W następnym odcinku egoista Orfeusz znajduje zwłoki partnerki. Spotkało go nieszczęście, musi więc rozpaczać. Więc rozpacza. Z trudnej sytuacji wybawia go kurier z zaświatów. Radośnie kołysząc biodrami, zjawia się Amor w amorach („Fircyka w zalotach” Orfeusz nie czytał). Mimo pomyślnych prognoz, historia kończy się źle. Bez katharsis. W świecie duchowej pustki nie ma się z czego oczyszczać.
Mityczna Eurydyka umiera od ukąszenia węża. Starając się zapomnieć o spektaklu Trelińskiego, wyruszam na jej poszukiwanie. Pełen nadziei, że uda się ją znaleźć, nim nastąpi na podstępnego gada, który pewnie czai się gdzieś wśród bujnej, wiosennej zieleni. Rozmarzony spaceruję po parku, a w głowie słodko mi szumi muzyka Glucka:
Che faro senza Euridice…
Opera:
Christoph Willibald Gluck Orfeusz i Eurydyka
Adam Szerszeń Orfeusz
Joanna Woś Eurydyka
Barbara Gutaj Amor
Chór, Balet i Orkiestra Opery Narodowej
Łukasz Borowicz dyrygent
Mariusz Treliński reżyseria
Boris Kudlička scenografia
Teatr Wielki-Opera Narodowa, 24 maja 2009 r.