Marta Nadzieja
Listopad Ciorana i Czai
1.
„Zeszyty” Ciorana kupiłam w listopadzie. Którego roku? Nieważne. Ważne, że powietrze było listopadowe.
Wtedy też postanowiłam „Zeszyty” potraktować jako zeszyty własne.
Potraktuj je podobnie. Jako osobiste. Niezbywalne. Na notatkach, szkicach, próbach, zarysach Ciorana znacz – po winie – notatki, szkice, próby, zarysy własne.
W listopadzie tamtego roku postanowiłam też, że nigdy nikomu „Zeszytów” nie pożyczę. Dzisiaj mam nadzieję, że nigdy nie uda się mi tej książki przeczytać do końca. Może wraz tym zuchwałym postanowieniem Cioran stał się tak naprawdę mój?
Podobnie jak parę dni temu moje stały się „Lekcje ciemności” Dariusza Czai.
2.
Podobnie jak Ireneusz Kania poznałam Czaję jako przenikliwego obserwatora myśli Ciorana na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Kto czytał szkic krakowskiego antropologa o rumuńskim aforyście rezygnacji, wie, o czym mówię.
Kania spaja Ciorana z Czają. Wybitny tłumacz w przedmowie do „Lekcji ciemności” pisze: [był] to esej pisany »samym Cioranem« – namiętnie, ale zarazem klarownie i precyzyjnie, z rzadką empatią wchodzący w samo sedno Cioranowskich desperacji, olśnień i mroków”.
3.
„Zamiast pisać, oczerniam wszystkich piszących. Jak rasowy nieudacznik. Przypominam sobie owego malarza z pewnej wioski w Perche, który zasmarował ściany restauracji (okropnymi landszaftami z jeziorkami) i obgadywał swoich kolegów po fachu, poczynając od Picassa, którego nazwał „Pique-assiette” (pieczeniarz)!
Cierpkość dopuszczalna jest tylko na płaszczyźnie spekulatywnej, w postaci czystej abstrakcji: żółć „odfiltrowana”.
Ilekroć przechodzę obok stołecznego domu towarowego Sezam, przypatrując się rustykalnym landszaftom Ewy Tudorskiej, przypominam sobie ten wyimek z „Zeszytów”.
Idealna karnacja Cioranowskiej żółci.
4.
Jak Czaja widzi Ciorana? Na wskroś. Bez filozoficznego akademickiego balastu. Czaja czai się na to, co niewysłowione. Ogląda go z lotu ptaka. Jako przenikliwy uczestnik tego, co we współczesnym dyskursie najbardziej zasadne i potrzebne. Esej w „Lekcjach ciemności” poświęcony Cioranowi skondensowany jest do granic możliwości. Jakby Czaja czuł się w obowiązku sprostać aforystycznej formule Ciorana.
Dlatego niech nieznający istoty się nie zrażają. Sedno da im Cioran.
5.
Jest coś jeszcze, co łączy Czaję z Cioranem. Słuch.
Cioran, który do granic ukochał Bacha i Amálię Rodrigues.
Czaja, który przeszywa na wskroś tekstami dotyczącymi muzyki klasycznej. Stawia je coraz rzadziej. Dlatego tym większa radość czytać Czai „Haendel. Unforgatable”.
6.
Czaja dotyka tego, co najbardziej zasadne. Sebald, Levi, Drakulić, Littell, Coetzee.
Czy mikrokosmos Czai nie stanie się twoim mikrokosmosem?
Książki:
Dariusz Czaja, Lekcje ciemności, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009
Emil Cioran, Zeszyty, Wydawnictwo KR, Warszawa 2004
* Marta Nadzieja, redaktor w Telewizji Polskiej. Współpracuje z czasopismami internetowymi Dwutygodnik.pl oraz KulturaOnLine.pl. Publikowała we „Wprost” i „Polska The Times”.