Jarosław Kuisz
W.G. Sebald / Hayden White. Osiem
1.
Przed nami już cztery tomy wędrówek po rupieciarni pamięci Zachodu. Zwróćmy uwagę na pewien szczegół: W. G. Sebald wyrusza w podróż, uprzednio ukrywszy swoje imiona pod inicjałami.
2.
Pomyłka na płótnie Rembrandta, świdrujące oczy sowy w zoo, wspomnienie przełęczy św. Bernarda… Punkt wyjścia wydaje się niemal dowolny. Każda opowieść w końcu została skomponowana – o czym lojalnie nas się uprzedza – w nadziei, że ekscentryczny narrator zdoła wymknąć się pustce rozprzestrzeniającej się w nim „po ukończeniu pewnej większej pracy” lub „w nadziei, że zmiana miejsca pomoże przebrnąć przez szczególnie zły czas”… Ważne, by detal w świecie natury czy kultury istotnie przykuł na moment uwagę, by można było umiejscowić „ja” w perspektywie szerszej niż tylko jednego pokolenia…
3.
Zażywamy ruchu. Przewracamy strony. Towarzyszyć nam może wyimaginowany badacz osobliwości (zadziwiająco do nas podobny) albo (czemu nie?) zabłąkany jamnik. Wszystko jedno, skoro podczas lektury nie można się opędzić od dojmującej samotności, którą łagodzić może co najwyżej melancholia czy ćwiczenie się w rozpoznawaniu jej odcieni. Czy wszystko musi być aż tak serio? W gruncie rzeczy wcale nie trzeba udawać się nazbyt daleko. Pod ręką mamy atlasy, albumy lub internetowe encyklopedie. Ważne, by opowieść była zajmująca i zborna.
4.
Oto gargantuiczny dworzec centralny w Brukseli – już po chwili zastanowienia – okazuje się pomnikiem ufundowanym na kolonialnych ambicjach Leopolda II i jego poddanych. Następny przystanek dla skojarzenia jest oczywisty: „Kongo Belgijskie”. Niejako z rozpędu trafiamy do „Jądra ciemności”, oczywiście, już po nitce biografii Josepha Conrada. Josepha Conrada… Korzeniowskiego – dodajemy po to, by wraz z Sebaldem znaleźć się gdzieś na wschodnich ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Ba!, nawet zahaczyć o zesłanie na Syberię, którego doświadczył ojciec Conrada. Wracamy jednak na ten monstrualny dworzec kolejowy i do wspaniałej sieci europejskich kolei, bez których Zagłada nie byłaby możliwa.
5.
Skąd sukces dygresyjnej prozy Sebalda?
Narody stają wobec problemu zintegrowania stalinowskiej czy nazistowskiej przeszłości – zauważa Hayden White, słynny amerykański historyk historiografii – w spójną narrację historyczną. Powinna ona usprawiedliwiać odrzucenie pewnych aspektów owej przeszłości, a jednocześnie podtrzymać jej ciągłość. Stawka jest poważna: niepokój co do sensu naszego wałęsania się po świecie. Stąd presja, „aby wymyślić nowe sposoby integrowania niedawnej przeszłości swoich społeczności narodowych z teraźniejszością, która w swych dominujących nurtach, odczuwana jest nie tylko jako trans-, lecz wręcz anty-narodowa”. Za Sebaldem – krążącym zasadniczo w trudniej dostępnych rejonach kultury wysokiej – możemy dorzucić: …po prostu kosmopolityczna.
6.
Wszystkiego jest… dużo. „Im bliżej teraźniejszości, tym więcej wydarzeń ukrywa się pod ogromną ilością dokumentów, które dowodzą, że wydarzenia te miały miejsce”. W tym jednak Sebald – inaczej niż White – dostrzega nie zagrożenie, lecz szansę. Ten bezmiar przedmiotów, o większej czy mniejszej wartości rynkowej, co wiemy, może nabrać osobistego znaczenia.
Jeśli jednak natchnienie istotnie sprowadzić może (tu znów wdzięczna wyliczanka): obserwatorium astronomiczne, opuszczona twierdza, fantazyjne wygięcie poręczy schodów czy rachunek z włoskiej pizzerii… To brak hierarchii ważności czy niepewność co do tego, czy mówimy o fikcji, czy o prawdzie, mogą budzić niepokój. Szczególnie wtedy, gdy wijącymi się ścieżkami pamięci narrator dociera do prawdziwych zbrodni. W ostatnim wywiadzie (jakby odpowiadając na wątpliwości czytelników) Sebald odpowie dziennikarce „The Guardian”, że wielkie wydarzenia historyczne są prawdziwe, ale składający się na nie detal jest wymyślony.
7.
Po opublikowaniu czterech książek Sebalda w języku polskim jasne staje się, że pisarska włóczęga nie jest tak chaotyczna, jak wydawałoby się po lekturze debiutanckiego tomu „Czuję. Zawrót głowy”.
Przeciwnie. Ze zdumieniem zauważamy, jak powracają niektóre miejsca, wydarzenia, obrazy. Choćby ta „przeklęta” Belgia. Oto znów Pałac Arcybiskupów w Würzburgu. Albo bawarska wioska, w której Sebald, pod nieobecność służącego w Wehrmachcie ojca, wychowywany był przez dziadka. Wobec obfitości bibliotek i archiwów, Sebaldowska „obietnica” nieustającej nowości i nieskończonej przygody wydaje się coraz bardziej złudzeniem.
Gdy White mówi nam: „Postmodernizm z kolei traktuje ideę wiedzy historycznej jako z natury rzeczy wymyśloną”, zaczynamy zastanawiać się, czy wolność wędrówki pisarza nie pozostaje jedynie kolejnym kawałeczkiem fikcji.
8.
Z okładki jednej z książek dowiadujemy się, że pisarz nienawidził swoich imion, a imię Winfried wprost uważał za nazistowskie. Choć od 1966 aż do śmierci mieszkał w Wielkiej Brytanii i wykładał literaturę europejską na angielskich uniwersytetach, wszystkie swoje dzieła napisał… po niemiecku.
Książki:
W.G. Sebald, „Czuję. Zawrót głowy”
W.G. Sebald, „Wyjechali”
W.G. Sebald, „Pierścienie Saturna”
W.G. Sebald, „Austerlitz”
Hayden White, „Literatura a fikcja”, w: Tenże, Proza historyczna, Warszawa 2009
* Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.
** Promocja książki „Wyjechali” W.G. Sebalda: Cafe Cheder i Wydawnictwo W.A.B. zapraszają na spotkanie z tłumaczką literatury pięknej i krytykiem literackim – p. Małgorzatą Łukasiewicz. DATA: 17 marca (środa), godz. 19.00. PROWADZENIE: Dariusz Czaja / wstęp wolny / MIEJSCE: Cheder Cafe, ul. Józefa 36 (wejście od ul. Jakuba), Kraków. www.cheder.pl
„Kultura Liberalna” nr 60 (10/2010) z 9 marca 2010 r.