0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Spacerując > KUSIAK: Berlin. Tramwaj...

KUSIAK: Berlin. Tramwaj linii M10

Joanna Kusiak

Berlin. Tramwaj linii M10

Szyny kończą się na Nordbahnhof, czyli na nieistniejącym murze. Po podziale miasta w całym Berlinie Zachodnim rozbierano szyny, zastępując przestarzałe tramwaje nowoczesnymi, piętrowymi autobusami. Żałują teraz wszyscy poza pasażerami tramwaju M10, który jeździ wahadłowo od braku muru do braku muru: od miejsca, w którym kończy się Wedding a zaczyna się Mitte, do miejsca, w którym na Szprewie kończy się Friedrichshain i zaczyna Kreuzberg. Linia M10, przecinająca szynami Mitte, Prenzlauer Berg i Friedrichshain, łączy de facto wszystkie najżywsze dzielnice miasta (bo na Kreuzberg z pętli M10 można już dojść pieszo).

Berliński transport publiczny, BVG, przejął nawyki berlińskiej ulicy. Co prawda, tu i ówdzie poprzyklejane są dowcipne rysunkowe naklejki, czego w komunikacji publicznej robić się nie powinno (palić, słuchać zbyt głośno muzyki), jednak budzące respekt w Monachium czy Frankfurcie niemieckie „man darf nicht” odwraca się tutaj w cały liberalny nadmiar tego, co we „Freie Republik Berlin” pozostaje poza przepisami. To, co gdzie indziej (łącznie z Warszawą) uznane by było za eksces, w pełniejszym nocą niż w dzień M10 należy raczej do domeny spokojnego brania udziału niż niezdrowej ekscytacji. Chociaż więc w M10 nie pali się (nie wolno), to jednak dużo się pije, zawsze z gwinta, samotnie lub w grupach, jeżeli w grupach – to głośno. Obserwuje się uważnie, lecz dyskretnie – nieprzymuszana medialną propagandą tożsamość i polityczna poprawność osiągają swój ideał nienarzucającego się zainteresowania. W M10 punk w kurtce z gumowymi kolcami jedzie obok H&M-owej emo-nastolatki seryjnej produkcji, w zbyt obcisłych dżinsach i różowej bluzie w trupie czaszki. Urzędniczka w małej czarnej, po godzinach, zajmuje miejsce obok wygolonego skina z owczarkiem niemieckim. Wielu jest pijanych, prawie nikt agresywny. Przeciwnie, pijaństwo przechodzi w łamiącą społeczne podziały życzliwość, w której trzeźwiejsi pasażerowie nie opędzają się już od pijanych, lecz podejmują z nimi rozmowę o pogodzie, stroju albo polityce. Nigdy zbyt głęboką, rzadko dłuższą niż trzy minuty. Niskopodłogowy wagon M10 swoją dynamiką społecznie przypomina WARS, w którym zagęścilibyśmy ruch z 10 godzin na maksymalnie półgodzinny czas podróży. Co chwila ktoś wsiada i wysiada. Dla tych, którzy nie odważyli się za kimś wybiec, BVG otworzył stronę internetową BVG Augenblicke (Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej: Spojrzenia), w której można zamieszczać ogłoszenia. Z zeszłego tygodnia: „M10 w kierunku Warschauer Strasse, Ty w czerwonym szaliku, zbyt późno zauważyłem, że mi się przyglądasz. Na Bersarin Platz jak idiota bawiłem się komórką i nie zauważyłem, że wysiadasz. Bardzo chciałbym Cię jeszcze raz spotkać. Tym razem, obiecuję, odważę się zagadać”. Wspólnota, która zawiązuje się w M10, działa na bardzo dyskretnych zasadach, które są jednak tak naturalne jak to, że tramwaj nie zboczy z szyn. Najbardziej naturalna jest inność. Prawdopodobnie najlepszym sposobem zwrócenia na siebie uwagi jest założenie szarego garnituru przeciętnego urzędnika. Nocne M10 jest niczym wieczorny Hogwart bez cenzury, a najgorsze, co może cię spotkać, to bycie mugolem – przeciętnym, nudnym mieszczaninem.

Mogłoby się wydawać, że kursujące całą dobę M10 w dzień przechodzi w tryb snu, cicho sunąc pomiędzy przystankami, z których zabiera matki z Prenzlauer Berg z wykarmionymi zdrową żywnością dziećmi oraz wracających ze szkoły gimnazjalistów. Tryb snu jest jednak w istocie tylko trybem czuwania, jest luźniej i trzeźwiej, ale niepisane zasady „wolnej republiki” nie przestają funkcjonować. W M10, ale przecież i w całym Berlinie, poczucie rzeczywistości i obojętnie jak pojmowanej normalności działa na własnych zasadach. Nocą, kiedy zasypiam w moim mieszkaniu na Danziger Strasse, nie ma nic bardziej uspakajającego, nic pewniejszego niż to, że przez całą noc, z niemiecką punktualnością, pod moim oknem wahadłowym ruchem kursuje wte i wewte blaszana, zadaszona platforma pełna najdziwniejszych społecznych typów. Bo czy nie na tym przecież polega berliński cud sprawnego transportu publicznego?

* Joanna Kusiak, doktorantka Instytutu Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
** Autor fotografii: Grzegorz Lechowski.

„Kultura Liberalna” nr 56 (6/2010) z 9 lutego 2010 r.

 

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 56

(5/2010)
9 lutego 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj