Paweł Marczewski

Nieodpowiedzialna obrona Palestyny

Artykuł Artura Domosławskiego „Krytyka Izraela to nie antysemityzm”, napisany w odpowiedzi na wywiad Pawła Smoleńskiego z Etgarem Keretem („Gazeta Świąteczna”, 21-22 listopada 2009), zawiera wiele cennych argumentów i wprowadza do dyskusji o krytyce poczynań państwa izraelskiego rzeczowy ton, ale mimo wszystko grzeszy jednostronnością.

Autor wysuwa zasadniczą wątpliwość: Są antysemityzmem czy jeszcze nie są, twierdzenia i oceny: „Izrael popełnia zbrodnie na Palestyńczykach”, „Izrael stosuje tortury”, „Izrael prowadzi politykę podobną do apartheidu”, „Izrael jest okupantem”. Czy są antysemityzmem wezwania do bojkotu izraelskich produktów i instytucji? Gdy stawia się tak poważne oskarżenie jak oskarżenie o antysemityzm, warto być precyzyjnym.

Istnieje jednak precyzyjne kryterium pozwalające odróżnić tę krytykę Izraela, która bierze się z autentycznego oburzenia na łamanie prawa międzynarodowego czy reguł humanitarnego postępowania w czasie konfliktu, od zacietrzewionego potępiania nacechowanego moralnym triumfalizmem. Wśród podanych przez Domosławskiego przykładów krytycznych wypowiedzi pod adresem izraelskich poczynań zabrakło jednej: „Izrael postępuje dziś wobec Palestyńczyków tak, jak niegdyś naziści postępowali wobec Żydów”. Tego rodzaju stwierdzenia, nierzadkie wśród szczególnie zaangażowanych obrońców sprawy palestyńskiej, to antysemityzm w czystej postaci.

Dlaczego? Po pierwsze, oznaczają one relatywizowanie Zagłady w takim samym stopniu, jak piętnowane przez Domosławskiego oskarżanie en bloc krytyków Izraela o antysemityzm. Postawienie w jednym rzędzie działań izraelskiej armii, nawet tych najbardziej haniebnych, z przemysłowym mordem zaplanowanym w celu metodycznego wymordowania całego narodu oznacza zgubne rozmycie kryteriów etycznych. Po drugie, od zrównania sprzecznych z prawami człowieka działań Izraela z nazistowskim ludobójstwem już tylko krok do skandalicznego stwierdzenia, że Żydzi w gruncie rzeczy niewiele różnią się od nazistów, a więc zasłużyli na los zgotowany im przez Trzecią Rzeszę.

Domosławski słusznie dowodzi, że krytykowanie Izraela nie oznacza automatycznie potępiania Żydów. Problem polega jednak również na tym, że obrońcy Palestyńczyków rzadko kiedy bawią się w podobne rozróżnienia i niemal nigdy nie potępiają jednocześnie działań palestyńskich władz. Krytyk Izraela jest zazwyczaj obrońcą Palestyńczyków, rzadko kiedy krytykuje równocześnie Palestynę jako strukturę administracyjną. Prowadzi to do takich absurdów, jak stwierdzenie, że postulat wymazania Izraela z mapy świata znajduje się w programie Hamasu tylko po to, by zwrócić uwagę świata na los mieszkańców Strefy Gazy. Agresywna, wojująca retoryka garstki przywódców politycznych zostaje utożsamiona z wołaniem o pomoc zwykłych ludzi.

Artykuł Domosławskiego jest jednostronny, gdyż zdaje się on nie dostrzegać niebezpieczeństw, jakie niosą ze sobą te wypowiedzi krytykujące Izrael, które napędzane są przez poczucie moralnej słuszności. Opozycja zarysowana przez autora jest prosta – albo rzeczowa krytyka piętnująca naruszenia prawa międzynarodowego albo enuncjacje oszołomów, który nie potrafią rozróżnić między Żydami, a polityką Izraela i nie tyle obnażają łamanie praw człowieka, co dają upust własnym uprzedzeniom. Problem polega jednak na tym, że wielu krytyków Izraela ocierających się o antysemityzm nawet tego nie dostrzega, gdyż występuje przecież w obronie słabszego. Alain Finkielkraut opisał w głośnym eseju „W imię Innego. Antysemicka twarz lewicy”, jak łatwo broniąc zapamiętale godności jednej zbiorowości ludzkiej podeptać godność drugiej. Krytycy Izraela nie dzielą się, jak chce Domosławski, wyłącznie na zdecydowaną większość trzeźwo myślących obrońców praw człowieka i margines żydożerców. Istnieje również grupa oślepionych własnym zaangażowaniem w słuszną sprawę, którzy stopniowo tracą umiejętność dokonywania podstawowych rozróżnień i wcale tego nie zauważają.

* Paweł Marczewski – historyk idei, socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji “Przeglądu Politycznego” i zespołu “Kultury Liberalnej”.