0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Spacerując > BISKUPSKI: Łódź –...

BISKUPSKI: Łódź – okruch pamięci

Łukasz Biskupski

Łódź – okruch pamięci

Odświeżyć swój związek z miastem, doświadczyć jego przestrzeni w sposób nieużytkowy, nie jako konieczny koszt ponoszony w drodze do celu, lecz cel sam w sobie. Iść tak, żeby nigdzie nie dojść, a może – jeśli ma się szczęście – zabłądzić.

Z tym, że w Łodzi – mieście prostym i zarazem tajemniczym jak procent składany – prędzej czy później zawsze trafia się na tę samą trasę. Już Tuwim zauważył, że jedyna możliwość to „Sto razy tam i sto z powrotem / Pomiędzy Krótką i Nawrotem”. Moja zwyczajowa trasa przesunięta jest nieco na północ – od Jaracza do Tuwima, a używając nazwy obowiązującej, kiedy mieszkał tu poeta, od Cegielnianej do Przejazdu. Dokładnie dwa numery za skrzyżowaniem – jeśli trzymać się buchalteryjnej precyzji – do kawiarni przy Piotrkowskiej 102, jednego z ostatnich, moim zdaniem, bastionów kultury miejskiej, wysepki burżuazyjnej przestrzeni publicznej w morzu hałaśliwych punktów z kebabem i drewnianych twierdz, w których latem serwuje się piwo na metry.

Nic nie pozostało z dawnego splendoru ulicy. Na wieży domu konfekcyjnego Emila Schmechela od dawna nie migają już setki żarówek reklamujących sąsiedni kinematograf „Odeon”, a przed przeciwległym kinoteatrem „Casino” nie stoi już szwajcar w liberii. Idę zatem zwyczajowo Piotrkowską i nagle – zaskoczenie. Odkrycie na tym wielokrotnie przemierzanym odcinku. W którejś z tysiąca i jednej łódzkich bram, na końcu kamiennej studni oficyn, kątem oka dostrzegłem szczegół, którego nigdy wcześniej nie zauważałem – olbrzymi zdziczały ogród. Wszyscy urbaniści podkreślają, że Łódź jest miastem za dużych kwartałów. Dopiero na zdjęciach lotniczych widać, jak olbrzymie i wspaniałe przestrzenie kryją się na tyłach kamienic. Tu, na końcu długiego podwórka, zamiast szarej cery budynku – ściana zieleni. Park, a raczej nieprzenikniony gąszcz, odgrodzony żelaznym płotem. Najpewniej to jakaś zapomniana odnoga jednego z zupełnie dziś zdziczałych ogrodów pobliskich willi, zbudowanych pod koniec XIX wieku przez Ludwika Meyera na jego ekskluzywnej, prywatnej ulicy, pierwszej w Łodzi z oświetleniem elektrycznym. Impulsem do jej wybudowania była plotka o przeniesieniu stolicy guberni z prowincjonalnego Piotrkowa Trybunalskiego do półmilionowej Łodzi. Meyer sądził, że wybuduje domy, które staną się siedzibą carskich władz. Awans miasta nigdy nie nastąpił – do upadku Cesarstwa z każdą poważniejszą sprawą łódzcy przedsiębiorcy musieli jeździć do tej, zmurszałej niczym szlachecki dwór, dawnej siedziby Trybunału Koronnego. Wytworne ogrody i domy w Pasażu Meyera jednak pozostały. Zajmowali je między innymi prezydent miasta Władysław Pieńkowski, słynny łódzki fotograf Bronisław Wilkoszewski i adwokat Henryk Elzenberg, radca prawny w zakładach Scheiblera.

Dostrzeżony przeze mnie ogród, nakryty w dezabilu i od tyłu, intryguje jedynie prześwietną przeszłością i zupełnym niedopasowaniem do otaczających go gór szarych kamieni. Dziś pozbawiony swojej funkcji, znaczenia, sensu. Wracając Piotrkowską, mijam u wlotu do dawnego Pasażu słynną na przełomie ubiegłych wieków cukiernię Roszkowskiego. Pomieszczenia jeszcze do niedawna zajmowane przez operatora telefonii komórkowej, są znowu do wynajęcia. Dyskretnie odwracam wzrok.

* * *

Nikt chyba nie zaprzeczy, że w Łodzi mieszka się trudno i wielu aspektach daleko jej do kształtu, jakiego powinniśmy oczekiwać od europejskiego miasta o takim rozmiarze. Wielu, nie mogąc znieść niskiego standardu przestrzeni miejskiej lub nie widząc dla siebie perspektyw, wyjeżdża. Niewielu zaś przybywa skuszonych obietnicami rozwoju. A to właśnie siła przyciągania jest jedną z podstawowych cech metropolii, którą Łódź była w XIX wieku. Tożsamość Łodzi stanowi kategorię niejasną, negatywnie naznaczoną przez stereotypy miasta brudnego, zdegradowanego, robotniczo-kobiecego. Cezura w postaci II wojny światowej nie tylko symbolicznie odgrodziła przeszłość, ale również wymieniła mieszkańców Łodzi na innych (chociaż nie pamięta się o tym tak dobrze, jak o wymianie mieszkańców Warszawy czy Wrocławia). To, w połączeniu z rozpowszechnianym później, zabarwionym ideologicznie obrazem przeszłości i teraźniejszości, spowodowało wymazanie wielu aspektów łódzkości.

Dziś Łódź wydaje się jednak przede wszystkim miastem bez pamięci. Jego mieszkańcy zdają się poruszać wśród gruzowisk fabryk i cuchnących bram śródmieścia niczym barbarzyńcy po pozostałościach rzymskich budowli. Bez zrozumienia i bez przywiązania. Nie mieszkają, lecz pomieszkują – z zamkniętymi oczami i zaciśniętym nosem przemykają między budynkami, potykając się o wyszczerbione chodniki. Na szczęście w mieście są też pasjonaci, którzy z niezwykłym uporem manifestują swoje przywiązanie do Łodzi. Przepracowawszy „łódzki kompleks” spowodowany degradacją i marginalizacją, badają historię miasta i jego przestrzeni, od wielkich fabryk po włazy kanalizacyjne. Jak wskazują filozofowie zajmujący się tematem przestrzeni, warunkiem przywiązania się do jakiegoś miejsca jest zrozumienie. Aby przemienić wyzutą ze znaczeń pustkę w oswojone miejsce, musimy nadać mu sens. Sens jest warunkiem oswojenia i zadomowienia. Każdy materialny ślad przeszłości jest ważny, bo stanowi nośnik pamięci i tożsamości. Niestety, na naszych oczach ciało miasta zmienia się w okruch pamięci. Nadal nie jest pewne, czy marzenie o sensie nie legnie w gruzach, które posłużą za fundamenty dla budki z kebabem.

* Łukasz Biskupski, doktorant kulturoznawstwa, kurator Festiwalu Działań Miejskich Miastograf.

„Kultura Liberalna” nr 54 (4/2010) z 26 stycznia 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 54

(3/2010)
26 stycznia 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj