Idę wzdłuż katedry w Mediolanie. Równo, zgodnie z porządkiem architektury. Po prawej stronie rytm moich kroków wybijają łuki pasażu króla Wiktora Emanuela. Gdzieś spośród nich miarowo łupie italo disco. Odbity od białych ścian katedry słuch zatrzymuje się na płytach chodnika, co miarowo odmierzają kroki. Disco łupie łup-łup, kolumny stoją słup w słup. Czyżby rytm z natury tak równy był? Możliwe. Z epoką zmienia się tylko brzmienie. Łup-łup. Zmykam do La Scali. Ciąg dalszy następnym razem.