką z praniem na podwórku czy pochylając się nad reperowanym pojazdem w garażu.

Na początku swojej reporterskiej wyprawy Story przygotował, jak sam mówi, „zestaw dużych pytań”, który szybko okazał się nieprzydatny. Ani głębokie tematy ani żaden schemat nie sprawdziłby się w tym eksperymencie. Każde drzwi pod adresem Cicha 3 kryły swój unikalny mikrokosmos. Rola autora została w naturalny sposób ograniczona do katalizatora rozmowy. I uważnego słuchacza. Temat przychodził sam, od gospodarzy. Opowiadali o rodzinie, zdrowiu, pracy, remontach, alkoholu, papugach, Bogu, schizofrenii, pieniądzach, wspomnieniach, marzeniach, polityce, historii czy cenie tucznika… O wszystkim i o niczym. O tym, co dla nich ważne, a o czym mało kto chce słuchać.

Fot. Krzysztof Story

Taka na przykład Baśka z Pacanowa (co mieszka niedaleko Centrum Bajki im. Koziołka Matołka i głośno beczy z ukrycia, gdy jej dom mijają szkolne wycieczki) – jest po siedemdziesiątce, ale ma „młodą duszę”. Wszyscy w okolicy ją lubią, ma sporo młodsze od siebie przyjaciółki. I dwie papugi. Zimą kiepsko, bo jej chatka (nazwana w książce „Łupinką”) jest skromna i nieszczelna. Ale o przeprowadzce nawet myśleć nie chce – woli marznąć, ale na swoim. Jedyne zdjęcie w książce – okładkowe – pochodzi właśnie z Łupinki.

Albo Magda i Adam, młode małżeństwo z Warszawy. Poznali się przez portal randkowy dla osób wierzących. Żyją szczęśliwie w swoim własnym „strumieniu łaski”. Córki wychowują na premiera i ministra finansów. Mają boski plan na życie.

Natomiast Piątków spod Cichej 3 jest dwóch – Ryszard z Sosnowca i Mariusz z Piły. Nie znają się. Obaj wędkują.

Fot. Krzysztof Story

Zaskakujące, że w zdecydowanej większości domownicy nie mieli problemu z ugoszczeniem młodego reportera, który bez zapowiedzi i bez konkretnego scenariusza po prostu „wpadł pogadać”. 84 spośród 150 drzwi, przed którymi stanął Story, otwarto. 106 osób otworzyło się przed nieznajomym i podzieliło nieraz bardzo intymnymi historiami. Różnobarwnymi. Wielu z nich twierdziło wprawdzie, że nie ma czego opowiadać. Potrzebowali „rozbiegu”, oswojenia się z niespodziewaną sytuacją. Zazwyczaj po kilku minutach przekonywali się, że gość naprawdę się nimi interesuje, naprawdę ich słucha. Wielu przyznawało, że dawno nikt nie poświęcił im tyle uwagi.

Zastanawiało mnie, czy reportaż Storego można uznać za reprezentatywny przekrój polskiego społeczeństwa. Jak pisze autor, „ludzi z Cichej nie łączy nic poza tą książką” i przywiązaniem (lub tęsknotą) do „domu”. Nie umie podać recepty na Polskę i Polaków. Chyba poza jednym wnioskiem: wszechobecna szarówka jest efektem mieszaniny wielu różnych kolorów, odcieni, niuansów i kontrastów. I jeszcze – że Polska da się lubić.

O to, czy naprawdę nie ma innego wspólnego mianownika, zapytałam w rozmowie.

***

Agnieszka Sawala: Chciałam cię zapytać, dlaczego nie nazwałeś książki po prostu „Cicha 3”, ale ostatnie zdanie książki, w którym wyjawiasz, że żadna z ulic Cichych nie była Cichą, jest już po części odpowiedzią.

Krzysztof Story: Prawdziwa nazwa ulicy jest inna. Nie chciałem naruszać prywatności moich bohaterów. Wiesz, zastałem ich w pewnej migawce ich życia, nie zawsze w najlepszym jego momencie. Nie zamierzałem tego uwieczniać z podaniem wszystkich danych.

Ale nazwa ulicy, którą odwiedzałeś, zawsze była ta sama?

Tak, taką przyjąłem metodę. Zgadzał się też numer – to zawsze była trójka. Ale od początku myślałem o tej ulicy jako o „Cichej”. Chciałem wysłuchać historii, które nie są słuchane przez nikogo innego i które rzadko spotyka się w mediach.

Myślisz, że to właśnie dlatego ludzie tak chętnie o sobie opowiadali?

Jeździłaś dużo autostopem?

Niedużo, ale faktycznie – łatwiej się rozmawia z obcymi na wszystkie tematy.

