Pewnego lutowego poranka w iPodzie ustawiam „Orfeusza i Eurydykę“ Christopha Willibalda Glucka.

Uwerturę mijam mimochodem, wraz z nią ośnieżony park przy ulicy Rozbrat. Na Górnośląskiej robotnicy wyłuskujący kostkę brukową ze zmrożonej ziemi próbują ogrzać się żarem dosadnych słów. Wśród nich rozchodzi się słodki głos Amora:

Rassure-toi: les Dieux sont touchés de ton sort;
Dans les Enfers tu peux descendre
;

[Bądź pocieszony: Bogów wzruszył twój los
Możesz zstąpić do Królestwa Zmarłych
]

Wędruję dalej w tempie moderato. Czy tego chcę, czy nie, muszę przepuścić samochody skręcające do Sejmu. Tymczasem Orfeusz śpiewa mi na ucho pełną nadziei arietkę, która zamyka akt pierwszy:

L’Enfer en vain nous sépare:
Les monstres du tartare
Ne m’épouvantent pas!

[Hades na próżno nas rozdziela,
Bowiem monstra Tartaru
Nie przerażają mnie!
]

Orfeusz zstępuje do Piekieł, ja zaś dalej maszeruję w swoją stronę. Nagle otacza mnie tłum, niespokojnie opalizujący wszystkimi odcieniami szarości. Strofowani przez niebieskokurtych cerberów petenci formują właśnie zwartą kolejkę do sekcji wizowej ambasady Stanów Zjednoczonych. W słuchawkach Furie ryczą wściekle:

Que la peur, la terreur…

[Niech strach i groza…]

Ktoś pytająco szarpie mnie za ramię.
– Pan też tam?
– Dziękuję. Ja już byłem.

 

Nagranie:

Ch. W. Gluck „Orpheé et Euridice“
Richard Croft / Mireille Delunsch / Marion Harousseau
Les Musiciens du Louvre, dyr. Marc Minkowski
Archiv 2004

Trasa:

Warszawa. Rozbrat – Górnośląska – Piękna