Kuba – pozbawiona większych złóż strategicznych surowców, uzależniona od importu ropy naftowej i gazu ziemnego od Związku Radzieckiego – w latach 80. XX w. chciała ziścić swój sen i uniezależnić się energetycznie. Środkiem do osiągnięcia celu miała się stać budowa elektrowni atomowej w małej miejscowości Juragua na wybrzeżu Morza Karaibskiego, niedaleko miasta Cienfuegos.
Projekt zakładał budowę elektrowni oraz Miasta Nuklearnego, Ciudad Nuclear, położonego 4 km dalej (w miejscowości Jagua), w którym mieszkaliby zatrudnieni przy obsłudze urządzeń specjaliści oraz ich rodziny, Kubańczycy i Rosjanie. Budowa rozpoczęła się w 1982 r. i przewidywała powstanie nowego, modelowego miasta, z dobrze rozwiniętą infrastrukturą, a także zapleczem medycznym, edukacyjnym, rozrywkowym oraz rekreacyjnym.
Przedsięwzięciu, w które zaangażowane były władze kubańskie wspierane technologicznie i finansowo przez Związek Radziecki, towarzyszył ogromny entuzjazm mieszkańców. Jednakże na początku lat 90. projekt, który pochłonął setki tysięcy dolarów, został zawieszony na skutek rozpadu ZSRR i głębokiego kryzysu gospodarczego Kuby. Do rachunku strat finansowych należałoby dopisać jeszcze olbrzymi ludzki wysiłek towarzyszący budowie. W 1992 r., anonsując jej czasowe przerwanie, Fidel Castro w strugach deszczu wzywał robotników, aby „nie płakali, kiedy przyroda płacze”.
Oczekiwanie na wznowienie projektu z biegiem lat pogrążało w beznadziejnym zawieszeniu całe miasto i żyjących w nim ludzi, inżynierów i budowniczych elektrowni jądrowej. Rosnąca frustracja zaprzepaszczonych lat nauki w Związku Radzieckim oraz marzeń o lepszej przyszłości budowała mur między tymi ludźmi a resztą świata. Chociaż ten świat nie był już podzielony żelazną kurtyną, która zniknęła wraz z upadkiem muru berlińskiego, w ich wyobrażeniach był nadal bardzo odległy.
NC – Miasto Nuklearne
W takiej sytuacji zastajemy bohaterów filmu „Epokowy projekt” („La obra del siglo”), którego twórcą jest młody kubański reżyser Carlos Machado Quintela. Obraz miał swoją premierę 27 stycznia 2015 r. na Kubie. Był pokazywany na wielu festiwalach i kilkukrotnie nagradzany (m.in. na Rotterdam International Film Festival, XXII Minsk International Film Festival Listapad, 37 Festival del Nuevo Cine Latinoamericano). Jego czarno-biała stylistyka, która powraca od czasu do czasu do łask w kinematografii (wystarczy przypomnieć „Idę” Pawlikowskiego czy „In the Crosswing” Martti Helde), tym razem nie służy stworzeniu dystansu wobec wydarzeń. Czarno-białe zdjęcia oddają frustrację mieszkańców Ciudad Nuclear oraz szarość ich codziennego życia i mają za zadanie stłumić tonącą w słońcu, błękicie morza i zieleni fauny Kubę.
To właśnie miasto jest głównym bohaterem filmu, a nie tylko jego nietypową scenografią. Losy jego mieszkańców i głównych postaci filmu toczą się w cieniu niedokończonej elektrowni, choć tak naprawdę przypomina ona o swoim niekompletnym istnieniu z pewnego oddalenia od popadającego w ruinę socrealistycznego osiedla. Elektrownia żyje w rozmowach postaci filmowych, które stają się wobec niej drugoplanowe. Ta niedokończona megabudowa jest dla nich punktem na horyzoncie, osobliwym terenem rekreacyjnym, który nieustannie przyciąga wzrok, tematem rozmów zarówno o przeszłości, jak i o przyszłości.
Przedstawiony w filmie krajobraz zdecydowanie odbiega od częstego i stereotypowego słonecznego przedstawiania Wyspy. Lśniące ciała mulatek, salsa i mojito z zabytkowymi samochodami, willami w stylu art nouveau i hawańskim Kapitolem w tle? Mieszkańcy Miasta Nuklearnego mają swój Kapitol. Mieszkają w dobrze znanych nam, Polakom, blokach z wielkiej płyty, gdzie standardem były psujące się windy i krzywe ściany. Mają problemy z zaopatrzeniem w wodę, więc nie sposób tam trafić podczas turystycznej objazdówki. I chociaż zamiarem rządzących (w tym Che Guevary) było stworzenie na Wyspie „El hombre nuevo” (Nowego Człowieka), który przedkładałby kolektywizm nad indywidualizm oraz idealizm nad materializm, bohaterowie filmu zdają się nie mieścić w tym modelu.
