Towarzystwo w strojach sylwestrowych siedzi za długim stołem. I zakrapia. Pod stołem Herod spółkuje ze swą połowicą, choć w gruncie rzeczy nad Herodiadę przedkłada heroinę. Nieprzytomna księżniczka Salome śpi na kanapie z głową w dół. Nie słyszy, gdy ktoś śpiewa, że „piękna jest tej nocy”.
W chwili alkoholowej euforii Narraboth oddaje – nie w pełni dobrowolnie – swe męskie ciało na usługi zbiorowej chuci. Tylko Jochanaan siedzi spokojnie. Jego oblicze zasłania szary, papierowy worek z domalowanym uśmiechem.
Przez cały czas ruchu na scenie aż nadto. Paradoksalnie ubywa go wraz z „Tańcem siedmiu zasłon”. Salome wiruje na tle zatrzymanego kadru – rozpustnicy zamarli muśnięci jej szalem. A księżniczka nie obnaża ciała. W rytm celowo wulgarnej muzyki zaczyna uderzać w betonową ścianę, na której kredą nakreśliła drzwi. Wyjścia nie ma. Scenariusz nakazuje jej zażądać głowy Chrzciciela. Ta jednak nie zostanie ścięta. Salome składa więc nekrofilski pocałunek na teatralnym rekwizycie, po czym znajduje pocieszenie w objęciach Świętego.
Operę kończą słowa „zabić tę kobietę”, w oryginalne wypowiadane przez Heroda. U Konwitschnego krzyczy je siedzący na widowni elegant. Jeden z nas?
Zachwycony brzmieniem orkiestry oraz wokalnym i aktorskim kunsztem śpiewaków, wyruszam na spacer uliczkami Amsterdamu. Chcę porównać teatralny świat promiskuityzmu z realiami ulicy, gdzie legalnie można zakontraktować miłość na godziny. Między czerwonymi latarniami kręcą się lekko zmoknięci turyści. W kanale gromadka niewinnie białych łabędzi, które wiedzą, gdzie można liczyć na łakomy kąsek. A dokoła cisza i spokój.
Koncert:
Ryszard Strauss „Salome”
Reżyseria: Peter Konwitschny
Soliści: Gabriel Sadé, Doris Soffel, Annalena Persson, Albert Dohmen, Marcel Reijans, Barbara Kozelj
Nederlands Philharmonisch Orkest
Dyr.: Stefan Soltesz
De Nederlandse Opera
25 listopada 2009 r.