Sylwia Wachowska
Rozszczepione podniebienie pokoleń
Rzecz jednak miała się tak – i kobieta i mężczyzna wiedzieli o tym równie dobrze – że przyczyna tego niezrozumiałego zjawiska , z którym przyszło im się zmierzyć nie jest tylko natury cielesnej – że nie wypada go tylko tłumaczyć niezatrzymaną w porę taksówką czy rześkim bałtyckim powietrzem. Zjawisko owo – o dziwo – obojgu miało dostarczyć przeżyć łączących się z pewnym napięciem i osobliwą dla rodzaju ludzkiego chwilową dysharmonią.
Bazyli zasypiał ostatni. Kunsztownie dobierał słowa, by spotkanej – wyżej zarysowanym przypadkiem – najczęściej młodej kobiecie, ułatwić dostosowanie się do poziomu dyskusji. Nie on pierwszy. Wszak W rymie zdradnej płynności jest siła – jak pisał poeta. Czerpanie giętkości umysłu z rozwiązywania krzyżówek, niespodziewanie dla niego samego, przyczyniło się tym razem do zawiązania obiecującego stosunku, który w niedalekiej przyszłości – spojrzenia perspektywiczne były mu dotąd obce – okazać się mógł stosunkiem miłosnym.
Pelagia ceniła poranki. Choć na ogół odczuwała wstręt do powikłanych i nieczystych okoliczności, nagła niezależność w wyrażanych sądach – zadziwiająca dla niej samej – dawała naszej bohaterce, zastanawiającą potęgę samodzielności. Poruszając się z wdziękiem pomiędzy konwencjami – cnota niezamężnej, atrakcyjnej dziewczyny – wybierała stosowne gesty i przysłuchiwała się swojemu sercu, by wybrać pomiędzy znanymi minami babek, matek, ciotek – inaczej – minami, wynikającymi z wielowiekowej tradycji, a nowomodnym emploi kobiety wyzwolonej.
Gra, którą prowadzili ci dwoje – niepokojąco otwarta – oboje wiedzieli, że kłamią podwójnie, nawet potrójnie, zapewne prowadzona ze szczerym rozmachem buntownika, doprowadziłaby może w końcu do konfrontacji, być może nonszalancko zlekceważonej przez zainteresowanych, ale pozostawiającej obiecujący cień szczerego:
1.Spojrzenia.
2.Dotyku.
3.Pocałunku.
A spod kabotyńskiej fizjonomii młodych rewolucjonistów nieśmiało zerknąłby nieoswojony trup. Podobno marzą tylko głupcy.
Toteż istnienie prawdziwych imion bohaterów nie stanowi już przedmiotu naszych rozważań.
„Byłem Hamletem. Stałem na brzegu i rozmawiałem z morzem PLEPLE, z tyłu za mną ruiny Europy”*.
Dwoje ludzi bez imion. Odcięto im słowa. By były zbyt cenne.
Słowa z milczenia przychodzą osobno.
Patrzeć to znaczy zabijać wspomnienia.
Plaża.
Między kobietą, a mężczyzną bezmiar. Pożądanie obecności. Wrastania, skóra w skórę. Miłość.
bez przyszłości
bez słów
Nie oglądajmy Lejdis.
* Heiner Müller, HamletMaszyna.
Filmy:
Niewinni czarodzieje (1960), reżyseria: Andrzej Wajda; data premiery: 17.12.1960.
Ostatni dzień lata (1958), reżyseria: Tadeusz Konwicki, Jan Laskowski; data premiery: 04.08.1958.
** Sylwia Wachowska,
historyk sztuki, studiuje reżyserię teatralną.