Dreaming in Russian
Film przedstawia fragment życia trzech dojrzałych mężczyzn, dziadka Ottona, jego syna Rafaela i wnuka Leo, których łączą miasto, przeszłość i frustracja, a dzielą – doświadczenia oraz życiowe oczekiwania. Postacią centralną jest Rafael, inżynier, który całe swoje życie i rodzinę podporządkował pracy oraz budowie gigantycznego kubańskiego projektu. Wyjechał, jak wielu Kubańczyków, do Związku Radzieckiego na kilka lat, aby studiować i uczyć się rosyjskiego, a potem tę wiedzę wykorzystać w budowie socjalizmu na Kubie.
W filmie tęsknota za przeszłością, za tym co radziecko-rosyjskie, przeplata się z frustracją i brakiem wyjścia z pułapki, którą stało się dla bohaterów Miasto Nuklearne. Takich jak Rafael jest na Wyspie wielu. Szacuje się, że liczba osób, które w latach 1961–1989 wyjechały do ZSRR w celu nauki i szkolenia zawodowego przekroczyła 100 tys. (np. w roku akademickim 1984/85 na radzieckich uczelniach studiowało 10 tys. Kubańczyków) [1]. Czy śnią oni, marzą i kochają się po rosyjsku, tak jak przedstawia to reżyser „Epokowego projektu”? Nie jest on pierwszy w obnażaniu kubańskiej tęsknoty za dawną potęgą i Związkiem Radzieckim. Do sowieckiej kultury odnajdziemy odwołania we współczesnej kubańskiej literaturze, malarstwie, muzyce i blogosferze. Pisze o tym w swojej książce zatytułowanej „Dreaming in Russian. The Cuban Soviet Imaginary” amerykańska badaczka Jaqueline Loss. Radziecka obecność z pewnością odcisnęła piętno na tych Kubańczykach, którzy rewolucję budowali i się w jej trakcie urodzili. Wpływy postradzieckiego myślenia sięgają tak głęboko, że najbardziej chyba znana na Kubie kapela punkrockowa Porno para Ricardo (której muzyka wykorzystana została w filmie) ma w swoim repertuarze piosenkę śpiewaną po rosyjsku, a zatytułowaną „Los musicos de Bremen” („Muzycy z Bremy”).
Owa nostalgia za Związkiem Radzieckim i rolą Kuby w stosunkach międzynarodowych w okresie zimnej wojny ułatwia dzisiaj powrót rosyjskich inwestycji na Karaiby. Aktualnie Rosja jest jednym z ważniejszych partnerów gospodarczych Wyspy i konkuruje z wpływami USA w regionie karaibskim. Dzisiejsze zbliżenie Kuby z USA jest w filmie kompletnie pominięte. W rozmowach mieszkańców miasta widma uwypuklona natomiast została tęsknota za „tłustymi” latami, kiedy Kuba budowała swoją politykę zagraniczną i rozwijała się gospodarczo dzięki zimnowojennej rywalizacji między Stanami Zjednoczony (na Wyspie popularnie nazywanymi Yuma) a ZSRR.
Uwięzieni w nicości
W filmie podejmowane są również inne bolesne dla Kubańczyków kwestie. Rola historii i rozliczenie się z przeszłością jako nieodzowny warunek budowania projektów na przyszłość to jeden z ważniejszych tematów współczesnej debaty intelektualnej na Wyspie. Inny – nie mniej istotny – to pogłębiające się podziały społeczne wynikające nie tylko z przemian ekonomicznych, ale przede wszystkim ze wzrastającej mobilności Kubańczyków.
„Epokowy projekt” to kolejny film kubański, który stara się przełamywać kłopotliwe tabu funkcjonujące w rewolucyjnym społeczeństwie. W tym konkretnym przypadku jest nim niepowodzenie objętego przez dłuższy czas tajemnicą projektu elektrowni jądrowej. Do innych zaliczyć należy alkoholizm, prostytucję, rozbite rodziny, hazard, emigrację i repatriację, które w dosyć subtelny sposób ukazane zostały w takich współczesnych kubańskich produkcjach (również nagradzanych) jak „Conducta” („Ocena z zachowania”, 2014) czy „Powrót do Itaki” z tego samego roku.
Nie oznacza to jednak, że bohaterów filmu Quintela charakteryzuje wyłącznie nuklearny kontekst – zmagają się przecież ze zwyczajnymi problemami. Na ekranie widzimy ludzi z krwi i kości, którzy, mimo dość wyjątkowego otoczenia przerwanej wpół wielkiej konstrukcji, przyjaźnią się, złoszczą, nienawidzą, a zarazem kochają i mają marzenia. W filmie seksualność pojawia się naturalnie, pozbawiona jest dramaturgicznego ciężaru, co jest typowe dla kina latynoamerykańskiego. „Kutas” (pinga) – symbol męskości w kulturze latynoamerykańskiej – pojawia się zarówno w rozmowach, jak i bezpośrednio na ekranie, i stanowi w tym przypadku symbol indywidualnych oraz imperialnych ambicji Kubańczyków. Nasi bohaterowie w ten sposób wyrażają marzenia o pięknych kobietach i silnej Kubie.
