Marcin Dobrowolski

Od bułgarskiej drogi do dobrobytu – do Nagrody Nobla „na zachętę” (5-11 X)

Dwa pochlebstwa dziennie – to podobno minimum dla prawidłowego rozwoju psychicznego. Ze zdrowiem Polaków może być nienajgorzej, skoro co chwila słyszymy słowa zdziwienia zaskakująco dobrą kondycją polskiej gospodarki i pochwały wobec zaradności rodaków. W minionym tygodniu, w poniedziałek (5.10), bułgarski dziennik Sega opublikował analizę porównawczą polskiej i bułgarskiej (sic!) drogi do dobrobytu. Wnioski? Polacy potrafią zadbać swoje interesy: wyszarpujemy pieniądze z Brukseli, zabieramy miejsca pracy Irlandczykom, spekulujemy złotówką, popyt wewnętrzny napędzany jest naszą chciwością, a nomenklatura nie zdążyła się uwłaszczyć i stworzyć struktur mafijnych. Słowem, mamy się z czego cieszyć.

Czy wiedzą Państwo dlaczego Włosi wycofali swego kandydata do fotela przewodniczącego Parlamentu Europejskiego? Bynajmniej nie z powodu obawy porażki. Zrobili to z troski o jedność europejskiej chadecji. Jak tłumaczył we wtorkowym (6.10) wydaniu dziennika Corriere della Sera szef włoskiego MSZ, Franco Frattini, był to „szlachetny gest” w stronę nowych krajów członkowskich. Z lektury części wywiadu poświęconej walce o fotel przewodniczącego PE można wysnuć wniosek, że Włochom tak naprawdę nie zależało na tym stanowisku, bo przecież „jakbyśmy dążyli do próby sił, przygotowalibyśmy ją rok wcześniej”. Jasne.

W tym samym wywiadzie szef włoskiej dyplomacji przedstawia swoją wizję przyszłej europejskiej prezydentury oraz ocenia kandydata na to stanowisko – coraz mocniej forsowanego – Tony’ego Blaira. Frattini wyraził poparcie dla byłego brytyjskiego premiera pod warunkiem, aby ich reprezentant został szefem „Eurogrupy”, zrzeszającej państwa członkowskie strefy euro. Ciekawe czy skuteczność włoskiej dyplomacji będzie taka, jak poprzednim razem.

Na półmetku tygodnia (7.10) rzućmy okien na tak zwane dziennikarskie „Michałki”. „Boliwia rusza na podbój kosmosu” – to tytuł z hiszpańskiego ABC. Wieść o tyle interesująca, że za tym z pozoru żartobliwym hasłem stoją chińskie pieniądze i myśl technologiczna. Państwo Środka pragnie sponsorować boliwijską agencję kosmiczną i pierwszego sztucznego satelitę, którego imię dumnie przypominać będzie Tupaka Amaru – wojownika walki z hiszpańskimi konkwistadorami. A to wszystko w imię internacjonalistycznej miłości do pieniądza – boliwijskie firmy zaoszczędzić mają 10 mln dolarów rocznie. Co zyskają Chińczycy – nie podano.

Dziennikarze nobliwego niegdyś, londyńskiego The Times od kilku lat dostarczają niezwykle ciekawych anegdot z kuluarów międzynarodowej polityki. I tak, w środowym numerze donoszą, iż jeden z francuskich ministrów dostał polecenie zrzucenia kilku kilogramów przed zaprzysiężeniem. Rozkaz wydać miał sam prezydent Sarkozy, który od czasu ślubu z Carlą Bruni ograniczył swoją dietę do serka wiejskiego, kompotu owocowego i wody mineralnej, tracąc 7 kilogramów w ciągu roku. Choć niektórzy twierdzą, że to nie piękna żona go motywuje, ale świadomość popularności młodego i przystojnego Baracka Obamy. Jak powiedział Berlusconi: „każdy z nas chciałby być tak opalony”.

Jeśli w polityce nie dzieje się nic ciekawego, to warto kogoś oskarżyć. Nawet jeżeli dowody są lekko nieświeże, bądź bezzasadne. Lawina komentarzy przetoczyła się przez francuskie media w czwartek (8.10), po wieczornym programie w telewizji France2 poświęconym pedofilii. Marine Le Pen, córka lidera Frontu Narodowego, odczytała soczyste fragmenty autobiografii ministra kultury, Frédérica Mitterranda. Bratanek zmarłego prezydenta pisał przed kilku laty: „Przebogaty wybór bardzo atrakcyjnych i łatwo dostępnych chłopców wzbudza we mnie niezwykłe pożądanie, przed którym nie muszę się bronić…, ponieważ wiem, że nie zostanę odrzucony”. Zaś młodzieńczą prostytucję opisuje w ten sposób: „Cały ten rytuał przypomina rynek niewolników i podnieca mnie niewiarygodnie. Ktoś mógłby to osądzać z moralnego punktu widzenia, ale sprawia mi to tak niewyobrażalną przyjemność…” Pozostałe fragmenty tej, wydanej cztery lata temu, książki nie są już tak ciekawe. Sam oskarżony przyznał, że poczytuje sobie za zaszczyt być obrzucanym błotem przez Front Narodowy.

Z kolei znany brytyjski aktor, Stephen Fry, zasugerował na antenie telewizyjnej, że to polscy katolicy są odpowiedzialni za budowę obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Daily Telegraph w rozsądnym komentarzu krytykuje artystę za słowa przesycone nienawiścią i ignorancją wobec historycznych faktów. Dość wspomnieć, że według aktora dowodem winy Polaków jest lokalizacja Oświęcimia – wszak znajduje się on po polskiej stronie granicy. A wiadomo – jak Polak, to katolik.

W piątkowym (9.10) wydaniu Frankfurter Allgemeine Zeitung poświęca dużo miejsca Polsce, a dokładnie niezwykłej surowości Donalda Tuska, z jaką zareagował na oskarżenia wobec członków swego gabinetu. Dziennik podkreśla, że polski premier czerpie z doświadczenia rządów Buzka i Millera, którzy polegli na opieszałości wobec oskarżanych o korupcję współpracowników. FAZ opisuje dwa najważniejsze cele Tuska: prezydenturę i niedopuszczenie do powrotu Prawa i Sprawiedliwości (lub inaczej – utrzymanie władzy). Dlatego, pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung, szef polskiego rządu za wszelką cenę starał się będzie wytrącić dwie najmocniejsze karty w talii braci Kaczyńskich – „kartę korupcyjną”, a w dalszej kolejności „kartę niemiecką”.

W sobotę (10.10), symptomatycznie odległe od teraźniejszości L’Osservatore Romano zastanawia się, dlaczego Jan Paweł II nie dostał pokojowej Nagrody Nobla. Autorka artykułu podkreśla zaangażowanie papieża w upadek komunizmu, jak również głośny sprzeciw wobec irackiej interwencji. Z drugiej strony zauważa, że do storpedowania kandydatury mogło przyczynić się konserwatywne stanowisko Kościoła wobec kwestii moralnych. Skoro jednak Nagrodę Nobla można dostać „na zachętę”, to może pominięcie przez Komitet w tak oczywistych przypadkach jest jaskrawym dowodem wartości dokonanych osiągnięć?

* Marcin Dobrowolski, polski dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN, gdzie jest prezenterem i producentem audycji Poranek Radia PiN oraz prezenterem pasm weekendowych.