Rzecz zapowiadała się ciekawie, tymczasem już pierwsze takty „Niedokończonej” pozbawiły mnie złudzeń. Przytłumiony dźwięk, matowe brzmienie oraz liczne błędy popełnianie przez fatalną sekcję dętą były trudne do zniesienia. A nieumiejętne frazowanie oraz wyjątkowo mdła interpretacja dobiły utwór ostatecznie. Najgorsze miało dopiero nadejść w osobie pianisty Larsa Vogta. Temperament, który artysta ten niezaprzeczalnie posiada i który w wypadku koncertu Mendelssohna jest jak najbardziej na miejscu, niestety nie pomógł mu, a wręcz zaszkodził. Zamiast mistrzowskiej interpretacji mogliśmy podziwiać nadzwyczaj efektowne podskoki z półobrotem i bogatą mimikę pianisty. Strona muzyczna pozostawiała zaś wiele do życzenia. Pierwsza część koncertu zgodnie z zamysłem kompozytora powinna zostać zagrana con fuoco, Vogt jednak zbytnio przejąwszy się tą wskazówką, zaprezentował rozhisteryzowaną interpretację, którą można darować nastolatkowi, ale nie dojrzałemu artyście. Efektowne pasaże z pierwszej część koncertu zamieniły się w dziką gonitwę po klawiaturze, a moc pierwszych akordów przez nieumiejętne dozowanie siły – w zwyczajny hałas. Rozemocjonowanemu pianiście również zbyt często zdarzało się grać puste, pozbawione właściwego brzmienia dźwięki.

Za recenzję koncertu w zasadzie mogłaby posłużyć relacja z przerwy, podczas której liczni zrezygnowani melomani opuścili szacowne mury Opery Narodowej. Ale byli i wytrwali, którzy zaciskając zęby, wytrzymali do końca koncertu. Ba! Wśród nich nie zabrakło nawet zagorzałych zwolenników monakijskiego zespołu, którzy – kiedy tylko wybrzmiały ostatnie dźwięki „Wielkiej” – energicznie poderwali się z miejsc, aby zgotować muzykom owację na stojąco. I to była najbardziej atrakcyjna część wieczoru. Paradoks wprost niebywały. Ludzie, którzy stojąc, klaskali bez szczególnego entuzjazmu i zaangażowania, za to długo i z wyjątkowo silnym przekonaniem, że tak trzeba i wypada. Spełniwszy obowiązek towarzyski, wysłuchali zagranego na bis – z poczucia obowiązku chyba – „Valse Triste” Jeana Sibeliusa. I choć było najlepiej zagrany utwór, potwierdził, że mieliśmy do czynienia nie z orkiestrą z prawdziwego zdarzenia, ale ze zdrojowo-kurortowym ansamblem.

Koncert:

Franz Schubert VII Symfonia h-moll „Niedokończona”(D 759)
VIII Symfonia C-dur „Wielka”(D 944)

Felix Mendelssohn – Bartholdy I Koncert fortepianowy g-moll, op. 25.

Lars Vogt fortepian
Orchestre Philharmonique de Monte Carlo
Yakov Kreizberg dyrygent

Teatr Wielki – Opera Narodowa
6 kwietnia 2009 r.