Tęsknota za przeszłością, za tym co radziecko-rosyjskie, przeplata się z frustracją i brakiem wyjścia z pułapki, którą stało się Miasto Nuklearne. | Katarzyna Dembicz, Ewelina Biczyńska
Otto jest zwariowany na punkcie swojej rybki, Rafael próbuje zaznać kobiecego ciepła u boku pewnej postawnej damy, a Leo przeżywa rozstanie z żoną i nie kontroluje wybuchów agresji. Każdy z nich ma swoje własne demony, z którymi będzie musiał się w końcu zmierzyć. Wraz z rozwojem fabuły rozumiemy coraz lepiej ich intencje i motywacje, a wtedy staje się jasne, że różnice między pokoleniami są kolosalne. Dziadek, pamiętający czasy sprzed rewolucji oraz ówczesne ideały, znajduje nić porozumienia z wnukiem, który jako przedstawiciel młodej generacji Kubańczyków musi się zmierzyć z wyzwaniami konkurencji i wolnego rynku na Kubie: „Wmawiano nam, że najważniejsze są ideały, a pieniędzy pragną dzisiaj wszyscy, nawet ja”. W taki sposób ocenia kubańską rzeczywistość Otto w rozmowie z wnukiem. Rzeczywistość, do której najtrudniej będzie się przystosować Rafaelowi, bohaterowi najbliższemu wzorcowi „Nowego Człowieka”, który ideałom oraz rewolucyjnym wartościom podporządkował życie własne i swojej rodziny.
Oszczędne dialogi, bardzo długie i statyczne ujęcia, skupiające się to na postaciach bohaterów, to na panoramie miasta albo na widniejącej na horyzoncie kopule elektrowni, przeplatane są fragmentami dokumentalnych filmów relacjonujących postępy w budowie. To właśnie one rozładowują napięcie w filmie i kolorowymi wspomnieniami z przeszłości przerywają szarość otaczającą bohaterów. Owe archiwalia mogą wydać się bliskie polskiemu odbiorcy, pochodzą bowiem w większości z lat 80. i przywodzą na myśl peerelowską estetykę kroniki filmowej. Estetykę, która powraca w Polsce do łask i staje się modna. Chodzimy do barów à la PRL, urządzamy mieszkania w stylu późnego Gomułki albo wczesnego Gierka, organizujemy imprezy w duchu PRL-owskich zabaw.
Obecne przemiany na Kubie i powolne zalewanie Wyspy wartościami i produktami będącymi wytworem zglobalizowanego świata uruchamiają działania mające na celu ratowanie od zapomnienia dorobku lokalnej kultury, również tej rewolucyjnej. Wpisuje się w ten nurt działalność reżysera Carlosa Quinteli, który swoim ostatnim filmem – jako absolwent Międzynarodowej Szkoły Kina i Telwizji z San Antonio de Los Baños – nawiązuje do najlepszych tradycji kubańskiej kinematografii. „Epokowy projekt” dedykowany został bowiem zmarłej przedwcześnie, a świetnie zapowiadającej się młodej czarnoskórej kubańskiej reżyserce Sarze Gómez. W 1974 r. nakręciła obraz w podobnym stylu: „De cierta manera”, łączący materiał dokumentalny z fikcyjną historią osadzoną w realiach biednych dzielnic Hawany początku lat 60. Łącznikiem między oboma filmami jest nie tylko aktor grający Ottona, Mario Balmaseda, ale przede wszystkim temat wielkiej zmiany. Transformacja ta odbywała się wraz ze zwycięstwem rewolucji 1959 r., lecz dokonuje się również na oczach młodego reżysera. I chociaż „Epokowy projekt” kończy się interpretacją słynnego utworu Guns N’ Roses „Don’t Cry” w wykonaniu zespołu Porno para Ricardo, część bohaterów filmu, tak jak część kubańskiego społeczeństwa, zdaje się opłakiwać przeszłość Kuby, do której nie ma już powrotu.
Przypis:
[1] Nikolai Kalashnikov, Liudmila Nikolaeva, „Rusia y Cuba: nueva etapa de cooperación”, [w:] „Cuba: ¿quo vadis?”, red. Katarzyna Dembicz, CESLA, Warszawa 2013.
Film:
„Epokowy projekt”, reż. Carlos Quintela, Argentyna, Kuba, Niemcy, Szwajcaria 2015.
*Ikona wpisu: materiały prasowe MFF T-Mobile Nowe Horyzonty