Oto one: 1) geniusz to typ osobowości (outsider, osobnik bliski szaleństwa, degenerat, typ szamanistyczny, charyzmatyczny); 2) to szczególny stan świadomości opisywany rozmaicie i sprzecznie jako namiętność, wyobraźnia, instynkt, intuicja, udział podświadomości itp.; 3) geniusz to człowiek obdarzony wyjątkową energią, przy czym jest to zazwyczaj poddana sublimacji energia seksualna; 4) jest to rodzaj „możliwości zaistnienia w kulturze”, której stopień mierzy się za pomocą testów i badań statystycznych; 5) geniusz to człowiek, którego dzieła albo wyznaczają granice pomiędzy starszymi i nowszymi formami tradycji kulturowej, albo posiadają trwałą wartość i znaczenie w ramach tejże tradycji. Trzy pierwsze określenia oparte są na kryteriach psychologicznych, dwa ostatnie – na społecznych. Żadne nie jest absolutne. W żadnym nie pojawia się słowo „inteligencja”.
Jeśli przypomnimy sobie fakty z biografii Szostakowicza, Einsteina, Beethovena, Hegla, Spinozy, van Gogha czy Dostojewskiego, zobaczymy, że żaden z nich nie nadawał się na lwa salonowego, mimo że każdy nosi – przynajmniej w obecnej fazie naszej kultury – miano geniusza. Geniusz bynajmniej nie zawsze bywa człowiekiem inteligentnym. Inteligencja w potocznym sensie tego słowa – rozumiana jako błyskotliwość i bystrość intelektualna, szczególnie rozległa wiedza lub umiejętność prowadzenia zajmującej rozmowy na dowolny temat – wręcz rzadko bywa jego cechą. W nowoczesnej kulturze Zachodu za ludzi genialnych uchodzą nie ci, którzy bez trudu ogarniają stan tej kultury, lecz ci, którzy go – niekoniecznie bez trudu, lecz za to skutecznie – przekraczają. Im zaś zwykle nie zależy na firmowaniu status quo własną prezencją. Często w ogóle o tym nie myślą.
Jednym z rzadkich przypadków połączenia genialności i inteligencji był Chopin. Widać to przede wszystkim w jego listach. Chopin, który prawdopodobnie zająłby jedno z pierwszych miejsc w historii muzyki romantycznej nawet wtedy, gdyby umarł jako dwudziestolatek, w zdumiewający sposób godził istnienie swojego wewnętrznego świata, z którego wyłaniały się jego kompozycje, z nadzwyczaj baczną obserwacją świata zewnętrznego, w którym od wczesnej młodości prowadził ożywione życie towarzyskie. Co więcej, potrafił ująć swoje spostrzeżenia w formę ciętych, ironicznych i zwięzłych obserwacji, którymi dzielił się z rodziną i przyjaciółmi. W jego korespondencji znajdujemy zadziwiająco niewiele narcystycznej autoanalizy, która od czasów wczesnego romantyzmu aż do dzisiaj uchodzi nierzadko za naczelny dowód „bogactwa duchowego”. Wrażliwość Chopina wyraźnie kierowała się na zewnątrz i nie przybierała przy tym postaci magmatycznej, pozbawionej kierunku, lecz była uważną obserwacją, podobną nieco do tej, nad którą Rilke zaczął pracować, gdy zapoznał się z dyscypliną pracy rzeźbiarskiej Rodina. Chopin jest – a w każdym razie chce wydawać się – spokojny, zrównoważony wewnętrznie, wyrazisty mentalnie. Jego listy sugerują dość przekonująco, że nie miał w sobie również niewygodnego marzycielstwa, które często psuje młode chłonne umysły, pogrążając je w bezformiu, a którego naiwny odbiorca mógłby się spodziewać po „geniuszu muzycznego romantyzmu”. Warto też porównać jego twórczość epistolograficzną z listami innych kompozytorów. W swoich listach Chopin nie był skatologiem-glosolalikiem, którym bywał w listach genialny Mozart, ani gwałtownikiem jak genialny Beethoven, ani tytanicznym egomaniakiem jak genialny Wagner. Był wyciszony, a zarazem zachwycająco bystry, uważny, skupiony. Był więc chyba czymś więcej niż zwykłym geniuszem. Był inteligentnym geniuszem.