Ja miałem kilka razy w życiu taki moment, że kierowca, którego dopiero co poznałem, zaczął mi się zwierzać ze swoich problemów małżeńskich. Jeszcze inny rozpłakał się po pięciu minutach wspólnej jazdy, bo nie odnajdywał się jako ojciec. Po prostu potrzebował się komuś wygadać. I z takich doświadczeń wziął się pomysł odwiedzania ludzi, oferowania im uwagi, wysłuchania ich historii. Takie podejście sprawdzało się niemal za każdym razem. Gdy moi rozmówcy orientowali się, że mnie naprawdę obchodzi to, co mówią, chętnie się otwierali.

Fot. Krzysztof Story

Przywiązałeś się do tych ludzi?

Do jednych bardziej, do innych mniej… Do pani Basi z Pacanowa chyba najbardziej. Tylko z nią spotkałem się ponownie. Cudowna historia – rozpłakała się na mój widok, wyprzytulała za wszystkie czasy…

Ale większość historii wydaje mi się smutna. Albo raczej nostalgiczna, „kiedyś było lepiej”. I w tle ta szaropolskość.

Gdy starszy człowiek ci mówi, że kiedyś było lepiej, to jeszcze nie oznacza, że mu teraz źle. Często po prostu tęskni za młodością, dzieciństwem. Myślę, że to nie jest ani smutne, ani polskie. Po prostu naturalne. Ale „szaropolskość” faktycznie wybija z każdego kąta. Właśnie na tle tej szarości niektórzy ludzie – taka Basia czy taki Mundek – są jak wielkie, jasne światło! Jak kolorowe arcydzieła.

Zastanawia mnie, czy zaobserwowałeś różnice między bohaterami z zabitej dechami wschodniej wsi a tymi z wielkiego miasta?

Napisz koniecznie, że ja się nie zgadzam na dodawanie określenia „wschodniej”. Nie cierpię podziału na Polskę A i B. Wierz mi, zjeździłem ten kraj i naprawdę, wioski „zabite dechami” są wszędzie i bywają wspanialsze niż wielkie metropolie. Tak jest zresztą na całym świecie. Ale prawdą jest, że miasto i wieś inaczej kształtują ludzi i ich życie. To, gdzie żyjemy, ma na nas ogromny wpływ.

Fot. Krzysztof Story

A słynna polska gościnność? Też się nie różni na wschodzie i na zachodzie?

Różnica jest w technologii i dekoracjach. Domofon zabija gościnność. Domofony były pierwszym wrogiem tej podróży. Drugim, ale znacznie mniej szkodliwym – szczekające wiejskie psy. Ale z nimi można negocjować, z domofonem nie.

Patrząc na wydarzenia na wschodniej granicy, zadaję sobie pytanie, w którym momencie nasza gościnność się kończy… Ciebie przyjmowano serdecznie, wiedząc, że posiedzisz chwilę i sobie pójdziesz.

Tak, taka gościnność jest najłatwiejsza. Ale to nie znaczy, że nie stać nas na trudniejszą. Popatrz, oprócz przekazu rządowego docierają do nas informacje o niesamowitym zaangażowaniu NGO-sów, medyków, zwykłych ludzi, mieszkańców strefy stanu wyjątkowego, którzy pomagają potrzebującym. Nie czuję się upoważniony, by oceniać, czy to jest wystarczająca gościnność, żaden ze mnie sędzia. Ale widzę jej dużo.

W ogóle widzisz dużo dobrego. Mimo wszystko czujesz się „stąd”. Czuć u ciebie sentyment do Polski.

Ale nie zawsze tak było. Ten projekt pomógł mi ten kraj polubić i przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza. To nie tak, że kocham wszystko, co polskie. Raczej rozumiem i czuję przywiązanie.

Jak w dojrzałym związku – nie wszystko lubisz, ale akceptujesz. Chyba że się z czymś bardzo nie zgadzasz?

Jako dziennikarz mam poczucie pewnej sprawczości, choć bardzo ograniczonej. To duży komfort. Ale na ludzkie historie, nie ogólne zjawiska społeczne czy polityczne, nauczyłem się patrzeć z życzliwością. Moi bohaterowie nie są idealni, mają swoje wady i słabości. Ale przecież ja też!

Rozmawialiśmy kiedyś o patriotyzmie, pamiętasz? Czy to twoje podejście do Polski i Polaków to właśnie jest patriotyzm?

Z tym słowem stało się coś niedobrego. Dla niektórych środowisk to wstyd, gdy ktoś mówi, że jest patriotą. Ja czuję się patriotą.

Wrócisz na Cichą 3?

Nie. Zostawiam ją samą sobie. Wiem, że znakomicie sobie poradzi.

Dziękuję za rozmowę. 

 

Książka:

Krzysztof Story, „Stąd. 150 drzwi pod jednym adresem”, Wydawnictwo Kontynenty, Warszawa 2021.